Henry Rider Haggard - Kopalnie króla Salomona.pdf

(655 KB) Pobierz
216578454 UNPDF
Allan Quatermain
Kopalnie króla Salomona
Tytuł oryginału King Solomons Mines
Okładka Ireneusz Botor
. Tę wierną, acz bezpretensjonalną relację o niezwykłych przygodach
dedykuje narrator, ALLAN QUATERMAIN, wszystkim dużym i małym
chłopcom, którzy zechcą ją przeczytać.
Wstęp
Teraz, gdy ta książka jest już wydrukowana i niebawem znajdzie się w
rękach czytelników, poczucie jej niedociągnięć, zarówno stylistycznych,
jak i treściowych, mocno mnie trapi. Jeśli chodzi o treść, mogę tylko
powiedzieć, że nie zamierzałem dać pełnego opisu tego wszystkiego,
cośmy widzieli i zdziałali. Istnieje szereg spraw związanych z naszą
wyprawą do Kukuany, nad którymi chętnie zatrzymałbym się dłużej, a
które tu doczekały się zaledwie wzmianki. Zaliczam do nich interesujące
mnie a osobliwe legendy o kolczugach, które uratowały nam życie w
wielkiej bitwie pod Loo, a także trójkę „Milczących", czyli kolosów u
wejścia do stalaktytowej pieczary. Ponadto — gdybym miał na względzie
własne zainteresowania — byłbym omówił szerzej różnice między
dialektem Kukuanów i Zulusów, moim zdaniem bardzo znamienne. Kilka
stron można by też było poświęcić opisom fauny i flory Kukuany.1
Pozostaje jeszcze najbardziej interesująca, a poruszona tutaj tylko
ubocznie sprawa wspaniałej organizacji wojskowej tego kraju, która, jak
sądzę, o tyle przewyższa siły zbrojne utworzone przez CzakęJ w krainie
Zulusów,
' Odkryłem osiem odmian antylopy, których przedtem zupełnie nie
znałem, jak również nowe gatunki roślin, przeważnie z rodzaju
cebulkowatych (A. Q).
Czaka (1787 — ?), król Zulusów. Pod jego wodzą część plemion zuluskich
zjednoczyła się tworząc związek. Jego armia, stawiająca opór Burom, a
potem Anglikom, została rozgromiona w 1879 r. Po klęsce Zulusów
Anglicy zagarnęli większość ich ziem. Czaka przeprowadził szereg
reform, usprawnił szczególnie organizację wojskową (przyp. tłum.).
na szybszą nawet mobilizaoje, i.....¦ w ) maga zgubnego
u przymusowego celibatu. I wreszcie niewiele powiedziałem )wych i
rodzinnych obyczajach Kukuanńw, pod wieloma ami niezwykle
dziwacznych, jak też o ich biegłości w sztuce ania i obróbki metali. Tę
umiejętność doprowadzili, do :ji, czego przykładem są ich „tolle", czyli
ciężkie noże do ia, których grzbiety sporządzane są z kutego żelaza, a
ostrza lej stali, wtopionej przemyślnie w żelazną oprawę, łysiałem jednak
— zgodnie z opinią Sir Henryka Curtisa ana Gooda — że najlepiej będzie
snuć moją opowieść prosto le, a tamte sprawy odłożyć na później, jeśli ich
opublikowa-jakiejś formie okaże się pożądane. Będę zresztą ogromnie )
lony, mogąc udzielić zainteresowanym tymi sprawami ich dostępnych mi
informacji.
teraz pozostaje mi tylko przeprosić Czytelnika za moją Iną narrację. Na
swoje usprawiedliwienie mam tylko to, ściej miałem do czynienia ze
strzelbą aniżeli z piórem, zczę więc sobie pretensji do podniosłych
literackich zwrotów mików, które widzę w powieściach (bo czasem lubię
prze-
powieść). Może te zwroty i ozdobniki byłyby pożądane, jednak, że nie
mogę ich dać Czytelnikowi. Sądzę, że naj-e wrażenie robi prostota, że
łatwiej zrozumieć książkę
językiem niewyszukanym, choć może nie mam prawa ać opinii w tym
względzie. „Ostra włócznia — głosi po-nie Kukuanów — nie potrzebuje
połysku." Zgodnie z tą
ośmielam się wyrazić nadzieję, że opowieść prawdziwa,. ,viek dziwna,
nie wymaga ozdoby w postaci wielkich słów.
Allan Quatermaln
Poznaję Sir Henryka Curtisa
Rzecz dziwna, że w moim wieku — skończyłem właśnie pięćdziesiąt pięć
lat — biorę do ręki pióro, by podjąć próbę napisania pewnej historii. Nie
wiem jeszcze, jak będzie ona wyglądała, gdy ją ukończę, jeśli mi się to w
ogóle uda. Różne rzeczy robiłem w życiu, które wydaje mi się długie może
dlatego, że wcześnie zacząłem pracować. W wieku, kiedy inni chłopcy są
jeszcze w szkole, ja już zarabiałem na życie trudniąc się handlem w starej
Kolonii.' Od tego czasu byłem kupcem, myśliwym, żołnierzem lub
górnikiem. A jednak dopiero osiem miesięcy temu zdobyłem majątek. To
duży majątek — nie wiem nawet, jak duży — ale nie sądzę, abym raz
jeszcze chciał przeżyć to, co przeżyłem w ciągu ostatnich piętnastu czy
szesnastu miesięcy. Nie, nawet gdybym wiedział, że wyjdę z tego cało i z
majątkiem. Jestem człowiekiem raczej bojaźliwym, nie znoszę gwałtu, a
poza tym mam dość przygód. Zastanawiam się też, dlaczego chcę napisać
tę książkę, wszak to nie moja dziedzina. Choć nie jestem literatem, bardzo
sobie cenię Stary Testament i Legendy Ingoldsby'ego.2 Pozwólcie, że
wyłożę tu swoje powody, choćby po to, by zobaczyć, czy je istotnie mam.
Powód pierwszy: Ponieważ Sir Henry Curtis i kapitan John Good prosili
mnie o to.
Powód drugi: Ponieważ leżę tu, w Durbanie, z bólem lewej nogi. Od czasu
gdy ów przeklęty lew rzucił się na mnie, mam te dolegliwości, a ponieważ
teraz jest gorzej, utykam bardziej niż
1 Autor ma na myśli angielską kolonię w Południowej Afryce. Została
założona w 1652 r. przez holenderską Kompanię Wschodnioindyjską, w
drugiej połowie XVII w. zasiedlona przez osadników holenderskich i
francuskich. W 1806 r. zajęli ją Anglicy, wypierając osadników
holenderskich (przyp. tłum.).
2 Legendy Ingoldsby'ego (The Ingoldsby Legends) — szereg
humorystycznych opowiadań wierszem i prozą autorstwa Richarda Harrisa
Barhama (1788 — 1845), który pisał pod pseudonimem Thomas Ingoldsby
(przyp. tłum.).
lwiek. W zębach lwa tkwi z pewności;) jakaś trucizna, zej nie odnawiałyby
się zagojone już rany o tej samej ku. Ciężka to rzecz dla człowieka, który
— jak ju — ustrze-dziesiąt pięć lwów, co więcej, by ten sześćdziesiąty
szósty ię do jego nogi, żując ją jak prymkę. To przeczy wszelkiej
przecież — odłożywszy na bok inne rozważania — lubię k i takie rzeczy
nie mogą mi się podobać. Ale to tylko irginesowa uwaga.
jd trzeci: Ponieważ chcę, aby mój chłopiec, Harry, który medycynę w
Londynie, miał coś, co by go trochę rozerwało kodziło mu na jakiś czas w
robieniu głupstw. Pracą szpi-ożna się znudzić, nawet sekcji zwłok można
mieć dość, raż ta historia nie będzie nudna — jakikolwiek przybierze —
jej lektura sprawi mu trochę przyjemności. >d czwarty i ostatni: Ponieważ
zamierzam opowiedzieć niejszą ze znanych mi historii. Rzecz to osobliwa,
szcze-;śli się zważy, że nie ma w niej kobiety — z wyjątkiem
Ale stój! Jest przecież i Gagool, jeśli to była w ogóle a nie zły duch. Miała
co najmniej sto lat i nie nadawała nałżeństwa, więc jej nie liczę. Mogę w
każdym razie e powiedzieć, że w całej tej historii nie ma spódniczki. 5ż,
czas wprząc się w jarzmo. Niewygodnie mi w nim, s tak, jakbym zanurzył
się w bagnie po oś wozu. Ale sutjes", jak mówią Burowie (nie jestem
pewny, jak oni wiają), spokojnie. Mocny zaprzęg da sobie w końcu radę, y
nie są zbyt liche, bo z lichymi niewiele się zdziała, imy wreszcie.
Allan Quatermain, z Durbanu w prowincji Natal, dżen-stwierdzam pod
przysięgą..." Oto jak zacząłem swoje
przed sędzią pokoju w sprawie żałosnej śmierci Khivy igła, ale to chyba
niewłaściwy sposób rozpoczynania i... Poza tym — czy ja jestem
dżentelmenem? Co to jest en? Nie wiem dobrze, a przecież miałem do
czynienia tli... Nie, skreślę słowo ,,Negr", bo mi się ono nie podoba,
czarnych, którzy byli dżentelmenami — przyznasz mi irry, gdy doczytasz
do końca moją opowieść — i znałem
nikczemnych białych, świeżo przybyłych z ojczyzny, i mnóstwo pieniędzy,
którzy dżentelmenami nie byli. :dym razie urodziłem się dżentelmenem,
choć całe życie ednym podróżującym kupcem i myśliwym. Czy pozosta-
telmenem? — Nie wiem, sami musicie to osądzić. W swoim ibiłem wielu
ludzi, nie były to jednak zabójstwa nie
usprawiedliwione; nigdy nie splamiłem rąk niewinną krwią, chyba tylko w
Zgłoś jeśli naruszono regulamin