Rak to nie choroba, lecz symptom
www.nieznany.pl
Czytając zwięzłą relację z międzynarodowego kongresu medycyny zintegrowanej w Monachium nie wierzyliśmy własnym oczom. Nie chodzi o to, co w trakcie jego obrad mówiono, bo o tych sprawach pisaliśmy w Nieznanym Świecie po wielokroć, lecz kto to mówił
W monachijskim kongresie, który odbył się w kwietniu br., uczestniczyły liczne sławy naukowe, wśród nich m.in. prof. Hendrik Treugut, dr Achim Schuppert, prof. dr Thorsten Doering, Lothar Hirnese, prof. Brend Senf, Reudiger Dahlke oraz wielu innych ekspertów w dziedzinie zdrowia. Jak wielokrotnie podkreślano w trakcie obrad, zgodnie z założeniami psychosomatyki choroby nie dotyczą dotkniętych nimi organów, lecz nierozwiązanych konfliktów psychicznych, które dają o sobie znać poprzez tzw. symptomy. Psychika pokonuje w ten sposób problemy, z którymi nie potrafi sobie poradzić, przekazując je wraz ze wszystkimi negatywnymi emocjami do ciała. Nie odbywa się to jak popadnie, gdyż każdy organ i każda część ciała jest odgromnikiem i szufladą dla różnych problemów, które nie zostały rozwiązane przez psychikę. Organy mogą w pewnym stopniu skompensować te niekorzystne zjawiska, albo - w postaci
cielesnych symptomów - sygnalizują, że trzeba rozwiązać jakąś ważną sprawę.
Jeśli próbuje się zignorować symptomy, pozostawiając wewnętrzny konflikt nierozwiązany, albo gdy przez zażywanie lekarstw, operacje, czy protezy opcja psychosomatyczna zostanie wyczerpana, mamy do czynienia z chorobami o lżejszym i cięższym przebiegu. Może wówczas dojść do poważniejszych schorzeń, w tym także pojawienia się nowotworów. Jak podkreślano, wyzdrowienie jest możliwe w każdym stadium raka. Z punktu widzenia psychosomatyki chodzi o to, aby zrozumieć przyczynę zachorowania i coś zmienić. Kiedy to nastąpi, psychika jest w stanie, nawet w ostatnim momencie, przejąć stery. Z punktu widzenia medycyny akademickiej remisje spontaniczne są niewytłumaczalne, zupełnie inaczej niż w psychosomatyce.
W przypadku nowotworów - oprócz poznania procesów psychosomatycznych mamy do dyspozycji także inne środki. Ze strony medycyny należy uczynić wszystko, aby zyskać czas konieczny dla rozwiązania problemów psychicznych i usunięcia blokad. Jeśli pacjent ma wrócić do zdrowia, należy mu zaoferować opiekę psychologiczną. Przedłużenie życia ma sens nie wtedy, kiedy człowiek przestaje cierpieć, lecz gdy uzyskuje szansę prawdziwego uzdrowienia. Skąd czerpać wiedzę na temat wszystkich tych procesów? Warto m.in. zarekomendować książkę dr. Riidigera Dahlke Krankheit als Symbol (Choroba jako symbol), w której autor do każdej choroby przypisał podłoże psychosomatyczne. Ponadto istnieje także aparatura, której oprogramowanie umożliwia podobną diagnozę. Dr Dahlke, który w omawianej dziedzinie ma trzydziestoletnie doświadczenie, w jednym ze swych artykułów tak pisze: Na innych płaszczyznach postępy są jeszcze bardziej przekonujące i przyszłościowe. Niedawno przodująca firma radioniczna MTEC dołączyła moduł psychosomatyczny do swego aparatu Quantec, który moim zdaniem całkowicie opiera się na psychosomatyce. To dziedzina medycyny informacyjnej, posługująca się metodami transferu energii, nie zbadana jeszcze w sposób naukowy. Chodzi o pole morfogenetyczne Ruperta Sheldrake'a i w przyszłości na pewno o tym usłyszymy. Oczywiście cieszy mnie, a zarazem potwierdza moje obserwacje fakt, że rozległy związek ciała i psychiki stanie się podstawą medycyny przyszłości.
Wygrać czas, aby dać pacjentom możliwość rozwiązania problemów stanowiących przyczynę nowotworu - to główne zadanie psychosomatyki. Co zaskakujące, akurat patologia daje wskazówkę, że w tym zadaniu mogą pomóc terapeuci stosujący terapie naturalne. To właśnie patologowie donoszą, że poszukując przyczyny śmierci znajdowali stare, martwe guzy, o których sami chorzy, ani ich rodzina w ogóle nie wiedzieli i które wcale nie były powodem zgonu.
Guz obumiera w wyniku niedostatecznego przepływu krwi. Komórki różnych tkanek uwalniają tzw. czynniki angiogenezy czyli wzrostu naczyń krwionośnych, które skłaniają naczynia do wrastania w tę tkankę. Guzy o średnicy od milimetra mogą odżywiać się poprzez, dyfuzję, lecz wzrost zależy od tego, czy uda im się skłonić okoliczne naczynia do zaopatrywania w krew. W tym celu rumory wysyłają czynniki angiogenezy, które - wyłapywane przez odpowiednie receptory - trafiają do naczyń krwionośnych. Te z kolei tworzą rozgałęzienia zaopatrujące rosnący guz. Prawie wszystkie guzy wykształcają w trakcie wzrostu obszary martwe. W przypadku guzów rosnących w sposób agresywny zaopatrzenie stanowi ważny problem. Dlatego większość z nich w procesie powstawania niejednokrotnie jest bliska martwicy, obojętnie czy uda im się ten problem rozwiązać, czy nie.
Jak na to korzystnie wpływać? Jeanne Achterberg z University of Texas, która ma na swoim koncie wiele przypadków skutecznej terapii opartej na wizualizacji Carla Simontona dowodzi, że pacjenci są w stanie mentalnie zmieniać poszczególne czynniki obrazu krwi w pożądanym kierunku. Fakt istnienia wpływu procesów mentalnych potwierdzono także w Katedrze Psychoneuroimmunologii tej uczelni. Dlaczego zatem nie wizualizować uwalniania czynników angiogenzy i nie wpływać na nie mentalnie w połączeniu z blokowaniem receptorów naczyń? Za pomocą NLP i odpowiednich afirmacji jest to absolutnie możliwe. Wspomniany wcześniej aparat QUANTEC jest w stanie wesprzeć terapeutów, uzupełniając indywidualne propozycje terapii ustalanych zgodnie z zasadą synchroniczności Junga.
Nie chodzi tu o albo - albo. Nowotwór stanowi końcowe ogniwo łańcucha, o jakim mowa, i musi być traktowany jako symptom w przypadku pacjentów, którzy mają czas na to, aby rozwiązać swój problem i znaleźć psychologiczne przyczyny choroby. Tylko wtedy możliwe jest wyzdrowienie we właściwym sensie. Natomiast leczenie raka bez znalezienia jego przyczyn to błąd. Najwyższy już czas zacząć kroczyć nową drogą.
Tłumaczenie: Janina Sodolska-UrbańskaŹródło: CoMed, nr 2 z 2008, www.metamedizin.info
1
maksio53