fakty_i_mity_2003_179_32.pdf

(2117 KB) Pobierz
str_01_32.qxd
PIOTR TYMOCHOWICZ – KREATOR POLSKICH ELIT – INSTRUUJE...
JAK SOBIE COŚ PODERWAĆ NA LATO
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 32 (179) 8 – 13 VIII 2003 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
Str. 10
Telekomunikacja Polska SA – gigant, lider dochodu
rodzimych firm: 900 milionów złotych rocznie;
PKN Orlen: 400 milionów; Totalizator Sportowy:
marne 170 milionów.
Jak się to ma do czystego zysku Kościoła rzym-
skokatolickiego? Jak mysz do góry! Kościół w Pol-
sce – według ostrożnych szacunków – inkasuje na
czysto ze wszelkich źródeł ponad 10 MILIARDÓW
ZŁOTYCH rocznie. Taka niebotyczna kwota
ZREDUKOWAŁABY BEZROBOCIE DO ZERA!!!
Str. 6, 7
Syndrom, którego nie ma...
Ochrzczone małpy
...właściwie to on istnieje, tyle że tworzą go
w świadomości biednych kobiet współcześni
katoliccy krzyżowcy. Straszenie tzw. syndro-
mem poaborcyjnym polega na wmawianiu, że
aborcja jest niewybaczalnym morderstwem.
Twierdzi się, że pozostawia ona trwałe ślady
nie tylko w psychice kobiety, ale i całego jej
otoczenia. Skutki syndromu istnieją nawet wte-
dy, gdy kobieta ich nie odczuwa...
Ciemne karty własnej historii
każdy kraj chowa pod korcem. Pró-
buje zapomnieć. Australia nie jest
wyjątkiem, a to właśnie tu rząd
i kościoły w świetle prawa przez
dziesięciolecia porywały dzieci tu-
bylców, aby je „uczłowieczyć”. Abo-
rygenów uznano za ludzi dopiero
trzydzieści kilka lat temu...
Str. 4
Str. 14
Informujemy, że wyjątkowo kolejny
numer „Faktów i Mitów” ukaże się
UWAGA!!!
w kioskach w czwartek, 14 sierpnia.
Redakcja
Ochrzczone małpy
108516037.020.png 108516037.021.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 32 (179) 8 – 13 VIII 2003 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Komary, Hieny, Modlichy
POLSKA Rząd zewsząd oskarżany o korupcję postanowił skon-
trolować wszystkie ministerstwa, począwszy od MSWiA.
Kontrolę u siebie przeprowadzą... same ministerstwa!
Glemp zawyrokował, że kraje europejskie, które zalegalizowały
związki jednopłciowe (prawie wszystkie kraje UE), „przeżywają
zmierzch cywilizacji”.
Nowa, „opatrznościowa” cywilizacja narodzi się na Polach Wi-
lanowskich...
W ydawać by się mogło, że w takie upalne, bezwietrzne
Pawłowski i Durczok zrzucili się na płatne ogłoszenie w „Ga-
zecie Wyborczej”, w którym napisali: „Jest nam niezmiernie
przykro, że naraziliśmy Panią Resich-Modlińską, Redaktor Na-
czelną Tygodnika »Gala« na nieprzyjemność – jak to wyraziła
w swoim felietonie w Radiu PIN – oglądania w telewizji na-
szych łysych głów. Na szczęście to, co uraziło Panią Redak-
tor, zupełnie nie przeszkadzało naszym widzom, którzy wielo-
krotnie dawali wyraz temu, że rozumieją naszą trudną sytu-
ację i życzyli nam powrotu do zdrowia. Nie przeszkadzało tak-
że tym chorym na nowotwór, którzy, widząc nas na ekranie,
przypominali sobie, że mają prawo do normalnego życia. Po-
zostaje nam mieć nadzieję, że Pani Redaktor zawsze będzie
mieć taką sposobność. Z życzeniami zdrowia, Kamil Durczok
– Wiadomości TVP, Marcin Pawłowski – Fakty TVN”.
Oczywiście, kiedy już Modlicha, po reakcjach normal-
nych ludzi na jej wypowiedź, zorientowała się, że właśnie
zjadła dwóch chorych na raka – natychmiast podała się do
dymisji. Niestety, nie została ona przyjęta. Napuszoną
Alicję uratowali kolesie i... dobre wyniki finansowe „Gali”.
Wcześniej Tomasz Raczek we „Wprost” tłumaczył jej po-
stępek na wszelkie sposoby, wołał o przebaczenie i zapo-
mnienie całej sprawy. Tyle że prawie nikt nie wie, iż Raczek
nie bronił Modlichy bezstronnie, gdyż jest jej bliskim przy-
jacielem, pracującym zresztą w tym samym co ona biu-
rowcu. I to też jest do dupy rzetelność.
Na tle polskiego zaściankowego piekieł-
ka można jednak od czasu do czasu na-
trafić na kwiatek paproci. Takim właśnie
przemiłym zjawiskiem był dla mnie
list marszałka Sejmu Marka Borow-
skiego, który napisał do Doroty Nie-
znalskiej, skazanej na 6 miesięcy pra-
cy na rzecz Caritasu: „Nie podzielam
twych poglądów, ale będę walczył
do ostatniej kropli krwi o twe prawo
do ich głoszenia (...). W skrajnych przy-
padkach można usunąć dzieło z wi-
doku publicznego. Nie wolno
jednak usuwać artysty”.
Sejmowa Komisja do spraw Służb Specjalnych zarzuca Wojsko-
wym Służbom Informacyjnym handel bronią, defraudację pienię-
dzy i wprowadzenie w błąd premierów w latach 1993–1997.
Dezinformacja to w końcu jedno z zadań służb specjalnych...
dni nic nie jest w stanie człowieka wyprowadzić
z równowagi. Myślące, dwunożne stworzenie koncentruje się
na wyglądzie swojego ogródka, składnikach do letniej sałat-
ki, locie komara, wyborze piwa na grillowanie. Przyzwyczaili-
śmy się do myśli, że klimat się ociepla i pachnie nam już
śródziemnomorska sjesta, czyli popołudniowe byczando na
tzw. działce, przy browarze (a niektórzy się martwią, co my
mamy Europie do zaoferowania!). W takich warunkach cał-
kiem przyzwoita część narodu odreagowuje pracę lub jej
brak, zimowe koszty ogrzewania, żonę – żandarma, pierdoło-
watego męża itp. A co robią ci, którzy pracować muszą na
okrągło i czasu na odreagowanie nie mają? Na ten przykład
dziennikarze. Ano często, zbyt często, robią – mówią lub pi-
szą – głupoty, zaś na całe usprawiedliwienie mają modne
ostatnio powiedzenie: to z upału.
Denerwuje mnie bardzo – i to niezależnie od pory roku czy
temperatury – dzielenie gazet i w ogóle mediów na brukow-
ce i całą, szanowną resztę świata. Wielokrotnie na łamach
„FiM” udowodniliśmy, że taki umowny podział jest niespra-
wiedliwy jak cholera i w ogóle do dupy. Korzystają z niego np.
nadęte cwaniaki z „Rzepy”, „Wyborczej” czy „Super Expres-
su”, a ich cwaniactwo wspiera sztab najlepszych adwokatów
oraz wielka kasa. Tych faktycznych roztoczy brukowych mało
kto odważa się pozywać do sądu, choć kłamią i szkalują na
prawo i lewo. Rozmawiałem kiedyś ze znajomym, które-
mu nieprawdziwa informacja zawarta w jednym z naj-
większych dzienników złamała niezłą karierę. Trafili
go tak celnie, że z dnia na dzień stracił nawet pie-
niądze na adwokata, nie mówiąc o wpisowym do
sądu, żeby hieny dziennikarskie pozwać. – A poza
tym, Romek, co ja im mogę zrobić? Finał sprawy za
pięć lat, a przez ten czas oni mi następnym artyku-
łem zatrzasną ostanie drzwi. Zresztą, znajdź mi sędzie-
go, który podłoży się największej gazecie w kraju. Taki
desperat już chyba do końca życia będzie miał pisma-
ka za anioła stróża.
I mamy oto następną dziedzinę, gdzie śmierdzi, i to
porządnie. Naturalnie, rzetelność dziennikarska i granice
dobrego smaku w mediach to problem nie tylko polski, choć
– jak zwykle – mamy tu kilka swoich endemicznych, paradok-
salnych rekordzików. Tak już bowiem u nas jest, że to co u in-
nych bywa obiektywnie złe, my polewamy dodatkowo sosem
polskiej obrzydliwości i przyprawiamy odrobi-
ną szokującego (dla normalnego czło-
wieka) chamstwa made in Poland .
Alicja Resich-Modlińska, sze-
fowa tygodnika „Gala” (niemiec-
kie wydawnictwo Gru-
ner+Jahr), jedna z najbar-
dziej zadufanych w sobie
bab, jakie miałem nieprzy-
jemność poznać, udowodniła niedawno, że Polka też potrafi.
Ogólnie znany jest – bolesny i niezwykle delikatny – fakt za-
chorowania na nowotwór dwóch znanych polskich dziennika-
rzy telewizyjnych: Marcina Pawłowskiego z „Faktów” (TVN)
oraz Kamila Durczoka z „Wiadomości” (TVP). Ci dwaj bohater-
scy chłopcy, walcząc dzielnie ze straszną chorobą, nie zaprze-
stali występowania przed kamerami, tyle że z łysymi (po che-
mioterapii) głowami. Dopóki widzowie byli tego nieświadomi,
mogli sobie pomarudzić na temat ekstrawagancji młodych
prezenterów. Kiedy jednak sprawa wyszła na jaw, głównie dzię-
ki wzruszającemu wyznaniu Kamila, ostatni malkontenci w na-
turalnym ludzkim odruchu zaczęli natychmiast kibicować cho-
rym bliźnim, tym bardziej że choroba ciągle może ich uśmier-
cić. Ale najgłupsze z głupich bab mają to do siebie, że muszą
się różnić od wszystkiego co żyje, dla samego tylko zaspoko-
jenia żądzy wyróżnienia. No i Alicja z krainy czarownic wyśmia-
ła publicznie w warszawskim radiu obydwu chorych kolegów,
dając jednoznacznie do zrozumienia, że ich łyse głowy prze-
szkadzają jej na wizji. Trudno uwierzyć, a jednak to prawda...
Na szczęście patologiczne chamstwo Modlichy – tak wła-
śnie proponuję ją nazywać do czasu, aż zniknie na trwałe
z życia publicznego – nie pozostało bez odpowiedzi, którą po-
zwolę sobie tutaj przytoczyć w całości, gdyż stanowi z ko-
lei pocieszający przejaw kultury medialnej. Otóż panowie
Przeciwko nowemu watykańskiemu dokumentowi o związkach part-
nerskich zaprotestowały trzy organizacje gejów i lesbijek: Kampa-
nia przeciw Homofobii, Lambda Warszawa i ILGCN Polska. W ich
oświadczeniu czytamy, że „Kościół skazuje osoby homoseksualne
na życie pełne samotności, bólu i smutku”, a także przyczynia się
do zwiększenia dyskryminacji i ostracyzmu społecznego. Był to je-
dyny polski protest przeciwko nowej próbie mieszania się Watyka-
nu w prawodawstwo suwerennych państw (patrz str. 13).
Biskupi w otoczeniu kleryckiej młodzieży nie wiedzą, co to sa-
motność...
Oficerowie policji kryminalnej w Katowicach współpracowali z gang-
sterami, przekazując im poufne informacje. Z kolei sierżant toruń-
skiej policji współpracował ze złodziejami samochodów. Jest podej-
rzany o paserstwo, przyjęcie łapówek i fałszerstwo.
A może funkcjonariusze przeniknęli do środowiska przestępcze-
go, aby je rozpracować, jak w „Policjantach z Miami”...?
Lider LPR Roman Giertych niefrasobliwie udzielił „Wyborczej”
wywiadu, za który zaatakowali go inni prawdziwi Polacy i Radio
Maryja. Na domiar złego organ Michnika zaczął Giertycha bronić
przed kolegami, co wywołało rozpacz samego zainteresowanego.
Panie Michnik, pan nie nagrywaj, nie głaskaj po głowie... Pan
najlepiej w ogóle jedź na długie wakacje!
ELBLĄG Gotowy jest już akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi Śli-
wińskiemu, byłemu ordynariuszowi elbląskiemu (jego rezygnację przy-
jął właśnie Watykan). Zarzuca mu się prowadzenie auta w stanie
nietrzeźwym oraz potrącenie sześcioletniej dziewczynki i jej ojca. Gro-
zi mu do 4,5 lat więzienia. To pierwszy proces biskupa w III RP.
Więzienie za potrącenie przez biskupa?! Toż to zaszczyt!
SZCZECIN Mężczyzna, który dopiero co wrócił z Kenii, zmarł
nagle na nieznaną chorobę (Ebola?). Przed kilkoma tygodniami
w podobnych okolicznościach zmarła dwójka dzieci ze Świnoujścia.
Polska służba zdrowia już się otrzaskała z okrzykiem: E! boli!!!
ŁÓDŹ ZChN-owskie władze miasta ostatecznie zabroniły organi-
zacji Parady Wolności w formie przemarszu. Wyasygnowały natomiast
4 tys. zł na tablicę upamiętniającą nadanie honorowego obywatel-
stwa miasta papieżowi. Na tablicy jest napisane, że ufundował ją
prezydent Kropiwnicki, ale zapłacą za nią podatnicy.
Zamiast radosnych marszów, marmurowe tablice, pomniki, mo-
giły... po prostu katolicka „cywilizacja życia” pana Glempa.
LUBIN Ujawniono kolejne szczegóły skutków rządów Fonfara
–Krzemiński w KGHM „Polska Miedź”. Spółka nabyła za 15 mln
zł zabezpieczenia antyszpiegowskie (w rzeczywistości służące ra-
czej do inwigilowania samego zarządu) warte... 4 mln złotych.
Ujawniono... w „Faktach i Mitach” (8/2002) 1,5 roku temu!
UNIA EUROPEJSKA Po licznych protestach w kraju sprawa wy-
roku na Dorocie Nieznalskiej (6 miesięcy przymusowych robót za
obrazę krzyża) trafiła do Brukseli. Eksperci prawni Komisji Euro-
pejskiej sprawdzą, czy polski sędzia nie naruszył prawa europej-
skiego, które zakłada wolność sztuki. Tymczasem „ukrzyżowany
członek” Nieznalskiej został aresztowany – nie wolno go wystawiać.
Członek pod kluczem?! Ziszczają się najpiękniejsze sny papieża!
Od zawsze, a szczególnie od kiedy jestem naczelnym „FiM”,
dmucham na zimne, czyli sprawdzam każdą informację po
pięć razy od każdej strony przed jej wydrukowaniem. Przepro-
siny w gazecie mogą okazać się spóźnione, bo wyrządzone
człowiekowi zło bywa czasami nie do naprawienia. Doświad-
czyłem tego na własnym, żywym organizmie. Otóż parę lat te-
mu „Gazeta Wyborcza” w wydaniu weekendowym, czyli wów-
czas w milionowym nakładzie, dopuściła się podwójnego oszczer-
stwa, pisząc m.in., że zrzuciłem sutannę po tym, jak urodziło
mi się dziecko (faktycznie ponad dwa lata po mojej rezygna-
cji!) i że w książce pt. „Byłem księdzem” zdradziłem tajemni-
cę spowiedzi (nonsens!). Machnąłem wtedy ręką i zadowoli-
łem się drobnym sprostowaniem. Ale kłamstwo przeżyło
w archiwach i w ludzkich głowach, raz po raz wypuszczając
pędy na łamach innych nierzetelnych pism. Tak jak kilka dni
temu w ogólnopolskim tygodniku, którego nazwę póki co
przemilczę, gdyż tym razem sprawa rozegra się przed sądem,
gdzie mam zamiar wygrać trochę pieniędzy na cel społeczny.
I pomyślcie Państwo, że w takie upały – w samym środ-
ku lata – mogą człowieka tak zdenerwować.
IRAK „FiM” były przeciwne wojnie na długo przed jej wybuchem.
Teraz sam prezydent Bush przyznał, że rozpowszechniane przez
niego fakty o zakupach uranu w Afryce przez reżim iracki były
mitami. Po raz pierwszy zaatakowano polską bazę wojskową...
„Irak dla Irakijczyków!” – wołał prezydent, żegnając nasz kon-
tyngent. A może tak: mogiły dla żołnierzy, zaszczyty dla Kwacha...
IZRAEL Kneset przyjął ustawę, na mocy której Palestyńczycy po-
ślubieni obywatelom Izraela nie będą mieli prawa do pobytu na te-
renie państwa żydowskiego. Kuriozalne prawo przyjęte „ze wzglę-
dów bezpieczeństwa” ma charakter rasistowski.
Palestyńczycy niech się cieszą, że nie próbuje się na nich spraw-
dzonych rozwiązań z biblijnego Pięcioksięgu...
USA Pastor Kościoła baptystów Fred Caldwell z Luizjany wpadł
na pomysł, który może zrewolucjonizować branżę usług religijnych.
Postanowił płacić wszystkim białym (5 dolarów – nabożeństwo nie-
dzielne, 10 – czwartkowe), którzy pojawią się na nabożeństwie
w jego murzyńskim zborze.
W Polsce można by płacić po 5 złotych Murzynom, pod warun-
kiem że po 10 zł zostawią na tacy...
JONASZ
108516037.022.png 108516037.023.png 108516037.001.png 108516037.002.png 108516037.003.png
Nr 32 (179) 8 – 13 VIII 2003 r.
POGODNY UŚMIECH LEPPERA II
3
Wódz mówi tak:
„Czasem sięgam po
książki polityczne i z
zaskoczeniem stwier-
dzam, że prezentowa-
ne w nich teorie
nie pasują do mnie
i mojej działalności
publicznej”. Sięgnij
więc, chłopie, po
kryminał, a wszystko
będzie pasowało!
S. Dulias: – Decyzja o rozsta-
niu była wyłącznie moja, zaś pan prze-
wodniczący zaledwie dopełnił formal-
ności. Współtworzyłem Samoobronę
od podstaw. Nie mogłem dalej firmo-
wać swoim nazwiskiem zdradziec-
kiej wobec wyborców polityki upra-
wianej przez Leppera, który publicz-
nie mówi o uczciwości i obronie czło-
– odpowiadał. Nie nadawałem się do
tego towarzystwa.
A.T.: – W podpisanym przez
panów oraz posła Zdzisława Jan-
kowskiego oświadczeniu „W spra-
wie zagrożeń dla partii wynikają-
cych z decyzji kierownictwa Samo-
obrony” jest mowa o sądach kap-
turowych...
cztery lata tworzyłem wojewódzką
strukturę Samoobrony, a oni teraz
rozwiązują ją jednym telefonem, nie
bacząc na statut.
Anna Tarczyńska: – „Fakty
i Mity” ujawniły, że Lepper otrzy-
mał prawie pół miliona złotych na
organizację kolonii dla wiejskich
dzieci i kasa zniknęła. Czy sytu-
są do składania daniny – 10 proc. za-
robków. Nie słyszałem, by w jakikol-
wiek sposób księgowano te pieniądze.
Lepper sam o wszystkim decyduje,
kombinuje i ukrywa te informacje.
Tymczasem majowy kongres partii nie
został zapłacony, kilka biur poselskich
od 2 miesięcy zalega z opłatami.
S. Dulias: – Zwracałem prze-
wodniczącemu uwagę, że nigdy nie
przeprowadzono kontroli rozdyspo-
nowania pewnej dotacji z KRUS. Pa-
miętam, że do Samoobrony przyszedł
przelew w kwocie ponad 200 tys. zł,
pieniądze przekazano gdzieś dalej i...
ślad po nich zaginął.
Z. Witaszek: – Chyba nikt prócz
Leppera nie wie, jak wydano 4 mln
zł dotacji z budżetu państwa. Wie-
dział, co robi, czyniąc Wiesławę
Filipek , do niedawna piastującą po-
sadę dozorczyni (dziś – radna sejmi-
ku Mazowsza), „szarą eminencją”
w sprawach finansowych.
Zaprezentowaliśmy poglądy lu-
dzi, którym sumienie oraz dbałość
o własny wizerunek uniemożliwiły dal-
szą współpracę z Andrzejem Leppe-
rem. Wódz Samoobrony ma o sobie
znacznie wyższe mniemanie. Oto wy-
bór jego zwierzeń opublikowanych
w kwartalniku „Forum psychologicz-
ne” 3/2003: „(...) Ciężką pracą zbu-
dowałem gospodarstwo, które zapew-
nia uczciwą pracę i w miarę dostatnie
utrzymanie mojej rodzinie... (według
oświadczenia majątkowego Leppera
z 28.04.2003 r. na jednego członka je-
go czteroosobowej rodziny przypada
62,50 zł miesięcznie – dop. A.T.) Czu-
łem, że muszę zająć się służbą publicz-
ną wbrew własnym osobistym i eko-
nomicznym interesom... Mahatma
Gandhi i Margaret Thatcher byli dzieć-
mi najmłodszymi w swoich rodzinach.
Ja także należę do tych wyjątków – je-
stem najmłodszym dzieckiem w dość
licznej rodzinie...”. Uff!
ANNA TARCZYŃSKA
Wszyscy ludzie wodza
Przewodniczący Andrzej Lepper
wciąż nie znajduje czasu, żeby wyja-
śnić nam, co się stało z pieniędzmi
przekazanymi Samoobronie z Kasy
Rolniczego Ubezpieczenia Społecz-
nego (KRUS) na organizację letnie-
go wypoczynku dla najbiedniejszych
chłopskich dzieci („Gdzie zniknęło
pół miliona złotych, czyli pogodny
uśmiech Leppera” – „FiM” 31/2003).
Dziś już wiemy i mamy na to doku-
menty, że tych pieniędzy było co naj-
mniej 1 mln 100 tys. złotych. Zapy-
taliśmy zatem kilku posłów, co stało
się z Lepperem, pogromcą aferzy-
stów. Dlaczego pozbywa się z partii
najbliższych współpracowników, i to
tych najbardziej przyzwoitych? Wy-
powiedzi udzielili nam Stanisław
Dulias , Zenon Tyma i Zbigniew
Witaszek – posłowie „od zawsze”
związani z Samoobroną, a od kilku
dni – niezrzeszeni.
Anna Tarczyńska: – Lepper
twierdzi, że wyrzucił was jako
szkodników partii. Ludzi w Samo-
obronie „przypadkowych, chwiej-
nych, niezdyscyplinowanych i nie-
wiernych”.
wieka pracy, a na co dzień postępu-
je wbrew głoszonym wartościom.
Z. Tyma: – Już od kilku miesię-
cy sygnalizowałem, że nasze drogi się
rozchodzą, gdyż Samoobrona odcho-
dzi od programu. Tu, gdzie miesz-
kam, mam autorytet, ludzie mnie zna-
ją i szanują. Od 26 lat prowadzę wła-
sne przedsiębiorstwo i nie mogę so-
bie pozwolić na to, by z powodu par-
tyjnej przynależności zaczęto mnie
kojarzyć ze złodziejem czy oszustem.
Lepper nawet nie chciał o tym po-
rozmawiać. Bał się prawdy.
Z. Witaszek: – Wódz rozpowia-
da, że odszedłem z rozgoryczenia,
gdyż mój syn nie wszedł do władz
partii na majowym kongresie. Fakt,
nie został wybrany, gdyż wybory by-
ły zmanipulowane, a chłopaka czyjąś
decyzją po prostu skreślono z listy
kandydatów. W rzeczywistości roz-
stałem się z partią, bo to, co zaczę-
ło się w niej dziać, było przerażają-
ce. Samoobrona miała być „trzecią
drogą”, nie złodziejską. Apelowałem:
„Panie Andrzeju, co wy robicie? Prze-
cież miało być inaczej!”. „Wszyscy
tak robią. Nie będziemy gorsi...”
S. Dulias: – A jak nazwać oby-
czaj dyktatorskiego wyrzucania z klu-
bu poselskiego i partii wszystkich ina-
czej myślących bądź krytycznych? Już
od dawna posłowie są dołowani,
a zdecydowanie dominuje etatowy
aparat, tzw. szpica. Maksymiuk,
Zdunowski, Sikora – nie sposób po-
godzić się z ich fatalnym wpływem na
przewodniczącego.
Z. Witaszek: – Zmuszani są do
odejścia ludzie, którzy osobistym po-
święceniem przez dziesięć lat budo-
wali Samoobronę. Dlaczego? Ja aku-
rat zbyt dobrze znałem przeszłość
„wodza”. Spłacałem jego długi. Przy-
chodził do mnie i żebrał, skamlał
o pieniądze. Uważałem, że szef mu-
si być „czysty”, więc dawałem. Wyku-
pywałem go z aresztu, opłacałem ad-
wokatów... Dziś jestem zdrajcą.
Z. Tyma: – Lepper traktuje Sa-
moobronę jako prywatny folwark.
Stworzył sobie dwór, grupę ludzi,
dla których podstawowym celem jest
własny interes i dobrze płatne posa-
dy. Stanisław Łyżwiński, Krzysztof
Filipek , no i oczywiście Janusz Mak-
symiuk są jedynymi zaufanymi. Przez
acja finansowa Samoobrony jest
aż tak zła?
Z. Witaszek: – Słyszałem o tej
sprawie. Osobiście pomagałem dzie-
ciom i organizatorom kolonii, dowo-
żąc zamrażarki i produkty żywnościo-
we zakupione z własnych środków.
Prosiłem wiele osób o pilne zaanga-
żowanie się, by dzieci nie głodowały.
Co Lepper zrobił z pieniędzmi, trud-
no powiedzieć. W każdym razie umie
je „organizować”. Proszę zauważyć:
choć gospodarstwo rolne przewod-
niczącego nie przynosi żadnych zy-
sków, a on spłaca potężny kredyt ban-
kowy, dziwnym trafem zgromadził na
koncie (do którego oficjalnie się przy-
znaje) kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Niby wszyscy wiedzą o wyłudzaniu od
ludzi haraczy za miejsce na liście wy-
borczej, jednak to są ściśle strzeżone
tajemnice przewodniczącego i grona
jego zaufanych. A ponadto jest
w Samoobronie zasadą, że nie wy-
stawia się pokwitowań.
Z. Tyma: – Każdy z posłów pła-
ci haracz w kwocie 850 zł miesięcz-
nie. 600 zł podobno idzie na klub,
a 250 zł – na związek. Niedawno obo-
wiązywała stawka 1200 zł, jednak
Lepper uznał ją za nieco wygóro-
waną. Wiem, że również radni sej-
mików samorządowych zobowiązani
GŁASKANIE JEŻA
I ZA PIENIĄDZE!) doprowadzał do
ekstazy tysiące fanów swoimi „Mura-
mi” czy „Obławą”, a dwadzieścia lat
później – w wolnym pono kraju
– odmówiono młodym ludziom pra-
wa do manifestowania tego, co dla nich
najważniejsze – swojej odrębności. Po
co ja zresztą używam formy bezosobo-
wej... To pan im tego odmówił, kła-
miąc, że „parada może wprowadzić za-
męt w mieście”. A ukochany przez
„kropiwnikusa ocipikusa” Wyścig So-
lidarności, Drogi krzyżowe, procesje
eucharystyczne i Bożego Ciała – to nie
wprowadzają zamętu, paraliżując nie-
mal połowę wielkiego miasta?
Cóż... parady techno zazdrościła
Łodzi cała Polska, a relacjonowała
ją na żywo MTV. Teraz już nie ma
czego zazdrościć i relacjonować, no
może poza prezydentem Kropiwnic-
kim, którego też w końcu ktoś (np.
jakieś kółko różańcowe z Kadzidło-
wej Dolnej) Łodzi zazdrości. Na nic
zdało się 15 tysięcy „błagalnych” pod-
pisów „za” do „kropiwnikusa ocipi-
kusa” zebranych w ciągu trzech dni.
ON, „ocipikus”, wie lepiej, jak szko-
dliwe dla JEGO miasta są pląsy ko-
lorowej, roześmianej młodzieży.
Tak uważają ludzie, dla których
radość jest grzechem, a gniew i ro-
bienie na przekór – cnotą. Ja już to
kiedyś słyszałem, panie prezesie Zjed-
noczenia CHRZEŚCIJAŃSKO-NA-
RODOWEGO. Jeszcze tylko dać
wam do rąk pochodnie...
MAREK SZENBORN
Ocipikus
ci Samoobrona pana Leppe-
ra pieniądze dostała i dzieciom nie
przekazała przeszło miliona zło-
tych („FiM” 31/2003), ale na wła-
sną wycieczkę kasę znalazła...
zaszczycony, mogąc gościć takie zna-
komitości. Po sutym obiadku, przy
kawce i koniaczku, wielcy ludzie roz-
mawiali o Polsce. Okazało się, że
prałat Jankowski i Andrzej Lepper
mają bardzo zbliżone poglądy poli-
Na pytanie dziennikarza, co
się dzieje z naszym biednym kra-
jem targanym aferami na naj-
wyższych szczeblach władzy, rzą-
dzonym przez nieudaczników al-
bo popleczników mafii; krajem,
gdzie normalność i uczciwość sta-
ła się towarem reglamentowanym
i tak rzadkim jak osiemnastolet-
nia dziewica – profesor socjolo-
gii Andrzej Zybertowicz odparł
w telewizji krótko i celnie: – Pol-
ska ocipiała.
Mam nadzieję, że termin „ocipia-
ła” trafi na stałe do podręczników
wyższych uczelni, bo jest smaczny
i adekwatny. Otóż to... Polska ocipia-
ła, a jak podał Program I Polskiego
Radia: stan ocipienia w głównych mia-
stach Polski może ulec zmianie – rzecz
jasna – na gorsze.
Np. w pięknym mieście Łodzi oci-
piał ostatnio do reszty prezydent
Jerzy Kropiwnicki . Nic to nowego,
bo symptomy owego ocipienia – któ-
re przejdzie do historii medycyny ja-
ko „zespół kropiwnikus ocipikus”
– widać już było od dawna (ot, choć-
by afera w teatrze, a niedawno po-
mysł wybudowania kolejki wysoko-
górskiej nad ul. Piotrkowską). Jednak
tak dramatycznego pogłębiania się
traumy nie przewidywał nikt.
Oto prezydent nie wyraził zgody
na zorganizowanie parady techno. Ar-
gument miał ważki: „nie, bo nie”
i jeszcze taki, że techno jest głośne.
A jakie ma być, panie „kropiwni-
kus ocipikus”? Ciche? A czy ciche by-
ły hołubce wycinane przez pańskiego
potakiwacza, wiceprezydenta Toma-
szewskiego , gdy ów tańczył w „Ma-
zowszu”? Ja wiem, że bliżej panu
– jako członkowi ZMS – do hitów ty-
pu „Ukochany kraj, umiłowany kraj...”,
ale współczesna młodzież ma dokład-
nie gdzieś pańskie raz komunistycz-
ne, a raz klerykalne sentymenty.
Osobiście nie przepadam za tech-
no (nie te lata), ale wierzę w wolny
wybór każdego człowieka, a przede
wszystkim w prawa młodości.
Widzi pan... w czasach, kiedy ja
i moi przyjaciele siedzieliśmy pod kra-
kowskimi Sukiennicami z gitarami oraz
Dylanem, Wysockim i Kaczmar-
skim na ustach, wy robiliście karie-
ry. Podobno po to, żeby naprawić zły
ustrój... błędny „porządek i ład”. Fak-
tycznie naprawiliście – jasna cholera!
W roku 1982, w środku stanu wo-
jennego, Kaczmarski (LEGALNIE
Podróż za 400 uśmiechów
Cały (pozostały) Klub Parla-
mentarny Samoobrony przez kilka
dni odpoczywał na Pomorzu. Oka-
zją był trwający w Gdańsku Jarmark
Dominikański. Andrzej Lepper
(w otoczeniu swego dworu) zwie-
dził gdańską Starówkę i wszyscy do-
konali obfitych zakupów. Zmęcze-
ni posłowie udali się do Sopotu
– na molo, a następnie podsmaży-
li nieco na plaży. Grupa wybrań-
ców narodu w biało-czerwonych kra-
watach wzbudzała spore zaintere-
sowanie turystów. Proszono o au-
tografy, fotografowano się z wo-
dzem i innymi posłami. Kiedy już
wodza rozbolała ręka od uścisków,
udał się z wizytą do pana tych wło-
ści, czyli prałata Jankowskiego .
Ten, jak to bywa w jego zwy-
czaju, ugościł posłów z iście królew-
ską wystawnością, tudzież noclegiem.
Jak powiedział dziennikarzom, był
tyczne. Obaj są np. zdecydowany-
mi przeciwnikami Unii Europejskiej.
Kiedy zaszumiało w głowie,
dwór Pana Przewodniczącego udał
się na autokarową wycieczkę po Ka-
szubach. Wycieczka zakończyła się
po kilkudziesięciu kilometrach,
w lesie pomiędzy Kartuzami i Sie-
rakowicami. Tam, na leśnej polan-
ce, już bez opieki duchowej księ-
dza prałata, Samoobrona do póź-
nych godzin bawiła się przy ogni-
sku. Na rożnie piekły się dziki, a z
beczek lało się schłodzone piwo.
Oficjalnie gorzały nie było, ale za-
bawa była przednia. Niektórzy dzia-
łacze powarkiwali tylko pod wąsem
na wspomnienie artykułu w „FiM”
o 400 dzieciach z najuboższych ro-
dzin wiejskich, które miały wypo-
czywać (bez piwa i dzików) na swo-
ich pierwszych w życiu koloniach.
JACEK KOSER
N a wypoczynek biednych dzie-
108516037.004.png 108516037.005.png 108516037.006.png 108516037.007.png 108516037.008.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 32 (179) 8 – 13 VIII 2003 r.
przez długi czas i popadają w co-
raz większe poczucie winy.
Straszenie kobiet tzw. syndro-
mem poaborcyjnym jest skuteczną
strategią mającą na celu zmniej-
szenie liczby aborcji poprzez wma-
wianie, że aborcja jest czymś strasz-
nym, że jest morderstwem i że do-
browolnie należy z niej zrezygno-
wać. Twierdzi się, że pozostawia
trwałe ślady nie tylko w psychice ko-
biety, ale i całego jej otoczenia. Syn-
drom ów urasta do rangi praprzy-
przerywanie ciąży. Skoro prawo
na to zezwoliło, próbowano od-
działywać na same kobiety, aby
dobrowolnie zrezygnowały ze swo-
jego prawa do przerywania ciąży,
np. ze strachu przed owymi strasz-
nymi konsekwencjami. W Polsce
stosowanie tej strategii nasiliło się
w ostatnich latach, gdy już było
doskonale wiadomo, że zakaz
aborcji w praktyce nie działa,
a kobiety korzystają z podziemia
aborcyjnego.
kuriozalny argument byłby zabaw-
ny, gdyby nie to, że wmawianie le-
karzom i innym pracownikom me-
dycznym poczucia winy i grzechu
zwiększa coraz silniejszą w środo-
wisku medycznym niechęć do le-
galnego przerywania ciąży w szpi-
talach publicznych (oczywiście nie
prywatnych) i stanowi dalsze, re-
alne ograniczenie prawa kobiet do
aborcji.
Dlaczego udało się tak skutecz-
nie wylansować tzw. syndrom po-
aborcyjny? Głównie ze względu na
spersonalizowany przekaz medial-
ny. Dyżurne kobiety opowiadają
w niezwykle udramatyzowany
i barwny sposób o swoich przeży-
ciach, przestrzegając inne kobiety
przed pójściem w ich ślady. Póź-
niej kilku lekarzy i kilku katolic-
kich psychologów opowiada o swo-
ich osobistych doświadczeniach, na
przykład z czasów, gdy przerywali
ciąże, albo związanych z prowa-
dzonym przez siebie poradnictwem.
Wszystkie te wyjątkowo emocjo-
nalne relacje brzmią niezwykle au-
tentycznie, sprawiając na słuchają-
cych silne wrażenie. I to działa na
dłużej. Największym sukcesem jest
wmówienie opinii publicznej, że są
to zjawiska realne. Nikt nawet nie
ośmieli się publicznie ich zakwe-
stionować czy ocenić. Media, zwy-
kle tak krytyczne, uległy owej pro-
pagandzie i bez żadnych wątpliwo-
ści popularyzują zjawisko ze wzglę-
du na niezwykłą medialność po-
dobnych relacji.
Tymczasem prawidłowe pod
względem metodologicznym ba-
dania w USA czy Europie nie
potwierdziły istnienia tzw. syn-
dromu poaborcyjnego. W 1989
roku panel powołany przez Ame-
rykańskie Towarzystwo Psycholo-
giczne jednogłośnie stwierdził, że
legalna aborcja nie stwarza nie-
bezpieczeństwa wystąpienia po-
ważnych problemów psychologicz-
nych. Na poparcie swojego stano-
wiska Amerykańskie Towarzystwo
Psychologiczne zwróciło uwagę na
następujące dane. W USA corocz-
nie przerywa się 1,3–1,6 mln ciąż.
Około 21 proc. Amerykanek mię-
dzy 15 a 44 rokiem życia przerwa-
ło ciążę. Zatem, gdyby choć
10 proc. z tych milionów kobiet
doświadczyło problemów w wy-
niku aborcji, byłaby to niewiary-
godna epidemia chorób psychicz-
nych, skłaniająca ogromną liczbę
kobiet do zwrócenia się o pomoc.
Tymczasem takie zjawisko nie wy-
stępuje.
Co więcej, generalny chirurg
USA C. Everett Koop , znany prze-
ciwnik aborcji – poproszony przez
prezydenta Ronalda Reagana o ra-
port na temat skutków zdrowotnych
aborcji – stwierdził w sprawozdaniu
z 1989 roku, że skutki te są niewiel-
kie, dotykają małą grupę kobiet i są
nieistotne z punktu widzenia zdro-
wia publicznego.
Nikt nie twierdzi, że przerwa-
nie ciąży jest dla kobiety sprawą
obojętną czy łatwą. Podobnie jak
nie jest łatwe rodzenie dzieci
– zwłaszcza tych niechcianych.
Funkcje rozrodcze kobiety od za-
wsze stanowiły dla niej poważne
zagrożenie – przecież czasem pro-
wadzą (choć obecnie rzadziej) do
śmierci czy choroby. Decyzja
o urodzeniu bądź nieurodzeniu
dziecka pociąga za sobą rozma-
ite problemy, wątpliwości i ryzy-
ko mające wpływ na całe jej ży-
cie. Wmawianie kobietom, że mu-
szą rodzić za wszelką cenę, bo każ-
de macierzyństwo – nawet to nie-
chciane i wymuszone – jest naj-
większym szczęściem i jej misją
życiową, jest po prostu niepraw-
dą. Takie tendencyjne podejście
do kobiecych wyborów to jaskra-
wy dowód przedmiotowego trak-
towania kobiet. Uświadomienie
sobie nieuczciwości i hipokryzji
podobnej propagandy pomoże
nam odzyskać prawo do stanowie-
nia o sobie i swoim życiu.
WANDA NOWICKA
Syndrom, którego nie ma
Od dłuższego czasu
trwa w Polsce syste-
matyczna kampania
mająca przekonać
społeczeństwo
o istnieniu tzw.
syndromu poaborcyj-
nego, czyli bzdury...
czyny wszelkiego zła i nieszczęścia,
którego doświadczamy. Zdaniem
propagatorów syndromu, podobnych
skutków doświadczają także rodzi-
ce kobiety (czyli potencjalni dziad-
kowie), partner, a nawet dzieci uro-
dzone oraz te, które miały się nie
urodzić. Aborcja ma jakoby powo-
dować wszelkiego typu nerwice
i prowadzić do rozbicia rodziny.
Skutki syndromu istnieją nawet wte-
dy, gdy kobieta ich nie odczuwa (tzw.
żal patologiczny). Nawet jeśli ko-
bieta wyparła go ze świadomości,
on – zdaniem orędowników syndro-
mu – wciąż działa i może się ode-
zwać nawet po kilkudziesięciu la-
tach. A zatem nie ma przed nim
ucieczki, bez względu na to, czy się
go jeszcze czuje, czy nie czuje.
Propagatorzy syndromu wyka-
zują wielką inwencję w wymyśla-
niu jego potencjalnych skutków
i tworzeniu nowych pseudonau-
kowych, aczkolwiek bardzo obra-
zowych pojęć, np. objawy pustego
łona czy objawy pustych ramion.
Strategię lansowania syndromu
zaczęto stosować najpierw w USA
– od czasu, gdy zalegalizowano tam
Próbuje się zatem przestraszyć
kobiety i wpędzić je w poczucie
winy. Kobieta, która przerwała cią-
żę, powinna czuć się winna na-
wet wtedy, gdy nie odczuwa ani
śladu syndromu. Jeśli nie odczu-
wa, tzn. że coś z nią nie jest w po-
rządku, bo albo zepchnęła go na
samo dno świadomości, albo jest
pod pewnym względem ułomna.
Niewątpliwie jest pozbawiona
wszelkich uczuć, bowiem każda
normalna kobieta powinna coś od-
czuwać. Orędownicy syndromu
rozciągają jego wpływ na lekarzy
i pozostały personel medyczny po-
magający w przerwaniu ciąży.
Można zatem usłyszeć z ust dy-
żurnych lekarzy o potwornym
wpływie przerywania ciąży na ich
życie zawodowo-osobiste.
W programie na ten temat
– wielokrotnie powtarzanym przez
TV Puls – przekonywano, że kie-
dyś położne w szpitalach były bar-
dzo niesympatyczne dla kobiet
poddających się aborcji. A ponie-
waż teraz już się ciąż nie przery-
wa, to położne stały się znacznie
przyjemniejsze dla rodzących. Ten
Choć kampania ta generowa-
na jest przez środowiska funda-
mentalistyczno-katolicko-nacjona-
listyczne, media – zwłaszcza prasa
kobieca oraz telewizja – kupiły te-
mat. Ostatnio było głośno w TVN
i Polsacie o kuriozalnej terapii pod
nazwą „Żywa Nadzieja”. Jest ona
– krótko mówiąc – oparta na uczło-
wieczaniu usuniętego płodu po-
przez nadanie mu imienia, zabie-
ranie go do domu, przygotowywa-
nie pieluch i nakrycia przy stole,
chodzenie z nim na spacer, wresz-
cie uśmiercenie go, pochowanie
i regularne odwiedzanie grobu. Nic
dziwnego, że po takiej „terapii”
kobiety nie mogą się pozbierać
Z darzają się takie dni, kiedy
TEKA TETRYKA
Bój się lustra
jestem przekonany, że świat
zwariował, a ostatnią normalną
osobą jestem ja sam.
Człowiek używa języka – w każ-
dym języku słowa coś oznaczają.
A raczej oznaczały, bo dzisiaj wyraz
pozostał jak dawniej, ale cichaczem
podgryzły go inne znaczenia. Ot, woj-
sko na przykład. Zamknąwszy oczy,
widzimy pod powiekami żołnierza
z karabinem, czasem strzelającego
– po ich otwarciu ukaże się inny ob-
raz: kapral noszący cegły na budo-
wę kościółka... Albo słowo „honor”
– „ poczucie godności osobistej, dobre
imię, cześć ”, ale też obowiązek po-
stępowania według określonych norm,
a w razie ich niedotrzymania – rezy-
gnacja, wycofanie się, również w wy-
niku oceny i presji otoczenia. Dziś
można co najwyżej kogoś za coś uho-
norować (czytaj: zapłacić), bo tamto
znaczenie odeszło w niebyt.
Elita to grupa osobników wybit-
nych, słowo o wydźwięku jak naj-
bardziej pozytywnym. Doprawdy?
Dowolne media codziennie infor-
mują o kolejnych aferach i przekrę-
tach wśród ELIT, tych „wybitnych
inaczej”. Za to ludzie o szemranej
przeszłości nader często brylują na
salonach. A wybitni – w czasach,
Prowincjałki
kiedy bezrobotni mnożą się jak kró-
liki – domagają się gigantycznej ka-
sy za samo istnienie (jak to było
z premiami dla członków Rady Po-
lityki Pieniężnej), albo bezczelnie
twierdzą, że 6,5 tysiąca nagrody (net-
to) to „śmieszne” pieniądze (Zarząd
Dróg Miejskich w Warszawie). A co,
artysta przerobił prostokątne papier-
ki z Chrobrym na komiks?!
Rozbieżność między nakazami re-
ligii i słowami funkcjonariuszy kościo-
łów (niemal wszystkie kościoły do-
tknęła ta przypadłość) a rzeczywi-
stością – nie tylko Czytelnikom „FiM”
jest aż nadto dobrze znana. Ot, choć-
by słowo „ofiara” – dawniej poświę-
cenie dla idei, dziś przymusowa, ści-
śle określona stawka w kancelarii pa-
rafialnej za określoną usługę.
Będzie jeszcze gorzej. Mówiąc
„zdrowa żywność”, mamy na myśli
coś bez smaku, soli i chemii, chociaż
i teraz sałata rośnie przy drodze szyb-
kiego ruchu, a jej liście łamią się od
ciężaru ołowiu. Za chwilę zdrowy
pomidor to będzie taki pomidor,
który na nasz gwizdek przybiegnie
ze sklepu na zmutowanych gene-
tycznie nóżkach i nawet się nie za-
sapie. Wskoczy na talerz obok scha-
bowego z soi i zamelduje: „gotów
do zjedzenia!”.
A może go wcześniej rozdepczą
razem z kilkoma tonami kolegów
w czasie pomidorowej bitwy w kra-
jach południowych albo utopią
w Atlantyku, bo będzie, łobuz, za
tani, żeby go w ogóle sprzedawać...
W tej samej godzinie gdzieś tam ileś
osób umrze z głodu.
Przykładów są całe legiony, wła-
żą nieproszone do oczu i uszu, two-
rzą taką gęstwinę, że aż się trudno
przez życie przepchać do końca. Spoj-
rzenie w lustro grozi konstatacją, że
zamiast oczu sterczą nam kamery, na
rękach wyrosła klawiatura, a miej-
sce mózgu zajął monitor (starego
typu). W dodatku programista daw-
no ześwirował...
MAREK SITKOWSKI
Żyją jeszcze na świecie ludzie „uf-
ni” na tyle, że potrafią prawie pół
miliona złotych schować do plecaka i podróżować pociągiem. Pod-
czas podróży nie mają nawet problemu ze spokojnym snem. Nieste-
ty, licho nie śpi. Doświadczył tego pewien 34-letni mężczyzna, który
postanowił zlikwidować wszystkie swoje konta bankowe. Wybrał więc
z poznańskich oddziałów oszczędności – bagatela, 500 tys. zł – zapa-
kował w foliowy worek i wrzucił na dno plecaka, zakrywając ciucha-
mi. W nocy wsiadł do pociągu do Trójmiasta i... zasnął w przedziale.
Kiedy się obudził, plecaka oczywiście nie było, Nie mniejszy szok prze-
żyli policjanci, gdy usłyszeli, ile gość wiózł kasy. Ale zapewne naj-
większego wstrząsu doznali grasujący w pociągu złodzieje. To się na-
zywa motywacja do dalszej pracy!
PaS
Unii musi na nas naprawdę zale-
żeć. Rolnik z Gdowa w wywiadzie
dla austriackiej telewizji nie ukrywał, że nie jest zwolennikiem UE. Tłu-
maczył, że polityków to on słuchać nie będzie, a o prawdziwej twa-
rzy Unii pogada co najwyżej ze zwykłymi rolnikami. Jak na polskiego
chłopa przystało, nie obyło się bez warunku: niech przyjadą i posta-
wią piwo. No i przyjechali! Do podkrakowskiego Gdowa półwiecznym
traktorem przyczłapali się – hodujący krowy chłop spod Linzu i arty-
sta z Brukseli. Nie zapomnieli oczywiście o skrzynce piwa. I pogada-
li, jak chłopy z chłopem, że aż strach cokolwiek powtarzać... Dobrze,
że nasz rodak tylko chłopów wzywał.
PaS
POTRÓJNY SZOK
CHŁOP POTĘGĄ JEST I BASTA
108516037.009.png 108516037.010.png 108516037.011.png 108516037.012.png
Nr 32 (179) 8 – 13 VIII 2003 r.
NA KLĘCZKACH
5
BUSZUJĄCY W KURII
DOBRA „DOBRA
ŚMIERĆ”
podobnej, błędnej interpretacji opar-
ty ma być nakaz zakrywania przez
kobiety całego ciała i twarzy.
W obawie przed klątwą niemiec-
ki uczony ukrywa się – na wszelki wy-
padek – pod pseudonimem. PaS
Numer jest znany wszystkim pi-
ratom drogowym. Gdy nachlani tra-
fią w jakąś przeszkodę, to przy szczę-
śliwym braku świadków, porzucają
pojazd i szybko oddalają się z miej-
sca wypadku. Kiedy wytrzeźwieją,
zgłaszają kradzież samochodu.
Nie inaczej było w Szczecinie
3 sierpnia w samo południe. Dostaw-
czy opel combo należący do kurii
metropolitalnej staranował trzy za-
parkowane na poboczu jednej z ulic
pojazdy. Kierowca uciekł. Tego sa-
mego dnia, w godzinach wieczornych,
ks. Artur Rasmus , dyrektor miesz-
czącego się na terenie kurii Wydaw-
nictwa „Ottonianum”, zgłosił policji
kradzież auta: – Ktoś zakradł się do
biura i zabrał kluczyki, a następnie
wyjechał z garażu – oświadczył.
Co ciekawe, buszującego po ku-
rii w biały dzień „złodzieja” nic wię-
cej (poza kluczykami) w bogato wy-
posażonych biurach nie zaintereso-
wało, a sutannowi jakoś nie złożyli
wcześniej formalnego zawiadomie-
nia o przestępstwie.
– Samochód nie ma śladów wła-
mania, co zrozumiałe, gdyż w stacyj-
ce pozostał oryginalny kluczyk. Do
głębokiej refleksji zmusza fakt, że
kierowca zgubił odnalezioną przez
nas polisę OC. Spróbujemy ustalić
sprawcę na podstawie odcisków li-
nii papilarnych – poinformował mnie
podkomisarz Artur Marciniak
z Komendy Miejskiej w Szczecinie.
Na razie w szczecińskiej KMP
poszukiwany jest odważny, który
ośmieli się sprofanować święte, ku-
rialne dłonie obrzydliwym czarnym
tuszem, pobierając odciski palców.
A.T.
ALOJZOWO
środowiska, innych służb i inspekcji
– dołączyła Agencja Bezpieczeństwa
Wewnętrznego. Jej szef uznał, że śle-
dzenie oraz podsłuchiwanie przed-
siębiorców służy ochronie interesów
gospodarczych kraju. Na początek
szefowie spółek skarbu państwa zo-
bowiązani zostali do meldowania
ABW o wszystkich ważniejszych kon-
traktach, umowach i planach! Fir-
mom działającym w strategicznych
branżach przydzielono oficerów
ochrony. – Ich zadaniem jest zbie-
ranie informacji o wszystkim, co dzie-
je się w przedsiębiorstwie – publicz-
nie chwali się pułkownik Jerzy
Stachowicz . Jeżeli dyrekcja nie bę-
dzie miała ochoty z nami gadać
– mówi pułkownik – to my i tak zwer-
bujemy kogoś z pracowników. MP
Rodziny pacjentów, których pod-
dano eutanazji, radzą sobie ze stra-
tą najbliższego lepiej niż w przy-
padku rodzin osób zmarłych śmier-
cią naturalną – uważają holender-
scy specjaliści.
Ich badania zamieścił prestiżo-
wy „British Medical Journal”. Przy-
puszczalnie wynika to z możliwości
pożegnania się z odchodzącym, lep-
szym przygotowaniem na wydarze-
nie, którego termin jest znany, oraz
poczuciem uregulowania spraw do-
czesnych. No i co z tego? Jeszcze
nigdy w historii argumenty nauki nie
wygrały z argumentami religii.
M. PSYK
PRZETARŁ SZLAK
Fot. archiwum
Brytyjskie ministerstwo obrony
zapłaci odszkodowanie za zwolnie-
nie żołnierza geja. 40-letniego
Christophera Browna zwolniono
po 20 latach służby w lotnictwie,
gdy w 1999 r. jego homoseksualizm
został publicznie ujawniony. Sier-
żant wniósł sprawę do Europejskie-
go Trybunału Praw Człowieka
w Strasburgu, ale tuż przed ogło-
szeniem wyroku doszło do ugody.
Nie tylko zainkasuje 50 tys. funtów,
ale i przetarł szlak swym kolegom.
W resorcie obrony przyznano, że
obecnie „różnorodność” w łonie
RAF jest tolerowana.
Bp łowicki Alojzy Orszulik (na
zdjęciu) uważa siebie za bardzo
skromnego człowieka. W zaufanym
gronie zwykł się użalać, że kariera
na szczytach kościelnego państwa sta-
ła przed nim otworem, ale on wy-
brał prowincjonalną diecezję. Wła-
śnie ukończył 75 lat, ale nie chce,
by o nim zapomniano. Zadbał więc
już wcześniej o pozostawienie trwa-
łych śladów swojego panowania.
W centrum miasta jest już ogród
Alojzego, pomnik papieża stojący
w rynku też bardziej przypomina sze-
fa kurii niż JPII. Niedawno w ko-
ściele na os. Bratkowice zawisł dzwon
„Alojzy”. Oczywiście, dzwon poświę-
cił biskup Alojzy. W planie jest jesz-
cze rondo, ulica, most oraz szpital
Alojzego. A Alojzowo – zamiast Ło-
wicza – jak wam się podoba, alojzo-
wianie?
PROMIENIOWANIE
GŁUPOTY
Nie ma ostatnio szczęścia Ko-
ściół do katolickich stacji telewizyj-
nych. Po kłopotach Plusa oraz opóź-
nionym i mizernym starcie „Trwam”
pech dopadł włoską stację Telepa-
ce, która specjalizuje się w transmi-
sjach watykańskich imprez i papie-
skich pielgrzymek. Władze Rzymu
wyłączyły nadajnik znajdujący się
na wzgórzu Monte Mario, gdyż uzna-
ły, że jego promieniowanie szkodzi
dzieciom z pobliskiej szkoły. Otóż
to, nadajniki watykańskie szkodzą...
wszystkim i na wszystko!
PaS
Z GOSPODARSKĄ
WIZYTĄ
HOMOLICEUM
Pierwsze na świecie państwowe
liceum dla homo-, bi- i transseksu-
alistów rusza za miesiąc w Nowym
Jorku. Szkoła przyjęła imię Harveya
Milka , zamordowanego ponad 20
lat temu gejowskiego polityka z San
Francisco. Burmistrz NY, Michael
Bloomberg , uznał pomysł za wspa-
niały, a nowy dyrektor placówki pod-
kreślił, że szkoła ma stanowić przy-
kład dla całego świata. Mniej zado-
wolone są konserwatywne organiza-
cje amerykańskie, które uznały, że
takich projektów nie powinno się
finansować z pieniędzy podatnika.
Dla nas też wszystko jasne – bur-
mistrz Żyd popiera pedałów za pie-
niądze chrześcijan!
Charakterystyczny dla JPII zwy-
czaj przyglądania się tłumom z wy-
sokości helikoptera wchodzi do re-
pertuaru zachowań niektórych kra-
jowych polityków. I tak organizato-
rzy Przystanku Woodstock wydarli
się do mikrofonów, że prezydent
Kwaśniewski w towarzystwie mini-
stra obrony narodowej Janika prze-
lecieli byli właśnie rządowymi śmi-
głowcami nad miejscem imprezy. Nie
wiemy, niestety, czy udzielili błogo-
sławieństwa... Bo ziemi tym razem
nie pocałowali.
A.C.
RP
CHRZEŚCIJAŃSKI
KORAN?
SAMOOBSŁUGA
A.C.
Po latach kwestionowania histo-
rycznej wiarygodności Biblii, pod lu-
pę wzięto Koran. Jak pisze „New-
sweek”, badający język koraniczny
niemiecki wykładowca języków se-
mickich twierdzi, że dzisiejsza wer-
sja Koranu to błędna transkrypcja
oryginalnego tekstu. Badacz podkre-
śla, że pisany język arabski pojawił
się 150 lat po śmierci Mahometa ,
a większość wykształconych Arabów
mówiła w tym czasie po aramejsku.
Koran był – według niego – spisaną
w odmianie aramejskiej chrześcijań-
ską księgą liturgiczną, którą w VII
wieku n.e. zniszczył kalif z dynastii
osmańskiej. I tak np. po arabsku Ko-
ran mówi o objawieniu Allaha, a w
wersji aramejskiej o „nauce” staro-
żytnych Świętych Ksiąg; czarnookie
piękne „hurysy o falujących pier-
siach”, czyli rajskie dziewice mające
być nagrodą dla męczenników to
– według aramejskiego oryginału
– białe, krystalicznie czyste winogro-
na, które kojarzone były z rajem. Na
Gorszy od biskupa nie może być,
jak wiadomo, arcybiskup, na ten przy-
kład Muszyński . Osobiste zasługi
w katoliczeniu miasta i diecezji ob-
wieścił on mieszkańcom Bydgoszczy,
po czym zawiesił w sąsiedztwie ka-
tedralnego ołtarza tablicę z płasko-
rzeźbą Muszyńskiego. Następnie sam
ją (czyli siebie) poświęcił, bo nie by-
ło nikogo godniejszego...
RYDZYK
W DOMOFONIE
PaS
PALIŁ GUMY
I RŻNĄŁ GŁUPA
Co słyszą w domofonie miesz-
kańcy słupskich bloków przy ul. An-
ny Gryfitki? Sąsiada lub może przy-
byłych gości? To już przeżytek!
Z głośników sączą się dźwięki Ra-
dia Maryja. Sytuacja trwa już kilka
lat i mieszkańcy zdążyli się przyzwy-
czaić. Powodem tego stanu rzeczy
jest zapewne przekraczanie przez Ra-
dyjo dopuszczalnych mocy nadajni-
ków, co powoduje odbiór sygnału
przez większość urządzeń elektro-
nicznych z głośnikiem (u jednego
z mieszkańców słychać Rydzyka na-
wet w organach elektronicznych!).
Administratorem mieszkań jest Słup-
ska Spółdzielnia Mieszkaniowa
„Czyn”, gdzie jednak nikt proble-
mu nie słyszy i nie widzi.
KOMÓRKI PADŁY
30 lipca w Suwałkach ksiądz
kanonik Wacław Polowczyk
– dziekan i proboszcz parafii pw.
Wniebowzięcia NMP w Filipowie
(pow. suwalski, diec. ełcka) – wjeż-
dżając na czerwonym świetle na
skrzyżowanie, potrącił idące po
przejściu dla pieszych ośmiolet-
nie dziecko i... uciekł. Ksiądz po-
dróżował swoim luksusowym au-
di w towarzystwie dwóch atrak-
cyjnych pań. – Był tak zaabsorbo-
wany siedzącą obok kobietą, że
prawdopodobnie w ogóle nie za-
uważył świateł. Uderzył w chłop-
ca, po kilku metrach zatrzymał się
i obejrzał. Na widok leżącego na
jezdni dzieciaka błyskawicznie od-
jechał – opowiada naoczny świa-
dek. Po ulicznym pościgu jedne-
mu z kierowców udało się zablo-
kować samochód księdza i oddać
pirata policji.
Chłopiec z objawami wstrząsu
mózgu i ogólnymi obrażeniami cia-
ła przebywa na obserwacji w szpi-
talu. Ksiądz (rzekomo trzeźwy) po
złożeniu zeznań (– Nie widziałem
leżącego na jezdni dziecka, dlate-
go nie zatrzymałem się – zapew-
niał policjantów) i zatrzymaniu pra-
wa jazdy został zwolniony. Ciąg
dalszy – miejmy nadzieję – nastą-
pi.
PaS
Nareszcie papieskie SMS-y do-
tarły do Irlandii. Każdy szczęśliwy
posiadacz komórki może w ten spo-
sób zasilić konto Watykanu. Pionier-
ska usługa nosi nazwę „Myśl dnia”,
a pomysł ściągnięto z Włoch, gdzie
podobno odniósł znaczny sukces.
Prawosławni wcale nie są gorsi.
W Sankt Petersburgu uruchomiono
serwis komórkowy. Można np. za-
sięgnąć informacji, czy aby Cerkiew
nie wzywa w tym dniu do poszcze-
nia. Jeśli ktoś zapomniał się pomo-
dlić, to (za opłatę, oczywiście) mo-
że wysłuchać modlitwy przez telefon.
Bardziej dociekliwi mogą posłuchać
o historii swojego kościoła i naka-
zach wiary, a nawet dowiedzieć się,
gdzie w pobliżu są klasztory. PaS
PLAJTA DIALOGU
Niesłychane! Rząd zamierza zli-
kwidować związki zawodowe i orga-
nizacje przedsiębiorców!
Minister finansów Andrzej
Raczko uznał, że zrzeszenia pracow-
ników i organizacje skupiające przed-
stawicieli biznesu powinny płacić po-
datek dochodowy od... składek człon-
kowskich. Zakazał przy okazji odli-
czania kosztów ich poboru. Jeżeli po-
mysł pana ministra wszedłby w ży-
cie, to w ciągu następnego roku sa-
molikwidacji (poprzez bankructwo)
uległyby niemal wszystkie związki za-
wodowe i organizacje pracodawców.
I kto wie, czy nie jest to najlep-
szy pomysł na realizację umieszczo-
nego w programie SLD zapisu o „dia-
logu społecznym”.
A.S.
CZWÓRKAMI SZLI
MP
– Do Iraku wyjeżdżamy dobro-
wolnie, jako ochotnicy. Natomiast na
pożegnalną mszę zapędzono nas pod
przymusem, jak bandę pętaków!
– wyżalili nam się umundurowani
przyjaciele „FiM”. Rzeczywiście,
31.07. o godz. 19.00 w Szczecinie
czwórkami zagoniono do kościoła
polskich żołnierzy udających się na
Bliski Wschód. Wojacy są poirytowa-
ni i spodziewają się, że przyjdzie im
się oganiać nie tylko od wrogo na-
stawionych Irakijczyków, ale także od
watykańskich kapelanów.
BIZNES
POD KONTROLĄ
A.T.
Do kontrolujących biznes
– obok policji zwykłej, policji pracy,
skarbowej, inspektorów ochrony
A.C.
108516037.013.png 108516037.014.png 108516037.015.png 108516037.016.png 108516037.017.png 108516037.018.png 108516037.019.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin