136 ALGI W poczštkach maja 2047 roku radiolokatory wielkiego transportowca międzyplanetarnego Ar-12" dostrzegły w odległoci miliona dwustu tysięcy kilometrów od Marsa statek orbitalny niewiadomego pochodzenia. Wobec tego, że próby nawišzania łšcznoci radiowej nie przyniosły rezultatu wysłano rakietę zwiadowczš dla wyjanienia zagadki. Nieznany statek okazał się wrakiem członu podróżnego wielostopniowej rakiety międzyplanetarnej Amarylis", która zaginęła pół wieku temu nie dotarłszy do celu swej podróży. Ciał załogi nie znaleziono. Nie stwierdzono żadnych uszkodzeń zespołu napędowego ani innych urzšdzeń wewnętrznych. Co się stało z szeciu uczestnikami ekspedycji Amarylis"? W kabinie nawigacyjnej odnaleziono dziennik pokładowy oraz osobisty pamiętnik dowódcy statku dra Erwina Holwitza. Oto fragmenty końcowej częci tego pamiętnika, rzucajšcego wiele wiatła na tragiczne losy wyprawy: 24 sierpnia 227 dzień podróży Czas wlecze się nieznonie... Jeszcze 30 dni do wejcia na orbitę parkingowš. Wszyscy czekamy na tę chwilę. I chyba nie tylko dlatego, że oznaczać będzie dotarcie do celu. wiadomie czy podwiadomie liczymy na to, że przyniesie ona rozładowanie napięć, jakie narosły w ostatnich miesišcach w naszym ciasnym wiatku. Co prawda, zgodnie z programem dopiero 15 listopada lšdowanie członu transportowego. Ale przez te osiem tygodni na orbicie parkingowej nikt nie będzie miał czasu na głupstwa. Bo to wszystko sš głupie, bezsensowne utarczki. Choroba Stefana, niestety, w dużym stopniu dezorganizuje normalny tok pracy. Nie twierdzę, że nastšpiło jakie rozprzężenie. Gabriel i Mira wykonujš swoje codzienne obowišzki, za Emil nie tylko ma sporo kłopotów ze Stefanem, ale jeszcze musiał przejšć najbardziej czasochłonne jego funkcje. Nie przypuszczałem, że choroba jednego człowieka może aż do tego stopnia skomplikować sytuację. Coraz bardziej niepokoję się o Joannę. Obawiam się, że długo tak nie pocišgnie. Chociaż muszę przyznać, że dzisiejszy ranny przekaz z Ziemi przyjęła nad podziw spokojnie. Z diagnozy Instytutu Feldhausena wynika niedwuznacznie, że w istocie pozostało nas pięcioro... Od jutra przystępujemy z Emilem i Mirš do przeprowadzania zmian w programie prac na powierzchni Marsa. 25 sierpnia 228 dzień podróży Znów doszło do awantury. Musi nastšpić rozładowanie, bo inaczej... Gabriel ma rację twierdzšc, że nie można tego tolerować. Ze Stefanem porozmawiam jednak dopiero jutro, jak trochę ochłonie. Może to okrutne, nieludzkie, ale chwilami pragnę, żeby wreszcie był koniec. Biedna Joanna... Stefan widocznie poczuł się dzi trochę lepiej, bo zaraz po przebudzeniu wstał o własnych siłach z koi i poszedł do łazienki. Joanna i Emil chcieli go przeprowadzić chociaż przez korytarz, ale odmówił doć opryskliwie, twierdzšc, że nie potrzebuje niczyjej pomocy. Gdy Stefan wyszedł, Joanna usiadła na brzegu koi Emila i zaczęli rozmawiać szeptem. Rozmowa dotyczyła, zdaje się, stanu zdrowia Stefana, a zwłaszcza wyniku ostatnich analiz i pesymistycznej diagnozy otrzymanej z Ziemi. Naraz drzwi się otwarty. Stefan wszedł tak niespodziewanie, że Emil i Joanna odskoczyli odruchowo od siebie i zamilkli raptownie. Stefan poczštkowo nie odezwał się ani słowem, ale gdy Emil wyszedł na chwilę do laboratorium, zaczšł Joannę zasypywać zupełnie absurdalnymi zarzutami. Tymczasem wrócił Emil i nie wiedzšc prawdopodobnie o co chodzi, próbował Stefana uspokoić. Rezultat był taki, że Stefana ogarnęła jaka obłędna wciekłoć. Oskarżył wręcz Emila i Joannę, że czekajš tylko na jego mierć. Po awanturze znów czuł się gorzej i wieczorem nie miał już nawet siły siedzieć. 26 sierpnia 229 dzień podróży Dzi w południe Stefan dostał krwotoku. Chyba to już naprawdę koniec. Jest nieprzytomny. Majaczy cišgle o jakiej trucinie. Gabriela cały wieczór męczyły torsje. Od Stefana bije coraz wyraniej odór gnijšcego ciała. Trupi zapach... To potworne, gdy człowiek rozkłada się jeszcze za życia... Niestety, nie ma go gdzie przenieć. W kabinie nawigacyjnej, a tym bardziej w laboratorium brak miejsca na zainstalowanie koi. Musimy żyć razem, wszyscy szecioro, stłoczeni na niecałych dziesięciu metrach kwadratowych powierzchni. W tych warunkach niełatwo utrzymać dyscyplinę. Joanna jest już zupełnie załamana. Emil robi co może wštpię jednak, czy na wiele się to zda... Muszę stwierdzić, że nie zawiodłem się na Mirze. Chyba ona jedna sporód całej załogi nie traci zimnej krwi. Rewizjš programu zajmiemy się jutro, bo Emil musi stale czuwać przy Stefanie. Opracowałem już zresztš wstępny zarys zmian. Oczywicie ograniczenie programu AF nie wchodzi w rachubę. Zespoły fotosyntezy muszš być zainstalowane i zadanie to będzie wykonane, choćby kosztem wszystkich programów badawczych. Wobec tego, że na Stefana nie ma co liczyć, będę musiał sam pilnować wszystkiego. Przy pełnym instruktażu z Ziemi nie powinno być zresztš większych kłopotów. Mars coraz bardziej nas dogania". Czerwony Glob wieci teraz blaskiem wielokrotnie silniejszym niż Wenus widziana z Ziemi w najdogodniejszym położeniu. 27 sierpnia 230 dzień podróży Stefan jeszcze żyje. Odzyskał nawet przytomnoć. Zdaje się, że zaczyna rozumieć, jak bardzo krzywdzi Joannę posšdzeniami. W południe rozmawiałem... 28 sierpnia 231 dzień podróży Nie mogłem wczoraj dokończyć notatek. cilej zaledwie zaczšłem pisać w kabinie nawigacyjnej pojawił się Emil ze wstrzšsajšcš nowinš. Od tego, czy potrafimy skutecznie przeciwdziałać niebezpieczeństwu, zależš nie tylko losy ekspedycji... Nie należy wycišgać zbyt pochopnie wniosków. Ograniczę się więc tylko do możliwie cisłej relacji: 27 sierpnia Emil, przechodzšc do łazienki korytarzem okrężnym, gdzie zainstalowane sš zespoły aparatury AF, zauważył w okienku kontrolnym jednego ze zbiorników głównych czerwonawo-żółtawe wiatło. Był to zespół III. Jak wiadomo, woda ma zabarwienie zielonkawe jeli proces wegetacji chlorelli przebiega normalnie. Zaintrygowany zmianš koloru wody Emil otworzył górnš klapę zbiornika i wówczas poczuł ze zdziwieniem woń gnijšcych glonów. Pobrał więc próbkę i niezwłocznie przeprowadził badania mikroskopowe. Algi były martwe. Zmiana barwy wskazywała na zaburzenia w przemianie materii. U młodszych komórek wystšpiły objawy skarłowacenia. Od trzech miesięcy, a więc od czasu pogorszenia się stanu zdrowia Stefana, opiekę nad algami przejšł Emil. W cotygodniowej, szczegółowej kontroli wszystkich zespołów uczestniczyłem również ja, rzadziej Joanna. I muszę tu stwierdzić kategorycznie, że nie było dotšd żadnych niepokojšcych oznak. Sytuacja jest niełatwa. O Zawiadomieniu Ziemi nie ma mowy. Co najwyżej umownym znakiem, ale wštpię aby co to dało. Musimy sami sobie radzić instrukcja Mayerlincka była jednoznaczna. Gdybym się nie zgodził na ten warunek, ekspedycja w ogóle nie doszłaby do skutku. A właciwie z pewnociš by doszła, tyle, że poprowadziłby jš kto inny, kto by nie miał wštpliwoci. Zresztš idzie tu nie o wštpliwoci, lecz o wiadomoć wyższych racji. Program AF to co więcej niż eksperyment naukowy. Nasze życie jako królików dowiadczalnych wliczone jest w rachunek strat i zysków. I w istocie jest mniej warte niż życie tych cholernych alg... Nie ma w tym stwierdzeniu wcale przesady, ani też goryczy. O tym wiedzielimy od samego poczštku i z góry zgodzilimy się na takš włanie sytuację. Wiadomo było od chwili startu, że zdani jestemy tylko na własne siły. Nie chodzi tu tylko o to, że wiadomoć o kłopotach z algami oznaczałaby katastrofę dla Alga-Food Corporation. Jestem przekonany, że Mayerlinck ma rację włanie od tych alg, od naszej szczególnej symbiozy z nimi, zależy przyszłoć wyżywienia wiata. Bez tak namacalnego dowodu, jak sukces naszej ekspedycji trudno będzie przełamać nieufnoć milionów głodnych ludzi. Powiedziałem to wszystko Emilowi i chyba zrozumiał... Rzecz jasna, chodzi również o nasze życie. Nie wolno dopucić do powtórzenia się tego rodzaju przypadków. Przecież od prawidłowego przebiegu procesów fotosyntezy u tych glonów zależy nie tylko to czy będziemy mieli czym oddychać, ale również czy pożywienie nasze zawierać będzie wszystkie niezbędne do życia składniki. Chlorelle czerpiš z wody rozpuszczone w niej sole mineralne, dwutlenek węgla i azot. Azot, sole mineralne i wodę wydobywamy z fekaliów. Dwutlenek węgla wydychajš nieustannie nasze płuca. Z tej pożywki, pod wpływem wiatła, glony wytwarzajš tlen, a jednoczenie gromadzš w swych komórkach tak cenne produkty organiczne, jak skrobię, tłuszcze, białka, a nawet witaminy i hormony. Ten stały obieg niektórych pierwiastków w mikroprzyrodzie naszego statku musi być utrzymany za wszelkš cenę. Nie ma dla nas alternatywy. Dysponujemy tylko niewielkimi, rezerwowymi zapasami tlenu i żywnoci, które wystarczš zaledwie na kilka tygodni niezbędnych do zainstalowania bazy i glonów na powierzchni Marsa. Włanie fakt, że nie zabralimy żadnych większych rezerw, ma stanowić oczywisty dowód niezawodnoci aparatury AF, co jest przecież jednym z koronnych, szeroko rozpropagowanych argumentów na rzecz wysuniętego i finansowanego przez AFC programu powszechnej rewolucji żywnociowej. Chodzi przecież o udowodnienie, o wykazanie w sposób jak najbardziej zrozumiały dla każdego, że algi mogš w pełni zastšpić tradycyjne pożywienie. Od startu do powrotu na Ziemię minie przecież dwa lata i dwiecie czterdzieci dni. Nic dziwnego, że w tych warunkach najmniejsze zakłócenie wegetacji alg wymaga n...
aniona