Chłystek.doc

(157 KB) Pobierz
"Chłystek"

"Chłystek"


Chłystek, (2002)- sztuka w jednym akcie.


Autor: Grzegorz Górski                                                                                      Czerwiec/Lipiec 2002
Tytuł: Chłystek

 

Osoby:

Ewa – młoda, krótko ostrzyżona

Ewelina – młoda, artystka

Elżbieta – młoda, energiczna

Mecenas Cwańska – w średnim wieku, „gorąca”

Włamywacz – młody chłopak, byle jak ubrany

Akt I

(Wnętrze przypomina pracownię malarską. Bardzo dużo obrazów na ścianach, ale tylko jedna mała sztaluga na środku. Drzwi po prawej. Wnętrze eleganckie, nowoczesne. Kilka wygodnych foteli, stolik. Przy stoliku siedzą Ewa i Ewelina, potem wchodzi Elżbieta. Ewelina w fartuchu malarskim)

Ewa:
Tak, jeśli wejdą do rozdzielnika, mój archeolog dostanie fundusze na dalsze wykopaliska, wtedy pojawi się okienko – może to i pomysł. Plany wyglądają dobrze, Ewelinko.

Ewelina:
Subtelna rozgrywka. Jak zwykle Ewuniu. Piękność, mówię ci piękność.

(wchodzi Elżbieta z listem w ręce)

Elżbieta:
Słuchajcie dziewczyny, dostałam ten list od mecenas Cwańskiej...

Ewa:
Ja bym się z nią nie zadawała. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że jest bardzo przebiegła ...

Elżbieta:
Nie mam zamiaru zadawać się z nią. Chodzi o obraz.

Ewelina: (podchodzi do sztalugi, bierze pędzel)
Portret chce sobie zamówić? Ewuniu, stań tutaj po prawej na moment, muszę namalować rzymski półprofil, a na zdjęciu nie bardzo widzę ...

Ewa: (podchodzi, staje w odpowiedniej pozie)
Mówisz – „rzymski profil”. Są ludzie, którzy potrafią docenić prawdziwe piękno.

Ewelina: (przewraca oczami)
Możesz po prostu nie ruszać się przez moment. (do Elżbiety) Nie odpowiedziałaś mi, czy Cwańska chce zamówić portret. Jakoś nie mam ochoty...

Elżbieta:
Wprost przeciwnie. To ja mam dostać portret w spadku, w spadku po dziadku, pośrednio po ojcu.

Ewa:
Kto go malował?

Elżbieta:
Nie mam pojęcia.

Ewelina:
Coś warty?

Elżbieta:
Raczej nie.

Ewelina:
To czym sobie głowę zawracasz. Zwykły śmieć. Szkoda czasu.

Elżbieta:
Jednak ....

Ewa:
O co ci chodzi Elżuniu? Bierz spadek jak musisz i (gesty wyrzucania).... albo nie bierz.

Ewelina:
Możesz kochanie się nie ruszać. Muszę uchwycić ten nos. (do Elżbiety) Czekaj, tu chodzi pewnie o jakieś sentymentalne, dawne wspomnienia .... Co, zgadłam?

Elżbieta:
Jak wam powiem, to nie uwierzycie.

Ewa:
No to bierz.

Elżbieta:
Jest problem. Teoretycznie ma go dostać mój ojciec, ale on już od kilku lat nie żyje, o czym Cwańska nie wie.

Ewelina:
Idź do sądu i przerzuć na siebie prawa spadkowe....

Elżbieta: (siada przy stoliku)
Za dużo kłopotów, cała ta rodzina – piąta woda po kisielu - będzie musiała zrzec się swojej części praw do obrazu, który nie jest warty złamanego grosza. Na dodatek zaczną myśleć, że skoro ja go chcę to pewnie jest coś warty i będzie to trwało w nieskończoność...

Ewa:
To nie bierz.

Ewelina:
Do tego te urzędy.... Szkoda czasu.

Elżbieta:
Kiedy ja muszę go mieć.

Ewa:
To bierz.

Elżbieta:
Dziękuję Ewuniu, jesteś strasznie pomocna.

Ewelina:
Dobra, powiedz co to za obraz.

(Podchodzi do stolika i siada obok Elżbiety)

Ewa: (dalej stoi bez ruchu)
Czy ja nadal mam tak stać pokazując półprofil rzymskiego nosa?

Ewelina:
Możesz stać.

(Ewa podchodzi do stolika)

Ewa:
Co to za sentymentalny portret?

Elżbieta:
To był portret jakiegoś mężczyzny. Wisiał w moim pokoju, kiedy mieszkaliśmy z rodzicami u dziadków.

Ewa:
Przystojny?

Elżbieta:
Kto, dziadek?

Ewa:
Nie, ten facet na portrecie.

Elżbieta:
Bo ja wiem. Miał takie strasznie przenikliwe i głębokie oczy, jakby wpatrzone w ciebie. I to niezależnie, w którym miejscu pokoju się znajdowałam, ...

Ewelina:
Znany efekt.

Elżbieta:
Znany. Wtedy dla mnie to było przerażające, ale doszłam do wniosku, że będę z tym obrazem rozmawiać. Ubzdurałam sobie, że ten starszy mężczyzna z portretu będzie moim powiernikiem i ....

Ewa:
Za dużo mu powiedziałaś, a teraz nie chcesz, żeby komuś powtórzył...., zgadłam?

Elżbieta:
Nie śmiej się, byłam wtedy małą dziewczynką. On był nie tylko moim powiernikiem, ale postanowiłam, że on ma być dobry, i że ma spełniać różne moje życzenia, prośby. I wiecie co się stało?

Ewa:
Nawet nie śmiem przypuszczać.

Elżbieta:
On naprawdę spełniał, ale zawsze na odwrót.

Ewelina:
Czyli nie spełniał.

Elżbieta:
Właśnie, że nie. Spełniał, ale .... na przekór. Raz go na przykład poprosiłam, że chcę dostać olbrzymią porcję lodów.

Ewa:
Już nie miałaś o co prosić?!

Elżbieta:
Przecież byłam dzieckiem.

Ewelina:
To cię niejako tłumaczy.

Elżbieta:
I wiecie co, na drugi dzień dostałam ciężką anginę. Potem doktor powiedział, że przy tym pomagają lody i ojciec kupił mi dużą porcję, ale to wszystko było zrobione przez ten ... obraz ... tak .... złośliwie.

Ewa:
Skąd wiesz, że przez obraz? Zbieg okoliczności.

Ewelina:
Właśnie, Ewunia ma rację. Takie dziecinne bzdurzenia.

Elżbieta:
Nie. Zaraz wam udowodnię, tylko przyrzeknijcie, że nie będziecie się ze mnie śmiały.

Ewa:
Słowo daję. (gesty)

Ewelina:
Wszystko co ludzkie nie jest mi obce – opowiadaj.

Elżbieta:
Był taki chłopak, zwykły chłystek i rozrabiaka, ale w szkole wszytkie dziewczyny za nim latały. Mnie totalnie lekceważył.

Ewelina:
Zaczyna być ciekawie.

Elżbieta:
No to ja do obrazu i mówię, że chcę, żeby ten chłopak leżał jeszcze kiedyś u moich stóp, jak padalec i żeby pocałował mnie ... i to w same usta... no i znowu było na odwrót.

Ewa:
Nie bardzo sobie wyobrażam jak mogło być „na odwrót”.  To niby gdzie cie miał pocałować?

Ewelina:
Patrz, Elżunia się rumieni. Nie wstyd ci, w tym wieku?

Elżbieta:
Właśnie, że nie. Ten chłystek popchnął mnie ....

Ewelina:
Uhummm.

Elżbieta:
...ze schodów, w szkole. Spadłam i złamałam rękę. Potem była straszna awantura. Jak wróciłam ze szpitala, kazali mu, żeby mnie przeprosił przy całej klasie. Pewnie wiecie co się stało.

Ewelina:
Pełzał u twoich stóp, jak padalec

Elżbieta:
Nie! Dziękuję opatrzności, że portret nie wysłuchał pierwszej części  mojej prośby, ale ten zwykły chłystek ...

Ewa:
Pocałował cię w same usta.

Elżbieta:
Jakiego wstydu się najadłam! Przy całej klasie! Przez tyle lat dzieci dokuczały mi, a najbardziej te dziewczyny co do niego słodkie oczy robiły. Gdyby coś tam powiedział, no może cmoknął w policzek, ale nie .... w same usta. No i co na to powiecie?

Ewa:
Może.

Ewelina:
W każdym razie chcesz się zemścić na obrazie.

Elżbieta:
Chcę dostać ten portret i użyć na przekór!

Ewa:
Zaraz, zaraz ..... Powiedzmy, że się domyślam o co ci chodzi, ale mogła byś być bardziej precyzyjna.

Ewelina:
Chcesz go poprosić, żeby czegoś nie zrobił, a on wtedy na przekór zrobi.

Elżbieta:
Dokładnie.

Ewa:
Ja bym nie ryzykowała, bo na przekór „nierobienia” to nie jest jeszcze „robienie” i on nic nie zrobi, a przy okazji po raz kolejny wyśle cię do szpitala.

Ewelina:
On miał pewnie jakieś powiązania ze służbą zdrowia. Może to portret jakiegoś lekarza, który nie miał dostatecznie klientów?

Elżbieta:
A ten chłystek, co mnie pocałował przy całej klasie jeszcze będzie .....  jeszcze będzie miał za swoje, .... jeszcze będzie leżał u moich stóp i  ....

Ewa:
Coś ty dzisiaj taka intensywna?

Elżbieta:
Wy nawet nie wiecie jak mi dzieciństwo zmarnował ten smarkacz.

Ewelina:
Sama chciałaś. A poza tym smarkacz, czy obraz?

Elżbieta:
Już nie wiem. Ale muszę mieć ten obraz i wszystko dokładnie sprawdzić.

Ewa:
A może Ewelinka ci namaluje taki i ....

Elżbieta:
... i  nie będzie działał. Ja mam konkretne plany wendetty portrettu.

Ewelina:
Wobec tego powiedz jak go chcesz odzyskać, skoro nie na drodze sądowej.

Elżbieta:
Ta instytucja nie budzi we mnie zaufania.

Ewa:
Ani we mnie. Zresztą mecenasową Cwańską także nie bardzo chcę widzieć na oczy.

Elżbieta:
A to musisz się zwijać, ma tutaj być  (spogląda na zegarek) za chwilę. Dziewczyny, tylko błagam was, pary z ust, że mój ojciec nie żyje. Przeprowadził się, dobra?

Ewa:
Masz to jak w banku, a ja wyskoczę dopilnować, żeby mój archeolog dostał odpowiednie fundusze z resortu .... no cóż trzeba inwestować ... Tak, poślę kierownikowi resortu kosz owoców z niedwuznaczną informacją, że to od archeologa... (wychodzi)

Ewelina:
Niekonwencjonalność to jest to! (podchodzi do sztalugi, zdejmuje portret, ustawia pod ścianą odwrócony tyłem) To kiedy Cwańska ma tu przyjść?

Elżbieta: (spogląda na list, potem na zegarek)
Napisała, że o trzeciej, to za dwie minutki.

Ewelina:
Jak ją przyjmiemy?

Elżbieta:
W pocie czoła. Ty malujesz, a ja pozuję. Weź ten gotowiec z moim portretem i połóż na niego trochę świeżej farby. (Ewelina kładzie portret na sztalugę, maże w kilku miejscach pędzlem. Elżbieta podchodzi i siada obok, przyjmuje odpowiednią pozę) Udajemy zapracowane, a mój ojciec się przeprowadził ....

Ewelina:
Jesteś pewna, że to o ten portret chodzi?

Elżbieta:
List jest trochę mętny – cztery bite strony pisane takim dziwnym językiem, jakby nie po naszemu, ale jest tam coś o obrazie...

(dzwonek do drzwi)

(Elżbieta nie ruszając się z miejsca)
Elżbieta:
Proszę.

(Wchodzi mecenas Cwańska)

Mecenas:
Dzień dobry, jestem mecenas Cwańska, i szukam pani Elżbiety ....

Elżbieta:
Tak, wiem, dostałam list od pani.

Mecenas:
Właściwie to szukam pani ojca. Nie odpowiedział na kilka moich listów ...

Elżbieta:
Widocznie ich nie dostał, przeprowadził się ...

Mecenas:
Coś takiego, dawno?

Elżbieta:
Dwa i pół roku temu, tak ...  trzynastego września.

Mecenas:
Coś takiego ...daleko?

Elżbieta:
No, .... nie, ale jednak kawałek. A może ja będę mogła pani mecenas w czymś pomóc?

Mecenas:
Wyjaśniłam wszystko w liście. Raczej potrzebuję pani ojca. Widzi pani, chodzi o ten portret, który był w posiadaniu pani dziadka, a po nim odziedziczył go pani ojciec. Następnie pani ojciec oddał go miejscowemu muzeum, ale teraz dyrektor chce koniecznie zwrócić ten obraz pani ojcu.

Elżbieta:
A to dlaczego?

Mecenas:
Nie pasuje do ekspozycji jaką teraz przedstawiają, a w magazynach nie ma miejsca, pani rozumie.... tak....  Pan dyrektor jest teraz od dłuższego czasu w szpitalu i dlatego prosił mnie, żebym się tą sprawą zajęła.

Elżbieta:
W szpitalu? A co się stało?

Mecenas:
Wypadek, proszę pani, ciężki wypadek samochodowy. Jeszcze trochę poleży, ale odszkodowanie dostał wspaniałe, nie chwaląc się dzięki mojej kancelarii. Przepraszam, właściwie to nie dotyczy naszej sprawy ... Kiedy będę mogła spotkać się z pani ojcem?

Elżbieta:
No, nie wiem.... ojciec wyjechał w tej chwili na wycieczkę, gdzie to on pojechał Ewelinko?

Ewelina:
Na Kretę. Tak, na Kretę.

Elżbieta:
Właśnie, na Kretę. Więc, może ja mogę to załatwić?

Mecenas:
Mowy nie ma. Obraz możemy przekazać tylko prawnemu właścicielowi. Kiedy szanowny pan wraca?

Ewelina:
Za dziesięć dni (pod gniewnym spojrzeniem Elżbiety) ... Wiem, bo załatwiałam bilet.

Mecenas:
To się doskonale składa, bo za dwa tygodnie będzie uroczysta akademia, otwarcie nowej ekspozycji w muzeum, na którą przyjeżdża kierownik Wydziału Kultury Urzędu Miejskiego i chcemy wtedy oficjalnie przekazać obraz z powrotem, z należytym podziękowaniem.

Elżbieta:
...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin