Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 10 - Prawda ujawniona.pdf
(
850 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 10 - Prawda ujawniona
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY X
PRAWDA UJAWNIONA
Wydarzenia przedstawione w serii powie
Ļ
ciowej „Grzech pierworodny" rozgrywaj
Ģ
si
ħ
w
gospodarstwie nale
ŇĢ
cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe s
Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy
ę
,
Ň
e ani ludzie, ani cala historia opisana w serii nie
maj
Ģ
Ň
adnego zwi
Ģ
zku z rzeczywisto
Ļ
ci
Ģ
. To powstało w mojej wyobra
Ņ
ni.
Dla Ann-Louis mojego słoneczka. Dzi
ħ
kuj
ħ
,
Ň
e jeste
Ļ
.
Anne-Lise Boge
ROZDZIAŁ 1.
- Sivert, Sivert, wracaj!
Mali usiłowała zatrzyma
ę
chłopca, który pu
Ļ
cił si
ħ
biegiem pod gór
ħ
, ku ł
Ģ
kom. Ale on nie
słuchał. Nawet nie odwrócił głowy, cho
ę
Mali była pewna,
Ň
e j
Ģ
słyszy. Westchn
ħ
ła.
Popatrzyła w
Ļ
lad za wysok
Ģ
, szczupł
Ģ
sylwetk
Ģ
syna o charakterystycznym spr
ħŇ
ystym
kroku. Jego ojciec poruszał si
ħ
tak samo. Pami
ħ
tała doskonale. Lekko niczym zwinna sarna.
Sivert miał wiele z ojca; odziedziczył jego regularne rysy, promienny u
Ļ
miech i zielonoszare
oczy z
Ň
ółtymi plamkami, ciemne, kr
ħ
cone włosy, które zwijały si
ħ
w fale i mi
ħ
kko opadały
na kark, a tak
Ň
e gibkie, silne ciało. Nos i usta natomiast odziedziczył po niej. Mimo
Ļ
niadej
cery nie przypominał na szcz
ħĻ
cie cyga
ı
skiego dziecka, czego Mali obawiała si
ħ
najbardziej.
Gdyby wdał si
ħ
w ojca, mogłoby to sprowadzi
ę
na nich plotki jeszcze gorsze od tych, które
ju
Ň
kr
ĢŇ
yły po okolicy, chocia
Ň
otwarcie nikt nigdy złego słowa o dziedzicu ze Stornes nie
powiedział.
Bóg obdarzył Siverta tym co najlepsze po obojgu rodzicach, a zwłaszcza je
Ļ
li chodzi o
wygl
Ģ
d zewn
ħ
trzny, pomy
Ļ
lała Mali, po czym odwróciła si
ħ
i poszła w stron
ħ
pralni.
Zatrzymywa
ę
Siverta? Nie, to bez sensu, a na pewno nie teraz. Znała go doskonale i
wiedziała,
Ň
e nie pojawi si
ħ
w domu w ci
Ģ
gu najbli
Ň
szych kilku godzin.
Sivert Stornes wyrósł na niezwykle urodziwego młodego m
ħŇ
czyzn
ħ
. Tej wiosny tysi
Ģ
c
dziewi
ħę
set dwudziestego dziewi
Ģ
tego roku sko
ı
czył siedemna
Ļ
cie lat. Dziewcz
ħ
ta nie
odrywały od niego wzroku. Nawet te, które widziały go pierwszy raz, lgn
ħ
ły do niego, jakby
przyci
Ģ
gane jak
ĢĻ
niewidzialn
Ģ
sił
Ģ
. Mali wielokrotnie obserwowała, jak dziewcz
ħ
ta wdzi
ħ
cz
Ģ
si
ħ
przed nim i wr
ħ
cz zach
ħ
caj
Ģ
do wi
ħ
kszej za
Ň
yło
Ļ
ci. Sivert jednak zdawał si
ħ
nie
dostrzega
ę
tych zabiegów. Mali ze zdziwieniem stwierdziła,
Ň
e bywa wobec nich
zawstydzony i woli trzyma
ę
si
ħ
z tyłu.
Mieszała wła
Ļ
nie farb
ħ
w czarnym kociołku nad paleniskiem. Niespodziewanie zrobiło jej
si
ħ
smutno i do oczu napłyn
ħ
ły łzy. Pomy
Ļ
lała bowiem o usposobieniu syna, które w niczym
nie przypominało ani jej charakteru, ani te
Ň
nie przystawało do jej marze
ı
o tym, jaki jej syn
powinien by
ę
. Westchn
ħ
ła ci
ħŇ
ko i przeci
Ģ
gn
ħ
ła dłoni
Ģ
po spoconym czole. Jej pierworodny
jest miły, troskliwy, dobry, a jednocze
Ļ
nie niezwykle wra
Ň
liwy. Nie trzeba wiele, aby go
zrani
ę
. Niekiedy dochodziło mi
ħ
dzy nimi do nieporozumie
ı
z tego powodu. Mali pomy
Ļ
lała,
Ň
e wszystko pewnie przez t
ħ
jego artystyczn
Ģ
natur
ħ
. Ju
Ň
teraz Sivert biegle grał na
skrzypcach i dzi
ħ
ki temu znany był w całej okolicy. I to wła
Ļ
nie, zdaniem matki, stanowiło
kłopot. Bo to muzyka była całym jego
Ň
yciem, a skrzypce wielk
Ģ
i chyba jedyn
Ģ
nami
ħ
tno
Ļ
ci
Ģ
. Wcale nie maj
Ģ
tek, nie dwór w Stornes, jak miała nadziej
ħ
.
Sivert rzadko kiedy sprzeciwiał si
ħ
komukolwiek. Wszystko łatwo było z nim wyja
Ļ
ni
ę
,
wszystko mu wytłumaczy
ę
. Nie lubił nikomu sprawia
ę
przykro
Ļ
ci, a ju
Ň
na pewno nie jej. Ale
gdy tylko podejmowali rozmow
ħ
o dziedzictwie i prowadzeniu dworu...
To wła
Ļ
nie dyskusja o gospodarstwie spowodowała,
Ň
e tamtego zimowego słonecznego
popołudnia uciekł w stron
ħ
lasu i gór. Mali poprosiła najpierw,
Ň
eby poszedł z ni
Ģ
do pralni,
gdzie zajmowała si
ħ
farbowaniem włóczki.
Przypomniała synowi,
Ň
e czas najwy
Ň
szy, aby zło
Ň
ył pro
Ļ
b
ħ
o przyj
ħ
cie do szkoły rolniczej
w Vikebukt. Nauka zaczyna si
ħ
ju
Ň
w sierpniu i chocia
Ň
Sivert ko
ı
czy osiemna
Ļ
cie lat
dopiero wiosn
Ģ
nast
ħ
pnego roku, to, jak s
Ģ
dziła, na pewno zostanie przyj
ħ
ty. Mali rozmawiała
nawet przez telefon z dyrektorem szkoły, ale uczyniła to w najwi
ħ
kszym sekrecie.
- Nie mo
Ň
emy dłu
Ň
ej czeka
ę
, Sivert - o
Ļ
wiadczyła i utkwiła wzrok w chłopcu, którego
policzki zaró
Ň
owiły si
ħ
od ognia trzaskaj
Ģ
cego na palenisku. - Co si
ħ
z tob
Ģ
dzieje? Masz
wystarczaj
Ģ
co dobre oceny ze szkoły
Ļ
redniej, na pewno si
ħ
dostaniesz. Dlaczego czekasz?
- Ja po prostu nie chc
ħ
i
Ļę
do tej szkoły - odparł krótko. - I nie jest to dla ciebie nic
nowego, mamo. Powtarzam ci to od kilku lat, ale ty jako
Ļ
nie chcesz mnie zrozumie
ę
. Tak, ty
ju
Ň
dokładnie zaplanowała
Ļ
moje
Ň
ycie i moj
Ģ
przyszło
Ļę
. Ale ja nie jestem taki, jak by
Ļ
chciała, zrozum to, mamo! Przykro mi, ale nic na to nie poradz
ħ
. Rozmawiali
Ļ
my ju
Ň
o tym
tyle razy, naprawd
ħ
nie pojmuj
ħ
, dlaczego mamy do tego wci
ĢŇ
i wci
ĢŇ
wraca
ę
- dodał lekko
poirytowany.
- Co masz na my
Ļ
li - zapytała z dr
ŇĢ
cym sercem Mali - mówi
Ģ
c,
Ň
e nie jeste
Ļ
taki, jak bym
chciała?
- Po prostu
Ň
aden ze mnie rolnik. Chc
ħ
tylko gra
ę
. Doskonale o tym wiesz. Liczyła
Ļ
,
Ň
e to
minie, ale to nie min
ħ
ło. Muzyka jest dla mnie wszystkim, pragn
ħ
zosta
ę
muzykiem.
- Ale przecie
Ň
jeste
Ļ
najstarszy z rodze
ı
stwa, Sivercie. - Mali spojrzała na syna. - To ty
powiniene
Ļ
...
- Wiem, co chcesz powiedzie
ę
. Co powinienem robi
ę
i czego słucha
ę
. Próbowałem spełni
ę
twoje oczekiwania, poszedłem do szkoły
Ļ
redniej w Todalen.
- Moje oczekiwania? A mnie si
ħ
zdaje,
Ň
e sam chciałe
Ļ
i
Ļę
do tej szkoły - odpowiedziała
krótko. - Liczyłam raczej,
Ň
e wybierzesz uniwersytet ludowy. No ale skoro Trygve pomógł ci
si
ħ
dosta
ę
do tego słynnego nauczyciela muzyki, tego tam, z Trondheim, który obiecał ci
ħ
prowadzi
ę
... Przecie
Ň
wła
Ļ
nie dlatego pojechałe
Ļ
do Todalen i do tamtejszej szkoły
Ļ
redniej.
To nie ja chciałam,
Ň
eby
Ļ
si
ħ
zapisał, to ty sam, bo nadarzyła si
ħ
okazja,
Ň
eby ten Sandermann
dawał ci lekcje gry. A nie było to wcale tanie, je
Ň
eli mam by
ę
szczera - dodała z nutk
Ģ
goryczy w głosie.
- Mamo, obiecuj
ħ
,
Ň
e wcze
Ļ
niej czy pó
Ņ
niej zwróc
ħ
ci wszystko, co wło
Ň
yła
Ļ
w moj
Ģ
nauk
ħ
gry na skrzypcach - odparł wolno. - Ale pami
ħ
taj,
Ň
e dalej pójd
ħ
swoj
Ģ
własn
Ģ
drog
Ģ
.
To jest moje
Ň
ycie, ty masz Oj
ħ
. Dlaczego nie mo
Ň
esz si
ħ
pogodzi
ę
z tym,
Ň
e to on przejmie
gospodarstwo? To urodzony rolnik, dlaczego wi
ħ
c, twoim zdaniem, to koniecznie
powinienem by
ę
ja?
Mali nerwowo zamieszała w kociołku. Stała teraz odwrócona plecami do syna. Dlaczego?
Dlatego,
Ň
e po
Ļ
wi
ħ
ciła wszystko, by to on kiedy
Ļ
przej
Ģ
ł dwór, a dzi
Ļ
sprawia jej taki zawód!
Wygl
Ģ
da na to,
Ň
e wszystko, co uczyniła, pójdzie na marne. Czuła olbrzymi ci
ħŇ
ar, miała
wra
Ň
enie,
Ň
e gorycz pali j
Ģ
w
Ļ
rodku, jakby tam miała otwart
Ģ
ran
ħ
.
- Oja tak samo nadaje si
ħ
na rolnika jak ja, mamo. Mo
Ň
e nawet bardziej, sama o tym
wiesz. A przecie
Ň
obaj jeste
Ļ
my twoimi synami. Gospodarstwo pozostanie w rodzinie. Chyba
to wła
Ļ
nie jest najwa
Ň
niejsze, czy nie mam racji?
- Nie, to nie to samo - odparła Mali ostro. - Pomy
Ļ
l tylko, co ludzie powiedz
Ģ
, Sivercie.
Sivert roze
Ļ
miał si
ħ
.
- Co ludzie powiedz
Ģ
? - powtórzył. - A od kiedy to martwisz si
ħ
tym, co powiedz
Ģ
ludzie?
Oj, mamo, lepiej poszukaj jakiego
Ļ
lepszego argumentu.
Nie, tego nie mo
Ň
e zrobi
ę
. Poczuła niespodziewanie narastaj
Ģ
c
Ģ
bezradno
Ļę
. Nie mo
Ň
e
przecie
Ň
wyzna
ę
, czyim synem naprawd
ħ
jest Sivert. To nie wchodzi w rachub
ħ
. Czuła,
Ň
e
kompletnie zapl
Ģ
tała si
ħ
w sie
ę
uplecion
Ģ
z własnych kłamstw.
- Mam zamiar ci
ħ
zapisa
ę
do szkoły rolniczej - rzekła krótko. - I nakazuj
ħ
ci tam pojecha
ę
.
- Nie pojad
ħ
- w odpowiedzi usłyszała twardy, niski głos syna. - Przykro mi, mamo. W
czerwcu wybieram si
ħ
w okolice Kristiansund. Sandermann b
ħ
dzie tam tego lata. Mam
zamiar dalej si
ħ
u niego uczy
ę
, a poza tym dostałem tam wiele zamówie
ı
i b
ħ
d
ħ
grywał przez
całe lato. Nie zostan
ħ
na gospodarce, niech Oja si
ħ
ni
Ģ
zajmie.
Mali poczuła, jak gorycz i zło
Ļę
zaczynaj
Ģ
w niej buzowa
ę
. Uniosła dło
ı
, ale spojrzenie
Siverta j
Ģ
powstrzymało. On j
Ģ
niemal piorunował spojrzeniem.
- Matko, raz mnie ju
Ň
uderzyła
Ļ
. Radz
ħ
ci, nie rób tego nigdy wi
ħ
cej - rzekł cicho. - Mam
prawo by
ę
tym, kim chc
ħ
. Pozwól mi na to. Czy ja ci
ħ
kiedy
Ļ
zmuszałem,
Ň
eby
Ļ
była kim
Ļ
innym, ni
Ň
jeste
Ļ
, albo
Ň
eby
Ļ
robiła co innego, ni
Ň
pragniesz? Zastanów si
ħ
, dlaczego
wymagasz czego
Ļ
od innych, skoro inni tego od ciebie nie
ŇĢ
daj
Ģ
- zapytał. - Zawsze
kochałem ci
ħ
tak
Ģ
, jaka jeste
Ļ
, a przecie
Ň
nie jeste
Ļ
bez skazy - dodał z lekkim sarkazmem. -
Wci
ĢŇ
jeste
Ļ
mi bardzo droga, ale moje
Ň
ycie, mamo, nale
Ň
y do mnie, nie do ciebie, pami
ħ
taj.
Obrócił si
ħ
na pi
ħ
cie i odszedł. Gdy Mali ochłon
ħ
ła, był ju
Ň
daleko na wzgórzu. Wiedziała,
Ň
e nie warto za nim woła
ę
, jednak krzykn
ħ
ła. A kiedy wróciła do pralni, zrozumiała,
Ň
e
przegrała. Sivert nie przejmie gospodarstwa w Stornes.
Sivert zatrzymał si
ħ
dopiero, gdy wspi
Ģ
ł si
ħ
a
Ň
do Seterhaen, niewielkiego wzniesienia
nieco powy
Ň
ej pastwisk. Zdj
Ģ
ł z siebie czarn
Ģ
koszul
ħ
i zawiesił j
Ģ
na wystaj
Ģ
cym z ziemi
wysokim kamieniu. Przez chwil
ħ
powiewała delikatnie na wietrze, który wiał od strony
szczytu Stortind. Zimna bryza chodziła nagi tors młodzie
ı
ca, cho
ę
sło
ı
ce nadal
przygrzewało. Odwrócił si
ħ
i spojrzał w gór
ħ
. Jak zwykle, gdy przygl
Ģ
dał si
ħ
szczytowi z
bliska, odczuwał dla niego niezwykły respekt.
ĺ
nieg nadal pokrywał zbocza, ale
gdzieniegdzie Sivert dostrzegał ciemniejsze fragmenty darni wyzieraj
Ģ
ce spod białej
pierzyny.
Stał tak dłu
Ň
sz
Ģ
chwil
ħ
i gapił si
ħ
z uniesion
Ģ
głow
Ģ
na o
Ļ
nie
Ň
ony masyw szczytu i
rozpi
ħ
ty nad nim ciemnoniebieski nieboskłon. Wokół panowała niczym niezm
Ģ
cona cisza.
Dało si
ħ
jedynie słysze
ę
Ļ
wist wiatru i slaby szelest przywi
ħ
dłych traw i zle
Ň
ałych,
brunatnych li
Ļ
ci. Sivert rozło
Ň
ył ramiona i stan
Ģ
wszy twarz
Ģ
ku górom, z nagim torsem, sycił
si
ħ
sił
Ģ
, która, wyra
Ņ
nie to czuł, spływała na niego od skalnych zboczy. Powoli uspokajał si
ħ
,
wracał do równowagi.
Usiadł plecami do rz
ħ
du stercz
Ģ
cych kamieni, które kto
Ļ
tu poukładał, by wytyczy
ę
Ļ
cie
Ň
k
ħ
. Odchylił głow
ħ
do tylu i przymkn
Ģ
ł oczy. Wci
Ģ
gn
Ģ
ł gł
ħ
boko powietrze i po chwili
westchn
Ģ
ł. Miał przed sob
Ģ
wyra
Ņ
ny obraz matki. Wiedział doskonale,
Ň
e j
Ģ
zranił i mocno
zawiódł. Ale nie miał wyj
Ļ
cia, w tej chwili nie znajdował dobrego rozwi
Ģ
zania. Odk
Ģ
d
pami
ħ
tał, muzyka wypełniała mu cały
Ļ
wiat. Bez niej usechłby jak jesienny li
Ļę
. Bez niej nie
potrafił
Ň
y
ę
. I cho
ę
tak bardzo kochał matk
ħ
, nie był w stanie po
Ļ
wi
ħ
ci
ę
dla niej miło
Ļ
ci
swojego
Ň
ycia.
Wielokrotnie w ci
Ģ
gu minionych lat próbował jej wytłumaczy
ę
,
Ň
e nie interesuje go
gospodarstwo. Albo wi
ħ
c ona w to nie wierzyła, albo te
Ň
nie potrafiła si
ħ
z tym pogodzi
ę
. Był
najstarszym synem, zatem nie było dyskusji. Rozmy
Ļ
lał o tym,
Ň
e powinien zosta
ę
gospodarzem we dworze. I to całe gadanie,
Ň
e musi przej
Ģę
ziemi
ħ
. Mo
Ň
e gdyby był jedynym
dziedzicem w Stornes, łatwiej by mu to było zrozumie
ę
. Ale nie mógł poj
Ģę
, o co tyle hałasu,
skoro jest przecie
Ň
Oja. Chłopak urodzony do pracy na roli - czuło si
ħ
to wyra
Ņ
nie, odk
Ģ
d
podrósł. Sivert u
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
na my
Ļ
l o młodszym bracie. S
Ģ
tak do siebie niepodobni, maj
Ģ
takie ró
Ň
ne charaktery. Oja wyrósł na dobrze zbudowanego, muskularnego trzynastolatka o
silnych dłoniach i palcach jak kołki. Sivert wyci
Ģ
gn
Ģ
ł przed siebie r
ħ
ce i rozsun
Ģ
ł swoje
długie, smukłe palce. W niczym nie przypominały r
ħ
ki rolnika. Ale za to jak poruszaj
Ģ
si
ħ
po
strunach!
Sivert nie mógł poj
Ģę
, dlaczego matka tak kurczowo trzyma si
ħ
decyzji,
Ň
e to wła
Ļ
nie on
ma pozosta
ę
we dworze. Zdarzało si
ħ
przecie
Ň
,
Ň
e nawet sama kr
ħ
ciła ze zdumieniem głow
Ģ
,
obserwuj
Ģ
c jego nieudane próby pomocy w gospodarstwie. Odk
Ģ
d był małym chłopcem,
mówiono o dziedziczeniu jakby o jakiej
Ļ
Ļ
wi
ħ
to
Ļ
ci. Nikt nie mo
Ň
e zrezygnowa
ę
z tego prawa,
skoro ju
Ň
mu od urodzenia przypadło. Nie rozumiał takiego my
Ļ
lenia. A ju
Ň
zwłaszcza
Ň
e
wiedział, i
Ň
ma brata i tamten kocha grzeba
ę
si
ħ
w ziemi, przerzuca
ę
gnojówk
ħ
czy kosi
ę
traw
ħ
. To Oja jest rolnikiem, a nie on. Nawet wówczas, gdy Sivert zacz
Ģ
ł gra
ę
, matka nie
pogodziła si
ħ
z jego wyborem. Nigdy nie pojmował zawzi
ħ
to
Ļ
ci, z jak
Ģ
narzucała mu rol
ħ
dziedzica. Akurat ona! Przecie
Ň
sama ma natur
ħ
artystki i musi rozumie
ę
, jak wiele to znaczy.
Pewnie jest ulepiona z jakiej
Ļ
szczególnej gliny, pomy
Ļ
lał Sivert i si
ħ
gn
Ģ
ł po koszul
ħ
, bo
poczuł,
Ň
e robi mu si
ħ
chłodno. Matce udało si
ħ
poł
Ģ
czy
ę
sztuk
ħ
z obowi
Ģ
zkami gospodyni.
Nie znał wielu osób podobnych do niej.
Zerwał po
Ň
ółkłe
Ņ
d
Ņ
bło i wło
Ň
ył je do ust. Podziwiał matk
ħ
. Jako chłopiec uwielbiał j
Ģ
bezgranicznie. Była dla niego najbli
Ň
sz
Ģ
osob
Ģ
i jednocze
Ļ
nie osob
Ģ
najsilniejsz
Ģ
na
Ļ
wiecie.
Potrafiła wszystko, radziła sobie z ka
Ň
d
Ģ
spraw
Ģ
. Nigdy nie zauwa
Ň
ył, aby si
ħ
poddawała. Nie
zdarzyło si
ħ
dotychczas,
Ň
eby kto
Ļ
lub co
Ļ
j
Ģ
złamało. Tak jakby została obdarzona jak
ĢĻ
nadludzk
Ģ
sił
Ģ
, my
Ļ
lał ze zdumieniem. Nic jej nie zmo
Ň
e. Podziwiał j
Ģ
, ale ta nadludzka siła
matki go te
Ň
przera
Ň
ała. Tak jakby nie była zwyczajnym człowiekiem.
Ojca prawie nie pami
ħ
tał. Umarł bardzo wcze
Ļ
nie. Ledwie przypominał sobie obraz
łysiej
Ģ
cego m
ħŇ
czyzny, który cz
ħ
sto nosił go na barana, a kiedy
Ļ
nawet podarował mu konia -
Sim
ħ
. Chłopak nigdy tego nie zapomni.
Sivert przygl
Ģ
dał si
ħ
pastwiskom, a wspomnienia przemykały obok, niczym przesłoni
ħ
te
mgł
Ģ
obrazy, których i tak nie mógł przy sobie zatrzyma
ę
. Było co
Ļ
niezwykłego w tej
okolicy. Zawsze kiedy si
ħ
tu pojawiał, ogarniał go chłód. To tak, jakby te stare
Ļ
ciany chatki z
grubych bali skrywały jak
ĢĻ
ponur
Ģ
tajemnic
ħ
. Nie potrafił tylko poj
Ģę
, co to takiego. Kochał
pastwiska, tutejsz
Ģ
przyrod
ħ
i góry. Dopiero tu, w samym sercu monumentalnej przyrody i w
tej niezm
Ģ
conej niczym ciszy, czuł,
Ň
e rozumie swoj
Ģ
niespokojn
Ģ
natur
ħ
. Nosił bowiem w
sobie jaki
Ļ
niepokój. Od zawsze. Jakby smutek albo strach, nie był pewien. Co
Ļ
, czego nie
potrafił zgł
ħ
bi
ę
, co
Ļ
, co na szcz
ħĻ
cie w jednej chwili znikało, gdy tylko znalazł si
ħ
w górach
albo kiedy grał. Wtedy czuł,
Ň
e jest sob
Ģ
. Blisko t
ħ
tni
Ģ
cego, pulsuj
Ģ
cego
Ň
ycia i wszystkiego,
co w nim najlepsze. I wła
Ļ
nie dlatego nie mógł post
Ģ
pi
ę
tak, jak chce matka. Je
Ļ
li kiedy
Ļ
z
jakiego
Ļ
powodu nie b
ħ
dzie mógł gra
ę
, z pewno
Ļ
ci
Ģ
umrze. Był o tym
Ļ
wi
ħ
cie przekonany.
Przeci
Ģ
gn
Ģ
ł palcami po g
ħ
stych włosach. Przypominał sobie inne palce, które kiedy
Ļ
czyniły to samo. Ciepłe palce dziewczyny. Mi
ħ
kkie, dziewcz
ħ
ce dłonie dotykaj
Ģ
ce jego
nagiego ciała. Zasłonił oczy, chc
Ģ
c odsun
Ģę
wspomnienie, ale obrazy uporczywie wracały.
Zdarzyło si
ħ
to, kiedy chodził do szkoły w Todalen. Przedtem niewiele miał do czynienia z
dziewcz
ħ
tami. Czuł,
Ň
e si
ħ
im podoba, widział to w ich oczach, odczytywał z ich u
Ļ
miechów.
Sam jednak trzymał si
ħ
na uboczu. Nie dlatego,
Ň
e nie lubił dziewcz
Ģ
t. Uwielbiał swoje dwie
siostry, a szczególnie Ruth, która była mu najbli
Ň
sza. Taka delikatna, kochana i wra
Ň
liwa. To
z ni
Ģ
rozmawiał, gdy miewał jakie
Ļ
problemy, cho
ę
jest od niego znacznie młodsza. W gł
ħ
bi
serca czuł,
Ň
e Ruth go rozumie. Wiedział tak
Ň
e,
Ň
e Ruth nigdy nie opowie nikomu tego, z
czego si
ħ
jej zwierzał. Nie jest taka.
Bardzo lubił te
Ň
Ragnhild, córk
ħ
Ane i Aslaka. Odk
Ģ
d pami
ħ
ta, traktował j
Ģ
jak siostr
ħ
.
Jednak z Ragnhild rzecz si
ħ
miała inaczej. Istniało mi
ħ
dzy nimi co
Ļ
, czego nie mógł poj
Ģę
.
Nigdy jej nie dotkn
Ģ
ł. W czasie, gdy wybierał si
ħ
do szkoły, była mał
Ģ
dziewczynk
Ģ
, a on
miał tylko niejasne poj
ħ
cie o dziewcz
ħ
tach. Wydawało mu si
ħ
, jakby one w jaki
Ļ
sposób go
odstraszały.
Dopiero w Todalen poj
Ģ
ł,
Ň
e ró
Ň
ni si
ħ
od pozostałych chłopców. W rok po konfirmacji był
ju
Ň
uczniem szkoły
Ļ
redniej. Dopiero na wiosn
ħ
ko
ı
czył pi
ħ
tna
Ļ
cie lat. Domy
Ļ
lał si
ħ
jednak,
Ň
e chłopcy od dawna zabawiaj
Ģ
si
ħ
z dziewcz
ħ
tami. Niektórzy nawet chwalili si
ħ
,
Ň
e niejedn
Ģ
ju
Ň
zaci
Ģ
gn
ħ
li na siano. Sivert był zszokowany. Nie miał bladego poj
ħ
cia, co oznacza
zakochanie, miło
Ļę
; jemu ona kojarzyła si
ħ
z muzyk
Ģ
, ze
Ļ
wi
ħ
to
Ļ
ci
Ģ
nieomal. Nie z zabaw
Ģ
,
nie z czym
Ļ
, co si
ħ
zaraz wyrzuca z pami
ħ
ci albo uwa
Ň
a za złe. Bezwarto
Ļ
ciowe. Miał
niejasne przeczucie o „niej", o tej jedynej, któr
Ģ
pokocha raz na całe
Ň
ycie. Tej, któr
Ģ
b
ħ
dzie
wielbił jak nikogo na
Ļ
wiecie. Nie wiedział, kim jest ani kiedy j
Ģ
spotka. Ale był przekonany,
Ň
e nadejdzie taki dzie
ı
, kiedy znajdzie swoj
Ģ
miło
Ļę
.
W Todalen w sobotnie wieczory dawał si
ħ
wyci
Ģ
ga
ę
na zabawy, cho
ę
tego nie lubił. Nie
znosił gło
Ļ
nej muzyki i cuchn
Ģ
cego, zadymionego powietrza w ogarni
ħ
tych półmrokiem
pomieszczeniach. Wokół snuli si
ħ
podpici chłopcy, klej
Ģ
c si
ħ
do dziewcz
Ģ
t w taki sposób,
Ň
e
było mu wstyd i dostawał mdło
Ļ
ci. Tu
Ň
obok inni bili si
ħ
tak,
Ň
e z nosów tryskała im krew i
p
ħ
kały wargi. Tak po prostu, z głupoty albo z byle jakiej przyczyny, przynajmniej Sivert tak
uwa
Ň
ał.
Odbywała si
ħ
wła
Ļ
nie zabawa z okazji zako
ı
czenia szkoły i wtedy to Sivert po raz
pierwszy posmakował bimbru. Kto
Ļ
wcisn
Ģ
ł mu butelk
ħ
z alkoholem do r
ħ
ki i o
Ļ
wiadczył,
Ň
e
musi si
ħ
napi
ę
. - Przez cały rok szkolny odmawiałe
Ļ
- zauwa
Ň
ył z ironicznym u
Ļ
miechem
kolega, podaj
Ģ
c mu wódk
ħ
. Teraz wi
ħ
c nie ma wyj
Ļ
cia i musi spróbowa
ę
m
ħ
skiego trunku.
Jest przecie
Ň
dorosły, po konfirmacji! I Sivert dał si
ħ
przekona
ę
. Ale z tego, co zdarzyło si
ħ
potem, pami
ħ
tał ledwie urywki. Jego głowa nagle stała si
ħ
taka lekka, cho
ę
widział niezbyt
wyra
Ņ
nie. W jednej chwili nabrał odwagi, aby ta
ı
czy
ę
i
Ļ
mia
ę
si
ħ
gło
Ļ
no. Przypominał sobie,
Ň
e wci
ĢŇ
brał w ramiona ró
Ň
ne dziewczyny. Wszystkie młode, o j
ħ
drnych piersiach, z
lubo
Ļ
ci
Ģ
przytulały si
ħ
do niego. Po raz pierwszy poczuł,
Ň
e ich blisko
Ļę
wyra
Ņ
nie na niego
działa. Zesztywniał cały i z trudem stawiał kroki.
- Widz
ħ
,
Ň
e ci si
ħ
podobam, co? - dziewczyna, z któr
Ģ
wła
Ļ
nie ta
ı
czył, u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
szeroko. - Jeste
Ļ
najładniejszym chłopakiem, jakiego znam. Wszystkie na ciebie lec
Ģ
.
Za
Ļ
miał si
ħ
głupawo. Gdy kolejny z chłopców podał mu butelk
ħ
, poci
Ģ
gn
Ģ
ł znowu kilka
gł
ħ
bokich łyków.
ĺ
wiat nagle stał si
ħ
bezproblemowy.
ņ
adnych zmartwie
ı
, tylko kusz
Ģ
ce,
dziewcz
ħ
ce ciało, pełne biodra i spr
ħŇ
yste piersi, gor
Ģ
ce dłonie, niepostrze
Ň
enie wsuwaj
Ģ
ce
si
ħ
pod jego koszul
ħ
.
W jaki sposób znalazł si
ħ
pod krzakami bzu na tyłach lokalu, nie pami
ħ
tał. Poczuł tylko,
Ň
e
rozporek o mało mu nie p
ħ
knie, jakby zaraz miał eksplodowa
ę
. A dziewczyna dobrze
wiedziała, co robi
ę
. Popchn
ħ
ła go w traw
ħ
i poło
Ň
yła si
ħ
na nim. Jej usta wpiły si
ħ
Ň
arliwie w
jego wargi. Poczuł,
Ň
e lizn
ħ
ła go zach
ħ
caj
Ģ
co w ucho, a
Ň
j
ħ
kn
Ģ
ł. Rozpi
ħ
ła bluzk
ħ
i poło
Ň
yła
jego dłonie na swoich j
ħ
drnych, dziewcz
ħ
cych piersiach.
- Pocałuj je - poprosiła, po czym lekko przyci
Ģ
gn
ħ
ła do siebie jego głow
ħ
. - Ugry
Ņ
.
Roze
Ļ
miała si
ħ
, widz
Ģ
c, jaki jest nieporadny.
- Nie robiłe
Ļ
tego wcze
Ļ
niej, Sivert? - zdumiała si
ħ
, po czym odpi
ħ
ła pasek u jego spodni.
- Jak ci si
ħ
udało utrzyma
ę
dziewczyny z daleka, kiedy z ciebie taki ksi
ĢŇħ
!
Sivert nie był w stanie nic odpowiedzie
ę
. Za to ona sprawnie zsun
ħ
ła mu spodnie a
Ň
do
kolan, usiadła i wpatrywała si
ħ
w niego.
Plik z chomika:
martanap8
Inne pliki z tego folderu:
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 01 - Fatalne spotkanie.pdf
(930 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 02 - Tajemnica.pdf
(827 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 03 - Wyznanie.pdf
(839 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 04 - Dziecko miłości.pdf
(828 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 05 - Księżycowa noc.pdf
(670 KB)
Inne foldery tego chomika:
Córka Morza
Przepowiednia księżyca`
Raija ze Śnieżnej Krainy
Saga o ludziach lodu
Skandynawska Saga Hannah
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin