Upadek.doc

(78 KB) Pobierz
Upadek

Upadek

W domu byłam zawsze krótko trzymana. Tak to przynajmniej się nazywało. Żeby dziewczyna w wieku 17 lat musiała wracać najpóźniej o 20, to już była lekka przesada. Ale cóż, przywykłam do tego; co prawda czasami nie mogłam przeboleć, że omijały mnie wszystkie imprezki w szkole, siłą rzeczy kończące się dużo później niż moja sakramentalna godzina dwudziesta. Mama jednak zawsze umiała mnie przekonać, że jeszcze mam czas, że za wcześnie, że na takich imprezkach dzieją się naprawdę straszne rzeczy, dziewczyny nie są bezpieczne, alkohol, narkotyki, seks i w ogóle…. Z mamą zawsze rozmawiałyśmy szczerze, nigdy się na niej nie zawiodłam, zwierzałam się jak najlepszemu zaufanemu przyjacielowi. Zresztą cała rodzina była super. Tata co prawda rzadko bywał w domu, często jeździł po całej Europie, ale za to po powrocie wynagradzał nam wszystko… rodzinne wycieczki, wspólne wieczory…. słowem sielanka, ale on naprawdę nas kochał i umiał to okazywać. Poza nielicznymi momentami wolałam więc towarzystwo rodziny i atmosferę domową niż najlepiej nawet reklamowane imprezy z rówieśnikami. Właśnie na najbliższą sobotę Wojtek usilnie starał się mnie zaprosić na swoją osiemnastkę.

- Przyjdź, spróbuj coś wymyślić, naprawdę nie pożałujesz…. będzie ekstra…..

Nie tylko on mnie namawiał. Imprezy u Wojtka cieszyły się w szkole zawsze ogromnym powodzeniem. Zawsze miał dom do dyspozycji, jego rodzice zostawiali mu całkowicie wolną rękę. Większość dziewczyn w klasie chwaliło się, że to właśnie na imprezie u Wojtka był ich pierwszy raz…. a chłopcy, którzy nie mieli szczęścia i nie zostali zaproszeni, z wypiekami na twarzy słuchali opowieści o tym jak to po północy obowiązującym strojem jest co najwyżej biżuteria dziewczyn, a do zabawy w basenie nikt nie używa żadnego stroju kąpielowego…. Kumpele z klasy nie dawały mi spokoju. Zwłaszcza Aśka.

- Zuzka, święta dziewico! Postaw się wreszcie i wyrwij z domu! Wymyśl cokolwiek i bądź u Wojtka, bo to naprawdę wyjątkowa okazja. Nie co dzień chłopak ma osiemnastkę. Będzie naprawdę odlotowo! Naprawdę miałam ochotę, ale cóż, akurat wrócił tato i mieliśmy wspólnie jechać na weekend do babci. Nawet mama, która opuściła kilka ostatnich takich naszych wspólnych wyjazdów zapowiedziała, że dojedzie w sobotę. W piątek wieczór musiała zostać w biurze, żeby dokończyć pilny projekt na poniedziałek, ale uzgodnili z tatą że w sobotę po południu będzie razem z nami. Cieszyłam się i nawet nie żałowałam straconej imprezki u Wojtka.

W piątek po szkole przygotowywaliśmy się z bratem do wyjazdu. Tato kończył myć samochód i mieliśmy zaraz jechać, gdy nagle rozbolała mnie głowa. Rozbolała to mało powiedziane! Bez żadnego ostrzeżenia zaczęła mnie łupać tak jakby galopowało stado mamutów! Aż mi się niedobrze zrobiło…. Tato chciał już rezygnować z wyjazdu, ale stwierdziłam, że przecież jeszcze żyję, nafaszeruję się prochami, prześpię, a w sobotę przyjadę razem z mamą…. Łyknęłam coś przeciwbólowego i padłam do łóżka, a oni pojechali. Obudziłam się koło czwartej nad ranem. Ból głowy minął całkowicie. Usłyszałam podjeżdżający samochód i po chwili trzask drzwiczek. Wysiadało kilka osób, słyszałam śmiech i głośną rozmowę. Wyjrzałam ostrożnie przez okno. To była mama, ale nie sama. Towarzyszyła jej koleżanka i trzech kolegów z pracy. Dwóch z nich podtrzymywało mamę za ramiona, szła jakoś dziwnie…. Była pijana!!! Już chciałam zbiec na dół, ale w tym momencie mama stanęła samodzielnie i z głośnym śmiechem podbiegła do drzwi. Trochę trwało zanim zdołała je otworzyć. Głośne śmiechy całej piątki powstrzymały mnie od wyjścia z pokoju. Zresztą i tak byłam w niezłym szoku. Moja mama w takim stanie wraca z pracy! Miała przecież tylko dokończyć pilny projekt! W salonie rozbłysło jaskrawe światło. Ostrożnie uchyliłam drzwi, wysunęłam głowę, cichutko wyszłam z pokoju skulona, tuż przy podłodze. Na górze było ciemno, zresztą i tak nikt nie patrzył w kierunku schodów. Oniemiałam patrząc na rozgrywającą się poniżej scenę. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Całe towarzystwo było elegancko ubrane, mama miała na sobie króciutką czerwoną sukienkę z plecami odkrytymi aż do pośladków. Kiedyś wypatrzyłam ten ciuch w jej szafie. Powiedziała, że tato przywiózł jej to z którejś podróży, ale że wstydziłaby się komukolwiek w tym pokazać, że to zbyt wyzywające…. A teraz paraduje w tej sukience przed obcymi ludźmi! A przecież do pracy wychodziła normalnie ubrana…

Krzyknęła:

- Spokojnie, drużyna! Jak zwykle nikogo nie ma w domu! Rozgośćcie się, zróbcie sobie coś do picia! Ja muszę na chwilkę do łazienki!

W ślad za nią pobiegły śmiechy facetów i koleżanki, Marty:

- Jasne, Aniu! Po twoim występie przed szefem należy ci się porządny prysznic!

O czym oni mówią ?! Nie musiałam nikogo pytać. Przekrzykując się nawzajem ze śmiechem jak nastolatki, wszyscy zaczęli sobie opowiadać jak przegrała jakiś zakład i tańczyła na biurku…. jak zdjęła majteczki i wręczyła je szefowi….. a potem jak długo i zmysłowo masturbowała się na tym biurku, pokazując wszystkim dookoła jak i czym to robi…. A potem jeszcze zrobiła laskę szefowi i jego zastępcy, na koniec tańcząc całkiem nago z każdym kto tylko był pod ręką i chciał ją dotykać…. I jak wreszcie zaprosiła ich czworo do siebie, żeby kontynuować zabawę… O mało nie zemdlałam… Serce waliło mi tak, że aż dziw, że oni tego nie słyszeli…. Nie docierało do mnie jeszcze to co usłyszałam. To nie mogło być prawdą! Chciałam zerwać się, zbiec na dół i wykrzyczeć im prosto w twarz, żeby nie ważyli się mówić czegoś takiego, że to kłamstwo…. i niech się stąd wynoszą…. Chciałam, ale nie uniosłam się nawet na centymetr z podłogi. Leżałam drżąc z uniesioną lekko głową, patrząc w dół na rozbawione towarzystwo… Po chwili wyszła z łazienki. Trzymała się już całkiem pewnie na nogach, najwidoczniej prysznic pomógł jej przetrzeźwieć. Już myślałam, że wywali wszystkich z domu, że na tym skończy się całe nieporozumienie, gdy dotarło do mnie że coś jest nie tak. Nie miała na sobie już tej czerwonej sukienki. Ubrana była w czarne, połyskująco-prześwitujące coś…. właściwie trudno to było określić jako ubranie…. Dwa cienkie paseczki zawiązane na karku i ledwo zasłaniające piersi, a raczej tylko same sutki, to była cała góra sukni. Dół co prawda spływał do samej ziemi, ale z przodu zaczynał się dużo poniżej pępka, a z tyłu…. z tyłu odsłaniał połowę pośladków….. widać było wyraźnie, że nie włożyła żadnych majteczek. Szła przez salon z radosnym uśmiechem, zmysłowo, prowokująco…. Faceci aż gwizdnęli, pani Marta wydała jakiś dziki okrzyk, a ja jeszcze mocniej przywarłam do podłogi na górze, obawiając się, że moje dygotanie jest odczuwalne w całym domu. Uszczypnęłam się, żeby sprawdzić czy nie mam jakichś halucynacji, ale niestety…. koszmar dopiero się zaczynał….

- Wszyscy macie drinki? A dla mnie ktoś coś przygotował? Martuniu….. nalej mi czegoś….. Włączę tylko jakąś muzykę i bawimy się dalej….. Kto ze mną zatańczy?

Faceci przekrzykując jeden drugiego zaczęli ją namawiać, żeby to ona zatańczyła dla nich tak jak to zrobiła w biurze…. że przecież obiecała im to jeszcze w samochodzie, Marta może zaświadczyć, też to słyszała…. Marta ze śmiechem przytaknęła, dodała jeszcze, że to miał być dużo lepszy występ niż ten na biurku szefa, że ona też chętnie popatrzy….. Nie protestowała nawet przez moment…. Lekko wskoczyła boso na stół i zaczęła tańczyć…. zmysłowo…. prowokująco…. wręcz wulgarnie….. Rozwiązała górę sukni, uwolniła całkiem i tak przecież już nagie piersi…. chwyciła dół sukni w dłonie….. unosiła i opuszczała go odsłaniając łydki….kolana… uda…. za każdym razem coraz wyżej…. wyżej…. Gdy odsłoniła na chwilę nagie krocze jeden z panów jednym szarpnięciem rozerwał na niej cienki materiał zostawiając ją całkiem nagą na stole. Nie zatrzymała się nawet na ułamek sekundy…. tańczyła dalej już całkowicie goła.

- No dalej Aniu! Pokaż nam wszystko tak jak pokazałaś w biurze! Tylko pamiętaj, obiecałaś że to będzie ostrzejszy pokaz! Postaraj się!

Bez słowa położyła się na plecach…. rozrzuciła szeroko uda…. pieściła się powoli…. szybciej… znów wolno…. odsłaniała przed pożądliwym wzrokiem obserwatorów całe swoje wnętrze…. bezwstydnie…. wulgarnie…. Gestem przywołała Martę. Chwyciła ją jedną ręką za włosy…. przyciągnęła do swojej głowy….. wpiła się namiętnie w usta koleżanki, wolną dłonią masturbując się przed pochylonymi nad nią kolegami…. Nie wytrzymali napięcia… Błyskawicznie zdjęli ubrania i rzucili się w kierunku stołu. Jeden od razu wszedł w nią jednym pchnięciem. Ostro, brutalnie zaczął….. nawet nie umiałam tego określić. To było dzikie, brutalne, zwierzęce. Nigdy nie używałam zwrotów oddających coś takiego, ale teraz oglądane obrazy same nasuwały mi słowa…. tłoczyły się w mojej głowie o mało nie wyskakując głośnym krzykiem na zewnątrz: Rżną ją jak sukę! Pieprzą jak dziwkę! Wulgarnie, ordynarnie walą! Marta chwyciła naszą kamerę z półki i zaczęła kręcić. A obrazy na stole zmieniały się jak w kalejdoskopie…. Leżała na stole naga, z włosami, twarzą i brzuchem poplamionymi białymi pasemkami spermy, a skaczący dokoła niej samcy co chwilę zmieniali się miejscami wypełniając jej usta… krocze… odbyt… przerzucając nią jak bezwolną kukłą… wyładowując na niej i w niej swoje najdziksze pierwotne instynkty….. nawzajem wywołując u niej zwierzęce okrzyki nieokiełznanej rozkoszy…. Nie mogłam dłużej. Było mi niedobrze, myślałam że zaraz zwymiotuję. Wstałam nie zwracając uwagi na to czy ktoś mnie zobaczy. Było mi już wszystko jedno. Ale równie dobrze mogłabym machać im czerwoną płachtą… nikt nie zwracał na nic uwagi w tym amoku… Weszłam do pokoju, z niepohamowanym płaczem rzuciłam się na łóżko…. głośna orgia trwała….. Szlochając zasnęłam….. Obudziłam się późnym popołudniem, przekonana, że to wszystko to był tylko koszmarny sen. Zeszłam na dół…. Śpiewając wesoło sprzątała salon. Z mokrymi włosami, w szlafroku, widać było że przed chwilą wyszła spod prysznica. Poczułam się jakby ktoś kopnął mnie w głowę…. Na stole i wokół widać było jeszcze nieuprzątnięte pozostałości nocnej zabawy. Usłyszała moje kroki, odwróciła się raptownie…. - Co…. co ty tu robisz? - Uśmiech zamarł jej na ustach. - Skąd się tu wzięłaś? Wróciliście? Nie słyszałam samochodu… Zaspałam trochę i właśnie miałam się do was wybierać, chciałam tylko trochę sprzątnąć, bo pies dostał się do salonu i strasznie nabałaganił….

- Nie wysilaj się…. ja byłam tu cały czas…. nie pojechałam…. widziałam…..

- Co widziałaś?

- Widziałam i słyszałam…. wszystko….. chciałam tylko wiedzieć jedno…. dlaczego? …. dlaczego?! … to przecież nie był pierwszy raz….. dlaczego nam to zrobiłaś?!….

Milczała. Wreszcie zaczęła mówić. Jak brakowało jej czegoś….. jak wzięła udział w pierwszej imprezie w pracy…. jak potem nie mogła przestać…. jak… Nie mogłam tego słuchać. Cały mój sielankowy, uporządkowany świat nagle legł w gruzach. Mnie nie pozwalała iść nawet na imprezę do koleżanki, a sama…

- Co masz zamiar teraz zrobić? Ze mną, z tatą…? Z naszą rodziną? Wszystko zniszczyłaś…. zdeptałaś…. zburzyłaś!… - wykrzyczałam i z rozpaczliwym szlochem wybiegłam z domu… Błąkałam się długo płacząc…. bliska wskoczenia pod najbliższy nadjeżdżający pojazd….

Było już ciemno, gdy znalazłam się w pobliżu domu Wojtka…. Przez chwilę słuchałam muzyki dobiegającej z wnętrza, głośnych śmiechów i odgłosów trwającej zabawy. Zanim zdałam sobie sprawę z tego co robię, weszłam przez bramę, zadzwoniłam do drzwi… Otworzyła mi siostra Wojtka, Natasza.

- Zuzka! Co się stało!? Jak ty wyglądasz! Płakałaś! Ktoś cię skrzywdził?

- Nic, już nic…Pozwól mi się tylko umyć, miałam problem, ale już jest oki…. Nie mów nikomu, że tu jestem….

Poszłyśmy razem do łazienki. Ochłonęłam już. Podjęłam decyzję. Stanowczą, nieodwołalną decyzję. Wiedziałam co teraz chcę zrobić. Umyłam się, Natasza zrobiła mi makijaż, w końcu była świetną kosmetyczką. Zaproponowała mi jakieś swoje ciuchy. Wybrałam najkrótszą spódniczkę jaką znalazłam w jej szafie, krótki obcisły t-shirt dopełniał reszty. Staniczka nawet nie brałam pod uwagę. Natasza stała zaskoczona.

- Naprawdę wiesz, co robisz? Jesteś pewna? Może jednak odwiozę cię do domu?…

Widząc determinację na mojej twarzy nie ponawiała pytania….

Objęła mnie mocno i poprowadziła do salonu gdzie trwała impreza. Przed wejściem zatrzymała mnie na moment, przytuliła i mocno pocałowała w usta….

- Ślicznie wyglądasz…. trzymaj się…. zjedz ich na surowo…. dasz radę…. dziś jest twój dzień….

Wojtek nie mógł przeżałować że cię nie będzie….. zrobisz mu ogromną niespodziankę…. im wszystkim zrobisz szaloną niespodziankę…. Weszłyśmy razem do salonu. Natasza nagle podeszła do kąta i wyłączyła sprzęt. Zrobiło się przeraźliwie cicho. Wszyscy patrzyli na mnie jakbym spadła z księżyca. Nie dość, że nikt się nie spodziewał że w ogóle przyjdę, to jeszcze w dodatku w stroju w którym nigdy i nigdzie się nie pokazywałam!… Postanowiłam iść za ciosem. Nie było już odwrotu. A niech tam! Jestem dziwką, córką dziwki! I zaraz to wszystkim zademonstruję!… Podeszłam do Wojtka.

- Cześć, wszystkiego najlepszego…. wybacz, ale nie kupiłam ci żadnego prezentu…. za to daję ci dzisiaj w prezencie siebie…. Do rana należę do ciebie…. możesz zrobić ze swoim prezentem wszystko co zechcesz….. wszystko!…. Pocałowałam go, potem błyskawicznie zdjęłam majteczki i włożyłam mu prosto do ręki. Gdyby ktoś odbezpieczył granat przeciwpancerny na środku pokoju, nie zrobiłby większego wrażenia. Słyszałam tylko stukot szczęk opadających na podłogę. Wszystkich łącznie z Wojtkiem zamurowało dokładnie, jedynie Natasza roześmiała się wesoło i krzyknęła:
- Wiedziałam, że kiedyś do tego dojdzie, święta dziewico! Bawmy się!

Włączyła sprzęt, rąbnęło całą mocą, aż ściany się zatrzęsły. Podbiegła do mnie, błyskawicznym ruchem ściągnęła ze mnie t-shirt, zerwała spódniczkę, nagą popchnęła w objęcia Wojtka. Złapał mnie odruchowo, przytulił mocno…. Do wszystkich powoli zaczęło docierać co się stało. A ja nie myślałam….. dałam upust instynktowi…. takiemu samemu jaki obserwowałam minionej nocy….. dzikiemu, zwierzęcemu instynktowi, który tak mocno był we mnie hamowany….. Krzyknęłam Wojtkowi do ucha:

- Pora na następną część prezentu!

Popchnęłam go na najbliższy fotel. Uklękłam przed nim, szybko rozpięłam jego spodnie i zanim zdążył zareagować, miałam go w ustach. Dziko, łapczywie…. Nie patrzyłam na innych…. objęłam go tylko mocno i starałam się maksymalnie go zadowolić….. delikatnie…… mocno…. znów delikatnie….. znów dziko i łapczywie….. Nie wytrzymał długo. Trysnął nagle w moich ustach, pulsując energicznie. Pieściłam go dopóki czułam, że wychodzą z niego jeszcze ostatnie krople. Wstałam…. Dopiero teraz zauważyłam, że ktoś ściszył muzykę, słychać było przyspieszone oddechy i westchnienia wszystkich stojących dookoła…. Patrzyli….. Wyprostowałam się. Patrząc prosto w oczy Wojtka powolutku, powolutku wypuszczałam jego spermę z buzi….. spłynęła mi wąską strużką po brodzie…. szyi…. spadła na piersi….. brzuch…. krocze…. krople spłynęły w dół po udzie….. poczułam je na stopie…. Uśmiechnęłam się wyzywająco:

- To tyle jeśli chodzi o moją część artystyczną….. reszta zależy od twojej fantazji….. i od fantazji twoich gości…..

Rany!… - niech mnie ktoś uszczypnie! … natychmiast!… To nie dzieje się naprawdę! - Wojtek oszołomiony nie mógł dojść do siebie. Zresztą nie tylko on… Wszyscy byli w jakimś szoku… zobaczyli coś, co nie zdarzyło im się nawet w najśmielszych fantazjach erotycznych na mój temat… Wojtek oprzytomniał pierwszy. Złapał mnie za ramię i pociągnął za sobą… Wyszliśmy z salonu.

- Co ty do ciężkiej cholery wyrabiasz! Naćpałaś się czegoś?

- A co? nie podobało się? Zły prezent? - odparłam zaczepnie… jeszcze nie ochłonęłam… adrenalina działała na maksa…

- Zuzka! nie jesteś sobą… kto ci to zrobił? co się stało?!… potrząsnął mną gwałtownie… przytrzymał głowę w dłoniach… zmusił, żebym spojrzała prosto w jego oczy… oczy inne niż w szkole… nie te kpiące, butne, zaczepne, ale takie jakieś ciepłe… zaszokowane, ale też zatroskane…

Nie wytrzymałam… pękło we mnie wszystko… poszła jakaś tama która spinała mnie w trzymającą się kupy całość… Rozbeczałam się żałośnie…

- Ja… ja nie chciałam… nie planowałam tego… to jakoś tak samo wyszło… - o mały włos opowiedziałabym mu o wydarzeniach minionej nocy.

Tak strasznie, tak bardzo potrzebowałam kogoś bliskiego, komu mogłabym się zwierzyć, kto mógłby zdjąć ze mnie ten okropny ciężar… Tym kimś jednak nie był Wojtek… nawet jeśli przed chwilą spełniał się w moich ustach… nawet jeśli w tej chwili był tak blisko… nawet jeśli patrzył na mnie tak ciepło… tulił w ramionach rozpaczliwie szlochającą nagą dziewczynę z kroplami swojej spermy zasychającymi na jej ciele…

- Przepraszam… - rozkleiłam się na dobre.

Delikatnie wziął mnie na ręce, zaniósł pod prysznic… Stałam pod strugami ciepłej wody spłukującej ze mnie łzy… ból… rozpacz… wraz z resztkami śladów spermy znikała moja słabość… Nie… stanowczo nie! Musiałam się opanować, pozbierać… coś postanowić… Wyszłam spod prysznica już inna - chłodna, opanowana, wewnętrznie stwardniała, z podjętą decyzją… Odegram się! Jeszcze JEJ pokażę! Zobaczy co to znaczy zniszczyć czyjeś zaufanie… co znaczy zburzyć, zrujnować czyjś świat… Wojtek czekał pod drzwiami łazienki. Zauważył kolejną zmianę.

- Co… - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.

- Zapomnij o tym co było przed chwilą - rozumiesz? Tego nie było. Krótki antrakt. Niezaplanowana przerwa. Chwilowo sytuacja wymknęła się spod kontroli. Na czym skończyliśmy? Aha - ja zrobiłam swoje - reszta należy do ciebie i twoich gości. Jestem przecież twoim prezentem… korzystajcie, bo to może się już nie powtórzyć… Idziemy!

Odwróciłam się i zdecydowanym krokiem poszłam w kierunku salonu.

- Czekaj! - Wojtek aż krzyknął. - Nie tak! Ja tak nie chcę! Nie można tak! Ty nie możesz!… nie powinnaś… nie…

- Nie?! Co TY możesz o tym wiedzieć? Jak TY możesz określać co powinnam, a czego nie? Nie, to nie! Proszę bardzo, ale możesz tylko żałować!

Wpadłam jak burza do salonu. Naga, z mokrymi włosami stanęłam na środku. Od momentu naszego wyjścia nikt nie zmienił pozycji. Siedzieli rozmawiając o tym co się stało, gubiąc się w domysłach.

- Właśnie wasz gospodarz zrezygnował ze swojego prezentu! Nie chce sam i wam też nie pozwoli skorzystać! Trudno, bawcie się dobrze! Pa!

Wyszłam wolno z salonu, kołysząc lekko biodrami. Nie odwróciłam się już w ich kierunku. Znalazłam swoje ciuchy, ubrałam i szybko wyszłam. Wiedziałam gdzie chcę pójść. Słyszałam poprzedniej nocy podczas zabawy w domu. Koledzy namawiali JĄ głośno, żeby iść do pewnego klubu… że tam jest rewelacyjna atmosfera… że można się świetnie zabawić… że są organizowane występy amatorek… i że żadna nigdy nie była tak świetna, że ONA wywołałaby tam trzęsienie ziemi… JA im zaraz pokażę trzęsienie ziemi… Było już po północy… z klubu dobiegała lekka, zmysłowa muzyka… Podeszłam do drzwi…

- Co tu robisz laleczko? Sama? o tej porze? - bramkarz był lekko zdziwiony.

- Mam zaraz występ… mam tańczyć… - wydukałam patrząc mu z determinacją w oczy.

- Coś kręcisz…

- Chcesz się przekonać? to wejdź do środka, sam zobaczysz… chyba że chcesz teraz popatrzeć… Jednym ruchem odsłoniłam piersi… - Chcesz dotknąć?… Mam ci pokazać więcej?… - nie oparł się, przyłożył dłonie do moich piersi, ścisnął lekko… Przesunął rękę w kierunku majtek…

Odsunęłam się.

- Czekają tam na mnie…

Nie zatrzymywał mnie. Weszłam do środka. Na jasno oświetlonej scenie jakaś kobieta robiła striptiz. Zatrzymała się z rękami na piersiach. Rozbawione wokół mieszane towarzystwo ze śmiechem namawiało ją żeby kontynuowała, ale widać było, że się wystraszyła. Pewnie przetrzeźwiała i dotarło do niej co robi. Zawstydzona nie odrywając rąk od piersi zeszła w majtkach ze sceny. Jęk rozczarowania skwitował zakończenie jej występu. Jakiś facet z mikrofonem dowcipnie skomentował to, wywołując salwy śmiechu wśród widzów, a następnie zaczął zapraszać kolejną amatorkę. Jakaś dziewczyna chciała już wskoczyć na scenę, ale towarzyszący jej chłopak ściągnął ją z powrotem. Padały coraz głośniejsze, coraz bardziej seksowne zachęty…

- No która z pań albo może par zdecyduje się pokazać wszystkim?

- JA!

Przecież po to właśnie tu przyszłam… Podeszłam pod scenę. Ktoś się odsunął, robiąc mi przejście. Wskoczyłam lekkim krokiem, stanęłam na środku w rozpiętym płaszczyku…

- Skąd się tu wzięłaś? Z kim jesteś? - prowadzący zdziwił się moim ubiorem…

- Mój facet wyszedł… nie chciał żebym wystąpiła… pokłóciliśmy się i zostawił mnie samą… a ja chcę zatańczyć…

Nie zastanawiał się dłużej…

- Jak masz na imię?

- T a m a r a …

- A więc dla was za chwilę młodziutka tajemnicza Tamara pokaże co ma pod tym płaszczykiem!… Poprośmy ją wszyscy, żeby nie skończyło się tylko na zdjęciu płaszczyka…

Głośne okrzyki i pełne aprobaty gwizdy zagłuszyły na chwilę muzykę… Przeszłam wolniutko, zmysłowo wokół okrągłej sceny. Wszyscy stali wokół podwyższenia wpatrując się we mnie, próbując zgadnąć jak daleko się posunę. W pewnym momencie zauważyłam facetów którzy poprzedniej nocy byli u nas… JEJ kolegów z pracy, którzy tak się NIĄ bawili… A więc tak spędzali weekendy… to dlatego chcieli JĄ namówić na wypad do tego klubu… Wiedziałam już jak daleko się posunę… Tańcząc zsunęłam z siebie płaszczyk… Zostałam w bluzce i spódnicy w której wyszłam wieczorem z domu… powoli… bardzo powoli pieściłam przez materiał całe swoje ciało… zwilżyłam lekko wargi… zaczęłam ssać palce… jeden… drugi… dwa jednocześnie… wsuwałam je głęboko do ust… najgłębiej jak mogłam… Wysunęłam powolutku bluzkę i zaczęłam rozpinać… Nie! odrywałam guziczki jeden po drugim rzucając je poza scenę… przeginając się w zmysłowym, prowokacyjnym tańcu nachyliłam się w kierunku jednego z facetów zapraszając go gestem do zdjęcia ze mnie bluzki… Już wiedzieli że może być ciekawie… Wszyscy oblegli scenę ciasnym kręgiem… próbowali dotknąć mnie chociaż przez ułamek sekundy. Początkowo zręcznie się wymykałam… powoli zaczęłam im pozwalać na dłuższy kontakt z moim ciałem… najpierw mogli dotknąć nagich stóp… łydek… ud… Kilku pozwoliłam na krótkie pieszczoty piersi… Rozpalali się coraz bardziej. Miałam ich! Wiedziałam że wezmą udział w tym co chcę zrobić… Położyłam się na scenie. Uniosłam uda. Rozłożyłam je dokładnie w kierunku jednego z JEJ kolegów… zrozumiał zachętę… przesuwając dłońmi po moich gołych nogach sięgnął pod spódniczkę i złapał za brzeg majteczek… uniosłam biodra wypinając je jeszcze bardziej w jego kierunku… powoli, patrząc tylko na moje krocze zsunął ze mnie majtki… Trzymając je nad głową tryumfalnie pokazał zdobycz wszystkim dokoła, a ja zerwałam się i tańczyłam dalej tylko w spódniczce. Wiedzieli że nie mam nic pod spodem… Krążąc brzegiem sceny patrzyłam jak każdy próbuje jak najwięcej zobaczyć, jak wpatrują się w każdy mój krok, każde rozchylenie ud… Stanęłam na środku i obracając się dookoła rozpięłam suwak… materiał upadł na podłogę. Kopnęłam go w kierunku jednego z facetów. Złapał zręcznym ruchem i wtulił spódniczkę w siebie… pod rozpiętą już częściowo koszulę… Czułam że zjedliby mnie teraz… że są napaleni na maksa… Pokazując zawstydzenie przysłoniłam rękami krocze. Przeszłam wolno przed wszystkim patrząc każdemu prosto w oczy. Kolejna runda wokół… tym razem już bez żadnego zasłaniania… pieściłam przed nimi nagie ciało powolnymi, zmysłowymi ruchami… Nagle położyłam się na plecach… okręciłam wokół… rozrzuciłam szeroko uda…. pieściłam się powoli…. szybciej… znów wolno…. bezwstydnie odsłaniałam przed pożądliwym wzrokiem facetów różowe delikatne wnętrze…. dałam pokaz wulgarnej masturbacji tak jak ONA poprzedniej nocy… Przeturlałam się w kierunku jednego z zapamiętanych facetów. Chwyciłam jego dłoń. Patrząc mu głęboko w oczy zaczęłam całować i ssać jego palce… Jego kolega sięgnął do moich pośladków. Pieścił je, sięgając od tyłu do krocza… Pozwoliłam na to przez moment i zaraz odturlałam się na środek sceny. Wyciągnęłam dłoń do jednej z dziewczyn… zbliżyła się… wpiłam się w jej usta w gorącym pocałunku… Aż zawyli wszyscy dookoła. A ja znów wróciłam do JEJ kolegów z pracy. Już byli gotowi. Podobnie jak wszyscy pozostali faceci znajdowali się na granicy wytrzymałości. Czułam, że mam nad nimi całkowitą władzę i zaczęło mnie to niesamowicie podniecać. To ekstatyczne uczucie… Podeszłam do nich. Skinęłam palcem, żeby weszli do mnie na scenę… wskoczyli bez namysłu… nie myśleli już samodzielnie… opanowani tylko jednym - zerżnąć mnie jak najszybciej… nie zważając na nic… gotowi pokonać wszystkich żeby tylko mnie mieć… Boskie uczucie… Wskazywałam palcem co mają robić. Po kolei zdejmowali z siebie ubranie. Jeden chciał być szybszy… dostał po łapach. Zrozumieli grę. Pokazywałam co mają zdejmować. Posłusznie wykonywali polecenia. Gdy zostali już w bokserkach podeszłam bliżej wkładając każdemu rękę do środka. Aż zadrżałam chwytając ich nieprawdopodobnie twarde członki. Ale ja też już byłam na granicy… Poczułam jak bardzo podnieca mnie wzrok każdego kto patrzy na mnie… na młodą, nagą, wulgarną sukę, która zaraz zacznie się parzyć na oczach tłumu z dwoma napalonymi samcami… Uklękłam przed nimi. Nagłym szarpnięciem zsunęłam z nich bokserki i wpiłam się ustami w penisa jednego z nich. Chwycił mnie za głowę. Wbił się w moje gardło jakby chciał sięgnąć do żołądka… Drugi w tym czasie chwycił moje biodra… uniósł do góry… Trzask! Coś we mnie targnęło bólem… maleńka strużka krwi pociekła po udzie…

- Dziewica!… - szmer zaskoczenia przetoczył się wokół sceny. Jakby piorun w nich strzelił! W ułamku sekundy trysnęli jednocześnie w moim wnętrzu. Poczułam ciepło między nogami i gorąco w gardle. Zakrztusiłam się od gwałtownej eksplozji w ustach. Pociekło mi po brodzie… czułam na udach jak coś wylewa się ze mnie.

Chwyciłam ich za głowy, przyciągnęłam do siebie… wpiłam się w ich usta całując, liżąc językiem obydwu równocześnie…

Szepnęłam im do ucha:

- Jestem Zuzka, córka Ani, waszej koleżanki z pracy… Kiedy było wam lepiej - wczoraj, czy dzisiaj?… Opowiecie JEJ o swoich wrażeniach?…

Zgłoś jeśli naruszono regulamin