Furey Maggie - Artefakty Mocy 02 - Arcymag.rtf

(1016 KB) Pobierz

Maggie Furey

Arcymag
tom II cyklu Artefakty Mocy

Przekład
Beata i Dariusz Bilscy

Amber

GTW


Tytuł oryginału

AURIAN

 

Ilustracja na okładce

MARTIN BUCHAN

 

Redakcja merytoryczna

WANDA MONASTYRSKA

 

Redakcja techniczna

LIWIA DRUBKOWSKA

 

Korekta

DANUTA WOŁODKO

 

Copyright © 1994 by Maggie Furey

 

ISBN 83-7169-249-8

 

WYDAWNICTWO AMBER Sp. z o.o.

00-108 Warszawa, ul. Zielna 39. tel. 620 40 13, 620 81 62

Warszawa 1997. Wydanie I

Druk: Elsnerdruck Berlin

 


1
Świąteczny podarunek
 

Aurian odchyliła się na krześle i pociągnęła kolejny łyk piwa.

- Ciągle jeszcze dziwi mnie, że Miathan jest wobec nas tak wyrozumiały, szczególnie po tym... - urwała w pół zdania, przygryzając wargę. Nie miała dotychczas odwagi powiedzieć Forralowi o nieoczekiwanej napaści Miathana. - Przecież gdyby tylko udawał, to do tej pory już by się czymś zdradził, po czterech miesiącach... - wzruszyła ramionami. - To prawda, że ostatnio rzadko go widuję, zbyt jest zajęty jednym ze swoich eksperymentów, ale kiedy go spotykam, wydaje się tak samo uprzejmy jak zawsze. I przymyka oczy na to, że sypiasz w Akademii razem ze mną. Broni nas przed innymi Magami... - urwała wzdychając.

- Wciąż dręczy cię ta sprawa z Meiriel, prawda? - dopowiedział Forral.

- Nic na to nie poradzę. Inni mnie nie obchodzą. Eliseth i Bragar zawsze byli na wskroś zepsuci, nie wspominając o Davorshanie, ale Meiriel... Nigdy nie przypuszczałabym, że może mieć takie uprzedzenia! Odmówiła mi nawet kontynuowania nauki, aż Miathan musiał interweniować. To naprawdę okropne w taki sposób stracić przyjaciółkę, ale nawet Finbarr nie zdołał jej przekonać.

- Nie przejmuj się, kochanie. - Forral przykrył dłonią jej rękę. - Skoro się tak uparła, to trudno. Ale gdyby rzeczywiście była twoją przyjaciółką, raczej cieszyłaby się razem z tobą.

- Dokładnie to samo powiedział Anvar - uśmiechnęła się Aurian. - Bardzo się zmienił od zeszłorocznych świąt Solstice, kiedy ratowaliśmy go jak przerażone zwierzątko. Musisz przyznać, że nie pomyliłam się co do niego.

- Rzeczywiście, miałaś rację i cieszę się z tego. Okazał się dobrym chłopcem, wbrew temu, co mówił o nim Miathan.

- Jedno mnie zastanawia. - Aurian zmarszczyła brwi. - Bardzo dobrze wywiązuje się ze wszystkich obowiązków, ale rzadko się uśmiecha i wciąż śmiertelnie boi się Arcymaga, choć nie chce mi powiedzieć, dlaczego. Co więcej, unika wszelkich rozmów o swojej przeszłości i rodzinie. Spróbowałabym mu pomóc, bo sprawia wrażenie nieszczęśliwego, ale jak mam to zrobić, skoro nie chce mi zaufać? - Spojrzała ze złością. - Na bogów, jak ja nie cierpię tajemnic.

Była wigilia święta Solstice i tradycyjne zaczęli świętowanie od wczesnej wizyty w „Niewidzialnym Jednorożcu”. Gospoda, dogodnie położona w pobliżu garnizonu, stanowiła ulubione miejsce, w którym spędzali swój wolny czas kawalerzyści. Długa, niska knajpa, nieco odrapana, ale przytulna, miała sufit o mocnych belkach, na których wisiały lampy oraz ogromny, łukowaty kominek z czerwonej cegły z zawsze płonącym ogniem. Ściany, niegdyś białe, okrywała patyna czasu, podłoga zaś wysypana była grubą warstwą trocin mających wchłaniać rozlane piwo i krew ze sporadycznych, chuligańskich bójek, na które tolerancyjny gospodarz zazwyczaj patrzył przez palce. Towarzystwo zbierało się tu doborowe, a piwo podawano wyśmienite. Było to jedno z ulubionych miejsc Aurian, ale tego wieczoru nie mogła się rozluźnić i zabawić, gdyż zbyt dużo myśli kłębiło się w jej głowie.

Forral napełnił kufle zawartością stojącego na stole cynowego dzbana.

- Chyba nie możesz winić za to chłopaka. Życie w niewoli musi być okropne, nawet u najżyczliwszej pani. Stracił rodzinę I szanse na przyszłość - a załóżmy, że miał kiedyś dziewczynę? Co się z nią stało? Bogowie, niewolnictwo to szczyt barbarzyństwa!

Forral był na tym punkcie niezwykle czuły i przez cały ubiegły rok ścierał się ostro w tej kwestii z pozostałymi członkami Rady, a szczególnie z Arcymagiem, niestety bez powodzenia.

- Ale jeśli Anvar nie chce ci się zwierzyć, co możesz na to poradzić? - dodał. - Choć to zastanawiające, po tym, jak go uratowałaś, że nie chce ci przynajmniej zaufać. - Wojownik zmarszczył brwi. - I masz rację - ta nienawiść Miathana do niego jest dziwna. Reszty służby nawet nie zauważa. - Zobaczył zachmurzoną twarz Aurian i postanowił poprawić jej nastrój. - Nie zamartwiaj się tym teraz, kochanie. Są święta i powinniśmy się bawić. A może zabiorę gdzieś Anvara, kiedy ty udasz się na ucztę Magów? Żałuję, że musisz uczestniczyć w tej cholernej fecie, ale później zrobimy sobie własne święto. No i może to wyjście ze mną i z kawalerzystami rozweseli trochę biednego chłopaka.

Aurian ożywiła się.

- Dobra myśl. Po powrocie do Akademii uprzedzę o tym Elewina. W czasie uczty kręci się zawsze wystarczająco dużo służby, więc obejdą się bez Anvara. Chciałabym iść z wami, ale nie mam odwagi rozdrażnić Miathana. Nie teraz, kiedy jesteśmy w dość napiętych stosunkach z innymi Magami. A poza tym Finbarr i ja zamierzamy rozweselić dzisiaj D’arvana; przyda mu się towarzystwo. To był dla niego ciężki rok: nie odkrył w sobie oznak jakiejkolwiek mocy, brat odszedł do Eliseth, a Miathan z dnia na dzień spogląda na niego z coraz większą dezaprobatą. Podejrzewam, że Eliseth próbuje namówić Arcymaga do pozbycia się chłopaka, żeby mieć Davorshana tylko dla siebie. Na szczęście D’arvan znalazł przyjaciół w garnizonie - szczególnie Mayę - ale na terenie Akademii żyje w coraz większej izolacji. Naprawdę mu współczuję.

- Znowu dobre uczynki, co? - Forral zachichotał, ale Aurian zobaczyła błysk dumy w jego oczach i wiedziała, że to aprobuje.

- No, cóż, w końcu mamy porę życzliwości i takich tam. - stwierdziła z przekorną miną. - Chyba lepiej zacznę się wzmacniać. Czy zostało jeszcze trochę piwa?

Anvar siedział na swoim łóżku w budynku dla służby i grał smutną melodię na małym, drewnianym fleciku wystruganym dawno temu przez dziadka. Był to jedyny instrument, który pozwolono mu zabrać ze sobą do Akademii, a bardzo brakowało mu reszty! Elewin, na prośbę Pani Aurian, zwolnił go ze służby przy uczcie. Anvar doceniał wprawdzie jej dobroć i fakt, że ma wolne, ale po co? Nie miał nawet dokąd iść. Jak zwykle o tej porze roku, jego myśli biegły do tych, których kochał, a których stracił - dziadka i matki. I do Sary. Bezskutecznie próbował usunąć ich z pamięci i grał, wydobywając z fletu smutną melodię swojej samotności.

Nagle drzwi otworzyły się na oścież i stanął w nich komendant Forral.

- A więc tu jesteś! - powiedział. - Wszędzie cię szukam. Dlaczego siedzisz sam, chłopcze? Aurian musi uczestniczyć w dzisiejszej uczcie, ale pomyśleliśmy, że może chciałbyś dotrzymać mi towarzystwa przy piwie, razem z chłopakami i dziewczynami z garnizonu. - Podniósł zaskoczonego Anvara, dając mu tak niewiele czasu, iż ten ledwie zdążył złapać swój płaszcz z wieszaka na ścianie. Ujrzawszy wystrzępione okrycie Forral zatrzymał się. - Co to jest? - spytał marszcząc brwi. - Nie możesz wyjść w tej szmacie, chłopcze. Pada śnieg! Trzymaj. - Zdjął własny, ciepły, nieprzemakalny płaszcz żołnierski i zarzucił go na ramiona Anvara, a stary kopnął pod łóżko. - Już lepiej. Dobrze leży, jesteśmy tego samego wzrostu i w ogóle. Wiem, zatrzymaj go. Jako świąteczny podarunek za to, że tak dobrze opiekujesz się Aurian. Mam w jej pokoju zapasowy. Chodź, weźmiemy go i możemy iść.

Anvar osłupiał ze zdumienia. Spędzał w Akademii już drugie Święto i przez cały ten czas nikt nigdy nie dał mu żadnego prezentu. Z trudem przełknął ślinę i spróbował wyjąkać podziękowanie, ale Forral klepnął go po bratersku w ramię.

- Nie ma za co, chłopcze. Zasługujesz na niego. A teraz zbierajmy się do gospody. Dobre piwo aż się prosi, by go skosztować, a naszym obowiązkiem jest to zrobić!

W „Niewidzialnym Jednorożcu” Anvar bawił się wspaniale. Kawalerzystów z garnizonu przepełniała świąteczna radość, a rozmowy, śmiech i piwo, fundowane przez hojnego Forrala z okazji święta Solstice, płynęły w równych ilościach. Potem ktoś odkrył, że Anvar umie śpiewać. Nie zważając na nieśmiałe protesty pobłażliwego właściciela, zdjęto ze ściany starą, zniszczoną gitarę, wiszącą tam wyłącznie w celach dekoracyjnych. Przyjemność gry na prawdziwym instrumencie okazała się silniejsza od nieśmiałości Anvara i obawy przed publicznym występem, żołnierze zaś ochoczo przyłączyli się do niego. Wkrótce ściany dudniły echem hałaśliwych, rubasznych, koszarowych ballad, których wątpliwe treści sprawiły, że trzeźwiej sza część klientów pospieszyła do domów. Jedynie gospodarz, widząc w jakim tempie opróżniane są beczki z piwem, dawno przestał mieć jakiekolwiek obiekcje.

Wieczór upłynął bardzo szybko i mimo wszystko należało pożegnać nowych przyjaciół. Anvar niechętnie odwiesił pożyczoną gitarę. Udało mu się to dopiero za kolejnym podejściem, gdyż nie mógł rozpoznać, który z dwóch gwoździ jest tym prawdziwym. Potem on i Forral odbyli pełną zakrętów podróż do Akademii, brnąc przez chrzęszczący, świeży śnieg. Podpierali się wzajemnie, trzymając jedną rękę na ramieniu towarzysza. W drugiej każdy z nich dzierżył dużą butelkę wina. Szli i śpiewali. Zamieniali grubiańskie ballady ludowe na sprośne piosenki żołnierskie i istniało niebezpieczeństwo, że swoim hałasem obudzą całe miasto. Anvarowi nie zależało. Tej nocy, przynajmniej raz, naprawdę dobrze się bawił.

Meiriel nie bawiła uczta Magów. Ruchem dłoni zakołysała odrobiną wina na dnie pucharu i napiła się, spoglądając niechętnie na wesołą grupę siedzącą po przeciwnej stronie stołu.

- Finbarr wygląda dzisiaj na bardzo szczęśliwego. - Eliseth wsunęła się na puste krzesło obok uzdrowicielki. Meiriel zmarszczyła brwi. Mogła obyć się bez Mag Pogody i jej ciągłych insynuacji. Wzruszyła ramionami, usiłując zachowywać się nonszalancko.

- Rzadko kiedy można wyciągnąć Finbarra z jego archiwum i sprawić, by się dobrze bawił. Nie przywykł też do takiej ilości wina - dodała nie potrafiąc ukryć złości. - Właściwie to wszystko sprawka Aurian. Wielogodzinne hulanki z tymi plebejskimi szumowinami z garnizonu to dla niej nic nowego...

- Wszyscy tak uważamy! - powiedziała współczująco Eliseth. - Wierz mi, Meiriel, widzimy, co się szykuje. Ten jej żałosny wojownik już teraz większość czasu spędza tutaj, profanując nasze komnaty swoją obecnością. Wkrótce zacznie zapraszać resztę Śmiertelnych i na zawsze skończą się spokój i cisza. Dlaczego Miathan nie zrobi z tym porządku?

- Wiesz, dlaczego - powiedziała kwaśno Meiriel. - Aurian owinęła sobie Arcymaga wokół palca.

- Wygląda na to, że nie tylko Arcymaga. - Eliseth wskazała na sąsiedni stolik.

Zajmujący go Finbarr i D’arvan śmiali się popijając z Aurian. Drwina trafiła w cel. Meiriel, której emocje już wcześniej pobudziło wino, poczuła jak jej twarz płonie z wściekłości.

- Pilnuj swoich spraw, ty suko!

Współczujący wyraz twarzy Eliseth nie zmienił się.

- Po prostu chciałam cię ostrzec - powiedziała słodziutko - ale jeśli zauważyłaś... - Urwała, a nie dokończona myśl stała się jeszcze cięższa. - Czy przyszło ci do głowy - ciągnęła dalej - że gdyby Aurian porzuciła swego kochanka Śmiertelnego ze względu na ambicję, a nigdy nie mogłaby zostać następnym Arcymagiem, utrzymując tak skandaliczny związek, musiałaby poszukać towarzysza wśród Magów?

Meiriel wpatrywała się w nią.

- Co próbujesz powiedzieć?

Eliseth wzruszyła ramionami.

- Tylko tyle, że ma ograniczone możliwości. Nienawidzi Davorshana i Bragara, D’arvan jest bezużyteczny, a plotka głosi, że Miathana idiotka już odrzuciła.

- Finbarr nigdy by mnie nie zostawił! - stwierdziła Meiriel.

Nie zabrzmiało to jednak przekonująco nawet dla niej samej. Odkąd Finbarr wziął stronę Aurian w tej haniebnej sprawie ze Śmiertelnym, Meiriel stała się nieco zazdrosna.

- Aha, no to w porządku, nie masz się o co martwić - powiedziała lekko Eliseth. - Właśnie zamierzałam wysunąć sugestię, która mogłaby cię zainteresować, ale...

- Co? - Wyszło ostrzej niż chciała i Meiriel przeklęła to potknięcie, widząc uśmiech Mag Pogody.

Eliseth nachyliła się.

- Znasz nienawiść Miathana do mieszańców. Gdyby okazało się, że Aurian ma urodzić bachora wojownika, wtedy Arcymag na pewno przegnałby ją na dobre. - Odsunęła się i uważnie przyjrzała się twarzy Meiriel.

- Aurian nigdy by do tego nie dopuściła. Panuje nad takimi sprawami aż nazbyt dobrze. Sama ją tego nauczyłam.

- Ale ty jesteś uzdrowicielką, Meiriel. Musisz mieć moc odczyniania tego, czego nauczyłaś. Oczywiście, o ile zechcesz. Tylko pomyśl: jedno małe przeciwzaklęcie pozwoliłoby nam pozbyć się Aurian i jej złego wpływu raz na zawsze. Naprawdę wyświadczyłabyś wszystkim dobrodziejstwo. Jakkolwiek wydawać się to może nie do pomyślenia, uczucia Aurian coraz bardziej zbliżają ją do Śmiertelnych. Gdyby podjąć decyzję za nią, może byłaby szczęśliwsza. Gdzieś indziej żyłaby z Forralem w spokoju. - Eliseth wzruszyła ramionami. - A kiedy trafi się lepsza okazja niż dziś w nocy? Aurian już sporo wypiła i zbyt - dobrze się bawi, by zauważyć twoją ingerencję. Kiedy się zorientuje, pomyśli, że sama popełniła błąd. Nigdy nie będzie cię podejrzewać.

Eliseth wstała i z uśmiechem podeszła do Davorshana i Bragara.

- No więc? - zapytał Bragar. - Jak poszło? - Ten gbur nigdy nie nauczy się subtelności.

- Nie mogło być lepiej. - Mag Pogody rozsiadła się, z przesadną starannością rozprostowując fałdy sukni, i nalała sobie puchar wina. - Tak jak myślałam, sprawienie, by jej śmieszna zazdrość podziałała na naszą korzyść nie stanowiło żadnego problemu. Och, oczywiście protestowała i stwierdziła, że coś podobnego nigdy by jej nie przyszło do głowy, ale ziarno zostało zasiane. Bez obaw, zrobi to.

Odwróciła się do Davorshana, obdarzając go olśniewającym uśmiechem i z zadowoleniem obserwując złość na twarzy Bragara. Dopóki ci głupcy skaczą sobie do gardeł rywalizując o jej względy, z łatwością może ich kontrolować.

- No cóż, Davorshanie - mruknęła. - Teraz, kiedy już zajęliśmy się Aurian, możemy wrócić do sprawy usunięcia twojego nieszczęsnego braciszka. Może przyniósłbyś więcej wina? Nagle poczułam, że mam ochotę świętować!

Kiedy Anvar i Forral dotarli do Akademii, surowo uciszani przez strażników przy bramie, stanęli niepewnie przed drzwiami Aurian.

- Wchodź, chłopcze - powiedział wesoło, choć niezbyt wyraźnie, Forral. - Wejdź i napij się z Aurian. Jeszcze z nią nie piłeś i wścieknie się, jeśli tego nie zrobisz. A my nie chcemy, żeby się wściekła - dodał przesadnym szeptem, robiąc taką minę, że Anvar musiał oprzeć się o ścianę, żeby nie upaść ze śmiechu. Forral otworzył drzwi i obaj wręcz wpadli do pokoju.

Sądząc z jej zarumienionej twarzy i z blasku zielonych oczu, Aurian również nieźle świętowała. Porzuciła ciemne okrycie Magów i noszony na co dzień praktyczny strój żołnierski na rzecz świątecznej, strojnej szaty - brązowo-złotej aksamitnej tuniki z głębokim wycięciem i szerokimi spływającymi do ziemi rękawami. Gąszcz płomiennych włosów, spięty na karku w luźny węzeł, w delikatnym blasku świec mienił się jak żywy płomień.

Anvar poczuł mocniejsze bicie serca. Nigdy nie zdawał sobie sprawy, że Aurian jest tak piękna.

Forral rzucił się na nią i zupełnie nie zważając na obecność Anvara, obsypał jej twarz pocałunkami. Roześmiała się, objęła go za szyję i odwzajemniła pocałunki.

- Wygląda na to, że dobrze się bawiłeś - powiedziała z uśmiechem.

- Ja i Anvar byliśmy z całą kompanią w „Jednorożcu” - poinformował ją Forral - ale brakowało nam ciebie.

- Ja też tęskniłam za wami. Dwoma! - Aurian roześmiała się. - Całą noc usychałam z tęsknoty za moim świątecznym pocałunkiem. - Zrobiła smutną minę i Forral znów ją pocałował. Nagle zobaczyła butelkę wina w jego dłoni. - Jesteś kochany! To dla mnie?

- Nie mogliśmy świętować bez ciebie - oznajmił uroczyście Forral. - Otworzę ją. - Uwolniwszy Anvara od płaszcza i drugiej butelki, nalał wina dla całej trójki. Stanęli przed kominkiem i wznieśli kielichy.

- Szczęśliwego Solstice, kochanie - powiedziała Aurian do Forrala. - Szczęśliwego Solstice, Anvar.

A dla Anvara, po raz pierwszy od dwóch lat, było to naprawdę szczęśliwe święto Solstice.

Usiedli razem przy stole i Forral, ku zakłopotaniu Anvara, opowiedział Aurian o jego zaimprowizowanym koncercie.

- Naprawdę, kochanie, to było zadziwiające. Ten oto Anvar grał na gitarze tak, jak ty władasz mieczem - rytmicznie, płynnie i z ogniem. Żałuję, że go nie słyszałaś.

- Ja też żałuję - powiedziała Aurian. - Z pewnością brzmiało to cudownie. Gdzieś ty się tak nauczył grać, Anvarze?

Ponieważ Anvar czuł się szczęśliwy, a wino rozwiązało mu język, zaczął opowiadać o Rii, która odkryła przed nim świat muzyki, i o tym, że dziadek zrobił dla niego instrumenty, bezpowrotnie utracone w chwili, kiedy przyszedł do Akademii. Łzy napłynęły mu do oczu, gdy mówił o dwóch osobach tak bardzo ukochanych i już nieżyjących. Aurian wyciągnęła rękę i delikatnie dotknęła jego twarzy.

- Nie smuć się, Anvarze. Oni nadal są z tobą - w muzyce, którą kochasz. Zawsze tam będą. W twoich rękach i w twoim sercu. - Wymieniła spojrzenie z Forralem, spojrzenie tak pełne miłości i smutku, że nagle Anvar odkrył, iż nie wie, czy rozczula się bardziej nad sobą, czy...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin