Nim wstanie świt, rozwieje ranne mgły,
konary nagich drzew rozpoczną taniec swój.
Powietrza świst i nagle ostry chłód,
wyrwały mnie ze snu,
rzuciły w światło dnia.
Była blisko tak,
ze mogłeś czuć jej dotyk, powiew warg,
w uścisku mocnym trzymał cię jej glos.
W napięciu tak
czekałem kresu dnia,
wiedziałem, wróci tu,
by zabrać mnie w swój świat.
Nie dawał mi spokoju obraz jej,
kolory: fiolet, czerń,
splatane siecią gwiazd.
Umykasz, jak zjawa ze snu.
W dzień znikasz, by w noc wrócić tu.
Realna, choć uśmiech twój dawno już zgasł.
Realna, choć uśmiech twój dawno już zgasł. ( razy 2)
krystynapolok777