O ŚWIERSZCZU MUZYKANCIE
Ale co to? Ktoś puka do drzwi. Ach, to kogut w towarzystwie żony kury. Niosą kosz z zakupami.
- Puk, puk! Otwórzcie, przyjaciele! – proszą cierpliwie.
Pies podnosi ucho, nasłuchuje, a potem zrywa się i wesoło biegnie do drzwi.
- Mój miły Bureczku, mogą być pierogi z mięsem i budyń waniliowy? – gdacze kokoszka i jednocześnie wylewa na spodek krople miodu.
- Jesteś najlepszą gospodynią w naszej krainie – przymila się pies.
Tymczasem kura zagląda pod starą miotłę i woła:
- Panie świerszczu, zapraszamy na przekąskę!
A więc w tym domu mieszka jeszcze świerszcz! Wychodzi zaspany, w zielonym fraku, ze skrzypcami w łapce.
- Kocie, zostań chrzestnym naszego najmłodszego potomka, wtedy inne koty nie zrobią mu krzywdy.
Kocur, choć wygląda groźnie, ma serce łagodne, jak gołąbek.
- Zgoda! – odpowiada.
- Graj, świerszczu – zachęca muzykanta – graj wesoło. – Nazwę cię Albercik – mówi do malutkiej myszki.
A mały łypie czarnymi ślepkami i podskakuje radośnie. Powiecie, że to niemożliwe, żeby kot został chrzestnym myszy i nie usiłował jej zjeść. Ależ tak, możliwe. Muzyka świerszcza sprawiła, że wszystkie zwierzęta stały się łagodne. Muzyka bowiem łagodzi obyczaje.
- Jakaż ty jesteś piękna, księżniczko!
Od tej pory świerszcz grał tylko smutne, przepełnione melancholią pieśni. Stracił apetyt i dobry humor. Całymi godzinami wyglądał przez okno. Zmartwieni kot, pies, myszy, kogut i kura wyruszyli na poszukiwania motyla.
psotka14