Homo.doc

(52 KB) Pobierz

SKĄD NASZ LUDZKI RÓD

 

 

Jak Homo podbił świat

 

Homo sapiens opuścił Afrykę 200 tysięcy lat temu i błyskawicznie opanował wszystkie lądy. Uczeni wciąż usiłują wyjaśnić, dlaczego inne hominidy tak szybko ustąpiły mu pola.
 

BRUNO D. COT

L'Express

L’Express, 13.12.2004

 

Smukła, raczej wysoka sylwetka i miła gęba: proste czoło, harmonijny układ części twarzy, nowatorski podbródek. I oczywiście to co najważniejsze: wyjątkowa budowa mózgoczaszki (o pojemności 1350 cm sześciennych), której mogą mu pozazdrościć wszystkie inne hominidy. Tak można by w skrócie naszkicować portret gatunku Homo sapiens.

My, ludzie współcześni, należymy do rodzaju Homo, którego historia liczy jakieś 2,5 miliona lat. To ogromna rodzina, która obejmuje takie gatunki, jak Homo habilis, Homo rudolfensis, Homo ergaster, Homo heidelbergensis i przede wszystkim Homo erectus. Wiele osobników i grup różniących się ze względu na budową morfologiczną, stopień rozwoju kultury czy miejsce zamieszkania. Paleo­antropolodzy wciąż spierają się o ich pochodzenie. – Badanie naszych korzeni nigdy nie jest zupełnie obiektywne – uprzedza Jean-Jacques Hublin, profesor w Instytucie Maksa Plancka w Lipsku. – Aż do lat 70. dominowała bardzo linearna wizja ewolucji przypominająca wspaniały pochód ku nowoczesności. Potem to wyobrażenie zmieniło się na rzecz „schematu krzaczastego”, z którego ostatecznie przetrwała tylko jedna linia – ta z Homo sapiens.

Pożegnanie z Afryką

Dziś ścierają się dwie koncepcje pojawienia się człowieka. Pierwsza z nich, tak zwana hipoteza multiregionalna, głosi, że populacje naszych przodków rozsiane po całym globie ewoluowały niezależnie od siebie, by w końcu rozwinął się z nich Homo sapiens. Konkurencyjna teoria bywa określana jako Out of Africa (Pożegnanie z Afryką), arka Noego albo model zastępowania – zależnie od upodobań filmowych, biblijnych czy też naukowych jej zwolenników. Zakłada ona, że istniała tylko jedna populacja, której kołyską była Afryka, skąd jej przedstawiciele rozeszli się po całym świecie. Ta ekspansywna populacja miała dość szybko zająć cały świat, rugując wszystkie inne. Kto ma rację? Hipotezę o wspólnym afrykańskim pochodzeniu ludzkości popiera dziś większość paleoantropologów, a ponadto zyskała ona wsparcie ze strony biologii molekularnej. Od momentu odkrycia struktury DNA w 1953 r. naukowcy porównują sekwencje genów różnych organizmów. Te relacje pozwoliły udowodnić nasze niezwykłe pokrewieństwo z szympansami.

W 1987 r. ekipa badaczy z uniwersytetu w Berkeley, na czele której stała Rebecca Cann, porównała DNA mitochondrialne (dziedziczone wyłącznie po matce) setek osób z pięciu kontynentów. Konkluzja była taka: wszyscy pochodzimy od tej samej Ewy, która żyła w Afryce przed 150 tys. lat! Te badania bardzo mocno wówczas krytykowano. Nowsze odkrycia, tym razem dotyczące linii męskiej (DNA chromosomu Y), potwierdziły ówczesną konstatacje. – Wykazują one, że Homo sapiens narodził się przed niespełna 200 tys. lat gdzieś między Afryką a Bliskim Wschodem. Co do reszty, bardziej dokładne stwierdzenia byłyby ryzykowne – zastrzega André Langaney, genetyk,  wykładowca na uniwersytecie w Genewie. – Genetyka wykazuje zwłaszcza, że ta „pierwotna populacja” była relatywnie mało liczebna. Bez wątpienia mieściła się w przedziale od 80 do 100 tys. osób.

Pomógł nam chłód

Przez długi czas multiregionalizm zyskiwał uznanie zwolenników teorii rasowych. Za to hipoteza „Pożegnania z Afryką” odniosła sukces w Ameryce, gdzie pojęcie ludu wybranego wywołuje duży oddźwięk – mówi, nieco upraszczając, Pascal Picq, paleoantropolog z Collge de France. Obecnie większość specjalistów skłania się ku teorii jednej kołyski, nawet przy założeniu, że było kilka fal migracji z tego obszaru. Ten schemat znalazł potwierdzenie w odkryciu dokonanym w czerwcu 2003 r. w małej etiopskiej wsi Herto, gdzie ekshumowano najstarszego współczesnego anatomicznie człowieka (szczątki sprzed 160 tys. lat). To osobnik jeszcze niezupełnie współczesny, lecz na właściwej drodze, aby nim być – jak określa to jeden z jego „ojców”, Amerykanin Tim White z uniwersytetu w Berkeley.

Pójść zobaczyć, co jest po drugiej stronie wzgórza, to oznaka nowoczesności, która od początków Homo sapiens aż po nasze czasy pozostała niezmienna – zauważa doktor Marylne Patou-Mathis, badaczka prehistorii w CNRS (francuski odpowiednik PAN – przyp. FORUM). Ale jakie szlaki mogli obrać nasi dalecy przodkowie, opuszczając Afrykę? Zdaniem niektórych przekroczyli oni Gibraltar. Inni kreślą szlak z Tunezji na południe Włoch albo przez Bosfor i Cieśninę Dardanelską. Jednak najbardziej prawdopodobna jest trasa wschodnia: przez obszar Lewantu, a następnie Turcję, wybrzeże Morza Czarnego, by dotrzeć do Europy. Tego rodzaju podróż znajduje potwierdzenie w znaleziskach na tych obszarach – w Bułgarii czy w Rumunii, a przede wszystkim w Izraelu, gdzie w Qafzeh odkryto kości ludzi sprzed 100 tysięcy lat.

Tego rodzaju przemieszczenia populacji w stronę Europy w epoce czwartorzędu (obejmującej ostatnie dwa miliony lat) znajdują też uzasadnienie w zmianach klimatycznych. W długim okresie zmienność klimatu wyraża się poprzez następowanie kolejno po sobie faz zlodowacenia i ocieplenia (glacjały oraz interglacjały). W tym pierwszym przypadku krajobraz jest suchy, pojawiają się rozległe stepy z niewielkimi zaroślami. Druga faza, bardziej umiarkowana klimatycznie, oznacza ekspansję lasów, co sprzyja rozwojowi dużej zwierzyny i bardziej zróżnicowanej szaty roślinnej. – Okres chłodny, gdy istnieją wielkie odkryte równiny, sprzyjał ekspansji człowieka – zauważa Francesco d’Errico z Instytutu Prehistorii i Geologii Czwartorzędu w Bordeaux.

Tak więc pojawieniu się niemal współczesnego człowieka w Europie pomogła faza przejściowa między glacjałem a interglacjałem – na granicy plejstocenu środkowego i górnego. Od tej pory nowe terytoria były zdobywane galopem, bo już po upływie 50 tys. lat Homo sapiens wędrował sobie po większości lądów. Dotarł na Daleki Wschód (odkrycie śladów człowieka sprzed około 70 tysięcy lat w grocie Zhoukoudian w Chinach), do Azji Południowo-Wschodniej (licząca 40 tysięcy lat czaszka z Niah na wyspie Borneo) oraz na południe globu, w tym na części kontynentu amerykańskiego.

Zaludnienie Ameryki Północnej (USA i Kanada) to sprawa bardziej problematyczna: czy ludzie przybyli tu pieszo z Syberii, poprzez Cieśninę Beringa, a może jednak drogą morską wzdłuż wybrzeży azjatyckich? Badacze jeszcze nie rozstrzygnęli tej dyskusji.

Poprzednie

Ale ekspansja współczesnego człowieka na całym świecie nie była podbojem dziewiczego terenu. Przed jego przybyciem większość kontynentów była zaludniona przez osobniki pochodzące od Homo erectus, jak choćby w Indonezji na wyspie Jawa, gdzie żyli ludzie z Solo (od nazwy małej rzeczki). Pojawili się tam przed ponad milionem lat, a zanikli jakieś 30 tys. lat temu. Co się stało? Czy doszło do spotkania z Homo sapiens, konfrontacji, nawet eksterminacji? Nikt tego nie wie. Ale ten sam problem powtarza się też gdzie indziej, w Europie, gdzie żył najlepiej znany z naszych ówczesnych towarzyszy: Homo neandertalensis.

Podbój i rozbój

Pierwotnie uznano go za podgatunek Homo sapiens, jednak wraz z postępem nauki neandertalczyk zyskał na znaczeniu. Bez wątpienia umiał mówić, a przynajmniej był do tego przystosowany morfologicznie. Inne oznaki świadczące o zaawansowanej ewolucji: neandertalczyk jako pierwsza istota nie tylko grzebał zmarłych, lecz był także bardzo sprawny manualnie. W jego epoce (od 200 do 30 tysięcy lat temu) rozwinęła się m.in. skomplikowana  obróbka kamienia.

W momencie wyginięcia ten daleki kuzyn dzielił Europę z Homo sapiens, określanym jako człowiek z Crô-Magnon. Czy żyli obok siebie? – Trudno uwierzyć, że się ze sobą nie mieszali, nawet jeśli rzadko przebywali w bliskim sąsiedztwie – mówi André Langaney. Ale przyznaje: Nigdy nie udało się odkopać człowieka współczesnego i neandertalczyka we wspólnym grobie, choć wykopaliska są czasem oddalone od siebie o zaledwie 20 kilometrów…

Niektórzy specjaliści idą dalej, żywiąc przekonanie, że neandertalczyk nie sprostał trudnym warunkom klimatycznym, a w końcu został wyniszczony przez bardziej rozwiniętego człowieka współczesnego. Ale czy kiedy neandertalczyk odszedł, pozostaliśmy na świecie sami? Tak, odpowiadali najwybitniejsi uczeni, dopóki w  2004 r. nie wybuchła naukowa bomba na wyspie Flores. – To odkrycie oznacza rewolucję, która wstrząśnie wszelkimi schematami ewolucji rodzaju Homo – nie kryje entuzjazmu Hublin.

28 października ub.r. na łamach pisma „Nature” międzynarodowa ekipa badaczy pod kierownictwem Petera Browna z Uniwersytetu Nowej Anglii w Armidale (Australia) ogłosiła odkrycie nowego gatunku pod nazwą Homo floresiensis, który miałby wywodzić się od Homo erectus i mógł żyć jeszcze przed 15 tysiącami lat! Na małej indonezyjskiej wyspie Flores naukowcy wykopali siedem szkieletów „hobbitów” – jak przezwano te istoty na cześć bohaterów „Władcy pierścieni” J.R.R. Tolkiena. Te zadziwiające dwunożne stworzenia wyróżniają się także karzełkowatymi rozmiarami ciała: niewiele ponad metr wysokości, mózg wielkości kokosa (380 centymetrów sześciennych) oraz naprawdę piórkowa waga (niecałe 30 kilogramów)!

Początkowo badacze sądzili, że chodzi tu o dzieci, ale badania stanu uzębienia wykazały, że są to osobniki dorosłe. Co więcej, choć ich mózg był tak mały, do złudzenia przypominał mózg gatunku Homo erectus. Byli więc oni jego zmniejszonymi potomkami. To zjawisko, określane mianem karłowatości wyspiarskiej, jest dobrze znane: na wyspie, gdzie ekosystem jest zamknięty, a więc także mało zróżnicowany, niewielki rozmiar ciała może być atutem w walce o ograniczone zasoby Ludzie z Flores, tak jak neandertalczycy, jednak wyginęli, pozostawiając nam świat w niepodzielnym władaniu.


Artykuł dostępny w sieci do 15.03.2005

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin