T E S S GERRITSEN Mumia Zeskanowal Krzysztof TykwinskiTytul oryginalu: THE KEEPSAKE Copyright (C) Tess Gerritsen 2008 Ali rights reserved Polish edition copyright (C) Wydawnictwo Albatros A. Kurylowicz 2010 Polish translation copyright (C) Zbigniew Kosciuk 2010 Konsultacja medyczna: Lucyna Bednarek-Papierska Ilustracja na okladce: Jacek Kopalski Projekt graficzny okladki i serii: Andrzej Kurylowicz ISBN 978-83-7659-208-4 (oprawa miekka) Dystrybucja Firma Ksiegarska Jacek Olesiejuk Poznanska 91, 05-850 Ozarow Maz. t./f. 022-535-0557, 022-721-3011/7007/7009 www.olesiejuk.pl Sprzedaz wysylkowa - ksiegarnie internetowe www.empik.com www.mertin.pl www.ksiazki.wp.pl www.amazonka.pl WYDAWNICTWO ALBATROS ANDRZEJ KURYLOWICZ Wiktorii Wiedenskiej 7/24, 02-954 Warszawa 2010. Wydanie l/oprawa miekka Druk: Opolgraf S.A., Opole Redakcja: Beata Slama Sklad: Laguna ISBN 978-83-7659-209-1 (oprawa twarda) Adamowi i Joshui, dla ktorych swieci slonce Kazda mumia jest jak nieznany kontynent, ktory odwiedzamy pierwszy raz. Doktor Jonathan Elias, egiptolog Rozdzial pierwszy Szedl po mnie. Czulam to w kosciach, wdychalam niczym zapach goracego piasku, wonnych przypraw i potu setek mezczyzn harujacych w promieniach slonca. Czulam wyraznie znajoma won Pustyni Libijskiej, choc Egipt znajdowal sie szmat drogi od mrocznej sypialni, w ktorej lezalam. Bylam na pustyni pietnascie lat temu, lecz gdy tylko zamykalam oczy, przenosilam sie tam w jednej chwili. Stalam na skraju obozowiska, o zachodzie slonca, spogladajac w strone libijskiej granicy. Wiatr w wadi zawodzil jak kobieta. Slyszalam gluchy odglos oskardow i zgrzyt lopat, mialam przed oczami zastepy egipskich kopaczy uwijajacych sie jak mrowki na terenie wykopalisk, dzwigajacych na glowie kosze guffa wypelnione ziemia. Stojac na pustyni pietnascie lat temu, wyobrazalam sobie, ze jestem aktorka grajaca w filmie przygodowym. Nie byl to moj film ani przygoda, ktora spodziewala sie przezyc skromna dziewczyna z Indio w Kalifornii. 9 Przez zamkniete powieki dostrzeglam swiatla przejezdzajacego samochodu. Otworzylam oczy i egipskie obrazy odplynely. Zamiast stac na pustyni, ogladajac niebo siniejace w promieniach zachodzacego slonca, lezalam pol swiata dalej, w mrocznej sypialni w San Diego. Zwleklam sie z lozka i podeszlam boso do okna, zeby wyjrzec na ulice. Mieszkalam w zaniedbanej okolicy, z rzedem otynkowanych domow z lat piecdziesiatych - z okresu, gdy amerykanskim marzeniem nie byly jeszcze miniaturowe rezydencje z trzema garazami. Skromne, lecz solidne domy mialy w sobie osobliwa uczciwosc. Nie zbudowano ich, aby robily wrazenie, lecz aby dostarczaly schronienia. Czulam sie tu bezpiecznie anonimowa. Jeszcze jedna samotna matka starajaca sie wychowac krnabrna kilkunastoletnia corke tak, zeby wyszla na ludzi. Wyjrzalam zza zaslony na ulice i zauwazylam ciemnego sedana zwalniajacego pol przecznicy dalej. Stanal przy krawezniku, zgasly swiatla. Obserwowalam go, czekajac, az pojawi sie kierowca, lecz nikt nie wysiadl. Siedzial w aucie przez dlugi czas. Moze sluchal radia albo poklocil sie z zona i teraz bal sie spojrzec jej w oczy. A moze w srodku byla para kochankow, niemajaca dokad pojsc. Chociaz moglabym podac wiele niewinnych powodow, przez moje cialo przebiegl dreszcz strachu. Chwile pozniej reflektory zapalily sie i woz ruszyl. Chociaz znikl za rogiem, stalam rozdygotana, sciskajac zaslone reka mokra od potu. Wrocilam do lozka. Lezalam spocona na przescieradlach, nie mogac zasnac. Mimo ze byla ciepla lipcowa noc, okno w sypialni bylo zamkniete. Nalega- lo lam, aby moja corka Tari nie otwierala okien w swoim pokoju, ale nie zawsze mnie sluchala. Wlasciwie z kazdym dniem sluchala mnie coraz mniej. Kiedy zamknelam oczy, powrocily egipskie obrazy. Moje mysli zawsze wracaly do tego kraju. Snilam o nim nawet, gdy tam bylam. Kiedy mialam szesc lat, zobaczylam zdjecie Doliny Krolow na okladce "National Geographic" i poczulam sie tak, jakbym ujrzala znajoma ukochana twarz, ktora zostala niemal zapomniana. Wlasnie tym byla dla mnie egipska ziemia - ukochana twarza ktora pragnelam znow ujrzec. Przez kolejne lata przygotowywalam sie do powrotu. Pracowalam i studiowalam. Dostalam stypendium na Uniwersytecie Stanfordzkim, a pozniej profesor entuzjastycznie zarekomendowal mnie do udzialu w wakacyjnej ekspedycji archeologicznej na Pustyni Libijskiej. W czerwcu, pod koniec przedostatniego roku studiow, wsiadlam na poklad samolotu lecacego do Kairu. Nawet teraz, w mrocznej kalifornijskiej sypialni, pamietalam, jak bolaly mnie oczy od promieni slonca odbijajacych sie od bialego, goracego piasku. Czulam won kremu z filtrem rozsmarowanego na skorze i uklucia drobin pustynnego piasku, ktorym wiatr smagal moja twarz. Rydel w reku i zar slonca na ramionach stanowily dopelnienie marzen mlodej dziewczyny. Lecz marzenia szybko zamienily sie w koszmar. Kiedy wsiadalam do samolotu lecacego do Kairu, bylam szczesliwa studentka. Trzy miesiace pozniej wrocilam jako zupelnie inna kobieta. Nie wrocilam sama. Z pustyni podazal za mna potwor. Nagle otworzylam oczy w ciemnosci. Czy to odglos kro- 11 kow? Skrzypienie otwieranych drzwi? Lezalam na wilgotnych przescieradlach, czujac rozpaczliwekolatanie serca. Balam sia wstac i balam sie lezec. W domu cos bylo nie tak. Po latach ukrywania sie wiedzialam, ze lepiej nie ignorowac ostrzegawczego szeptu rozlegajacego sie w glowie. Naglace podszepty byly jedynym powodem, dla ktorego nadal zylam. Nauczylam sie zwracac uwage na wszelkie anomalie, na kazde niepokojace drzenie. Obserwowalam nieznane samochody przejezdzajace ulica stawalam sie czujna, gdy kolega z pracy wspomnial, ze ktos o mnie pytal. Z wyprzedzeniem przygotowalam skomplikowany plan ucieczki. Obmyslilam juz nastepne posuniecie. W ciagu dwoch godzin corka i ja mialysmy dotrzec do granicy z Meksykiem z nowymi dowodami tozsamosci. Paszporty ze zmienionymi nazwiskami czekaly w kieszeni walizki. Powinnysmy byly wyjechac dawno temu. Nie nalezalo zwlekac tak dlugo. Jednak jak przekonac czternastolatke, zeby sie przeprowadzila i zostawila przyjaciol? Tari stanowila powazny problem - nie zdawala sobie sprawy z niebezpieczenstwa, ktore nam grozilo. Otworzylam szuflade nocnego stolika i wyjelam pistolet. Nie byl zarejestrowany, na dodatek czulam sie podenerwowana, ze nabita bron znajduje sie pod tym samym dachem co moja corka. Na szczescie po szesciu weekendach spedzonych na strzelnicy wiedzialam, jak jej uzyc. Wyszlam boso z pokoju i przeszlam korytarzem obok zamknietych drzwi sypialni Tari. Robilam taki obchod tysiace 12 razy, zawsze po ciemku. Jak zdobycz, najbezpieczniej czulam sie w mroku.Sprawdzilam okna i drzwi w kuchni. Pozniej zrobilam to samo w salonie. Wszystko bylo w porzadku. Wrocilam na korytarz i znow zatrzymalam sie przed drzwiami pokoju corki. Tari stala sie fanatyczna obronczynia swojej prywatnosci, lecz w drzwiach jej sypialni nie bylo zamka. Nigdy bym na to nie pozwolila. Musialam miec mozliwosc zajrzenia do srodka, upewnienia sie, ze jest bezpieczna. Drzwi glosno zaskrzypialy, gdy je otwieralam, lecz Tari sie nie obudzila. Jak u wiekszosci nastolatkow, jej sen przypominal spiaczke. Od razu wyczulam lekki powiew. Westchnelam ciezko. Znow mnie nie posluchala. Zostawila okno szeroko otwarte, tak jak tyle razy wczesniej. Chociaz wnoszenie nabitej broni do sypialni corki graniczylo ze swietokradztwem, musialam zaniknac okno. Weszlam do pokoju i stanelam przy lozku, obserwujac, jak Tari spi, wsluchujac sie w miarowy rytm jej oddechu. Przypomnialam sobie, jak wygladala, gdy ujrzalam ja pierwszy razy. Miala buzie ubrudzona krwia i plakala na rekach poloznej. Porod trwal osiemnascie godzin, wiec bylam tak wyczerpana, ze ledwie moglam uniesc glowe z poduszki. Ale wystarczylo jedno spojrzenie na moje malenstwo, a podnioslam sie z lozka i stawilam czolo calemu legionowi nieprzyjaciol. Od razu wiedzialam, jakie imie jej dam. Przypomnialam sobie slowa wyryte na wielkiej swiatyni w Abu Simbel, slowa, ktorymi Ramzes Wielki wyrazil milosc do swojej zony: NEFERTARI, DLA KTOREJ SWIECISLONCE 13 Moja corka, Nefertari, byla jedynym skarbem, ktory przywiozlam z Egiptu. Przerazala mnie mysl,ze moglabym ja utracic. Tari byla bardzo podobna do mnie. Mialam wrazenie, ze obserwuje sama siebie pograzona we snie. Kiedy miala dziesiec lat, potrafila odczytywac hieroglify. W wieku dwunastu umiala wyrecytowac wszystkie egipskie dynastie az do Ptolemeuszow. W weekendy myszkowala po Muzeum Czlowieka. Mozna by pomyslec, ze pod kazdym wzgledem jest moim klonem. Mijaly lata, a ja nie potrafilam dostrzec zadnych wyraznych cech ojca w jej twarzy, glosie i, co najwazniejsze, duszy. Byla moja corka. Moja i tylko moja. Nieskazona zlem tego, ktory ja poczal. Z drugiej strony byla normalna czternastoletnia dziewczyna i wlasnie to stalo sie zrodlem mojej frustracji w ciagu ostatnich tygodni, gdy czulam, jak wokol nas gestnieje mrok, gdy w bezsenne noce nasluchiwalam krokow potwora. Corka nie zdawala sobie sprawy z niebezpieczenstwa, bo ukrylam przed nia prawde. Chcialam, aby wyrosla na silna nieustraszona kobiete, wojowniczke, ktora nie boi sie ciemnosci. Nie wiedziala, dlaczego obchodze dom pozna noca dlaczego zamykam okna na zasuwy i dwa razy sprawdzam zamki. Uwazala mnie za histeryczke. Miala racje. Balam sie za nas obie, podtrzymujac w niej iluzje, ze swiat jest w porzadku. Tari byla o tym przekonana. Lubila San Diego i z utesknieniem czekala na pierwszy rok ogolniaka. Miala nowych przyjaciol. Niebiosa, miejcie w opiece rodzica, ktory nieopatrznie stanie miedzy nastolatka a jej kumpelami. To z powodu uporu Tari nie wyjech...
Bartek-SZ