Bezpieczenstwo wewnetrzne Polski.doc

(160 KB) Pobierz

Rozdział 2.

Bezpieczeństwo wewnętrzne po drugiej wojnie światowej

 

 

2.1. Okres PRL[1]

Polska Rzeczpospolita Ludowa. Na samym początku należy podkreślić, że przez całe 45 lat swojego istnienia Polska Ludowa nie była państwem w pełni suwerennym. Stało się tak za sprawą porozumień udzielonych Związkowi Radzieckiemu na konferencjach w Jałcie i Poczdamie przez dwie wielkie potęgi militarne Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię. W ten właśnie sposób naród polski został skazany na prawie pół wieku na rządy komunistów i zależność militarną i gospodarczą od Związku Radzieckiego. Stopień tej zależności zmieniał się wraz ze zmianą na stanowisku przewodniczącego partii komunistycznej w ZSRR, ale cały czas istniał przez 45 lat. Dlatego nie możemy mówić o samodzielnej i suwerennej polityce zagranicznej rządu polskiego, bo o takiej nie mogło być mowy. Każda podejmowana decyzja czy zawierana umowa międzynarodowa musiała być zaakceptowana przez Moskwę. Polska w tym okresie była jednym z kilku państw satelickich w europie środkowo- wschodniej pod protektoratem ZSRR. Położenie geopolityczne Polski było kluczowe dla funkcjonowania całego bloku wschodniego. Związek Radziecki nie mógł pozwolić na utratę kontroli nad państwem sąsiadującym z NRD okupowanego przez żołnierzy Armii Czerwonej. To właśnie na terytorium Polski znajdowały się największe bazy wojskowe i składy broni, które w razie konfliktu z państwami zachodnimi miały być przetransportowane na teren NRD. W tym czasie Polska należała do sowieckiego bloku bezpieczeństwa, który mimo oznak pewnej erozji przetrwał do końca lat 80. Na układ ten składały się wielostronne lub dwustronne więzi na płaszczyźnie polityczno-militarnej, gospodarczej (RWPG). Jednak najważniejszy był układ sojuszniczy ze Związkiem Radzieckim. W sferze militarnej powstał Układ Warszawski mający przede wszystkim za zadanie kontrolowanie państw satelickich i w razie potrzeby interwencję zbrojną w danym państwie. Oznaczało to w praktyce podporządkowanie interesów państwowych interesom ,,światowego komunizmu’’. W tym okresie nie mogło być mowy o prowadzeniu polskiej polityki bezpieczeństwa. Nie pozwalała na to przygniatająca przewaga militarna Związku Radzieckiego. Polskie stanowisko w sprawie bezpieczeństwa musiało być zgodne z interesami Moskwy, dodatkowo tzw. problem niemiecki uzależniał Polskę od ZSRR.

     Scena polityczna zdominowana była przez hegemonistyczną PZPR[2]. Wybory do Sejmu i rad narodowych nigdy nie były przeprowadzane w sposób demokratyczny. Lecz nawet rządy PZPR były tylko fikcją. Najważniejsze decyzje odnośnie polityki wewnętrznej i zagranicznej podejmowane były przez wysoko postawionych dygnitarzy w Moskwie. Znamienne jest że dopiero co wybrany I sekretarz PZPR w swoją pierwszą zagraniczną podróż udawał się do Moskwy w celu wysłuchania zadań i poleceń odnośnie kierowania partią komunistyczną. Istniała zakrojona na szeroką skalę cenzura i wszechobecna tajna policja polityczna. A to tylko fragment prawdy o PRL. Aby obraz był pełniejszy możemy dodać miliardowe długi zaciągnięte przez PRL za granicą, izolowanie państwa polskiego na arenie międzynarodowej.

    Opierając się na racjonalnych przesłankach i chłodnej kalkulacji, nikt w praktyce nie był w stanie zawczasu przewidzieć, iż za kilka lat Związek Radziecki przestanie istnieć i rozpadnie się na kilkanaście odrębnych organizmów państwowych, a wcześniej nie przeciwstawi się za pomocą wszelkich dostępnych (także militarnych) środków- politycznej emancypacji swoich sojuszników-satelitów z Układu Warszawskiego[3].

Jednak Związek Radziecki nie był już w stanie zahamować przemian polityczno-społecznych zachodzących w Polsce i w krajach bloku wschodniego. W 1989 roku załamał się dwubiegunowy porządek międzynarodowy w sensie geopolityczno strategicznym.

       Przemiany polityczne w Polsce zapoczątkowane „obradami okrągłego stołu” pociągły za sobą łańcuch podobnych wydarzeń w krajach sąsiadujących i upadek systemu kapitalistycznego na Węgrzech, w NRD, Rumunii, Bułgarii i Czechosłowacji. Wszędzie przyjęto program odchodzenia od państwa realnego socjalizmu. Naszemu państwu zgodnie z uchwałą sejmową z 1 stycznia 1990 roku przywrócono tradycyjną nazwę - Rzeczpospolita Polska, a Białemu Orłowi, godłu państwa - koronę. Zaczęto wprowadzać zmiany obejmujące wszystkie segmenty życia społecznego: politykę, ekonomię, prawo, kulturę. „Rewolucja” przebiegała w ewolucyjny sposób, bez radykalnego zerwania z przeszłością i jej rozliczenia. Proces transformacji miał przez minione 10 - lecie duży wpływ na stan samopoczucia zbiorowego, na „kondycję psychiczną” społeczeństwa. Początkowo w zmianie systemowej widziano radykalną poprawę nastrojów i samopoczucia. Jednak ten optymizm i entuzjazm nie trwał zbyt długo. Znaczna część narodu rozczarowała się nowym systemem, bała się swojej przyszłości.

     Jako pierwsze elementy programu przedstawiono cel, aby zapewnić Polsce pełną suwerenności międzynarodową i wewnętrzną. Zapewnienie Polsce bezpieczeństwa- prowadzenie takiej polityki żeby Europa Środkowa nie była "szarą strefą". Zmiana położenia geopolitycznego przy jednolitych standardach bezpieczeństwa.

Cechą charakterystyczną sytuacji bezpieczeństwa Polski i pozostałych państw Europy Środkowej w tym okresie był brak przynależności do jakiegokolwiek ,,twardego” systemu bezpieczeństwa, czyli położenie ,,pomiędzy” NATO i UZE, z jednej strony, oraz ZSRR, a później Rosją i WNP- z drugiej.

   Po przejęciu władzy przez rządy postsolidarnościowe[4], pierwszą istotną zmianą było wespół z innymi krajami Europy Środkowej próba rozwiązania Układu Warszawskiego oraz Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej jako organizacji nie mogących spełniać już swoich podstawowych funkcji. W pierwszej połowie 1991 r. obie organizacje przestały istnieć, co było wielkim zaskoczeniem i przyjęte z entuzjazmem wśród polityków zachodnich. Lecz w tym czasie nie zdawano sobie sprawy z zaistniałej sytuacji. Państwa z byłego bloku wschodniego poszukiwały szybko oparcia swojego bezpieczeństwa na strukturach obronnych zachodu, co w tym czasie nie mogło być zrealizowane. Jedynym rozwiązaniem była szersza współpraca państw na Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Ale organizacja ta została stworzona do regulowania stosunków między Wschodem a Zachodem w czasie trwania zimnej wojny i odprężenia, więc można powiedzieć, że stracił sens dalsze jej funkcjonowanie. Jednak dla krajów takich jak Polska stwarzała ona przynajmniej minimów bezpieczeństwa, oraz możliwość dialogu na temat praw człowieka, demokracji czy kontroli zbrojeń i rozbrojenia. Istnienie KBWE było bardzo istotne dla państw zachodnich, gdyż przynależność i uczestnictwo w pracach tej organizacji częściowo hamowały starania takich krajów jak Polska do włączenia ich do współpracy z zachodnimi strukturami bezpieczeństwa. Polska dyplomacja dążyła do wzmocnienia znaczenia KBWE na arenie międzynarodowej, ze względu na brak możliwości przystąpienia do innych struktur obronnych zachodu. Dążąc do wzmocnienia KBWE Polska zgłosiła w styczniu 1990r. postulat o powołanie w ramach jej struktur Rady Współpracy Europejskiej. Starania dyplomatyczne Polski i innych krajów zrzeszonych doprowadziły w 1990r. do powstania stałego organu przy KBWE, Centrum Zapobiegania Konfliktom, które zostało przekształcone w 1992r. w Forum Bezpieczeństwa. Był to mały krok mający na celu poprawę bezpieczeństwa i ustabilizowanie sytuacji w byłych krajach postkomunistycznych. Na początku lat 90-tych w Polsce zdawano sobie sprawę, że kwestie bezpieczeństwa mają wartość priorytetową w polityce zagranicznej III RP. Lecz nie możemy zapominać, że w tym czasie funkcję prezydenta sprawował jeszcze W. Jaruzelski a resortami (MON i MSW) kierowali te same osoby, które były z nimi związane od stanu wojennego. W tym czasie na obszarze polski stacjonowali żołnierze radzieccy, a kwestia ich wyjazdu nie była rozwiązana. Taka sytuacja zmusiła rząd polski do bardzo ostrożnych prób nawiązania szerszej współpracy z strukturami bezpieczeństwa zachodu. Zagraniczni politycy mając na uwadze niestabilność sytuacji politycznej w byłych krajach postkomunistycznych jak i w samym Związku Radzieckim, starali się za wszelką cenę spowalniać starania polski do przyjęcia jej w struktury obronne zachodu.

     Całkowicie bierną postawę wobec potrzeb bezpieczeństwa państw Europy Środkowej w okresie przełomu wykazywały Wspólnoty Europejskie oraz UZE. Mimo wczesnych kontaktów z UZE - minister Skubiszewski przemawiał na forum Zgromadzenia Parlamentarnego UZE już wiosną 1990r. - organizacja ta odżegnywała się od wszelkich zobowiązań i ściślejszej współpracy z państwami Europy Środkowo-Wschodniej, stojąc na stanowisku, iż ich kontakty z UZE będą pochodną ich stosunków ze Wspólnotami. Wykluczało to praktycznie zawczasu możliwość poważniejszego oparcia się tych państw w ich polityce bezpieczeństwa na powiązaniach i ewentualnych gwarancjach ze strony UZE.

      Polska dyplomacja postawiła sobie za cel dwa strategiczne z punktu bezpieczeństwa narodowego zadania. Po pierwsze dążyła do tego, aby Polska jak i inne państwa Europy Środkowej, nie stały pomiędzy Zachodem, a ZSRR/WNP, co mogło doprowadzić do sytuacji konfliktowej między dwoma obozami i narazić RP na zagrożenie własnej suwerenności. Po drugie uważano, że należy dążyć do powstania w Europie jednolitego systemu bezpieczeństwa i przynależności do niego polski.

     Ważnym elementem w stosunkach międzynarodowych było zdobycie zaufania we wzajemnych relacjach. Na początku 1990r. bardzo ważna stała się kwestia rozbrojenia i budowa zaufania w dziedzinie militarnej. Jednym z pierwszych kroków w tej materii było podpisanie traktatu o konwencjonalnych siłach zbrojnych (CFE). Za tym traktatem przy coraz większym zaufaniu, lecz jeszcze przy dużym stopniu nieufności między dwiema stronami podpisano kolejne umowy m.in. dokument wiedeński CSBM z 1992 r. - o budowie zaufania i przejrzystości w sferze militarnej oraz Traktat o otwartych przestworzach.

     Podpisanie tych dokumentów wprowadziło państwa europejskie na nową drogę stosunków międzynarodowych. Ustanowiły one nowy ład w sferze militarnej i rozbrojenia, co przyczyniło się do poczucia większej stabilności i równowagi. Jednak największe znaczenie miały one dla Europy Środkowo-Wschodniej, przede wszystkim Polski, pozbawionej instytucjonalnej i militarnej osłony własnego bezpieczeństwa.

       Polskie środowisko międzynarodowe pozostawało przez prawie 50 lat nie zmienione aż do przełomu z końca lat 80. W tym okresie dały o sobie znać nowe ruchy społeczne i polityczne, których następstwem był upadek całego systemu komunistycznego. Cały ten proces zapoczątkowała Polska, gdzie na fali protestów społecznych rząd komunistyczny został zmuszony do oddania władzy w ręce opozycji postsolidarnościowej. Należy przy tym zaznaczyć, że komuniści przekazali władzę opozycji, gdy jej sprawowanie w dotychczasowej formie przestało być możliwe. Sytuacja w Polsce pociągnęła za sobą falę dekomunizacji w całej Europie Środkowo-Wschodniej obejmując Czechosłowację, Węgry, Rumunię i państwa federacyjne ZSRR. Przebieg tych zmian i ich tempo było zaskoczeniem dla samych ich animatorów, którzy spodziewali się większego oporu ze strony rządzącej. Tempo zachodzących zmian było zaprzeczeniem powolności i stagnacji politycznej, jaka opanowała system na prawie 50 lat.

     Rozkład systemu socjalistycznego stał się faktem[5] i już nic nie mogło zahamować następujących reform. Odwrotna sytuacja do tej zachodzącej w obozie socjalistycznym następowała w Europie Zachodniej.

W listopadzie 1989 r. zburzono mur berliński, w rok później 3 października zjednoczenie Niemiec stało się faktem. W grudniu 1991r. 12 państw Europy Zachodniej podpisało traktat z Maastricht o Unii Politycznej i Walutowej. W ten sposób Europa, z której znikał czynnik konfrontacji ideologicznej, stawała przed

nową szansą i nowymi wyzwaniami.[6]

     Wydarzenia te przyczyniły się do zmiany najbliższego środowiska międzynarodowego Polski. Były one następstwem tzw. ,,pokojowej rewolucji’ w postkomunistycznej Europie. Polska znalazła się w całkowicie nowym położeniu międzynarodowym. Wzdłuż zachodniej, wschodniej i południowej granicy Polski pojawiły się nowe państwa, wyzwolone z pod protektoratu Związku Radzieckiego. Był to okres przełomowy dla polskiej polityki zagranicznej. Miał miejsce rozpad ZSRR, którego sukcesorem stała się Rosja. Powstanie niepodległej Ukrainy - niezależnie od problemów związanych z utrwaleniem jej suwerennej niepodległości, wszystko to przyczyniło się do powstania nowej sytuacji geostrategicznej w Europie. Polska dyplomacja w 1992 r. skupiła uwagę na zagadnieniach związanych z polityką państwa podlegającego transformacji, znajdującego się w zmiennym i środowisku międzynarodowym.
     Cały dotychczasowy ład w tym regionie Europy, a wraz z nim wszystkie trwałe sojusze polityczno-militarne i gospodarcze stały się nieaktualne. Zmiany te doprowadziły do niejasnej sytuacji politycznej w Europie oraz spowodowały, że środowisko międzynarodowe nie mogło przewidzieć dalszych następstw tego procesu. Sytuacja geopolityczna stała się tak samo nieczytelna jak 50 lat wcześniej. Możemy zadać pytanie: Jak na zmiany zachodzące w Europie reagowała Polska i jakie były tego następstwa?

     Rząd polski stał na stanowisku, że należy czynnie uczestniczyć we wszystkich procesach polityczno-gospodarczych zachodzących w Europie. Należało tym zmianom wyjść naprzeciw podejmując wielokierunkowe i wielopłaszczyznowe działania polityczne i dyplomatyczne. Miejsce polski na geopolitycznej mapie Europy wyznaczały zmiany zachodzące na Zachodzie. Najważniejszą z nich było dla IIIRP bez wątpienia zjednoczenie Niemiec oraz procesy integracyjne w tej części kontynentu. Polska nie chcąc stać się biernym uczestnikiem stosunków międzynarodowych podjęła w tym czasie wiele inicjatyw mających na celu nawiązanie bliższych kontaktów ze swoim zachodnim sąsiadem. Najważniejszą z nich ze względu na kwestię bezpieczeństwa i priorytetową w polskiej polityce zagranicznej było zawarcie z Niemcami traktatu granicznego i traktatu o dobrym sąsiedztwie. Polska dyplomacja starała się nawiązać szerszą współpracę z zachodnimi strukturami ekonomicznymi i politycznymi. Nie było jednak to zadanie proste. W Polsce nie wykształciły się jeszcze odpowiednie struktury ani zasady obowiązujące na arenie międzynarodowej.

Nowe mechanizmy kontaktów oraz nową infrastrukturę prawną, społeczną i instytucjonalną, adekwatną do standardów obowiązujących w państwach demokratycznych, należało dopiero wypracować.

    Młoda polska demokracja dopiero, co stawiała pierwsze kroki na arenie międzynarodowej, cały czas powiększając swoje doświadczenie poprzez kontakty wielostronne z innymi państwami europejskimi. Środowisko międzynarodowe Polski okresu przełomu, było mało stabilne, ze względu na szereg zmian zachodzących w Europie po upadku komunizmu. Polska dyplomacja w tym czasie miała do wyboru kilka dróg w dalszej polityce zagranicznej. Wybór był jednoznaczny tzw. ,,zwrot ku Zachodowi’’ ukształtował politykę zagraniczną RP na kolejne lata i stał się głównym czynnikiem określającym jej dalsze funkcjonowanie w tym kierunku.

 

2.2.            Bezpieczeństwo po 1989 roku

W ciągu ostatnich kilkunastu lat Polska[7] przeszła długą drogę rozwoju i stała się nowoczesnym państwem prawa. Po roku 1989 Polacy musieli nauczyć się mechanizmów demokratycznych, nieobecnych w życiu publicznym przez poprzednie 50 lat - powstawały kolejne partie, dzieliły się, łączyły i dzieliły ponownie. Była to normalna reakcja na pół wieku braku swobód politycznych.
Szybko nastąpił rozpad dotychczasowego systemu politycznego: w styczniu 1990 r. rozwiązała się PZPR. Powstał system wielopartyjny, wprowadzono pełny zakres swobód obywatelskich. W ciągu kolejnych lat z obozu solidarnościowego wyłoniły się rywalizujące partie polityczne.

Urząd prezydenta - głowy państwa został przywrócony w 1989 r. W grudniu 1990 r. w powszechnych wyborach prezydenckich zwyciężył Lech Wałęsa. Obecnie funkcję tę sprawuje wybrany w 2000 r. na drugą kadencję Aleksander Kwaśniewski.
Bilans ostatnich lat w dziedzinie polityki wewnętrznej można uznać za pozytywny. Polska ma nowoczesną konstytucję (1997), która uporządkowała nie tylko scenę polityczną, ale przede wszystkim wiele dziedzin życia społecznego. Polska jest krajem demokratycznym: republiką wielopartyjną z dwuizbowym parlamentem. Zasady ustroju odzwierciedlają wartości typowe dla państw europejskiego kręgu kultury prawnej: suwerenność narodu, suwerenność i niepodległość państwa, państwo prawa, pluralizm polityczny i wolność działania partii politycznych, podział władz, poszanowanie godności człowieka wyznaczającej system praw i wolność jednostki.

Egzamin zdała reforma administracyjna (1999), wprowadzająca trzeci stopień administracji samorządowej - powiaty - i zmniejszająca liczbę województw z 49 do 16. Uregulowane zostały stosunki z mniejszościami narodowymi, kościołami i związkami wyznaniowymi. Powołano bądź rozszerzono uprawnienia szeregu instytucji, mających ułatwić obywatelom korzystanie z ich praw. Konstytucyjne prawa i wolności nawiązują do rozwiązań przyjętych w demokracjach zachodnich, a także w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Sprawnie rozwijają się organizacje pozarządowe, które stały się stałym elementem życia publicznego. Zapoczątkowano reformy służby zdrowia, systemu emerytalnego oraz systemu edukacji.

Po początkowych wątpliwościach, związanych z wyborem właściwej dla Polski drogi, polski strateg obrał kierunek euroatlantycki (ostatecznie z końcem 1992 roku), pozostawiając za sobą inne pomysły – z dzisiejszej perspektywy brzmiące niczym polityczny science-fiction – czy to neutralności kraju czy też strategicznego sojuszu z... Rosją (ZSRR, gdy ten jeszcze istniał). Opcja euroatlantycka, stale rozwijana i wprowadzana w życie z niesłabnącą onsekwencją, doprowadziła Polskę już w roku 1999 do członkostwa w NATO oraz z Unii Europejskiej (lata 2003/2004), okrywając polskiego stratega zasłużonym uznaniem.

Rok 1999 był rzeczywiście rokiem triumfu, jeśli idzie o kwestię narodowego bezpieczeństwa – Polska stając się pełnoprawnym członkiem najpotężniejszej międzynarodowej organizacji gwarantującej bezpieczeństwo, mogła poczuć się w sytuacji dość komfortowej, czego przecież nie doświadczyła w swej historii zbyt często. Dla narodowego stratega, wydawać by się mogło, znów nastanie okres o ile nie bezrobocia, to przynajmniej odpoczynku czy choćby pewnego zwolnienia. Wyrazem tego swoistego „samozadowolenia” (jeszcze raz podkreślmy jednak, że w pełni zasłużonego) był dokument ze stycznia 2000 r. zawierający doktrynę bezpieczeństwa narodowego RP. Czytamy w nim między innymi, że Sojusz Północnoatlantycki „dla Polski stanowi realną podstawę zapewnienia bezpieczeństwa i obrony”; mowa nawet o tym, że „członkostwo w Sojuszu w sposób istotny zmieniło geopolityczną i geostrategiczną pozycje Polski”.

Strategia z 2000 r. niczym w zasadzie nie zaskakuje – jest typowym zapisem doktryny bezpieczeństwa państwa – członka NATO. Często też stawiany jest jej zarzut, iż brak w niej wyrazu samodzielności polskiej myśli strategicznej oraz (co zasługuje na szczególna krytykę), że uznaje ona Sojusz (NATO) jako jakiś nadsystem, a jego strategię jako pierwotną w stosunku do strategii narodowej . Jak ujął to gen. prof. B. Balcerowicz, współautor doktryny wojennej RP i reform MON, „zagubiła się rzecz fundamentalna – to, że każdy sojusz jest przede wszystkim instrumentem polityki państwa i członkostwo w nim należy traktować jedynie jako środek do celu, którym jest zwiększenie bezpieczeństwa państwa”.

Oczywiście wielu przestrzegało w okresie tego triumfu, że „nasze członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim nie zamyka problemu bezpieczeństwa Polski”, nikt jednak wówczas nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo prawdziwe – prorocze wręcz – okażą się to przestrogi. Nikt nie mógł jednak przewidzieć wydarzeń z 11 września 2001 r. oraz konsekwencji tego najbardziej spektakularnego ataku wymierzonego przeciwko największemu mocarstwu współczesnego świata – Stanom Zjednoczonym.

Po 11 września polski strateg znów stawał przed egzaminem ze swej dojrzałości i umiejętności dostosowania do zmieniających się – niezwykle żywiołowo i dramatycznie – warunków międzynarodowych. Niedługo zatem mógł cieszyć się on spokojem i poczuciem dobrze spełnionego zadania, rzeczywistość okazała się po raz kolejny niepodatna na wszelkie „strategie” i „prognozy”.

O tym, czy i z tej próby polski strateg wyszedł zwycięsko, dziś – rzecz jasna – wyrokować nie sposób. Zbyt niepewna nadal jest sytuacja światowa, zbyt wcześnie też, aby znane były konsekwencje działań podejmowanych przez Polskę, związanych głównie z aktywnym udziałem w koalicji antyterrorystycznej. To jednak nie zwalania od podejmowania prób analizy efektów pracy podejmowanej przez polskiego stratega, pracy, której zasadnicze zręby zawarto w dokumencie z lipca 2003 r., zatytułowanym „Strategia bezpieczeństwa narodowego Rzeczypospolitej Polskiej”.

Dokument ten, liczący zaledwie kilkanaście stron (wobec ponad 30-stronnicowej doktryny George’a Walkera Busha z 2002 r., czy ponad 70-stronnicowej doktryny Clintona), opracowywany w okresie wyjątkowego ożywienia Polski, tak w sferze międzynarodowej, jak i wewnętrznej (tj. w związku z dostosowywaniem struktur państwowych do integracji z Unią Europejską), mieści się w nurcie tzw. „nowego myślenia” o kwestiach bezpieczeństwa. Podstawowe założenia tego „nowego nurtu” , obecnie dominującego w myśleniu o kwestiach bezpieczeństwa w sferze euroatlantyckiej, dają się zawrzeć w tezach: „11 września jest początkiem nowej epoki”, „głównym zagrożeniem dla świata jest międzynarodowy terroryzm, który może zaatakować zawsze i wszędzie”, oraz że „konieczne jest znaczne zwiększenie wydatków na zbrojenia” . Klasycznym przykładem takiego podejścia jest nowa strategia bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych z września 2002 roku (określana mianem „doktryny Busha”). Spośród tych trzech tez, polska strategia zdaje się przywiązywać znaczenie zwłaszcza do pierwszych dwóch, choć – rzecz oczywista – nie czyni tego z taką mocą i pasją, jak czyni do amerykańska doktryna. Trzecia teza w zasadzie nie znajduje zastosowania w polskich realiach, inne są bowiem gwarancje bezpieczeństwa Polski, własne siły zbrojne niestety nie liczą się zbytnio.

Każda doktryna bezpieczeństwa[8] – aby właściwie projektować warunki gwarantujące bezpieczeństwo – musi wpierw wskazać na zagrożenia. Ważne przy tym – o czym czasem się zapomina – aby narodowa doktryna definiowała te zagrożenia, które rzeczywiście wpływają na bezpieczeństwo danego państwa. Często bowiem zdarza się, iż katalog zagrożeń obejmuje także te, które nie dotyczą bezpośrednio zainteresowanego państwa, co w konsekwencji nie tylko wywołuje niewłaściwy osąd sytuacji, ale przede wszystkim nie zapewnia gwarancji właściwych rozwiązań. Jak podkreśla jeden z największych polskich ekspertów w kwestiach bezpieczeństwa, prof. Roman Kuźniar, „percepcja zagrożeń, diagnoza stanu bezpieczeństwa oraz dyrektywy dla praktyki politycznej są w wielu krajach kształtowane przez pryzmat różnych wewnętrznych interesów politycznych, finansowych czy przemysłowych, a zatem posiadają ograniczoną użyteczność dla innych państw” . Warto przyjrzeć się, czy polski strateg pamiętał o tych wskazaniach.

Zagrożenia dzieli się generalnie na tzw. klasyczne (np. groźba wojny prowadzonej tradycyjnymi metodami militarnymi) oraz nietypowe (atypowe, asymetryczne), które określa się w ten sposób, gdyż są one nieprzewidywalne co do miejsca, czasu, sposobu realizacji oraz podmiotu dokonującego konkretnego ataku . Dla nikogo nie powinno być tajemnicą, że w zglobalizowanym świecie, w którym żyjemy, te pierwsze zagrożenia ustępują pola tym drugim. 11 września tendencję tę tylko potwierdził i przyspieszył.

Polska strategia narodowego bezpieczeństwa z roku 2003 dość jednoznacznie wskazuje na te nieklasyczne zagrożenia, poświęcając im podrozdział zatytułowany wymownie „Nowe wyzwania”. Wśród tych „wyzwań” wskazuje się na wstępie na zagrożenia regionalne, istniejące w najbliższym (europejskim) sąsiedztwie Polski – takie jak np. napięcia na Bałkanach, konflikty wewnątrzpolityczne, społeczne czy etniczne – jednak jak uspokajająco konkluduje „Strategia 2003”: „nie powinno to powodować głębszych negatywnych reperkusji dla systemu bezpieczeństwa”, oraz że „kierunek zmian w europejskim środowisku bezpieczeństwa jest pozytywny”. Następnie jednak mowa o „nowych wyzwaniach globalnych”, na które Polska, „jako członek wspólnoty euroatlantyckiej jest wystawiona bezpośrednio”.
Do katalogu tych „nowych wyzwań” Strategia zalicza przede wszystkim: terroryzm międzynarodowy, proliferację broni masowego rażenia, „nieprzewidywalną politykę reżimów autorytarnych”, zjawisko tzw. „państw w stanie rozkładu” , przestępczość zorganizowaną oraz tzw. „wojny informatyczne” . Takie rozłożenie akcentów i wskazanie zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego Polski nie jest dziełem przypadku. Polska, aktywnie włączając się w działania koalicji antyterrorystycznej, nawiązując bliską współpracę ze Stanami Zjednoczonymi oraz obierając taki a nie inny kurs w polityce europejskiej, nie mogła jednak inaczej postąpić.

Pytanie tylko, czy w tej analizie zagrożeń polski strateg nie za bardzo uwierzył w nieomylność „nowego myślenia” o kwestiach bezpieczeństwa i czy eksponowanie takich właśnie „wyzwań” jest w przypadku polskiej (narodowej) strategii właściwe?
Nie jest przecież tak, by zagrożenia te godziły bezpośrednio w bezpieczeństwo samego państwa polskiego, to znaczy w jego suwerenność, integralność, niezawisłość. Zwraca na to uwagę R. Kuźniar, który uważa że „znacznie bardziej realnymi zagrożeniami dla suwerenności czy warunków rozwoju mogą być niektóre aspekty procesu globalizacji (np. niekontrolowany, o znacznej intensywności przepływ kapitału) czy brak dywersyfikacji zaopatrzenia w surowce energetyczne”. Nie jest też tak, aby były owe zagrożenia niemożliwe do opanowania. Siła i znaczenie tych wyzwań współczesności bardziej – wydaje się – wynika bowiem z „przypisywanych im subiektywnie intencji niż z dowiedzionych bezpośrednio zamiarów”.

Bardziej mamy tu zatem do czynienia z pójściem za pewnym „modnym” obecnie nurtem, niż z wynikiem dogłębnej, rozważnej i wyważonej, a przede wszystkim oderwanej od „dominujących trendów”, analizy. Takiego postępowania nie sposób uznać za właściwe, wprost przeciwnie – może okazać się wręcz groźne, jako „wzniecanie psychozy bądź rozwijanie scenariuszy przypominających filmy akcji czy grozy”.

Jedna (co najmniej) jeszcze teza, zawarta w Strategii budzić może pewne wątpliwości. Jak wynika bowiem z rozdziału poświęconemu „nowym wyzwaniom”, obecne napięcia i niestabilności w środowisku międzynarodowym wywołane są w głównej mierze przez terroryzm oraz pozostałe atypowe zagrożenia. Teza ta jest dość płytka, nie wiadomo, bowiem dlaczego pominięto w tej kluczowej dla całej strategii konstrukcji takie zjawiska jak np. „rozkład” (określany czasem nawet jako „upadek”) tradycyjnie rozumianego państwa oraz rozmywanie suwerenności. Te zjawiska, wydaje się, iż w większym nawet stopniu przyczyniają się do ogólnej niestabilności w świecie, a w rezultacie – wywierają wpływa na bezpieczeństwo Polski. Watro, by polski strateg nie gubił z pola widzenia tych faktów.

Poszukując odpowiedniego antidotum na dostrzeżone zagrożenia polski strateg wychodzi z generalnego założenia, według którego należy dokonywać w tej kwestii „podejścia całościowego”. Obecnie podejście to powszechnie dominuje w świecie, nie powinno jednak to nikogo szczególnie dziwić. Klasyczny bowiem rozdział na wewnętrzne i zewnętrzne aspekty bezpieczeństwa dawno już jest historią. Zresztą – co ważne podkreślenia – w przypadku polskiej doktryny bezpieczeństwa po roku ’89 brak było tego rozdziału – dominował niepodzielnie aspekt zewnętrzny (międzynarodowy).
Według Strategii z 2003 r. „zapewnienie bezpieczeństwa państwa w nowych warunkach międzynarodowych wymaga zwiększonej aktywności w sferze polityki zagranicznej”. W szczegółach chodzi tu o takie działania jak:

- „dbanie o sprawność mechanizmów sojuszniczych” (zwłaszcza o funkcjonowanie Paktu Północnoatlantyckiego, który określany jest nadal jako „najważniejsza gwarancja zewnętrznego bezpieczeństwa i stabilnego rozwoju naszego kraju”),

- troska o zapewnienie skuteczności instytucji międzynarodowych i prawa międzynarodowego (sporo tu mowy o Unii Europejskiej oraz jej Wspólnej Polityce Zagranicznej i Bezpieczeństwa, o ONZ, mniej już zdecydowanie o OBWE, Radzie Europy, czy OECD),

- zachowanie przyjaznych stosunków z krajami sąsiedzkimi (nie można bowiem – nawet w okresie funkcjonowania w „globalnej wiosce” – gubić z oczu najbliższego otoczenia) oraz partnerskimi (tu szczególna rola przypada Stanom Zjednoczonym, które zaraz po NATO wymienia się jako „najważniejszego gwaranta naszego bezpieczeństwa),

- „wspieranie procesów transformacji w Europie Wschodniej i Południowej”,

- „udział w umacnianiu mechanizmów kontrolnych w dziedzinie nieproliferacji broni masowego rażenia”,

- utrzymywanie „gotowości do uczestnictwa w akcjach zapobiegania konfliktom i utrzymania pokoju”, czy też

- „udział w działaniach na rzecz promocji demokracji i poszanowania praw człowieka”.

Wśród instrumentów wewnętrznych Strategia podkreśla z kolei rolę:

- służb wywiadowczych (w tym kontrwywiadu),

- Policji i podobnych innych służb (np. Służby Granicznej),

- oraz oczywiście sił zbrojnych.

Ponadto, tak jak w każdej nowoczesnej strategii nie zapomina się o gospodarczych podstawach bezpieczeństwa. Mowa m.in. o:

- finansach publicznych oraz budżecie,

- roli stabilnego rozwoju gospodarczego,

- infrastrukturze (zwł. na wschodniej granicy, która stanie się zewnętrzną granicą UE),

- środowisku naturalnym (w celu „zagwarantowania bezpieczeństwa ekologicznego”),

- wreszcie – o edukacji obywatelskiej („wykształcenie społeczeństwa” jawi się tu jako istotny warunek „demokratycznej stabilności i trwałego bezpieczeństwa państwa”).

Najlepsza nawet strategi...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin