Katarzyna Popiołek, Bariery korzystania z pom ocy.doc

(67 KB) Pobierz
Katarzyna Popiołek, Bariery korzystania z pomocy profesjonalnej, [w:] Niejednoznaczność poradnictwa, red

Katarzyna Popiołek, Bariery korzystania z pomocy profesjonalnej, [w:] Niejednoznaczność poradnictwa, (red.) E. Siarkiewicz, Wyd. Uniwersytetu Zielonogórskiego, Zielona Góra 2004, 163-169.

 

 

 

 

Bariery korzystania z pomocy profesjonalnej[1]

 

 

 

s. 163

 

Z badań prowadzonych w ramach psychologii pomocy wynika, że duża część osób znajdujących się w potrzebie z różnych przyczyn nic trafia do profesjonalistów, którzy mogliby im pomóc w rozwiązywaniu problemów. Według szacunków amerykańskich dotyczy to aż 75% takich osób. Dlaczego tak się dzieje? Pierwszą przyczyną, jak można sądzić, jest brak odpowiednich placówek, mała ich dostępność lub też ograniczenia finansowe potencjalnych klientów.

Okazuje się jednak, że wiele osób, które nie mają wyżej wymienionych trudności, mimo silnie odczuwanego dyskomfortu psychicznego i niemożności poradzenia sobie z nękającymi problemami nic zwraca się o pomoc, nie trafia do miejsc, w których mogłoby ją otrzymać. Przyjrzyjmy się więc, jakiego typu przeszkody stają na drodze między wspomaganym a pomagającym, w szcze­gólności zaś między profesjonalistą a jego potencjalnym klientem. W tym miejscu należy zaznaczyć, że mówiąc o wspomaganym, mamy na uwadze człowieka, który odniósł jakieś wyraźne niepowodzenie, ma kłopoty ze sobą i w kontaktach z otoczeniem, a nie osobę, która pragnie poprawić swoją sytuację z dobrej na lepszą.

 

Przeszkody natury decyzyjnej

 

Trudność zasadnicza jest związana z samą inkubacją problemu i podejmo­waniem decyzji o ewentualnym poszukiwaniu pomocy.

Człowiek może nie zauważyć własnego niekorzystnego stanu, zwłaszcza jeśli narastał on stopniowo. Pierwszym krokiem na drodze do poszukiwania

 

s. 164

 

pomocy jest dostrzeżenie problemu i jego właściwe zdefiniowanie. Często się zdarza, że uzależnienie od leków jest mylone z koniecznością kuracji, przedłu­żająca się depresja jest określana jedynie mianem zmęczenia, stan zaburzenia bywa traktowany jako naturalna konsekwencja określonych warunków, nie­możliwych do zmiany. Jeśli nawet pewne symptomy zostaną właściwie nazwa­ne, doznający ich człowiek może uznać je za rzecz normalną i nie szukać dróg wyjścia. Człowiek, porównując się z innymi, dochodzi często do wniosku, że jego dolegliwość jest tak powszechna, że należy uznać ją za stan normalny i nie ma sensu się nią zajmować. Powodem tego jest najczęściej wybranie niewła­ściwego układu odniesienia, prowadzące do błędnych analogii. Taki sposób traktowania własnych kłopotów nie prowadzi do jakichkolwiek poszukiwań środków zaradczych. Jeśli jednak szczęśliwie zdarzy się tak, że człowiek do­strzeże swój zły stan i właściwie go zdefiniuje, może się pojawić następna ba­riera korzystania z pomocy w postaci niewłaściwej ewaluacji znaczenia pro­blemu i konieczności zajęcia się nim. Krótko mówiąc, chodzi o to, jak osoba doznająca dyskomfortu odpowie sobie na następujące pytania:

1) Czy przeżywany problem jest ważny?

2) Czy należy się nim zająć, czy też utrzymać status quo?

3) Czy należy się nim zająć właśnie teraz?

Problem może więc zostać zbagatelizowany, jego rozwiązanie - odsunięte w czasie przez natłok innych, codziennych zadań, często mniejszej wagi, albo też walka z nim - uznana za coś niepotrzebnego lub nawet niewłaściwego (to niezbywalne cierpienie spełnia wówczas jakąś ważną funkcję w życiu podmio­tu, przed czymś go broni lub dowartościowuje).

Przy pozytywnych odpowiedziach na powyższe pytania znękany człowiek próbuje podjąć samodzielną walkę z problemem. W tym celu poszukuje in­formacji, poszerza swoją wiedzę o nim, czerpiąc ją nierzadko z przypadkowych i nie zawsze odpowiednich źródeł, stosuje różne środki zaradcze. Gdy działania te okazują się nieskuteczne i wiadomo, że samemu nie uda się rozwiązać pro­blemu, rodzi się pytanie: Czy ktokolwiek jest w stanie to uczynić?

Zrażony własnymi niepowodzeniami i przygnieciony rosnącym ciężarem zmartwienia, potrzebujący często traci wiarę w to, że ktokolwiek jest w stanie podołać takiemu stanowi rzeczy. Dokonując przeglądu źródeł wsparcia, jest często nadmiernie krytyczny. W miarę wzrostu stresu rosną jego wymagania i znalezienie odpowiedniej osoby staje się coraz mniej prawdopodobne. Czas działa tu wyraźnie na niekorzyść sprawy - im dłużej trwa impas, tym większy

 

s. 165

 

wydaje się problem, im bardziej rośnie jego waga, tym mniej wiary w istnienie właściwego doradcy. Gdy nie ufa się już nikomu, pułapka się zamyka.

Poszukiwanie pomocnika (doradcy) utrudnia dodatkowo fakt, że osoba, która kwalifikuje się do otrzymania porady, zastanawia się również nad grożą­cymi jej psychicznymi kosztami związanymi z korzystaniem z pomocy, ujaw­nieniem własnej słabości lub też niekompetencji. To wszystko staje się silnym hamulcem powstrzymującym przed zwróceniem się o pomoc.

Jeśli jednak wszystkie dotychczas wskazane bariery zostaną pokonane i osoba potrzebująca pomocy znajdzie odpowiedniego doradcę, to proces decy­zyjny zostaje zakończony podjętym postanowieniem o skorzystaniu z jego pomocy.

Fakt ten nie przesądza jeszcze o nawiązaniu relacji pomocy. By tak się sta­ło, decyzja musi zostać zrealizowana przez konsekwentne działanie. Tu jednak napotykamy bardzo silną przeszkodę w postaci odraczania realizacji decyzji. Znamy z własnego doświadczenia odwlekanie ważnych wizyt u lekarza, wysy­łania ważnych listów itp. Tendencja ta jest oceniana przez fachowców jako tak silna, że ich zdaniem - bez dodatkowych okoliczności wyzwalających w posta­ci czyjegoś ponaglenia, ostrego nasilenia symptomów itp. - w tym punkcie kończy się droga wielu potrzebujących. Podjąwszy decyzję, noszą ją w sobie, odkładając odpowiednie działanie z dnia na dzień. W takich wypadkach wy­raźnie widać, jak wielkie znaczenie ma wychodzenie naprzeciw potrzebującym pomocy - ułatwianie dostępu do poradni, przygotowanie odpowiednich ulotek, punktów informacyjnych, organizowanie sieci wsparcia.

 

Zwracanie się o pomoc jako źródło negatywnych przeżyć

 

Zwlekanie z proszeniem o pomoc ma liczne przyczyny. Zanim zostanie nawiązana relacja pomocy, wspomagany ma pewne wyobrażenia o jej przebie­gu i ewentualnych skutkach. Zdaje sobie sprawę, że nieradzenie sobie z wła­snymi problemami stawia go w odmiennej sytuacji. Dotychczas - podobnie jak inni ludzie — potrafił sprostać wymaganiom życia, w tej chwili musi przyznać się przed samym sobą i przed innymi do własnej słabości. To zagraża jego po­czuciu własnej wartości.

Zwrócenie się o pomoc, szczególnie wówczas, gdy ma ona dotyczyć sfery ściśle osobistej, intymnej, wiąże się z koniecznością otwarcia się, psychicznego

 

s. 166

 

obnażenia, z zezwoleniem na ingerencję innych osób w świat dotychczas przed obcymi ukryty.

Nawet wówczas, gdy pomagający jest osobą bliską, istnieje obawa przed ośmieszeniem się, obniżeniem w jej oczach własnej atrakcyjności. W takim wypadku istnieje dodatkowe niebezpieczeństwo związane z możliwą zmianą charakteru wzajemnych relacji. Występuje również silna obawa przed ewentu­alną odmową, która może zagrozić postrzeganiu własnych relacji z innymi, zmniejszyć poczucie bezpieczeństwa, spowodować utratę zaufania do ludzi.

Proszenie o pomoc bywa postrzegane jako uzależnienie się od innych. Ko­rzystający z pomocy może mieć zmniejszone poczucie kontroli nad własnym życiem, a sposób udzielania pomocy - wymagać od wspomaganego ogranicze­nia strefy wolności, swobody wyboru.

Człowiek zwracający się o pomoc psychologiczną zdaje sobie sprawę, że w trakcie jej otrzymywania może zobaczyć siebie z innej strony, dostrzec po­siadanie także jeszcze innego własnego oblicza. Oprócz tego będzie prawdopo­dobnie musiał dokonać jakiejś zmiany w sobie, w dotychczasowym postępo­waniu. To wszystko budzi lęk i niepewność, czy ewentualne skutki na pewno okażą się korzystne. Burzenie wypracowanego wcześniej porządku, nawet gdy nie okazał się on najlepszy, jest zawsze trudne i rodzi opór. Boimy się wszel­kich przeróbek w delikatnej materii naszego życia.

Temu wszystkiemu towarzyszy obawa przed nieporozumieniem - czło­wiek obawia się, że jego problemy mogą być zrozumiane opacznie, w sposób znaczący spłycone lub wręcz zbagatelizowane. Jest to w odczuciu proszącego tym bardziej prawdopodobne, że sam bardzo często nie potrafi jasno mówić o swoich odczuciach, sformułować wyraźnie, co mu dolega. Jeśli jeszcze towa­rzyszą temu pewne już zgromadzone w tym względzie negatywne doznania w kontaktach z nieudolnymi doradcami, to lęk może być znacznie silniejszy.

Konieczność korzystania z pomocy może powodować zagrożenie prywat­nego i publicznego obrazu własnej osoby, a także zachwianie poczucia własnej tożsamości, spowodowane wszelkimi zmianami, które mogą wyniknąć z kon­sekwencji jej otrzymania.

Oczywiście uczestnictwo w niesieniu pomocy, w doradzaniu dostarcza wielu pozytywnych przeżyć, jest źródłem nadziei i satysfakcji. W niniejszym opracowaniu skupiam się jednak na obawach, które mogą przed nim po­wstrzymywać. Niech więc to przesunięcie akcentów nie myli i nie tworzy jednostronnie

 

s. 167

 

ciemnego obrazu tego głęboko sensotwórczego spotkania ludzi, jakie dokonuje się w sytuacji pomocy.

 

Obawy związane z korzystaniem z pomocy profesjonalnej

 

Potencjalny klient psychologa znajduje się w trudnej sytuacji. Najczęściej nie wie, gdzie powinien się zwrócić. Pomoc udzielana bywa pod różnymi szyl­dami, nie zawsze zrozumiałymi i nie zawsze zachęcającymi. Potrzebujący po­mocy sądzi, że szyld placówki, do której się uda, stanie się po części etykietą.

Jeśli nawet przyjąć, że światły człowiek takich obaw nie ma, to musimy przyznać, że w związku z określonymi szyldami poradni człowiek może mieć inne wątpliwości. Mianowicie stawia sobie pytanie, czy jego problem mieści się pod którymś z nich. Inaczej mówiąc: czy pomoc, jakiej udziela się w danym miejscu, jest adekwatna do jego kłopotów? Nie wie, gdzie co się leczy i w jaki sposób. Zwłaszcza niepewność co do sposobów udzielania pomocy budzi niepokój. Bardzo rzadko spotyka się przykład wypracowania modeli działania biorących pod uwagę przekonania osoby, która pomocy potrzebuje. Rzadko człowiek może decydować sam o formie pomocy, z jakiej korzysta. Najczęściej może otrzymać pomoc tylko wtedy, gdy zgodzi się na określone jej sposoby stosowane w danej placówce, lub może się nawet zdarzyć, że musi przyjąć ideologię grupy, która mu pomaga. Grupa taka nie tylko narzuca ideologię i formę pomocy, ale również ma bardzo jasne wyobrażenie o tym, jak powinna zachowywać się osoba, która jej pomocy doświadcza.

Dodatkową trudność stanowi tu nie zawsze najlepszy image psychologa. Wizerunek ten często bywa kojarzony z natrętnym drążeniem spraw seksu lub też dziwacznymi sposobami postępowania z klientem. Wiele złego w tej dzie­dzinie zrobiły polskie filmy fabularne oraz ciekawostki przekazywane w mass mediach. Dlatego dobrej informacji o tym, czym i w jaki sposób zajmują się psychologowie, nigdy dość.

Ten właśnie zły image wywołuje w człowieku lęk przed udaniem się do psychologa, który będzie par force wkraczał na tereny niedozwolone lub sto­sował różne sztuczki. A jeśli nawet tak się nie stanie, to dokona określonej klasyfikacji i zgodnie z nią zaszufladkuje całe bogactwo ludzkiej osoby do określonej, wąskiej kategorii.

Swoiste problemy motywacyjne związane z korzystaniem z pomocy profe­sjonalnej dotyczą młodzieży. Otóż pomoc sformalizowana, na dodatek często

s. 168

 

odpłatna, odstręcza młodocianego klienta. Oczekuje on, że osoby, które z pew­nych względów (jak podobieństwo postaw, doświadczeń) są w stanie go zro­zumieć, obdarzą go pomocą nasyconą ciepłem, wręcz miłością, intencjonalnie skierowaną właśnie na niego i jego typ kłopotów. Dla tego typu potrzebujących wskazane są oddziaływania realizowane przez takie ośrodki, które są w stanie zaangażować się w szerokie spektrum działań, które mogą się stać pewnym forum aktywności młodzieży.

Kolejna bariera, jaka może odgradzać wspomaganego od profesjonalisty, jest związana z pewnym zagrożeniem poczucia podmiotowości. Spotkanie klienta z profesjonalistą jest zetknięciem się dwóch podmiotów, z których je­den jest przedmiotem pracy drugiego, a także miarą jego sukcesów. Istnieje więc niebezpieczeństwo, że profesjonalista może traktować drugiego człowieka jako obiekt swojej pracy, odczuwać wręcz przymus zrobienia czegoś, potwier­dzając własną sprawność zawodową, co może prowadzić do instrumentalnego traktowania szukającego pomocy. Oznacza to w praktyce, że stosuje wobec klienta znane sobie techniki i sposoby postępowania, które nie zawsze muszą być adekwatne do potrzeb. W takiej sytuacji można mówić nie tylko o psycho­logii w służbie człowieka, ale o człowieku w służbie psychologii.

Konsekwencją takiego sposobu traktowania osoby radzącej się jest najczę­ściej oddziaływanie na tę sferę jej funkcjonowania, która szczególnie interesuje profesjonalistę lub pasuje do stosowanych przez niego technik. Człowiek jest całością, a nic przedmiotem o wysokim stopniu złożoności, i wybiórcze kon­centrowanie się na określonym wycinku tej całości może dawać niekorzystne efekty. Kolejne mody w psychologii powodują, że niektórzy profesjonaliści koncentrują się szczególnie silnie raz na takim, raz na innym aspekcie doświadczenia i zachowania człowieka, raz rozpatrując go tylko z punktu widze­nia różnych uzależnień, innym razem - sposobów komunikowania się, przesu­wając również w świadomości klienta akcent na jedną wybraną sferę. W ten sposób on sam zaczyna patrzeć na własną osobę w sposób wybiórczy, co pro­wadzi do nadawania nadmiernego znaczenia pewnym umiejętnościom lub ele­mentom obrazu własnej osoby.

Człowiek, zwracając się do profesjonalisty, a więc do kogoś obcego, ma jeszcze inną obawę, tę mianowicie, że pomagający, widząc go w chwili, gdy przygnieciony przeciwnościami jest słabszy niż zwykle, może przyłożyć do niego inną miarę, traktować go jak kogoś innego, niż jest w istocie. Ten lęk nie jest bezpodstawny, gdyż taki błąd bywa wytykany osobom pomagającym

 

s. 169

 

zawodowo. Przyczynia się do tego pewna przewaga, jaką ma fachowiec nad la­ikiem, a także stałe zajmowanie pozycji pomagającego, wywołujące pewną asymetrię w kontaktach. Fachowiec ma tendencję do stawiania wyżej własnej oceny sytuacji i osoby klienta niż ocen podawanych przez samego klienta, wysadzając go nieco w ten sposób z roli podmiotu własnego życia. Oczywi­ście nic chodzi tu o blokowanie drogi do otwierania potrzebującemu możliwo­ści innych sposobów widzenia siebie i otoczenia, lecz jedynie o wskazanie pułapki, jaką tworzy przyjmowanie przez pomagającego postawy nad.

Często depersonalizująca bywa również sama procedura korzystania z po­mocy profesjonalnej: skierowania, kartoteki, przekazywanie sobie klientów przez instytucje, kolejki oczekujących, pośrednicy między profesjonalistą i klientem w postaci pielęgniarek, sił pomocniczych itp.

Jest jeszcze na pewno wiele innych, mniej lub bardziej prozaicznych przy­czyn stanowiących barierę w korzystaniu z pomocy: brak czasu, zwykła nie­wiedza, że pewne dokuczliwe stany psychiczne nie muszą być stałym składni­kiem ludzkiego życia, przekonanie, że własne brudy pierze się w domu. Ważne, by o tych przeszkodach pamiętać i szukać sposobów, które potrzebują­cym ułatwią ich pokonanie, by mogli trafić do niosących pomoc i nie czuli się w swoim cierpieniu samotni.

 

 

BIBLIOGRAFIA:

 

Gross A.E., McMuilen P.A., 1983, Models of the help-seeking process, New York.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin