refined-sweeney.todd.txt

(49 KB) Pobierz
00:00:05: Synchro By Raider do wersji:
00:00:08:Sweeney.Todd.The.Demon.Barber.of.Fleet.Street.720p.BluRay.x264-REFiNED 
00:01:09:www.NapiProjekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.
00:01:13:Film Tima Burtona:
00:01:18:Występujš:
00:01:49:SWEENEY TODD|DEMONICZNY GOLIBRODA Z FLEET STREET
00:02:16:Muzyka i słowa:
00:02:21:Na podstawie musicalu:
00:02:59:Zdjęcia:
00:03:16:Scenariusz:
00:03:20:Reżyseria:
00:03:50:Żeglowałem po wiecie,|pomiędzy cudami.
00:03:55:Od cienin morskich,|po góry Peru, co nad nami.
00:04:00:Lecz nie ma takiego miejsca jak Londyn.
00:04:05:Nie, nie ma takiego miejsca jak Londyn.
00:04:09:Panie Todd?
00:04:11:Młodym jeste i życie miłym ci było.
00:04:19:Jeszcze zobaczysz...
00:04:38:Jest dziura w tym wiecie,|miejsce zła i ran.
00:04:40:Robaki i szkodniki|mieszkajš tam.
00:04:42:Ludzie z zasadami,|takimi, że kto ich tam wie.
00:04:45:To miejsce Londyn nazywa się.
00:04:48:Na szczycie dziury,|siedzš uprzywilejowani,
00:04:50:obrzucajšcy szkodniki kpinami.
00:04:52:Jeszcze niżej...|zamieniajš piękno w plugastwo.
00:04:55:Ja również przepłynšłem wiat|i widziałem jego "cuda".
00:05:00:Okrutnoć człowieka,|jak w Peru ogromna góra.
00:05:04:Ale nie ma takiego miejsca,|jak Londyn.
00:05:26:Wszystko w porzšdku, panie Todd?
00:05:30:Pochlebia mi twoja troska, Anthony.
00:05:33:Mój umysł gdzie błšdzi.
00:05:37:W tych znajomych mi ulicach|czuję obecnoć cieni.
00:05:41:- Wszędzie.|- Cieni?
00:05:45:Duchów.
00:05:54:Żył kiedy golibroda z żonš.
00:05:59:I była piękna...
00:06:02:Głupi golibroda,|a ona była jego życia ostojš.
00:06:09:A była piękna...
00:06:12:i pełna cnót,
00:06:18:a on...
00:06:23:...był naiwny.
00:06:34:Był też inny mężczyzna,|który uznał, że ona była piękna.
00:06:42:Okrutny sędzia, sługa praw,
00:06:45:bez skrupułów, z zimnš krwiš...
00:06:49:zabrał golibrodzie jš.
00:06:52:Wystarczyło tylko poczekać...
00:06:57:I stracił żonę swš...
00:07:00:tak delikatnš,
00:07:02:tak młodš, zagubionš i tak pięknš.
00:07:09:Ta dama, panie... czy uległa?
00:07:14:To było dawno temu,
00:07:21:wštpię by ktokolwiek|co o tym wiedział.
00:07:33:Chciałbym ci podziękować, Anthony.|Gdyby nie ty, wcišż błšdziłbym po oceanie.
00:07:40:Zobaczymy się jeszcze?
00:07:43:Znajdziesz mnie, jeli zechcesz.
00:07:48:Będę w okolicach Fleet Street.
00:07:52:To tymczasem, przyjacielu.
00:08:04:Jest dziura w tym wiecie,|miejsce zła i ran.
00:08:06:Wypełniona ludem, który w gnoju trwa.
00:08:08:Robaki i szkodniki mieszkajš tam...
00:09:05:Klient!
00:09:07:Czekaj, gdzie ci pieszno?
00:09:08:Tak mnie przeraziłe.|Mylałam że duchem jest.
00:09:11:Poczekaj pół minutki.|Siadaj, siadaj tu!
00:09:13:Klienta od tygodni nie widziałam.|Życzy pan sobie ciastka?
00:09:18:Pan wybaczy, jeli zbyt ogólnikowo.
00:09:21:Co to jest?!|Lecz pomyli pan, że tu jaka plaga...
00:09:24:to od ludzi spływa na mnie ta zniewaga.
00:09:27:Nawet nie spróbujš...
00:09:29:Nikt tu jednak nie przychodzi nażreć się.|Ciastko jest, może piwa napiłby pan się.
00:09:34:Nie mogę ich jednak winić...
00:09:38:Bo to sš zapewne|najgorsze ciastka w Londynie.
00:09:42:Nie wiem dlaczego nikt nie chce|ich jeć, choć powinnam.
00:09:46:Bo sama je zrobiłam.|Dobre? Nie.
00:09:48:Najgorsze ciastka w Londynie.
00:09:51:Z tego moje miejsce słynie.|Najgorsze ciastka w Londynie.
00:09:55:Wštpi pan, proszę spróbować...
00:09:59:Ohydne, to z mej winy.|Musisz to przyznać.
00:10:04:Smakujš jak wymiociny.|Wypij to lepiej.
00:10:09:Bo to najgorsze ciastka w Londynie.|Nic dziwnego. Kosztujš niewiele.
00:10:13:Co to jest? ...Kiedy to zjesz?|...Nigdy!
00:10:16:Chciałabym doczekać dnia,|gdy człowiek mylšc, że to pysznoci.
00:10:19:Znalazłby biedne zwierzęta,|które zdychajš na ulicy.
00:10:22:Pani Mooney ma ciastkarnię|i osišga wielki sukces.
00:10:27:Lecz zauważyłam co dziwnego,|każde zwierzę w okolicy zaginęło.
00:10:30:Trzeba jej przyznać przedsiębiorczoć,|kotki upychać w ciasteczka.
00:10:35:Ja nie robię tego w tym sklepie,|bo jak to na zdrowie działa nie wie nikt.
00:10:40:Mówię ci, że kicie to jej trik.
00:10:43:Nie zaprzeczam, że czasy sš trudne,|nawet trudniejsze niż...
00:10:47:Najgorsze ciastka w Londynie.
00:10:50:Nie chodzi tu o smak, lecz by się najeć.|Czy to nie odrzucajšce?
00:10:54:Maziaste, mierdzšce.|Wyglšdajš jakby liniały.
00:10:58:A smakujš jak... cóż, trudno.
00:11:02:Samotna kobieta,|z nieszerokimi horyzontami.
00:11:09:I najgorsze ciastka w Londynie.
00:11:15:Przyzna pan,|trudne to czasy, trudne czasy.
00:11:28:Wierz mi, samo piwo nie wystarczy,|żeby pozbyć się tego smaku.
00:11:33:Chod, dam ci szklaneczkę dżinu.
00:11:49:Przytulnie, prawda?
00:11:52:Po pożarze musiałam wymienić tapety.
00:11:59:- Usišd sobie.|- Do ciebie należy pokój nad sklepem?
00:12:04:Skoro tak ci ciężko,|czemu go nie wynajmiesz?
00:12:07:A, tam...|Nikt się tam nie zbliża.
00:12:11:Ludzie mówiš, że tam straszy.
00:12:15:Straszy?
00:12:18:Mylisz, że jest inaczej?
00:12:21:Mówiš, że co się tam stało...
00:12:25:Co niezbyt miłego.
00:12:30:Żył kiedy golibroda ze swš żonš.
00:12:34:I był cudowny.
00:12:37:Artysta ze swš brzytwš.
00:12:41:Lecz zesłali go na wiecznoć...|A był piękny...
00:12:49:Nazywał się Barker.|Benjamin Barker.
00:12:54:Za co go zesłali?
00:12:57:Za naiwnoć.
00:12:59:Miał żonę,
00:13:02:ładnš księżniczkę, głupiš gnidę.
00:13:05:Miała szansę na gwiazdkę z nieba.
00:13:09:Głupota...
00:13:13:Głupota.
00:13:16:Był też ten sędzia...
00:13:18:Pożšdał tego dziewczęcia.|Co dzień przysyłał jej kwiaty.
00:13:23:Lecz czy opuszczała ona swoje komnaty?
00:13:27:Siadała tam i płakała godzinami.
00:13:30:Głupia biedaczka.
00:13:32:Ale miało nadejć najgorsze...
00:13:42:Wony sšdowy wezwał jš uprzejmie.
00:13:46:Biedaczka.
00:13:49:Sędzia, rzekł jej Wony, jest poruszony.
00:13:53:Obwinia siebie za jej ciężki los.
00:13:56:Kazał jej przyjć do swojego domu.
00:13:59:Biedaczka.
00:14:07:Poszła więc do domu, biedaczka.
00:14:10:Okazało się, że był tam maskowy bal.
00:14:13:Nikogo nie znała.
00:14:16:Cierpiała katusze i piła, biedaczka.
00:14:19:Mylała, że sędzia żałuje swych win,|spytała więc gdzie jest on.
00:14:26:Był tam, jednak nie tak skruszony.
00:14:33:Nie miała szans z podstępem takim|i wszyscy myleli: "To gra!"
00:14:39:Myleli, że idiotkš ona jest,|więc wszyscy miali się do łez.
00:14:45:Biedna duszyczka.
00:14:48:Biedaczka.
00:14:57:Nie!!
00:15:01:Nikogo, kto by się nad niš ulitował?
00:15:05:A więc to ty...
00:15:07:Benjamin Barker.
00:15:10:Gdzie jest Lucy?
00:15:14:Gdzie moja małżonka?
00:15:16:Otruła się.
00:15:18:Arszenikiem, z apteczki w rogu.
00:15:23:Chciałam jš powstrzymać,|ale nie słuchała.
00:15:30:Ma twojš córkę.
00:15:34:On?
00:15:36:Sędzia Turpin?
00:15:39:Wzišł, jak swojš.
00:15:45:Piętnacie lat...
00:15:47:pocenia się w tym cudzym piekle.
00:15:52:Piętnacie lat snów o powrocie|do kochajšcej żony i dziecka.
00:15:59:Cóż, te lata nie służyły panu,|panie Barker, ale...
00:16:02:Nie! Nie Barker.
00:16:06:Ten człowiek już umarł.
00:16:09:Teraz jest Todd.|Sweeney Todd.
00:16:13:A on ma zamiar się zemcić.
00:16:49:No chod, nie masz co się bać.
00:17:40:Ukryłam je, gdy przyszli po dziewczynkę.
00:17:58:To czyste srebro, prawda?
00:18:02:Srebro... tak.
00:18:15:To moi przyjaciele.|Spójrz jak lniš.
00:18:20:Spójrz jak ten błyszczy,|umiechajšc się w słońcu.
00:18:33:Mój przyjaciel.|Najwierniejszy przyjaciel.
00:18:43:Powiedz czego chcesz...
00:18:48:Szepnij, wysłucham cię.
00:18:53:Wiem, mały, wiem.|Zabrano ci widok na wiat.
00:19:00:Wszystkie te lata,|zupełnie jak ja, mój przyjacielu.
00:19:08:Teraz wróciłem,|a ty wcišż czekałe.
00:19:18:Dom.|Znów razem...
00:19:26:będziemy czynić cuda.
00:19:31:Czyż nie?
00:19:34:- Drugi mój przyjacielu|- Jam twš przyjaciółkš.
00:19:38:- Pozwól się potrzymać.|- Jeli tylko o tym wiesz...
00:19:43:Teraz z ulgš.
00:19:46:Stajesz się cieplejszy|w mych dłoniach.
00:19:50:- Mój przyjacielu, mój mšdry przyjacielu.|- Wróciłe do domu. Zawsze cię kochałam.
00:19:59:- Teraz odpocznijcie, przyjaciele moi.|- Nigdy się nie boisz.
00:20:04:- Wkrótce was użyję.|- Możesz się wprowadzić.
00:20:08:- Czeka was chwała o jakiej nie marzylicie|- Czeka cię chwała o jakiej nie marzyłe.
00:20:18:- Moi szczęliwi przyjaciele.|- Jam twš przyjaciółkš.
00:20:22:- Teraz twój błysk.|- Czyż nie pięknie błyszczy?
00:20:26:- Ledwie widać srebro.|- Srebro mi pasuje.
00:20:32:Przyjaciele, w krwistych|rubinach winnicie się kšpać.
00:20:39:Wkrótce w cudownych krwistych|rubinach kšpać się będziecie.
00:20:55:Odejd!
00:21:10:Nareszcie!
00:21:12:Moja ręka znów dzierży brzytwę.
00:22:16:Zielona ziębo i makolšgwo.|Słowiku i kosie.
00:22:20:Jak brzmi wasza pień?
00:22:24:Jak możecie się radować,|siedzšc w klatkach.
00:22:28:Nigdy nie polecieć.
00:22:32:Na zewnštrz czeka przestrzeń,|wzywa was, wzywa was.
00:22:38:Pomiędzy kratami.
00:22:42:Jak możecie żyć,|patrzšc się na krople dżdżu.
00:22:45:Denerwujš was gwiazdy.
00:22:50:Jak brzmi wasza pień?
00:22:54:Jakkolwiek?
00:22:56:Jak brzmi wasza pień?
00:23:13:Moja klatka ma wiele pokojów.|Jasnych i ciemnych, do woli.
00:23:18:Nic tu nie piewa.|Nawet me żarciki.
00:23:23:Żarciki nigdy nie piewajš,|gdy sš uwięzione.
00:23:28:Nauczcie mnie być bardziej otwartš.
00:23:38:Zielona ziębo i makolšgwo.|Słowiku i kosie.
00:23:42:Nauczcie mnie piewać.
00:23:47:Gdy nie mogę latać,|pozwólcie mi piewać.
00:24:11:Dajcie grosik biednej kobiecie.
00:24:19:W ten marny, lodowaty poranek.
00:24:27:- Dziękuję, panie.|- Kobieto?
00:24:30:Zdradzi mi pani, czyj to dom?
00:24:34:To dom sędziego Turpina.
00:24:37:A ta młoda dama,|która tam mieszka?
00:24:40:To Johanna, jego służšca.
00:24:44:Nigdy jej n...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin