Spór o Kielce '46.pdf

(60 KB) Pobierz
91797840 UNPDF
www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=783
2006-07-28
Spór o Kielce '46
Minêła wła¶nie sze¶ædziesi±ta rocznica wydarzeñ w Kielcach, a z ni± od¿yły spory i inwektywy, oskar¿enia i
przeciwoskar¿enia, endemiczne w stosunkach polsko-¿ydowskich. Były to wydarzenia w trójnasób ponure:
ponure knowania jednych nało¿yły siê tam na ponur± ciemnotê drugich i dały w rezultacie ponur± zbrodniê na
trzecich. W zbrodni kieleckiej jest wiele niejasno¶ci. Nie bêdziemy ich tu roztrz±saæ, nie jeste¶my
historykami. Do sprawy podchodzimy jako obywatele. I w tym charakterze czuli¶my siê w obowi±zku
zaznajomiæ z ni± na tyle, by wyrobiæ sobie jaki¶ pogl±d i własne stanowisko. Ten pogl±d i to stanowisko
chcemy krótko przedstawiæ, bo mo¿e zainteresuj± te¿ innych. Nie twierdzimy, ¿e s± nowe; deklarujemy
jedynie, ¿e s± nasze. 1. Teza
Niektórzy siê spieraj±, czy zaj¶cia kieleckie to był pogrom czy prowokacja - jakby jedno wykluczało
drugie. My¶my swoje zdanie zaznaczyli wy¿ej, teraz chcemy nadaæ mu kształt wyra¼nej tezy. Otó¿
powiadamy: zaj¶cia kieleckie z 4 lipca 1946 roku był to ¿ydobójczy manewr polityczny przeprowadzony
przez NKWD z aktywn± pomoc± jego agentury we władzach PPR i kierownictwie UB oraz ze ¶lepym
udziałem miejscowej tłuszczy. Inaczej jednak ni¿ w Jedwabnem, mordowanie ¯ydów nie było w Kielcach
głównym celem operacji, lecz jedynie ¶rodkiem do niego.
Cel polityczny ¿ydobójczego manewru kieleckiego był zło¿ony, potrójny. Po pierwsze, trzeba było przesłoniæ
propagandowo druzgoc±c± klêskê, któr± komuni¶ci ponie¶li kilka dni wcze¶niej w referendum (30 czerwca
1946 r.) i która obna¿yła antydemokratyczny charakter ich rz±dów. W tej sytuacji wyst±pienie w roli
obroñców ocalałych ¯ydów przed polsk± tłuszcz± legitymizowało ich władzê w oczach opinii ¶wiatowej - i to
równie dobrze albo nawet lepiej ni¿ liczba zebranych przez nich głosów.
Po drugie, wła¶nie wtedy, od 1 do 3 lipca 1946 r., na wokandzie procesu norymberskiego stawał wniosek
prokuratora sowieckiego oskar¿aj±cy Niemców o zbrodniê katyñsk± - i wniosek upadł. Zeznawał tam, jako
¶wiadek obrony, podpułkownik niemiecki Ahrens, którego jednostka według oskar¿yciela sowieckiego winna
była zbrodni katyñskiej. Zeznania tego pułkownika okazały siê tak przekonuj±ce i adwokat strony niemieckiej
bronił tak skutecznie, ¿e dla licznie zebranych na sali rozpraw dziennikarzy ju¿ 3 lipca musiało byæ jasne, ¿e
oskar¿anie Niemców w tym punkcie siê nie ostoi. Pora¿ka w kwestii politycznie tak czułej jak mord katyñski -
bardziej jeszcze ni¿ przegrana protegowanych Stalina w referendum - wymagała osłony propagandowej, np.
przez skierowanie uwagi w inn± stronê. Taka osłona została w Kielcach stworzona. Olbrzymia wrzawa, jak±
podniosły ówczesne media, piêtnuj±c Polaków jako naród ¿ydobójczy - z cich± sugesti±, ¿e ci pogrzebani w
www.radiomaryja.pl
Strona 1/11
tamtym lesie pewnie nie byli lepsi - odwróciła skutecznie uwagê opinii ¶wiatowej od sensacji w Norymberdze.
Z sowieckiego punktu widzenia przesłoniêcie propagandowym parawanem rzezi katyñskiej było
nieporównanie wa¿niejsze ni¿ sprawa referendum. Referendum miało znaczenie lokalne i dora¼ne, tamta rze¼
- uniwersalne na stulecia. Któ¿ dzi¶ pamiêta referendum i o co w nim chodziło? A Katyñ bêdzie pamiêtany, i
to długo. Jak nic innego pokazał bowiem, czym s± Sowiety - systemem mordu i kłamstwa.
Po trzecie, wa¿yła siê wtedy przyszło¶æ Palestyny. Jest nawet taki do¶æ niedorzeczny pogl±d, ¿e zaj¶cia
kieleckie sprowokowali syjoni¶ci , by skłoniæ polskich ¯ydów do emigracji nad Jordan. Dorzeczne natomiast
wydaje siê przypuszczenie inne. Stalin liczył wtedy na to, ¿e powstaj±ce pañstwo ¿ydowskie stanie siê jego
przyczółkiem na Bliskim Wschodzie. (Hagana była zaopatrywana w broñ z Czechosłowacji). Anglicy
emigracjê ¿ydowsk± do Palestyny silnie ograniczali, nie chc±c nara¿aæ siê Arabom. Nowe pogromy ¯ydów
musiałyby tê pozycjê Anglików i ich sprzeciw osłabiæ, bo stawiałyby ich w roli współwinnych.
Organizatorami ¿ydobójczego manewru byli funkcjonariusze NKWD we władzach polskich, ci zawerbowani
, jak Bolesław Bierut, Jakub Berman czy Władysław Sobczyñski, oraz ich sowieccy doradcy . Oni stanowili
trzon agentury. Ponadto istniała sieæ ich donosicieli i prowokatorów, niejako agentura tej agentury głównej, i
to w dodatku podwójna. Jedna była sieæ podległa polskim władzom bezpieczeñstwa i ich sowieckim
doradcom ; obok niej za¶ - druga sieæ własna NKWD, od tamtej niezale¿na. W mechanizm ¿ydobójczego
manewru kieleckiego wtajemniczono, co oczywiste, tylko nielicznych, w szczególno¶ci trzech wy¿ej
wymienionych. W¶ród nich Berman był ¯ydem, a wtajemniczeni zostali zapewne jeszcze jacy¶ inni ¯ydzi z
kierownictwa bezpieczeñstwa, jak Romkowski czy Fejgin. Wykonanie manewru polegaj±cego na mordowaniu
cudzymi rêkami swoich własnych pobratymców musiało rodziæ w nich jakie¶ konflikty sumienia. Trzeci cel
manewru - otwarcie Palestyny dla szerokiej imigracji ¿ydowskiej - konflikt ten nieco łagodził jako ofiarê na
rzecz odrodzenia pañstwowo¶ci ¿ydowskiej.
Gruntem społecznym dla ¿ydobójczego manewru był antagonizm polsko-¿ydowski. (Antagonizm ten bywa
okre¶lany mianem polskiego antysemityzmu , gdy chce siê stworzyæ sugestiê, ¿e jego ¼ródła le¿± po stronie
polskiej i ¿e - co wiêcej - wystêpuje on tylko w Polsce). Antagonizm wzmógł siê silnie w czasie wojny i zaraz
po wojnie na tle zasadniczo odmiennego stosunku ludno¶ci polskiej i ludno¶ci ¿ydowskiej do sowieckiego
naje¼d¼cy. Nakładał siê on na ciemnotê, czyli na gotowo¶æ, by ka¿d± pogłoskê, byle zgodn± z własnymi
uprzedzeniami, braæ za rzecz pewn± i powtarzaæ dalej. (W Kielcach kr±¿yła wie¶æ, ¿e tamtejsi ¯ydzi porywaj±
polskie dzieci, by toczyæ z nich krew - według jednej wersji na mace , według drugiej, unowocze¶nionej, do
transfuzji). 2. Umorzenie
Tak wiêc pogrom kielecki był operacj± zaplanowan±, przygotowan±, od pocz±tku do koñca sterowan±, a po
czê¶ci i wykonan± przez organy NKWD oraz ich przybudówkê w postaci MBP i KBW. Mo¿e kto¶ zapytaæ:
www.radiomaryja.pl
Strona 2/11
sk±d to wiadomo? Odpowiadamy: z dedukcji opartej na faktach. Teza nasza jest pewn± hipotez±, ale w
¶wietle istniej±cego materiału faktograficznego i licznych w nim dziwno¶ci jest wysoce prawdopodobna.
Dopóki nie przedstawi kto¶ hipotezy innej, równie zgodnej z wszystkimi znanymi faktami, a tłumacz±cej je
lepiej ni¿ nasza, b±d¼ nie wska¿e faktów całkiem nowych, które by naszej hipotezie zaprzeczały, dopóty jest
ona tez± metodologicznie najbardziej racjonaln±.
Tezê tê niektórzy odrzucaj±. Jednym z nich okazał siê prokurator Krzysztof Falkiewicz, który - wykonuj±c
chyba zalecenia swoich mocodawców w ówczesnym rz±dzie SLD, kontynuuj±cych manewr polityczny swych
pepeerowsko-ubowskich protoplastów - postanowieniem z 21 pa¼dziernika 2004 r. umorzył ¶ledztwo w
sprawie pogromu kieleckiego. Umorzenie to mo¿na znale¼æ w wydanym wła¶nie tomie Wokół pogromu
kieleckiego (Warszawa 2006, IPN), i to jako jego konkluzjê. Oto, co tam czytamy o ewentualno¶ci udziału
organów NKWD: Wszelkie dowody zgromadzone nie zawieraj± informacji [które uzasadniałyby]
twierdzenie, ¿e wydarzenia kieleckie zaistniały z inspiracji tajnych słu¿b (s. 472). Co wiêcej, z analizy
ówczesnej sytuacji politycznej wyłania siê równie¿ brak oczywistego interesu ZSRR w organizowaniu tego
rodzaju wydarzeñ (jw.).
A co z udziałem organów MBP? Bo prokurator Falkiewicz te dwa udziały odró¿nia. W tej materii
najistotniejsza wydaje siê ocena wiarygodno¶ci zeznañ Henryka Błaszczyka (s. 474), czyli owego
o¶mioletniego chłopca, z którego miały byæ robione te mace. Szeroko siê nad tymi zeznaniami rozwodzi, na 3
strony druku (s. 474-476 oraz s. 481), szerzej ni¿ nad jakimkolwiek innym punktem. Nam te rozwa¿ania zdaj±
siê całkiem nieistotne, a słu¿yæ mog± jedynie omijaniu pytania o rzeczywistych sprawców pogromu.
Tak czy inaczej, Falkiewicz stwierdza jednak (s. 477): Fakty dowodz±, ¿e wszystkie władze centralne zostały
niezwłocznie poinformowane o wydarzeniach . To stwierdziwszy, zapytuje: czy wiêc istniej± dowody, ¿e
władze je akceptowały? . Okazuje siê, ¿e wrêcz przeciwnie, ustalono liczne okoliczno¶ci wskazuj±ce, ¿e
władze centralne takich działañ nie akceptowały . Z tych licznych okoliczno¶ci przytacza jednak tylko dwie.
Pierwsz± ma byæ rozkaz nr 46 o têpieniu wyst±pieñ antysemickich skierowany 13 sierpnia 1945 r. przez
ministra BP Radkiewicza do kierowników powiatowych i wojewódzkich urzêdów BP oraz do komendantów
MO. Drug± maj± stanowiæ reakcje władz centralnych , jak aresztowanie paru miejscowych funkcjonariuszy i
kompleksowe zmiany na kierowniczych stanowiskach w Kielcach ; a tak¿e doprowadzenie w trybie pilnym
do pokazowego procesu i surowego ukarania z pogwałceniem podstawowych gwarancji procesowych . W
¶wietle takiej postawy władz - s±dzi Falkiewicz - nieuzasadnione byłoby wnioskowanie, ¿e działania te
stanowiły jedynie zasłonê dymn± maj±c± odwróciæ uwagê opinii publicznej od tych, którzy wydarzenia
wywołali w sposób celowy (s. 478).
Dlaczego nieuzasadnione ? I jak to rozgrzeszanie władz ma siê do wcze¶niejszego stwierdzenia tego
prokuratora, ¿e faktem ustalonym bezspornie jest, ¿e w zaj¶ciach czynny udział brali funkcjonariusze Milicji
www.radiomaryja.pl
Strona 3/11
Obywatelskiej i ¿ołnierze Wojska Polskiego oraz formacji Korpusu Bezpieczeñstwa Wewnêtrznego, a wiêc
przedstawiciele organów bezpieczeñstwa pañstwa (s. 466).
Według Falkiewicza, najbardziej prawdopodobn± hipotez± przyczyn pogromu jest to, ¿e wydarzenia
kieleckie miały charakter spontaniczny i zaistniały wskutek nieszczê¶liwego zbiegu kilku okoliczno¶ci (s.
478). Jedn± był wzrost nastrojów antysemickich . Drug± - ten mały Błaszczyk i jego ojciec półanalfabeta
Walenty. Trzeci± - ¼le zorganizowane działania słu¿by bezpieczeñstwa oraz zła ocena sytuacji (s. 479), a
tak¿e osobiste animozje miêdzy kierownikami UB i MO. (Zastêpca komendanta MO nie chciał jakoby słuchaæ
kierownika WUBP, bo ten był tylko majorem, a on podpułkownikiem). 3. Anomalie
Całkowicie poza horyzontem prokuratorskiego umorzenia pozostaj± uderzaj±ce w pogromie kieleckim
dziwno¶ci i niezrozumiałe anomalie, a nade wszystko ich kumulatywna wymowa. Wska¿my tylko niektóre.
Latem 1946 r. kierownikiem Wojewódzkiego Urzêdu Bezpieczeñstwa Publicznego (WUBP) był major
Władysław Sobczyñski vel Spychaj. Pierwsz± dziwno¶ci± jest niepojêta wprost bierno¶æ tego ubeckiego
majora w obliczu niesłychanych zaj¶æ, dokonuj±cych siê dosłownie na jego oczach. (Od miejsca pogromu do
budynku WUBP było 200 metrów). Ju¿ około godz. 9.00 przewodnicz±cy Komitetu ¯ydowskiego w Kielcach
dr Kahane powiadomił Sobczyñskiego telefonicznie, ¿e przy domu ¿ydowskim na ul. Planty 7 dzieje siê co¶
niedobrego (Bo¿ena Szaynok, Pogrom ¯ydów w Kielcach , Wrocław 1992, s. 45). Potem przez 8 godzin trwa
tam w biały dzieñ, z udziałem i pod przewodem milicji i wojska, pogrom ¯ydów, który za kilka godzin
wstrz±¶nie opini± ¶wiatow±. On za¶, szef miejscowego UB, nie podejmuje praktycznie ¿adnych kroków;
jedynie obserwuje wypadki, jakby na co¶ czekał.
Około godz. 11.00 według Szaynok (s. 45), a około godz. 12.00 według IPN został zastrzelony dr Kahane.
Strzelaæ miał jeden z trzech wojskowych w mundurach poruczników WP, którzy wkroczyli do jego pokoju.
Kahane telefonował wła¶nie do naczelnika działu kadr WUBP kapitana Kwa¶niewskiego, polskiego ¯yda.
Ten zeznał w 1996 r.: około 12.00 ponownie zadzwonił do mnie dr Kahane i powiedział, ¿e jest bardzo ¼le.
Powiedział mi 'zaczekaj chwilê' i usłyszałem strzał i uderzenie padaj±cej słuchawki (IPN, s. 353 i 455). Nigdy
nie wyja¶niono, kim byli owi porucznicy WP ani jakiej byli narodowo¶ci. (W Wojsku Polskim słu¿yło wtedy
wielu Rosjan i ¯ydów, zwłaszcza w formacjach takich jak KBW). Nie widaæ nawet, by próbowano to
wyja¶niæ.
Kwa¶niewski zeznał dalej: zaraz po tym, jak usłyszałem strzał, zadzwoniłem do komendanta [czyli do
Sobczyñskiego]. Powiedział: 'nie wierzê'. Nie wierzył, ¿e Kahane został zastrzelony. Powiedział, ¿e wysłał
¿ołnierzy KBW. Po telefonie do komendanta zadzwoniłem do jego zastêpcy, Muchy. Zastêpca zadzwonił do
ministra z Warszawy, nazywał siê Radkiewicz. Minister Radkiewicz powiedział Musze, by nie u¿ywaæ siły,
by nie nazwano tego prowokacj±. (...) Zastêpca dzwonił kilka razy (...), kilkakrotnie składał raport ministrowi.
Zacz±ł dzwoniæ o 11.00 i dzwonił co mniej wiêcej pół godziny (IPN, s. 353). Wreszcie - zeznaje
www.radiomaryja.pl
Strona 4/11
Kwa¶niewski - miałem tego do¶æ i zadzwoniłem do oddziału szturmowego w Słowikach. Przyjechali w ci±gu
pół godziny. Kiedy oni, ten tłum, zobaczyli nadje¿d¿aj±ce ciê¿arówki, tłum siê rozpierzchn±ł . Stało siê to
około godz. 17.00 i oznaczało koniec zaj¶æ. W obliczu zdecydowanego działania motłoch czmychn±ł - bo tak
zawsze robi motłoch.
Dlaczego to, co mo¿na było zrobiæ rano, zrobiono dopiero po południu? I dlaczego nie uczynił tego sam szef
WUBP, zarazem funkcjonariusz NKWD, Władysław Spychaj-Sobczyñski, co stanowiło jego pierwszy i
oczywisty obowi±zek? Przez cały czas był te¿ z nim jego sowiecki doradca płk Szpilewoj, z którym
faktycznie mieli tam pełniê władzy.
Aleksander Wat w rozmowie z Miłoszem ( Mój wiek , Warszawa 1998, t. 1, s. 154/155), mówi±c o pewnej
członkini Zwi±zku Patriotów, stwierdza: ona była w bliskim kontakcie ze starym komunist±, który przeszedł
przez wszystkie czystki i nic mu siê nie stało, bo był w NKWD kim¶ wa¿nym. Robociarz - Spychaj, czekista.
Jeden z zało¿ycieli Zwi±zku Patriotów, który w Rosji był bardzo wiele lat. Jego brat był przywódc± AL-u na
Kielecczy¼nie, te¿ Spychaj. Wła¶nie w 1947 roku [Wat myli siê tu o rok] on rz±dził Kielcami i wtedy
urz±dzono w Kielcach pogrom (...). Instrukcja musiała byæ sowiecka. To znaczy, ¿e Spychaj działał na rozkaz
.
Zaraz nastêpnego dnia po pogromie, Sobczyñskiego vel Spychaja aresztowano, ale tylko pro forma, bo
wkrótce zwolniono, a 16 grudnia 1946 r. s±d wojskowy go uniewinnił; on sam za¶ awansował - najpierw na
szefa Informacji KBW i WOP, a latem 1950 r. na dyrektora Biura Paszportów Zagranicznych MBP. Szaynok
stwierdza: Działania szefa WUBP Sobczyñskiego były niew±tpliwie skierowane na spotêgowanie wydarzeñ
pogromu (s. 108). I mimo to s±d go uniewinnia, a zwierzchno¶æ nagradza awansami. Jak wytłumaczyæ to
czym innym ni¿ wskazan± hipotez±?
Hipotezê potwierdza anomalia druga, jeszcze wiêksza. O wydarzeniach informowane s± bie¿±co centralne
władze bezpieczeñstwa w Warszawie i ich szefowie - członek Biura Politycznego PPR do spraw
bezpieczeñstwa Jakub Berman, minister BP Stanisław Radkiewicz i komendant główny MO Franciszek
Jó¼wiak-Witold. Ich ł±czno¶æ z agendami w Kielcach jest stała i bezpo¶rednia przez tzw. we-cze. Osoby te
musz± przecie¿ rozumieæ, ¿e w Kielcach dziej± siê wydarzenia wagi pañstwowej i rangi miêdzynarodowej. I
centralne władze bezpieczeñstwa, maj±c tego ¶wiadomo¶æ, przez cały dzieñ nie wydaj± swym podwładnym w
Kielcach ¿adnego jednoznacznego rozkazu. Pozostawiaj± bieg wypadków o kolosalnym znaczeniu
politycznym w gestii lokalnych funkcjonariuszy. Jak to wytłumaczyæ?
Na koniec wska¿my tylko jeszcze jedn± dziwno¶æ, choæ jest ich wiele wiêcej. W 1990 r. ukazała siê ksi±¿ka
Spotkania z Fejginem ; autorem jest płk Henryk Piecuch. Anatol Fejgin nale¿ał do grona najwy¿szych i
najwa¿niejszych dygnitarzy bezpieczeñstwa, a latem 1946 r. był zastêpc± szefa Głównego Zarz±du Informacji
Wojska Polskiego (GZI WP). Pułkownik Piecuch rozmawiał z Fejginem w koñcu lat 80. Ten nie zgodził siê
www.radiomaryja.pl
Strona 5/11
Zgłoś jeśli naruszono regulamin