Plaut - Żołnierz samochwał.pdf

(212 KB) Pobierz
245785611 UNPDF
Żołnierz samochwał
OSOBY:
ART.
Gdybyś całej użył siły,
Słoniowi byś kość, skórę, brzuch na wylot przebił.
PYRG.
Dość tego!
PYRGOPOLINIK — Samochwał, wojak.
ARTOTROG, pasożyt.
PALESTRIO, sługa.
PERIPLEKOMEN, starzec.
SCELEDRUS, niewolnik.
FILOKOMAZYA (Komazya), kobieta.
PLEUZYKLES, młodzian.
LUKRIO, chłopak.
MILFIDIPPA (Fidippa), służąca.
AKROTELEUCYA (Akrotelis), dworka.
NIEWOLNICY, słudzy.
CHŁOPIEC.
KARIO, kucharz.
ART.
Dość zaprawdę i mówić nie warto.
Któż, chociażby z odgłosu, nie zna twoich czynów?
Na stronie. Przeklęty brzuch" przyczyną! Muszą słuchać uszy,
By zęby nie dzwoniły, i co zełgać raczy,
Potwierdzać z biedy, z głodu.
PYRG.
Cóż to mówić chciałem?
AKT PIERWSZY.
ART.
Wiem już: to coś dokonał —
PYRGOPOLINIK z dworem swym. ARTOTROG.
PYRG.
Co?
PYRG.
Patrzcież alty mi puklerz świecił. się jak słońce,
Gdy w dzień pogodny jasne rozrzuca promienie,
Abym gdy się z wrogami rozprawić przypadnie,
Oczy im pozaślepiał i pozbawił wzroku.
Miecza muszę oszczędzać, dość się napracował,
Długo przy moim boku noszony zwycięsko!
A! radby jeszcze wrogów siekać na kawałki.
Gdzie Kopcidym sie podział?
ART.
Coś miał na myśli.
PYRG.
Masz tabliczki przy sobie?
ART.
Chcesz żołnierzy spisać?
Służę, i styl mam gotów.
ART.
Jest na zawołanie:
Przy wojaku, olbrzymie, królewskiej postawy,
Tym boliaterze sławnym, przy którym Mars niczem,
Bo siłą swoją jego nie podoła sile...
PYRG.
Zgadujesz myśl moją.
ART.
Staram się ją przeczuwać, uprzedzać i spełniać.
PYRG.
jakby sobie coś przypominał.
Ten com go to ocalił na kurkulskich polach.
Gdzie ów Bumbomachides Klutomestridarcha
Dowodził, wnuk Neptuna?
PYRG.
Cóż dalej?
ART.
Przypominam tych stu Cylijczyków,
Półtorasta żołnierzy ze Seytolatryi,
Półkopy Sardów, ową Macedonów kopę,
Którycheś trupem wszystkich na placu położył.
Pyrg. Razem ilu?
ART.
Pomne doskonale,
Złotą zbroją odziany. Wojska jego rzesze
Zmiotłeś jako wiatr słomę...
ART.
Do siedmiu tysięcy wyniesie.
PYRG.
Fraszka! To jest niczem.
PYRG.
Tak. Musiało być tylu. Rachujesz niezgorzej.
ART.
W samej istocie, nic to — chcesz mówić o czynach...
Na stronie. Którycheś nie dokonał. Co za brednie plecie!
Jeżeli mi kto łgarza większego pokaże,
Gotówem mu w niewolę pójść na całe życie.
Chociażby mnie suchemi karmił oliwkami.
ART.
Nigdym nie zapisywał, pamiętam dokładnie.
PYRG.
Dobrą masz pamięć.
PYRG.
Gdzieś się podział?
ART,
(na stronie.)
Nie dziw, gdy ją głód zaostrza.
Pyrg. Bądź takim jakim jesteś, masz pewny chleb u mnie,
Chętnie się moim stołom będę dzielić z tobą.
ART.
Tu jestem. Pomnę w Indyach jeszcze,
Słonia, któremuś pięścią łopatkę zgruchotał.
PYRG.
Co! łopatkę?
ART.
W Kapadocyi za jednym zamachem ich padło
Pięciuset, aż miecz na ich wytępił się karkach...
ART.
Mylę się. przebiłeś mu boki.
PYRG.
Myła resztka piechoty...
PYRG.
To łatwo przyszło.
ART.
1
245785611.001.png
na stronie. Bodaj ją świat widział!
Głośno. Tyś jest ten — Na co mówić gdy to wszyscy widzą!
Tyś odwagą jedyny, sam jeden wśrod ludzi:
I pięknością zarówno celujesz jak sławą,
Niewiast wszystkich kochanku! Zaprawdę! nie dziwy!
Tak piękny! Wczoraj jeszcze za płaszcz mnie chwytały —
Łotrzysko, przeniewierca, rozpustnik ohydny,
Chwali się że kobiety wszystkie za nim gonią,
A gdzie się potknie, wszyscy z niego szydzą ludzie.
Dziewki tylko, które się mizdrzą, za nim włóczą
Z gęby wykrzywionemi. Niedawno mu służę,
A jakem się tu dostał do mojego pana,
Zaraz powiem. Słuchajcie, powieść się zaczyna! —
W Atenach miałem pana, najlepszy był młodzian.
Kochał się w pewnej dworce, ateńskiej dziewczynie;
Ona go też kochała miłością wzajemną.
Do Naupaktu go w sprawie publicznej wysłano;
A tymczasem ten wojak do Aten przybywa
I wcisnął się do domu przyjaciółki pana.
Wnet matusi jej począł zalecać się winem,
Stroikami, przysmaki, koczotce niegodnej.
Zyskał ją sobie łatwo i zmówił ją snadno,
A przy pierwszej zręczności matka tę dziewczynę,
Pana mego kochankę, sprzedawszy się jemu,
Ściągnęła do okrętu gwałtem, mimo woli
Zawiozła do Efezu.
PYRG.
Wczoraj? I cóż mówiły?
ART.
To Achilles chyba?
Pytały. A ja na to: Nie — ale brat jego.
Druga mrugając szepcze: Dla tego tak hoży...
Taki śliczny! Patrz jak mu zwijają się włosy!
Szczęśliwa, którą w swoich objęciach uściśnie!
PYRG.
Doprawdy?
ART.
I obiedwie zaklinać poczęłyŻebym cię im na okaz dzisiaj
przyprowadził.
Ledwiem się dowiedział,
Że ją z Aten wywieźli, nuże szukać statku,
Aby coprędzej o tera dać znać panu memu.
Lecz ledwieśmy nań wsiadłszy, z portu wypłynęli,
Ja popadłem w niewolę; nim znalazłem pana,
Dowódzca mnie zaprzedał wojakowi temu.
Dostawszy się do niego — patrzę! Jest dziewczyna.
Ta poznała mnie, okiem daje znać bym milczał...
Spotkawszy się poczęła skarżyć na niedolę,
Gotowa co najprędzej do Aten uciekać.
Do mego pana, bo go kocha, jego tylko,
A wojaka nad wszystkich nienawidzi ludzi.
Widząc ją wierną, listem oznajmiłem panu,
Pod pieczęcią kupcowi list dałem, zakląwszy
Aby go kochankowi dziewczyny doręczył.
Ten natychmiast tu przybiegł i stanął gospodą
W sąsiednim domu. ot tym wskazuje przyjaciela ojca,
Wesołego staruszka. Wielce rad gościowi,
Rad mu służyć we wszystkiem i czynem i radą,
Musiałem zażyć sztuki, aby kochankowie
Mogli widzieć się z sobą. W osobnej izdebce,
Którą jej wyznaczono, dokąd nikt nie wchodzi,
Przebiłem nawskróś ścianę, tak że nią dziewczyna
Może i tam i nazad przejść, gdy się podoba.
Stary mi to poradził, i nie bez przyczyny.
Ale jest tu niewolnik drugi, głupi człowiek,
A dziewczynę pod jego straż pilną oddano.
Temu potrzeba oczy zaprószyć, oślepić,
I musiemy go jakąś taką podejść sztuką,
By co widzi, nie widział. Sprawdzi się to zaraz,
Kiedy we dwóch postaciach dziewczę się pokaże,
Będzie jedna, a zda się jak gdyby dwie było;
A stróżowi dziewczyny zawiążemy gębę.
Lecz drzwi skrzypią u starca, oto on nadchodzi,
Ten O którym mówiłem. Usuwa się na stronę.
PYRG.
Bieda mi z tą pięknością!
ART.
Nudzą mnie, a proszą.
Chodzą i zaklinają, opędzić się trudno,
Choćby zobaczeć tylko! Ciągną mnie do siebie,
Tak że często na służbę nie zostaje czasu.
PYRG.
Masz?
ART.
O tabliczki pytasz? Mam, i styl jest przy nich.
PYRG.
Pilno zważaj abyś się myślą przejął moja.
Art.
Obowiązkiem mym zbadać obyczaje twoje
I starać się ażebym myśli odgadywał.
PYRG.
Zdaje mi się że czasby nam już iść na rynek
I tym drabom spisanym, zaciągniętym wczora
Trzebaby żołd zapłacić. Król Seleuk mnie prosi
Bym mu zebrał żołnierzy i spisał, dziś jeszcze
Postanowiłem to spełnić.
ART.
A zatem idziemy...
PYRG.
Służba za mną !
AKT DRUGI.
Scena druga.
Scena pierwsza.
PERIPLEKOMEN PALESTRIO.
PALESTRIO.
Gotówem treść tej sztuki opowiedzieć całą,
Jeśli słuchać raczycie. Kto sobie nie życzy,
Proszę za drzwi, ażeby miejsce zrobić temu
Co ma ochotę słyszeć...
Wy coście zasiedli
Na tych wesołych ławach, aby komedyi
Przypatrzeć się, którą wam odegrywać mamy,
Tytuł wam jej zapowiem i treść podani krótką.
Po grecku się Alazon ta sztuka nazywa,
Po naszemu można jej Samochwal dać imię.
Miejscem jej jest Efezus. Wojak co na rynek
Poszedł, jest moim panem Samochwał bezwstydny.
PER.
(mówi do niewolnika, który jest wewnątrz domu.)
Gidy na dachu obcego zobaczysz człowieka
A nie zbijesz porządnie, wywałkuję skórę.
Popamiętasz! Szpiegują co się u mnie dzieje.
Sąsiedzi! Więc słyszycie: jeśli mi na dachu
Zobaczycie którego, wyjąwszy Palestra,
Za kark go i wyrzucić w ulicę. A będzie
Plótł o gołębiach, małpach i o zbiegłych kurach,
Precz z nim! Potłukę wszystkich co go nie zabiją.
Patrzajcie więc abyście kości całe mieli
I żeby mi nie uszli.
2
245785611.002.png
PAL.
(do siebie.)
Nie wiem co się stało,
Co oni przewinili, że ich kościom grozi.
No — ale mnie wyłączył; co się innym stanie.
Niewiele mnie obchodzi. Zbliżę się ku niemu.
Lecz oto idzie. Panie, cóżto się tam stało ?
Żadnej kobiecie męskiej pomocy nie trzeba,
Ma dość ziela własnego, swych sztuk i uroków,
Zapas kłamstwa, chytrości, podstępu i zdrady.
Per. Powiem jej to, lecz objaśń co ci się, Palestrio,
W głowie marzy.
PAL.
zadumany. Zaczekaj chwilę, zamilcz trochę!
Szukam w niej głowie rady, ona mi podpowie,
Jakim podstępem tego oszukać niezdarę,
Co podpatrzył, ażeby widział i nie widział.
PER.
Nikt mi być pożądańszym nie mógł być nad ciebie.
Dobrze żeś przyszedł.
PAL.
Ale cóż tak groźno
Kukasz na sługi twoje?
PER.
Myślże — a ja się trochę na stronę usunę.
Odchodzi patrząc na Palestra.
Patrzajeie jak on duma namarszczywszy czoło,
W piersi się bije jakby chciał z nich wyrwać serce.
Oho! już się prostuje, w bok wziął lewą ręką,
Prawą bije po biodrach. Sam nie wie co pocznie,
Na palcach liczy, zwija się, obraca, kręci,
Głową potrząsa nierad z tego co wymyślił.
Bądżcobądź, bez rozwagi nie uczyni kroku.
Bierze na rozum. Teraz coś już musiał znaleść.
Podparł brodę. Mnie się to nie bardzo podoba:
Słyszałem, że tak brodę podpierał poeta.
Nad którym dniem i nocą dwie czuwały straże.(1)
No! Jest w domu! — Niewolnik tak zwykł stać na scenie.
PER.
Ho wszystko przepadło.
PAL.
Cóż się stało?
PER.
Jest zdrada.
PAL.
Gdzie ? jaka?
PER.
Tu. z dachu
Ktoś z. ludzi waszych wyjrzał na podwórze moje
I widział jak Komazyę gość mój ucałował.
---------------
(1) Naevius.
Nie ruszy się dopóki nie znajdzie co szuka.
Znalazł. Żywo do dzieła! Zbudź się, dosyć drzemać —
Nuże, by cię rózgami do krwi nie sieczono.
Prędzej, a ruszajże się — Słyszysz ty, Palestrio!
Palestrio myśląc oczy zamyka.
A obudźże się — obudź. Dnieje. Czas — czas wielki!
PAL.
Któż to widział?
PER.
A — jeden z towarzyszów twoich.
PAL.
Słyszę.
PAL.
Który?
PER.
Już nieprzyjaciel na karku ci siedzi.
Kadź, ratuj, tu pośpiechu potrzeba, nie zwłoki.
Uprzedź nieprzyjaciela., okrąż, zastąp drogę.
Zabiegaj, abyś sobie pokój ubezpieczył!
Wróg niech nie ma posiłków, ty się staraj o nie!
Czynnie, żywo — bo pilno, każda chwila droga.
Wymyśl, wydumaj, żeby co zaszło, odrobić.
Wielkie dzieło poczynasz, szturmujże na mury!
Gdy weźmiesz na swe plecy, mam pewną nadzieję
Że pobijemy wroga.
PER.
Nie wiem, bo prędko zemknął z naszych oczu.
PAL.
Zgubiony jestem.
PER.
Tylkom spytał, gdy ucieka!:
Co tam robisz na dachu? Małpy szukam — krzyknął,
I znikł.
Pal. Jestem zgubiony przez tę bestye głupią.
A Komazya? jest u was?
Per.
Była, gdym wychodził.
PAL.
Biorę to na siebie.
PER.
Ty zrobisz skoro zechcesz.
PAL.
Zawołajcie jej żywo, niechaj ją zobaczy...
Nie zechce ażebyśmy, wiele nas jest w domu,
Z jej przyczyny na krzyża zostali przybici.
Per. 1 jam to mówił — chcesz więc —
PAL.
Zeus niech błogosławi!
PER.
Ale powiedz, jakiżto wymyśliłeś sposób ?
PAL.
Na Bogi! koniecznie!
Niechże będzie kobietą i zażyje sztuki,
Niech się stara oszukać!
PAL.
Cicho ! Was wtajemniczę w obmyślaną sztukę.
Zaraz powiem.
PER.
Ale w jakiż sposób?
Pal. Temu co widział, dowieść trzeba, że nie widział.
Choćby sto razy widział, musi mu zaprzeczyć.
Ma przecie gębę wprawną, język i przebiegłość,
Ma chytrość, ma bezczelność, zuchwałą odwagę.
Jeżeli ją oskarży, niech się wyprzysięże!
PER.
Słucham cię, nie ustąpię kroku.
PAL.
Pan mój ma skórę słonia, a rozumu tyle
Co kloc drzewa.
3
PER.
No, o tem wiedziałem bez ciebie.
(do siebie.)
Przecież nie śpiący dzisiaj chodziłem po dachu.
Widziałem najwyraźniej na własne nie oczy,
Jak pańska przyjaciółka obcego ściskała.
PAL.
Wlec tak wszystko osnuje i ułożę sprawę.
Powiem że to Komazyi bliźnia siostra była,
Która dziś z Aten tutaj przybyła z kochankiem,
Podobniuteńka do niej jak dwie krople wody;
Że mieszkają u ciebie.
PAL.
do siebie. Otoż ten co podpatrzył, jeśli dobrze słyszę.
SCEL.
Kto tam?
PER.
Dobrze, na to zgoda.
PAL.
Towarzysz, bracie. A ty co tu robisz?
PAL.
Jeżeli ją przed panem niewolnik obwini,
Że widział, jak się tutaj z obcym całowała.
Dowiodę że nie ona, ale siostra była,
Którą jej narzeczony całował i pieścił.
SCEL.
Cieszę się, że tu ciebie spotykam,Palestrio.
PAL.
Czy masz mi co powiedzieć? Gotów jestem, słucham.
PER.
Doskonale. A gdy mnie wojak się zapyta,
Potwierdzę.
PAL.
Powiesz, jak są do siebie podobne.
I Komazyę tak naucz aby, gdy się spyta,
Nie zacięła się.
SCEL.
Boję się.
PAL.
Czego?
SCEL.
Boję, aby co sług w domu,
Wszystkich dziś jeszcze z lichem na krzyże nie wbito.
PER.
Zgoda. Zdrada więc za zdradę !
Ale jeżeli obie zechce widzieć razem?
PAL.
A — leź ty sobie na krzyż! Ja nie mam ochoty,
Ni się wspinać do góry, ani spaść tak nisko.
PAL.
Czyż na to nie ma rady? Jest tysiąc wybiegów:
Wyszła, jest na przechadzce, spi, kąpie się, stroi,
Zajęta, je śniadanie albo czasu nie ma —
Wymówek mnóstwo, tylko przygotować trzeba
Ażeby wziął to kłamstwo za dobrą monetę.
SCEL.
Nie wiesz, jaki się u nas dzisiaj stał przypadek.
PER.
Dobrze.
PAL.
Przypadek?
SCEL.
Rzecz ohydna.
PAL.
Idźże, a jeśli Komazya jest w domu,
Każ jej przyjść co najprędzej, nabij jej tem głowę,
Cośmy tu umówili. Niech dobrze plan pojmie
A wie, że ma bliźniaczke.
PAL.
Zostaw ją przy sobie!
Nie mów! Ja wiedzieć nie chcę.
PER.
Ja ją przygotuję.
Cóż więcej?
SCEL.
Musisz. Dzisiaj rano
Zbiegłej małpy szukałem na dachu sąsiada.
PAL.
Nic. Idź prędzej!
PAL.
Swój swojego, oboje jednegoście warci.
PER.
Widzisz że już idę. Wychodzi.
SCEL.
Niech cię kaci —
PAL.
Ja też pójdę, lecz musze nie dać znać po sobie,
Że mi dojść trzeba, który to z nich małpy szukał.
Pewnie już towarzyszom musiał to wyśpiewać.
Że w sąsiedztwie kochankę pana wyszpiegował,
Jak z obcym młodzieniaszkiem ściskała się czule;
Wiem, że człek tajemnicą rad się z kim podzielić.
Znalazłszy winowajcę, napadnę nań śmiało.
Jestem gotów i szturmem muszę wziąć człowieka.
Nie znajdę ? Jak pies pójdę węchem poza tropem,
Póki mojego lisa nie wykryję śladu.
Oto drzwi nasze skrzypią. Język za zębami!
Towarzysz mój, Komazyi dozorca przychodzi.
Ustępuje na stronę.
Scena trzecia.
SCELEDRUS PALESTRIO.
PAL.
Bodaj cię porwali, ty paplo!
SCEL.
Przypadkiem na sąsiada zajrzałem podwórze
I zobaczyłem, jak się z obcym całowała
Komazya.
PAL.
Co za okropności słyszę!
SCEL.
Alem widział!
PAL.
Widziałeś?
SCEL.
SCEL.
4
Na me własne oczy.
PAL.
Pleciesz.
To być nie może. nie widziałeś tego.
SCEL.
Czemu?
PAL.
Co ty pytasz?
SCEL.
Cóż? Ślepym?
SCEL.
Jak nie pytać?
PAL.
O to sobie zapytaj lekarza!
Ale. na miłe Bogi, milczże ty z tą brednią!
Pięknie się swojej głowie i nogom przysłużysz,
Bądżcobądź śmierć cię czeka, jeżeli tej plotki
Nie dowiedziesz.
PAL.
Język by uciąć ci zuchwały.
SCEL.
Za co?
SCEL.
Bądżcobądź?
PAL.
Ona jest w domu. a tyś u sąsiada
Ją widział, jak się z obcym jakimś całowała!
PAL.
Ja ci to wyłożę.
Umrzeć musisz, jeżeliś objaśnił fałszywie;
Jeżeli prawda, umrzesz — bo niczyjej straży
Powierzono Komazyę, tylko twej.
SCEL.
Zjadłeś trawę, która ci wykręciła oczy.
PAL.
Zapewne!
SCEL.
Co czeka,
Nie wiem - wiem, co widziałem.
SCEL.
Krzywo widzisz.
PAL.
Głupi! plecie swoję.
PAL.
Ty nie widzisz krzywo,
Aleś ślepy. Dziewczyna, powiadam ci, w domu.
SCEL.
Nie mam mówić com widział? I dotąd jest przecie
Tam. Wskazuje dom.
SCEL.
Jakto! w domu?
PAL.
Więc wyszła, powiadasz i niema jej w domu ?
Scel. No, to idźże, poszukaj, nie zawierzaj ślepo...
PAL.
A tak jest.
SCEL.
Sztuka!
PAL.
Idę. Wchodzi do domu.
SCEL.
Będę go czekał i stoję na straży,
Aż krówka nazad będzie wracać do obory.
Co tu począć ? Sam panum streczył. się na stróża.
Powiem — to mnie ubije: zamilczę — śmierć czeka,
Jeżeli się to wyda. Nad kobietę niema
Nic gorszego na świecie. Ja na dach, ta za drzwi.
Co za śmiałość! Gdy pan się dowie co jest w domu,
Pójdziem na krzyż. Bądź co budź, milczeć chyba trzeba !
Hańba! jak ustrzedz takiej co się stręczy sama !
PAL.
Patrz na ręce !
Sztuk nie płatam.
SCEL.
A cóż to?
PAL.
Nie grzebię. się w błocie.
SCEL.
Biada ci!
Pal. Tobie biada, człecze! Los cię czeka
Okropny. Oczy przetrzyj a języka przytnij!
Ktoś do drzwi naszych puka.
PAL.
wychodzi.
Sceledrus! słysz!
SCEL.
Co krzyczysz tak?
SCEL.
(wskazując na drzwi Periplckomena.)
Ja tych drzwi pilnuję,
Bo innemi Komazya powrócić nie może.
PAL.
Bo niema w świecieŁotra większego nad cię.
Niech cię karzą Bogi!
Scel. Co z tobą?
PAL.
Sceledrze! co za licho! Mówię ci: jest w domu.
PAL.
Ślepy jesteś, Widział co nie było!!
SCEL.
Ja sobie wierzę tylko, mam swe własne oczy.
Zostanę tu ażeby nie uszła mi skrycie.
SCEL.
Jak! Nie było??
PAL.
(na stronie)
Już go mam. zaraz musi podać tył przedemną.
Głośno do Sceledra.
Chceszże się. raz przekonać o twojej ślepocie?
PAL.
Nie dałbym teraz za twe życie
Dziurawego orzecha.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin