Wójtowicz Milena - Bardzo czarna dziura.pdf
(
96 KB
)
Pobierz
5898602 UNPDF
Milena Wójtowicz
BARDZO CZARNA DZIURA
Najwy
Ŝ
szy spo
ś
ród ministrów, pierwszy spo
ś
ród wszystkich najpot
ęŜ
niejszych przemierzał
nerwowo korytarze. Gdyby nie to,
Ŝ
e budulec był trwały, wydeptałby w podłodze mał
ą
kotlin
ę
.
Człowiek, przed którym dr
Ŝ
eli władcy s
ą
siednich
ś
wiatów, dreptał nerwowo, stan
ą
wszy
przed problemem, który przerastał nawet jego. Najwi
ę
kszym zmartwieniem pierwszego wezyra
Imperium Dwunastu Planet, było to,
Ŝ
e miał królow
ą
.
Nie była specjalnie kłopotliwa. Nie próbowała rz
ą
dzi
ć
, nie interesowała jej polityka, nie
znosiła narad. Prawd
ę
mówi
ą
c, w ogóle jej nie było. To znaczy nie było jej w pałacu.
Gdzie
ś
indziej z pewno
ś
ci
ą
była. Wezyr mógł przyj
ąć
z bardzo du
Ŝ
ym prawdopodobie
ń
stwem,
Ŝ
e
znajduje si
ę
na pokładzie statku pirackiego "Pirania", przebywaj
ą
cego obecnie w s
ą
siedniej
galaktyce. Bardzo prawdopodobne było równie
Ŝ
,
Ŝ
e w tej chwili
dokonuje aborda
Ŝ
u, rabuje, morduje albo upija si
ę
do nieprzytomno
ś
ci w towarzystwie innych
piratów. Istniało równie
Ŝ
małe prawdopodobie
ń
stwo,
Ŝ
e zgodnie ze swoj
ą
funkcj
ą
głównego mechanika akurat co
ś
naprawia, ale wezyr znał swoj
ą
królow
ą
i wiedział,
Ŝ
e to naprawd
ę
mało prawdopodobne.
W ci
ą
gu ostatnich dziesi
ę
cioleci Imperium przechodziło burzliwe zmiany wewn
ę
trzne.
Rz
ą
dz
ą
ca dynastia, dla bezpiecze
ń
stwa, starała si
ę
,
Ŝ
eby co najmniej trzy sztuki
potencjalnych nast
ę
pców tronu znajdowały si
ę
w bezpiecznych kryjówkach. Miejsce pobytu nie
zawsze było szcz
ęś
liwie dobrane i w rezultacie jeden z ksi
ąŜą
t splamił honor rodziny doł
ą
czaj
ą
c do
pokojowego, demokratycznego Zjednoczenia Planet, inny uciekł z dworu do pustelni na
opuszczonej planecie, doszło do kilku mezaliansów, a obecna królowa, wychowywana mi
ę
dzy
innymi w siedzibie mrocznej sekty zabójców, w tawernach
portowych, w szkole in
Ŝ
ynierów i w tajemniczych
ś
wi
ą
tyniach, przył
ą
czyła si
ę
jednej z pirackich
band. Kiedy zamieszki ucichły i nale
Ŝ
ało powita
ć
nowego władc
ę
, okazało si
ę
,
Ŝ
e
tylko ona jest w zasi
ę
gu. Wezwana przyszła królowa przybyła, została ukoronowana, na bankiecie
piła do pi
ą
tej nad ranem, a potem wylała sobie na głow
ę
wiadro zimnej wody i powiedziała:
- Wy tu sobie rz
ą
d
ź
cie, ja si
ę
jad
ę
zabawi
ć
- i odleciała na pokładzie pirackiego statku.
Oczywi
ś
cie, czasami wracała. Zwykle trzeba j
ą
było przekonywa
ć
, bo uwa
Ŝ
ała,
Ŝ
e najgorsze
doki s
ą
lepsze od wygodnej i
ś
miertelnie nudnej planety-stolicy Imperium.
Zazwyczaj starała si
ę
przebywa
ć
co najmniej dwie galaktyki od niej.
Wezyr wcisn
ą
ł przyciski na panelu komunikatora mi
ę
dzyplanetarnego. Miał nadziej
ę
,
Ŝ
e
królowa b
ę
dzie w zasi
ę
gu. Wysyłanie posła
ń
ców było bardzo czasochłonne, tym bardziej,
Ŝ
e
dopiero trzeci albo czwarty docierał do celu, a poprzedni ulegali przykrym wypadkom, nierzadko
spowodowanym przez piratów z "Piranii", którzy wyznawali zasad
ę
"najpierw wystrzel par
ę
rakiet,
a jak co
ś
/ kto
ś
zostanie, to porozmawiajcie o pogodzie".
Przez chwil
ę
w pa
ś
mie komunikacyjnym panowała cisza, a potem ekran wł
ą
czył si
ę
i
pokazał twarz jasnowłosego m
ęŜ
czyzny z przepask
ą
na lewym oku. Z tyłu stał drugi m
ęŜ
czyzna, w
mundurze gwardii jednego z s
ą
siednich królestw i walił jednookiego w głow
ę
czym
ś
, co wygl
ą
dało
na oderwan
ą
por
ę
cz fotela.
- Witam - rzekł wezyr. - Moje serce raduje si
ę
, a... - rozpocz
ą
ł oficjalne powitanie.
- Dobra, auu! Dobra, znamy to - przerwał mu niezbyt przytomnie jasnowłosy, próbuj
ą
c
bezskutecznie unikn
ąć
uderze
ń
przeciwnika. - Słuchaj mamy akurat drobn
ą
bitw
ę
, mógłby
ś
... AUU!
..skontaktowa
ć
si
ę
pó
ź
niej? - pod ciosami obsun
ą
ł si
ę
z panelu komunikacyjnego.
Tymczasem przez widocznych w tle walcz
ą
cych przebiła si
ę
niczym galeon na pełnych
Ŝ
aglach pot
ęŜ
na posta
ć
. Wezyr rozpoznał Murian
ę
, opiekunk
ę
królowej. Dzieci
ę
królewskiej krwi
nie powinno samo przebywa
ć
poza pałacem, dlatego z ka
Ŝ
dym ewentualnym nast
ę
pc
ą
, odsyłanym
w bezpieczne miejsce posyłano zaufanego wychowawc
ę
. Przez wszystkie lata sp
ę
dzone z królow
ą
Murianie udało si
ę
nauczy
ć
j
ą
dwóch rodzajów haftów, jednego poematu i grania na harfie.
Królowa korzystała tylko z tej ostatniej umiej
ę
tno
ś
ci, akompaniuj
ą
c pijackim przy
ś
piewkom.
Muriana przebiła si
ę
przez walcz
ą
cych, obrzucaj
ą
c ich zdegustowanymi spojrzeniami i
dotarła przed ekran komunikatora.
- Moje serce raduje si
ę
, a my
ś
li moje biegn
ą
ku dawno nie widzianemu – wyrecytowała
odpychaj
ą
c dwóch zmagaj
ą
cych si
ę
zapa
ś
ników.
- Moje serce wita ci
ę
, a my
ś
li wspominaj
ą
tw
ą
zacno
ść
- odparł wezyr.
- Przepełnia mnie duma z odwiedzin tak wspaniałego go
ś
cia
- Muriana wykonała pełen szacunku ukłon, przydeptuj
ą
c jednocze
ś
nie jakiego
ś
gwardzist
ę
.
- Przepełnia mnie szacunek do wspaniałego domu w którym goszcz
ę
- jaki
ś
pobity pirat
przetoczył si
ę
przed ekranem.
- Mów wi
ę
c, o przeczcigodny - Muriana zrzuciła pirata z panela komunikatora.
- Me serce zabrzmi rado
ś
ci
ą
, gdy oczy me ujrz
ą
m
ą
bosk
ą
pani
ą
, władczyni
ę
imperium.
- Przeka
Ŝę
jej, o czcigodny - Muriana odwróciła si
ę
od panela w stron
ę
tłumu walcz
ą
cych. -
Milady! - wrzasn
ę
ła, przekrzykuj
ą
c wrzaw
ę
. - Czcigodny wielki wezyr pragnie by
ś
ucieszyła jego
serce i udzieliła mu zaszczytu rozmowy z...
- Dobra, słyszałam - obok Muriany pojawiła si
ę
druga posta
ć
, o dwie trzecie od niej
szczuplejsza.
Wezyr skłonił si
ę
gł
ę
boko.
- Moje serce raduje si
ę
, a...
- Tak, wiem - królowa wcisn
ę
ła si
ę
pomi
ę
dzy Murian
ę
a panel. - Po prostu mów czego
chcesz.
Wezyr podniósł głow
ę
. Na ekranie widział twarz królowej i Murian
ę
odpychaj
ą
c
ą
walcz
ą
cych, którzy mogliby przeszkadza
ć
w rozmowie. Królowa miała du
Ŝ
e oczy i ciemne włosy,
przyci
ę
te krótko i splecione w przylegaj
ą
ce do głowy warkoczyki. Na policzku, tu
Ŝ
przed lewym
uchem widniała podłu
Ŝ
na blizna, biegn
ą
ca w dół po szyi. Kilka kolejnych, krótszych blizn miała na
ramionach. Ubrana była, jak zwykle, w pobrudzone spodnie i
czarn
ą
tunik
ę
przepasan
ą
Ŝ
elaznym pasem. Wyj
ą
tkowo miała na tym powyginan
ą
kolczug
ę
. W
jednej dłoni trzymała paralizator, w drugiej tradycyjny wygi
ę
ty miecz. Nie wygl
ą
dała na
imperatork
ę
dwudziestu planet.
- Pani, nasi s
ą
siedzi, Unia Talaidzka...
- To ci z uchem na czubku głowy? - przerwała królowa.
- Tak, pani. Od wielu lat tocz
ą
wojn
ę
ze Zwi
ą
zkiem Trzech Ksi
ęŜ
yców...
- To ci nudziarze... - westchn
ę
ła królowa. - Napadli
ś
my ich transport ze dwa tygodnie temu.
Najpierw chcieli negocjowa
ć
pokój, a potem zwalili na nas ze cztery
niszczyciele. Rozwalili nam lewy silnik. Przez trzy dni grzebałam w przewodach,
Ŝ
eby go
uaktywni
ć
!
- Twa cierpliwo
ść
jest godna najwy
Ŝ
szych pochwał - powiedział wezyr. - Ostatnio obie
strony postanowiły zawrze
ć
rozejm i zwróciły si
ę
do nas, jako ze słyniemy ze swojej
neutralno
ś
ci...
- A słyniemy? - zdziwiła si
ę
królowa.
- Tak, pani. Od dwustu lat Imperium nie było zaanga
Ŝ
owane w
Ŝ
aden konflikt - wyja
ś
nił
cierpliwie wezyr.
- Chwileczk
ę
, a ta sprawa z...
- Mówiłem o anga
Ŝ
owaniu si
ę
oficjalnie. Dochodz
ą
c do sedna, obie strony spotkaj
ą
si
ę
u nas
za trzy dni i obyczaj nakazuje, aby
ś
ty, pani, jako imperatorka Dwudziestu Planet, powitała ich i
oficjalnie rozpocz
ę
ła negocjacj
ę
.
- Musz
ę
? - j
ę
kn
ę
ła królowa.
- To potrwa tylko jeden, góra dwa dni - powiedział zach
ę
caj
ą
co wezyr. - Potem wasza
wysoko
ść
mo
Ŝ
e wróci
ć
do ... innych spraw.
- Niech b
ę
dzie. Ju
Ŝ
lec
ę
- królowa wył
ą
czyła komunikator, potem rozejrzała si
ę
po mostku. -
Kapitanie - krzykn
ę
ła w stron
ę
kilku gwardzistów zwalaj
ą
cych si
ę
na kogo
ś
. - Bior
ę
urlop!
Gwardzi
ś
ci oderwali si
ę
od podłogi i polecieli w ró
Ŝ
ne strony, odsłaniaj
ą
c barczystego
m
ęŜ
czyzn
ę
.
- A silnik?
- Sko
ń
cz
ę
, jak wróc
ę
. Za tydzie
ń
- obiecała królowa. - Nianiu, baga
Ŝ
e!
Muriana przemie
ś
ciła si
ę
do wyj
ś
cia, zadeptuj
ą
c przy okazji par
ę
osób. Królowa pod
ąŜ
yła za
ni
ą
, wciskaj
ą
c po drodze miecz i paralizator jakiemu
ś
piratowi.
Muriana zabrała z komnat kufer, który niosła bez zbytniego wysiłku. Królowa nie
potrzebowała wielu rzeczy, co bardzo ułatwiało szybkie podró
Ŝ
owanie. Opiekunka rozsiadła si
ę
w
wahadłowcu w miar
ę
wygodnie, co znacznie utrudniał rozmiar fotela, wyra
ź
nie nieprzystosowany
do jej rozmiaru.
- Ruszamy, panienko?
- Tak, nianiu. Zrobimy skok w nadprzestrze
ń
, wyhamujemy przed mgławic
ą
, ominiemy
deszcz meteorytów, potem znowu nadprzestrze
ń
i za godzin
ę
jeste
ś
my w granicach imperium.
- Spodziewam si
ę
,
Ŝ
e b
ę
dzie nas oczekiwał królewski statek, jak zawsze – powie-działa
Muriana.
- Te
Ŝ
si
ę
tego obawiam - mrukn
ę
ła królowa.
Pół godziny pó
ź
niej Muriana oderwała si
ę
obrusa, na którym haftowała emblematy piratów i
spojrzała na mgławic
ę
, przed któr
ą
statek wyszedł z nadprzestrzeni. Królowa spojrzała na radar.
- Niech to kosmiczne diabły pochłon
ą
! Nemidzki niszczyciel! Pewnie szuka tego transportu,
na który napadli
ś
my trzy godziny temu.
- Uwa
Ŝ
am, panienko,
Ŝ
e nale
Ŝ
ało by zej
ść
im z oczu - zasugerowała Muriana.
- Ciekawe jak, je
ś
li ju
Ŝ
nas zauwa
Ŝ
yli. Trzymaj si
ę
nianiu, musimy przelecie
ć
przez mgławic
ę
.
-
Ś
wietny pomysł, panienko. Tam nas nie znajd
ą
.
- Miejmy nadziej
ę
,
Ŝ
e my si
ę
znajdziemy - powiedziała królowa. - Radar nie działa w
mgławicach, ale im zajmie troch
ę
czasu omini
ę
cie jej.
- Wygl
ą
da, panienko, jakby
ś
my płyn
ę
ły przez g
ę
ste mleko.
- Nie znosz
ę
mleka - odparła królowa. - Mam tylko nadziej
ę
, ze w nic nie uderzymy. Radary
w ogóle nie działaj
ą
.
Statek floty Zjednoczenia Planet zatrz
ą
sł si
ę
gwałtownie. Kapitan Robert Jones wpadł na
mostek.
- Co si
ę
stało?
- Wygl
ą
da na to, kapitanie,
Ŝ
e z mgławicy wyleciał jaki
ś
statek i wpadł prosto na nas -
powiedział pierwszy oficer Movik. - Wbił si
ę
w ładowni
ę
. Nie mamy rannych, posłałem
ludzi,
Ŝ
eby sprawdzili, co z załog
ą
wahadłowca.
- Kto lata przez mgławic
ę
? Przecie
Ŝ
tam nie działaj
ą
radary - zastanowił si
ę
kapitan. - Pójd
ę
do ładowni. Chc
ę
to zobaczy
ć
na własne oczy.
W ładowni zebrał si
ę
ju
Ŝ
zespół techników. Na widok kapitana stan
ę
li na baczno
ść
.
- Spocznij. Co si
ę
wła
ś
ciwie stało?
- Wbił si
ę
, kapitanie - powiedział technik.
- Ładnie si
ę
wbił - dodał drugi. - Prawie nic nie zniszczył.
- A załoga?
- Pilota zabrali do ambulatorium. Jest lekko ranna - wyja
ś
nił oficer zaopatrzeniowy.
- To chyba piraci - powiedział technik podnosz
ą
c z podłogi czarny kawałek materiału z
niedoko
ń
czon
ą
, haftowan
ą
czaszk
ą
i piszczelami. - To wyja
ś
nia, kto porwał si
ę
na przelot przez
mgławic
ę
. Ciekawy jestem dlaczego...
- Nie dowiesz si
ę
ode mnie nic! - rozległ si
ę
tubalny głos i z gł
ę
bi wahadłowca wypłyn
ą
ł
ogromny, odziany w bł
ę
kitn
ą
szat
ę
i nakrycie głowy, a do tego jeszcze spowity welonem galeon,
ci
ą
gn
ą
c za sob
ą
kufer. - B
ę
d
ę
milcze
ć
, dowodz
ą
c tym samym chwały... - spomi
ę
dzy zwojów
welonu wyjrzała pucułowata twarzyczka z rumie
ń
cami. - Nie dowiecie si
ę
czego chciały -
stwierdziła m
ś
ciwie. - Nie nabierzecie mnie na swoje sztuczki.
A teraz
Ŝ
ycz
ę
sobie zobaczy
ć
si
ę
z moj
ą
... Z pilotem. - galeon wypłyn
ą
ł spomi
ę
dzy szcz
ą
tków
kadłuba i złapał jednego z techników za rami
ę
. - Prowad
ź
, młodzie
ń
cze.
Technik rzucił przera
Ŝ
one spojrzenie kapitanowi. Ten skin
ą
ł głow
ą
.
- Prosz
ę
zaprowadzi
ć
hmm... pani
ą
do ambulatorium.
- Tak jest, sir.
Na "Piranii"
ś
wi
ę
towano wła
ś
nie zwyci
ę
stwo. Jeden z piratów, maj
ą
cy tylko jedno oko i
porz
ą
dnie zabanda
Ŝ
owan
ą
głow
ę
, szperał wła
ś
nie po mostku w poszukiwaniu ostatniej butelki
nemidzkiego wina. Jego uwag
ę
zwrócił migaj
ą
cy ekran. Przeczytał wiadomo
ść
, przeczytał j
ą
drugi
raz i wytrze
ź
wiał.
- Kapitaaaanie!!!! - wrzasn
ą
ł.
Na pokładzie królewskiego statku Imperium Dwudziestu Planet minister wszedł do gabinetu
wezyra.
- O wielki wezyrze - minister skłonił si
ę
nisko. - Wybacz, o przeczcigodny, moje naj
ś
cie, ale
nadeszły niepokoj
ą
ce nowiny. W s
ą
siedniej galaktyce nemidzki niszczyciel
ś
cigał wahadłowiec
piratów, który wleciał w mgławic
ę
.
- Królowa?
- By
ć
mo
Ŝ
e, przeczcigodny.
- Wyleciała z mgławicy?
- O ile nam wiadomo, miało miejsce jakie
ś
zderzenie.
- Natychmiast tam si
ę
udamy - zdecydował wezyr.
- Mój wahadłowiec?! - rykn
ą
ł kapitan "Piranii".
- Ten którym poleciały Rissa i Muriana - przytakn
ą
ł jednooki. - Wysłał sygnał natychmiast
po zderzeniu. Wpadły prawdopodobnie na statek Zjednoczenia.
-
ś
adne Zjednoczenie nie b
ę
dzie przetrzymywa
ć
mojego wahadłowca i mojego mechanika!
Lecimy tam!
Kapitan Jones wrócił na mostek.
- Jakie
ś
wiadomo
ś
ci z ambulatorium?
- Na razie
Ŝ
adnych, kapitanie, ale pojawił si
ę
niszczyciel nemidzki i wywołuje nas -
powiedział oficer.
- Odpowiedzie
ć
.
Na ekranie pojawiła si
ę
br
ą
zowo zielona twarz kapitana Nemidów.
- W imi
ę
naszych dobrych stosunków ze Zjednoczeniem
Ŝą
dam natychmiastowego wydania
nam członka załogi piratów w celu os
ą
dzenia go i skazania - wyburczał.
- Rozumie pan, kapitanie,
Ŝ
e musz
ę
skontaktowa
ć
si
ę
z rad
ą
Zjednoczenia - odparł kapitan
Jones.
- Pozostaniemy tu czekaj
ą
c. Bez odbioru - twarz Nemida znikn
ę
ła z ekranu.
- Kapitanie - odezwał si
ę
oficer. - Pojawił si
ę
nast
ę
pny statek. Te
Ŝ
nas wywołuj
ą
.
- Odpowiedzie
ć
.
Na ekranie pojawił si
ę
barczysty m
ęŜ
czyzna z kilkudniowym zarostem i przydługimi
włosami.
- Mówi kapitan Cul z "Piranii" - wychrypiał. - Domagam si
ę
natychmiastowego wydania
mojego mechanika albo tak wam silniki poprzetr
ą
cam... - kto
ś
potrz
ą
sn
ą
ł go za rami
ę
.
- Kapitanie - rozległ si
ę
doskonale słyszalny na kanale komunikacyjnym szept. - Oni maj
ą
przewag
ę
uzbrojenia.
- To poprawimy nasze uzbrojenie! - rykn
ą
ł Cul.
- Ale oni maj
ą
naszego mechanika...
Kapitan piratów skrzywił si
ę
i popatrzył z niech
ę
ci
ą
na kapitana Jonesa.
- Jeszcze si
ę
odezw
ę
- zagroził i wył
ą
czył przekaz.
- Kapitanie - powiedział oficer. - Pojawił si
ę
trzeci statek i...
- Odpowiedzie
ć
- powiedział zrezygnowany kapitan.
Na ekranie pojawił si
ę
ubrany od
ś
wi
ę
tnie brodaty starzec. Skłonił si
ę
.
- Moje serce raduje si
ę
, a my
ś
li biegn
ą
ku dot
ą
d niewidzianemu. Jestem wielki wezyr Ar'chat
Plik z chomika:
annulllaa
Inne pliki z tego folderu:
Robbins Harold - Handlarze snów 02 - Sępy Krainy Snów 01.pdf
(1673 KB)
Catherine Cookson - Ucieczka przed faunem -.pdf
(1345 KB)
McReynolds Glenna - Kochanek z gór.pdf
(781 KB)
Cartland Barbara - Życiowa rola.pdf
(729 KB)
Cartland Barbara - Rzeka miłości.pdf
(420 KB)
Inne foldery tego chomika:
!rozpakowane
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin