List29.txt

(19 KB) Pobierz
179






























    Rozdział 29
          Przez kilka następnych dni Harry Rider był bardzo zajęty. Poleciał z Rudetskym i 
    kilkoma jego ludmi do obozu III w Uaxuanoc, wysadził ich i wrócił po sprzęt. Rudetsky ze 
    swojš ekipš wyršbali spory kawał lasu pod lšdowisko dla dużego helikoptera transportowego, 
    więc póniej poszło już szybko. Przypominało to dobrze zaplanowanš operację opanowania 
    przyczółka.
          Wszyscy byliby wielce rozczarowani, gdyby okazało się, że to nie Uaxuanoc, ale Fallon 
    nie miał cienia wštpliwoci. Przynaglał wcišż Rudetsky'ego do nowych, większych wysiłków 
    i z zadowoleniem obserwował przylatujšce i odlatujšce helikoptery. Koszt utrzymania 
    helikoptera w powietrzu jest bajońsko wysoki, więc chociaż wiedziałem, że Fallon mógł sobie 
    na to pozwolić, nie mogłem powstrzymać się, by nie zrobić uwagi na ten temat.
          Fallon wycišgnšł z ust fajkę i rozemiał się.
           Do licha, jeste księgowym, Jemmy. Zastanów się, przecież to kosztowałoby o wiele 
    więcej, gdybym nie używał helikopterów. Muszę i tak sporo zapłacić ludziom za 
    oczyszczenie terenu dla wstępnych badań, ale niech mnie diabli wezmš, gdybym miał im 
    jeszcze płacić za wyršbanie drogi przez dżunglę, żeby dostać się na miejsce. Tak jest taniej.
          Kiedy przeprowadziłem pobieżnš analizę efektywnoci kosztów, okazało się, że miał 
    rację. W tym wypadku Fallon nie marnował pieniędzy, chociaż niektórzy ludzie mogli sšdzić, 
    że samo odgrzebywanie dawno wymarłego miasta jest wyrzuceniem ich w błoto.
          Do naszej grupy przybyło jeszcze czterech młodych, pełnych entuzjazmu archeologów. 
    Dla trzech z nich były to pierwsze wielkie wykopaliska i niemal czołem bili przed Fallonem, 
    ale jak zauważyłem, cała czwórka starała się z daleka omijać Halsteada. Jeli jego wštpliwa 
    sława dotarła już do najniższych rangš w tym zawodzie, to znajdował się rzeczywicie w 
    kiepskiej sytuacji. Byłem zaskoczony, że Katherine nie dostrzegała tego i kładła tę rezerwę na 
    karb uszczypliwego charakteru swojego męża. Dziwiło mnie też, jak mogła żyć z takš 
    wiadomociš!
          Dziesięć dni po podjęciu przez Fallona brzemiennej w skutki decyzji polecielimy do 
    obozu III i zobaczyłem zupełnie innš scenerię niż ta, którš widziałem, kołyszšc się na końcu 
    kabla. W dole znajdowała się mała wioska, baraki stały w równych rzędach, a po drugiej 
    stronie widniało lotnisko z hangarami lotniczymi. Cały ten obszar został wykarczowany w 
    gęstym lesie w nieco ponad tydzień. Rudetsky musiał mieć w sobie co z poganiacza 
    niewolników.
          Wylšdowalimy wreszcie, a gdy rotor przestał się obracać, usłyszałem nie opodal wycie 
    pił mechanicznych, które wcišż wytrwale atakowały las. Było goršco, jeszcze goręcej niż w 
    obozie II. Słońce owietlało pozbawionš osłony drzew polanę mosiężnym blaskiem, więc 
    zanim schroniłem się pod dachem baraku, dosłownie kapało ze mnie.
          Fallon nie marnował ani chwili.
           Nie jest to zbyt komfortowe miejsce  powiedział.  Równie dobrze możemy więc 
    od razu przystšpić do pracy. Naszym pierwszym celem będzie zorientowanie się z grubsza, co 
    tutaj jest. Detale muszš poczekać na następne lata. Obecnie nie zamierzam prowadzić prac 
    wykopaliskowych przy jakich szczególnych budowlach. Teraz praca będzie polegała na 
    okreleniu obszaru, identyfikacji zabudowań i oczyszczeniu terenu dla naszych następców.
          Halstead poruszył się i dostrzegłem, że nie zachwyciły go te plany, ale nic nie 
    powiedział.
           Joe Rudetsky spędził tu niemal dwa tygodnie  przypomniał Fallon.  Czy 
    znalazłe co, Joe?
           Tak, jeszcze osiem takich kolumn z rzebami. Zrobiłem tak, jak pan kazał, 
    oczyciłem je tylko wokół, bez żadnych małpich figli.  Wstał i podszedł do mapy wiszšcej 
    na cianie. Większa jej częć była pusta, ale wokół cenote widniały jakie znaki.
           Oto one  wskazał Joe.  Zaznaczyłem je wszystkie.
           Rzucę na nie okiem  oznajmił Fallon.  Panowie, pan Rudetsky nie jest 
    archeologiem, ale wykwalifikowanym geometrš, i będzie naszym kartografem.  Skinšł 
    rękš.  W miarę jak nasze prace będš postępowały, mam nadzieję, że ta mapa zapełni się i 
    przestanie być terra incognita. A teraz zabieramy się do roboty.
          Wyznaczył pięć drużyn, kierowanych przez archeologów, i każdej z nich przydzielił 
    osobny rejon. Miał przerysowanš z lustra mapę Vivera i posłużył się niš jako ogólnym 
    przewodnikiem. Następnie zwrócił się do mnie:
           Ty masz wyjštkowe zadanie, Jemmy  zakomunikował.  Wprawdzie obecnie nie 
    zamierzam prowadzić szczegółowych badań, ale sšdzę, że cenote może dostarczyć kilku 
    interesujšcych znalezisk. To twój teren działania  umiechnšł się.  Mylę, że masz 
    wielkie szczęcie, mogšc się całymi dniami pluskać w chłodnej wodzie, podczas gdy reszta 
    będzie się prażyła w tym upale.
          Ja również sšdziłem, że to dobry pomysł, i mrugnšłem do Katherine. Halstead zauważył 
    to i zaszczycił mnie lodowatym spojrzeniem, po czym zwrócił się do Fallona:
           Dršgowanie byłoby szybsze, tak jak Thompson zrobił w Chichén Itzá.
           To było dawno temu  powiedział Fallon łagodnie.  Stosowana przez niego 
    metoda często niszczy ceramikę. Szkoda byłoby nie wykorzystać udoskonalonej techniki 
    nurkowania, którš rozwinięto od czasów Thompsona.
          Z archeologicznego punktu widzenia było to na tyle przekonywajšce, że Halstead nie 
    mógł zgłaszać dalszych obiekcji, nie robišc z siebie skończonego głupca. Przestał się więc 
    sprzeciwiać. Ale cicho powiedział co do Katherine i poparł to gwałtownš gestykulacjš. 
    Domyliłem się, co mógł jej powiedzieć, lecz nie przerywałem. Wkrótce i tak miałem się 
    przekonać o słusznoci moich domysłów.
          Dyskusja trwała jeszcze pół godziny, a po jej zakończeniu wyszedłem razem z 
    Rudetskym, który miał mi pokazać, gdzie złożono sprzęt do nurkowania. Zaprowadził mnie 
    do baraku wzniesionego na samej krawędzi cenote.
           Pomylałem, że będziesz chciał mieć to wszystko pod rękš  powiedział.
          Połowę baraku zajmowała przeznaczona dla mnie częć mieszkalna, składajšca się z 
    łóżka z moskitierš, stołu, krzesła oraz małego biurka. Drugš częć wypełniał sprzęt. 
    Spojrzałem na niego i podrapałem się po głowie.
           Chętnie bym stšd usunšł ten kompresor powietrza i wszystkie duże butle. Możesz 
    wybudować jakš małš budkę przy cianie baraku?
           Jasne, to żaden kłopot. Jutro będzie gotowa.
          Wyszlimy na zewnštrz i przyjrzałem się cenote. Jej kształt zbliżony był do koła o 
    rednicy około trzydziestu metrów. Znajdujšcy się za niš grzbiet wznosił się ostro, tworzšc 
    niemal klif, ale bliżej szczytu, w miejscu, gdzie Vivero zlokalizował wištynię Chaca, stawał 
    się łagodniejszy. Zastanawiałem się nad głębokociš studni.
           Chciałbym jeszcze mieć tratwę  powiedziałem.  Moglibymy z niej spucić linę 
    i zakotwiczyć jš do dna, jeli oczywicie sięgniemy tak głęboko. Ale z tym można poczekać, 
    aż będę po wstępnym nurkowaniu.
           Powiedz tylko, czego potrzebujesz, a ja to załatwię  uspokoił mnie Rudetsky.  
    Po to tutaj jestem. Złota Ršczka we własnej osobie.
          Odszedł, a ja wrzuciłem kamyk do ciemnego basenu. Plusnšł porodku nieruchomej 
    tafli wody, tworzšc kręgi fal, które zniknęły, chlupoczšc o brzeg dziesięć metrów niżej. Jeli 
    to, co mi opowiadano, było prawdš, wielu ludzi zostało ofiarowanych w tej cenote. 
    Zastanawiałem się więc, co znajdę na dnie.
          Wróciłem do baraku i zastałem w nim oczekujšcš mnie Katherine. Patrzyła niepewnie 
    na górę sprzętu i miałem wrażenie, że jego iloć jš przeraża.
           Nie jest znowu tak le  pocieszyłem jš.  Wkrótce to posortujemy. Jeste gotowa 
    do pracy? Skinęła głowš.
           Wszystkie butle z tlenem sš pełne, dopilnowałem tego w obozie I. Nie widzę 
    powodu, dla którego nie mielibymy ponurkować teraz, a sortowanie zostawić na póniej. 
    Kšpiel dobrze nam zrobi w tym upale.
           W porzšdku  przytaknęła, rozpinajšc bluzkę.  Jak sšdzisz, ile tu jest metrów?
           Skšd mogę wiedzieć, to włanie musimy ustalić. Jakš największš głębokoć 
    zaliczyła dotychczas?
           Około dwudziestu metrów.
           Tu może być głębiej. Kiedy będziemy już wiedzieć, jak głęboko, zrobię tabelę 
    dekompresyjnš. Trzymaj się jej, a wszystko będzie w porzšdku.  Wskazałem kciukiem w 
    stronę komory.  Nie chcę tego używać, chyba że będę musiał. Sprawdziłem jš. Elektrycy 
    Rudetsky'ego podłšczyli komorę do pršdnicy obozowej i pracowała dobrze. Po 
    napompowaniu do poziomu cinienia testowego dziesięciu atmosfer wskazówka stała 
    nieruchomo. Nie sšdzę jednak, żebymy kiedykolwiek musieli z niej korzystać przy cinieniu 
    wyższym niż pięć atmosfer.
          Kiedy nurkuje się w nie znanej dziurze w ziemi, okazuje się, że potrzebne sš ogromne 
    iloci sprzętu pomocniczego. Założyłem więc butlę z uprzężš, maskę i płetwy, wodoszczelny 
    zegarek i kompas na przegub lewej ręki. Przewidywałem bowiem, że tam na dole może być 
    ciemno i kompas pomoże mi zorientować się w kierunkach. Na prawej za ręce miałem 
    głębokociomierz oraz przyrzšd do pomiaru dekompresji. Nóż powędrował za pas, a latarkę 
    zamocowałem na głowie. Kiedy już cały ekwipunek mielimy na sobie, wyglšdalimy jak 
    para astronautów.
          Sprawdzilimy nawzajem swój sprzęt i ciężko poczłapalimy po stopniach, k...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin