Kto rozbija oddziałyKróla Śmierci,Jak wielka powódźSłaby most z trzciny –Ten jest zwycięzcą,Gdyż jego lęki są rozproszone.Jest spokojny,Nieskrępowany,Stały w sobie.
W kolorze ciemnoniebieskich chmur,Połyskliwe,Chłodzone wodamiNiezmąconych strumieni,Pokryte biedronkami –Te nagie skałyOrzeźwiają mnie.
Mój mistrz rzekł do mnie:„Chodźmy stąd, Siwako”.Me ciało zostaje w wiosce,Mój umysł udał się do lasu.Mimo, że leżę,Podróżuję.Nie ma przeszkodyDla tego, kto wie.
Żył niegdyś dziedzic Przebudzonego,Mnich w lesie Bhesakala,Który wypełnił cały ten świat,Postrzeganiem „kości”.Rzekłbym, iż szybko porzuciłZmysłową żądzę.
Nie lękam się niebezpieczeństwa,Ni strachu.Nasz Nauczyciel jest biegłyW dziedzinie Nieśmiertelnego,Gdzie niebezpieczeństwo, gdzie strachNie ostoją się.Oto ścieżka,Którą podąża mnich.
PawieZdobne pióropuszami,Niebieskie, smukłoszyje,Śpiewają w lesie KaramwiTargane przez zimny wiatr.Budzą swym krzykiem śpiących,By medytowali.
Posiliłem się ryżemNa bambusowej polanieI właściwie pojmuję skupiska [1]Powstające i zanikające;Teraz powrócę na wzgórzeDo miejsca odosobnienia.
m22onia