Grabarz Polski 015.pdf

(21894 KB) Pobierz
Grabarz Polski
# 1 5
WYWIADY:
NACHO CERDÀ, GRAHAM MASTERTON
ADAM ZALEWSKI, SŁOŃ
OPOWIEŚCI NIEHORROROWE CZĘŚĆ 1
BLAIR WITCH POCZTAR CZĘŚĆ 3
POCZĄTKI „LITERATURY WAMPIRYCZNEJ”
FILMY: Aftermath, Antychryst, Genesis, Hotel zła, Ostatni postój, The Abandoned, Za cenę bólu
KSIĄŻKI: Bestia, Cień znad jeziora, Demon, Głębia ciemności, Morderstwo w La Scali,
Muzyka z zaświatów, Pamiętniki wampirów, Po zachodzie słońca, Wampir z Ropraz
AUDIOBOOK: Strzyga i inne opowieści niesamowite
ZORAN KRUŠVAR „MARIO” (OPOWIADANIE)
115032422.002.png
Najpierw zszokował cały świat
brutalnym ilmem o nekroilii pt.
„Aftermath”, potem dołączył do
bardziej mainstreamowego grona
twórców grozy za sprawą pełnome-
trażowego horroru „The Abandoned”.
Czego jeszcze możemy się po
nim spodziewać?
Panie i Panowie – przed Wami ...
115032422.003.png
Witaj. Pozwól, że zaczniemy od same-
go początku. Czy od zawsze chciałeś
kręcić ilmy?
koprodukcję o żywych trupach w Anglii.
Było to dość krwawe i przerażające, a do
tego dobrze oddawało moją obsesję na
punkcie ludzkiego ciała. Horror zawsze
bardziej wiązał się według mnie z rze-
czywistością niż jakimiś obcymi światami
– pewnie dlatego moim ulubieńcem jest
David Cronenberg...
gi ilm „Aftermath”. Traktuje on temat
nekroilii. Jak długo się przygotowy-
wałeś do tego obrazu i od czego się
zaczęło?
W pewien sposób od zawsze tego chcia-
łem, tak. Mój wujek pokazywał mi mnó-
stwo ilmów nakręconych na Super 8,
a rodzice zabierali nas co tydzień do kina
więc jako dzieciak miałem niezłe pojęcie
o tym, jak powinno robić się ilmy. Dzię-
ki moim rodzicom zobaczyłem na dużym
ekranie parę klasyków i jestem im za to
bardzo wdzięczny. Żadne z nich nie pra-
cuje jednak w przemyśle ilmowym więc
myśl o tym, że zostanę ilmowcem musia-
ła wydawać im się dość dziwna i faktycz-
nie sprzeciwiali się temu aż do momentu
nakręcenia „Aftermath”. Ten ilm przeko-
nał mojego ojca, że nie mam zamiaru re-
zygnować z kariery reżysera.
Przygotowania nie trwały długo. Napi-
sałem go w lutym, nakręciłem w maju
i w październiku już go mogłem wy-
świetlać. Było to wszystko dość szalone,
a musiałem też w tym przypadku pełnić
funkcję producenta. Zainspirowały mnie
te wszystkie sceny autopsji, w których ni-
gdy się niczego nie pokazywało: miałem
już dość słuchania jak jakiś bohater po
prostu opisuje co widzi. Postanowiłem,
że zorientuję się jak to naprawdę wygląda
i pokażę to widzom. Wierzyłem, że będzie
to bardziej przerażające niż typowe hor-
rory – i faktycznie tak się stało. Wcale nie
dlatego, że pokazałem w tym ilmie tyle
okrucieństwa, ale raczej dlatego, że po-
kazałem je w tak kliniczny, beznamiętny
sposób. Nihilizm „Aftermath” działa na wi-
dzów bardziej niż jego krwawe efekty.
Twój debiut ilmowy to „The Awake-
ning”. Czy napotkałeś jakieś trudności
przy jego realizacji?
Czytałeś pewnie mnóstwo książek
o autopsjach, żeby je ukazać jak najle-
piej w tym ilmie?
To był szkolny projekt nakręcony w dwa
dni, bez żadnego budżetu. Oczywiście
na niczym się wtedy nie znaliśmy ale
myślę, że wypadło to całkiem nieźle. Co
zabawne, dowiedziałem się później, że
kręciliśmy nasz ilm w tym samym miej-
scu, gdzie John Carpenter silmował po-
czątkowe sceny „Księcia ciemności” – on
także chodził do USC w Los Angeles. Je-
stem wielkim fanem jego twórczości.
Zgadza się – chciałem uniknąć powiela-
nia schematów i zachować realizm bez
popadania w parodię. To byłoby nieodpo-
wiednie. Żeby poczuć strach i desperację
publiczność musiała wierzyć temu, co wi-
dzi na ekranie.
Co skierowało cię ku horrorowi?
Czy ten ilm kręciłeś w prawdziwym
prosektorium?
To też wiązało się z moimi pierwszymi
doświadczeniami jeśli chodzi o ilmy.
Jako sześciolatek wślizgnąłem się na
seans „Szczęk” i ten ilm tak mnie prze-
straszył, że przez lata nie mogłem o nim
zapomnieć. Ten olbrzymi rekin pożerający
ludzi, krew zmieszana z wodą morską, ta
ciemność pod talą wody... Wszystko to
wywarło na mnie ogromne wrażenie i uza-
leżniłem się od tego rodzaju ilmów. Trzy
lata później odkryłem ilm “Living Dead at
the Manchester Morgue” – hiszpańską
Czy jesteś zadowolony z końcowego
efektu swojego pierwszego ilmu?
Czego się nauczyłeś podczas jego krę-
cenia?
Czy jakieś konkretne wydarzenie skło-
niło cię żeby stworzyć coś tak dra-
stycznego jak “Aftermath”?
Tak – I to kolejny czynnik, który dodawał
wszystkiemu realizmu. Wynająłem to
miejsce na parę nocy i kręciliśmy jak pa-
tolodzy skończyli swoją pracę. Napatrzyli-
śmy się na surrealistyczne sceny: trudne
do rozpoznania fragmenty ludzkiego ciała
na noszach, ślady krwi, a nawet kawałki
żółtego tłuszczu znajdowane tu i ówdzie.
Czasami musieliśmy przerywać ilmowa-
nie żeby można było umieścić nowe zwło-
ki w lodówkach. Moja ekipa długo jeszcze
pamiętała ten ilm...
W przeciwieństwie do bohaterów moich
ilmów nie oglądam się zbyt często za
siebie. To niezdrowe. Cokolwiek zrobiłem
– miałem ku temu konkretny powód. Za-
wsze ma się oczywiście ochotę zmienić
coś w skończonym dziele, ale najważniej-
sze jest to, aby iść naprzód, odkrywać coś
nowego. Każdy ilm odzwierciedla mnie
z pewnego okresu i nie należy dokony-
wać w tym obrazie żadnych zmian. Gdy-
by nie to, co nakręciłem wcześniej nie
byłbym teraz jako ilmowiec w takim, a nie
innym miejscu, więc nie jestem za tym,
aby wypierać się swoich wcześniejszych
dokonań – należy po prostu wyciągać
z nich pewne wnioski.
Trzęsienie ziemi w Los Angeles w 1994
r. Dopiero co przyjechałem z Europy
i skłoniło mnie to do zastanawiania się
nad kruchością życia. Mogło się to skoń-
czyć znacznie gorzej, ale na szczęście do
tego trzęsienia ziemi doszło w nocy, kie-
dy większość ludzi spała. Chciałem więc
przełożyć na język ilmu moje lęki zwią-
zane ze śmiercią i życiem po życiu (jeśli
takie istnieje) – dlatego uznałem, że pro-
sektorium będzie idealnym miejscem ak-
cji. Zresztą izyczność naszej egzystencji
nie przestaje mnie fascynować: materia,
która czyni nas ludźmi potrai wyglądać
tak nieprzyjemnie... Chciałem tu też dla
odmiany pokazać śmierć „od wewnątrz”,
nie „od zewnątrz”.
Czy były jakieś problemy ze znalezie-
niem aktora?
Nie. Parę miesięcy wcześniej widziałem
Pepa Tosara w sztuce teatralnej, a że je-
den z moich współpracowników go znał,
dostałem do niego numer i pewnego dnia
zadzwoniłem, potem dałem mu scena-
Po 4 latach przyszedł czas na Twój dru-
115032422.004.png
przekonujące. Teraz patrzę na nie z lek-
kim uśmiechem – nastąpił duży postęp
jeśli chodzi o tego typu efekty!
tu na ukazaniu tematów straty i obsesji
– i wypadło to tu znacznie przyjemniej niż
w „Aftermath”. Od tego momentu zaczą-
łem też współpracę z Xaviem Giménezem
– najlepszym operatorem, jakiego znam.
powstał na planie. W postprodukcji doda-
liśmy techniką cyfrową jakieś drobiazgi.
Całą „Trylogia śmierci” powstawała
przez osiem lat. Czy od początku wie-
działeś, że będzie to trylogia?
W „The Awakening” i „Aftermath”
przez krótkie chwile pojawiają się reli-
gijne symbole - krzyże na łańcuszkach.
Czy chciałeś coś za ich pokazaniem
przekazać?
Bez wątpienia „Genesis” to Twój naj-
dojrzalszy obraz z całej trylogii. Mamy
tu bardzo dobrych aktorów, świetnie
pasującą muzykę, jest tu mnóstwo
emocji. Z drugiej strony, nie mamy tu
aż tyle gore co w poprzednim „After-
math”. Postanowiłeś zrezygnować
z krwawych efektów żeby stworzyć
obraz dla szerszego odbiorcy?
Nie – wpadłem na ten pomysł dopiero po
nakręceniu „Aftermath”. Szczerze mówiąc
wyszło to dopiero jak scenariusz kolejne-
go ilmu był już w znacznej części goto-
wy. Zawsze dzieje się to w ten sposób
– kieruję się raczej instynktem niż jakimiś
skomplikowanymi konceptami.
Są one częścią obrzędów związanych ze
śmiercią więc ich użycie wydawało mi się
bardzo naturalne. Chodziłem do katoli-
ckiej szkoły i dorobiłem się obsesji na ich
punkcie – od dzieciństwa kojarzę krzyże z
bólem i cierpieniem, krwią i łzami, a więc
nie są to najprzyjemniejsze odczucia.
Co tak zainteresowało cię w projekcie
„The Abandoned”, że postanowiłeś na-
kręcić ten ilm?
Nie miałem takich ambicji. Nigdy też nie
żałowałem, że “Aftermath” wypadł tak,
jak wypadł. Po prostu zawsze staram się
jak najlepiej przedstawić wybrany temat
i „Genesis” wymagał znacznie delikat-
niejszego podejścia – w końcu to wiersz
przekształcony w ilm, a więc musiał spra-
wiać raczej wrażenie wizualnej pieszczoty
niż mocnego ciosu w brzuch. Choć i on
nie ma oczywiście wyłącznie radosnego
wydźwięku. W końcu śmierć też nie jest
szczególnie radosna nawet jeśli oznacza
jednocześnie początek czegoś nowego.
Twój drugi ilm traktuje o kruchości
naszego ludzkiego życia, ciała ludz-
kiego oraz duszy. Zgodzisz się z tymi
słowami?
Ten ilm przeszedł mnóstwo zmian, a więc
efekt końcowy tylko częściowo przypomi-
na to, co sobie zaplanowałem. Zaintere-
sowała mnie tu tematyka sobowtóra i po-
wrót we własną przeszłość, jaką odbywa
główna bohaterka. Jest to w jakiś sposób
podobne do fabuły “Genesis”: tu też głów-
na postać nie jest w stanie poradzić sobie
ze stratą i to ją ostatecznie niszczy.
riusz, a on się zgodził zagrać. Bałem się,
że scenariusz go przestraszy, ale to jeden
z tych aktorów, którzy nie boją się najtrud-
niejszych wyzwań.
“Aftermath” to nie tyle brutalny horror co
dramat, a więc tak – opisuje on kruchość
istnienia. Nie zależało mi na przedsta-
wieniu patologa-psychopaty tylko na
ukazaniu samotności umierania, “nicości”
w jaką obraca się nagle ludzkie życie.
Jeśli uważnie przyjrzysz się temu ilmowi,
zauważysz, że to właśnie mają symbo-
lizować wszystkie zgromadzone w nim
zwłoki. W pewnym sensie to one są tu
jedynymi “żywymi” bohaterami, w prze-
ciwieństwie do lekarzy, których widzimy
wyłącznie schowanych za maskami, cał-
kowicie anonimowych.
Nad scenariuszem pracowało trzy oso-
by: Ty, Richard Stanley i Karim Hus-
sain. Jak udało Ci się namówić Richar-
da i Karima?
Powiedz coś jeszcze o zwłokach, któ-
rych użyłeś w ilmie...
Jak długo powstawało to dzieło?
Wszystkie są sztuczne – poza „trupem
z HIV”, jak go nazwaliśmy. To facet z wą-
sem, który był kolejnym znajomym jedne-
go z moich współpracowników i zgodził
się leżeć przez parę dni na piekielnie
zimnych noszach. Bardzo zabawny gość
– nie miał nic przeciwko rozebraniu się
do naga i nakładaniu mnóstwa makijażu.
Niełatwo znaleźć ludzi chętnych do tego
typu poświęceń. Sztuczne zwłoki zostały
bardzo starannie przygotowane na dwa
miesiące zanim zaczęliśmy kręcić ilm
– wydałem na nie większość budżetu bo
wiedziałem, że muszą być jak najbardziej
Około półtora roku od powstania pomysłu
do ukończenia ilmu.
Początkowo był to projekt Karima, ale
on ostatecznie zajął się reżyserią ilmu
„Ascension”. Z kolei mój post-apokalip-
tyczny western „Oblivion” traił na półkę
więc spytałem Karima czy nie oddałby
mi scenariusza tego swojego rosyjskie-
go horroru. Później mieliśmy problemy
z budżetem i trzeba było dokonać pew-
nych zmian, a że Karim był zajęty swoim
ilmem poprosiłem o pomoc Richarda.
Z jednym i z drugim przyjaźniłem się jed-
nak na długo przed rozpoczęciem prac
nad „The Abandoned”.
Zapewne długo powstawały same po-
sągi?
Po kolejnych czterech latach pokaza-
łeś ostatnią z części Trylogii Śmierci,
„Genesis”. Powiedz parę słów o tej
produkcji.
Około czterech miesięcy. Zanim ekipa od
efektów mogła przystąpić do pracy musie-
liśmy oczywiście obsadzić Trae.
Trudno było osiągnąć efekt płaczącej
rzeźby?
Cóż, przede wszystkim ten ilm okazał się
dla mnie przełomowy i otworzył mi drzwi
do pierwszej produkcji pełnometrażo-
wej. Jeśli chodzi o fabułę to zależało mi
Nie. Chciałem jak najmniej efektów kom-
puterowych więc praktycznie cały efekt
115032422.005.png
Czemu Rosja wydała Ci się na tyle
atrakcyjna, że postanowiłeś wybrać ją
na miejsce urodzin głównej bohaterki,
Marie?
wzięcie
dokumentu „Cofin of Light”. Zdradź
nam proszę kilka szczegółów na jego
temat?
do ulubionych ilmów. Dokonania tych
reżyserów są bardzo inspirujące, ale
jeszcze mocniej działa na mnie muzyka
– zawsze kiedy piszę scenariusz, albo ob-
myślam sposób nakręcenia jakiejś sceny
włączam sobie ścieżkę dźwiękową żeby
pobudzić do działania komórki mózgowe.
A jeśli chodzi o książki to czytam sporo
literatury faktu – ona również pomaga mi
czasem wpadać na dobre pomysły.
Dobre pytanie. Przez trzy lata pracowa-
łem nad ilmem “Oblivion” dla wytwórni
Filmax, ale nigdy go nie ukończyłem. Po-
tem kolejne dwa lata zabrały mi prace nad
“The Abandoned” – no i tak minął cały ten
czas. Uwierz mi, że nie zawsze od same-
go reżysera zależy jak długa jest przerwa
między jego kolejnymi ilmami.
Pracuję w tej chwili nad jego postproduk-
cją. Jest to dokument o hiszpańskim prze-
myśle ilmowym w latach 70. i opowiadam
w nim o tak niezwykłych reżyserach jak
Paul Naschy czy Jess Franco. Myślę,
że będzie to interesująca rzecz dla osób,
które chcą dowiedzieć się czegoś więcej
o historii gatunku.
To przeciwieństwo cywilizacji Zachodu
– daleka kraina, gdzie wszystko może
się zdarzyć. W ujęciu metaforycznym to
także idealne miejsce dla Marie: olbrzymi
obszar, na którym łatwo się zgubić, tak
jak bohaterka gubi się poszukując swojej
tożsamości. Od początku odbierałem tę
historię jako „horror z odrobiną Tarkow-
skiego” – wydawało mi się, że to bardzo
pociągające połączenie.
Jesteś zadowolony z końcowego efek-
tu?
Zapewne masz jakiś ulubiony horror
po który chętnie co jakiś czas sięgasz.
Co to za ilm?
Pracujesz obecnie nad jakimś ilmem
grozy?
Bez względu na rezultat zawsze czuje się
pewną satysfakcję z dociągnięcia wszyst-
kiego do końca. Wiele rzeczy bym w tym
ilmie zmienił, ale będę musiał poczekać
z tymi pomysłami na kolejny projekt.
Mam zresztą mieszane uczucia związane
z każdym swoim wcześniejszym ilmem,
najwyraźniej jestem po prostu perfekcjo-
nistą.
Za ulubiony ilm muszę chyba uznać
“Szczęki”.
Od początku wiedziałeś jakich aktorów
zaprosisz do obsady?
Pracuję nad kilkoma projektami, zobaczy-
my który z nich jako pierwszy wypali. Nic
więcej nie mogę na razie zdradzić – są to
w zasadzie thrillery, tylko jeden z nich jest
horrorem. Nie mogę się doczekać kiedy
znów wrócę na plan.
Jakie masz plany na przyszłość?
Dziękuję za poświęcony czas i liczę na
kolejny długi metraż.
Do następnego wywiadu, mam nadzie-
ję (śmiech).
Rzeczywiście – od razu wiedziałem kogo
chciałbym widzieć w swoim ilmie. Jesz-
cze w trakcie prac przygotowawczych
zwróciłem uwagę na aktora, który zagrał
w “15 minutach” z Robertem De Niro.
Był to Karel Roden, znany także z ról
w “Hellboyu” i „Blade 2”. Właśnie takiej
charyzmy i umiejętności aktorskich po-
trzebowałem dla postaci Nikolaia. Zna-
leźliśmy go, zaoferowaliśmy mu tę rolę
i w miesiąc później był już z nami. Więcej
problemów było z obsadzeniem roli Marie.
Filmax chciał jakiejś znanej aktorki, a ja
uważałem, że to bez sensu skoro mamy
już i tak bardzo ograniczony budżet.
Opóźniło to cały proces o wiele tygodni,
a i tak ostatecznie okazało się, że to zwa-
riowany pomysł i nie ma mowy żeby do-
szło do jego realizacji. Zdecydowaliśmy
się wtedy na zatrudnienie Anastasii, którą
poznałem w Londynie. Pasowała idealnie,
a przy tym nie miała opatrzonej twarzy, co
nadawało ilmowi realizmu.
Czy przy kręceniu twoich ilmów przy-
dała ci się nauka w szkole ilmowej?
Chciałbym nie tylko reżyserować ale tak-
że zająć się produkcją ilmów innych twór-
ców. Zawsze sprawiała mi przyjemność
praca z innymi reżyserami i pomaganie
im w zrealizowaniu własnych wizji.
Spike Lee powiedział kiedyś w trakcie wy-
kładu na USC, że pobyt w szkole ilmowej
to w zasadzie nic więcej niż tani sposób
na zorganizowanie sobie życia. Częś-
ciowo się z tym zgadzam. Sam uczyłem
przez parę lat w szkole ilmowej w Bar-
celonie i z doświadczenia wiem, że tego
typu ośrodki nie mają sensu jeśli ktoś
chce tylko robić ilmy. Szkoła powinna da-
wać coś więcej niż tylko szansę na nakrę-
cenie ilmu – to w niej trzeba się nauczyć
posługiwania pewnymi przyrządami,
a także wpoić sobie dyscyplinę, studio-
wać dokonania innych twórców. Szkoła
nikogo nie nauczy się jak „mieć talent”,
ale może sprawić, że ktoś zacznie patrzeć
na ilmy w zupełnie inny sposób niż zanim
do niej traił.
Czy byłeś już kiedyś w Polsce? Pla-
nujesz może wizytę u nas w niedługim
czasie ?
Nie, ale chętnie kiedyś przyjadę do Polski.
Jeden z moich przyjaciół ma żonę Polkę
– proszę jaki ten świat jest mały!
Masz ulubionych twórców z gatunku
grozy, po których chętnie sięgasz?
Mam tu na myśli grozę ilmową, jak
i książkową?
Zanim ukończyłeś „The Abandoned”
musiało minąć kolejne osiem lat po
“Trylogii Śmierci”. Czy wcześniej nie
byłeś gotowy na tak wielkie przedsię-
Carpenter, Cronenberg, Fulci, Argento…
ale jest ich oczywiście znacznie więcej.
Mam kolekcję płyt DVD i często wracam
W zeszłym roku ukończyłeś kręcenie
115032422.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin