Indianie Hopi i Kaczynowie.pdf

(340 KB) Pobierz
115553418 UNPDF
Indianie Hopi i Kaczynowie
Na terenie stanu Arizona żyje jedno z najbardziej tajemniczych i zagadkowych plemion in-
diańskich, którego historia niknie w mrokach dziejów naszej planety. Pomimo faktu, iż na początku
XX w. doszło do rozłamu plemienia na dwie grupy, Hopi do tej pory zachowali swe dawne mity i
legendy, które wskazują na niesamowity ich obraz, zarówno pod względem ich pochodzenia jak i
całej wędrówki na obecne obszary zamieszkania.
O dziejach plemienia sporo dowiedzieliśmy się dzięki olbrzymiej pracy badawczej austriackiego
inżyniera Josefa Blumricha, który po II wojnie światowej przyjechał do USA, gdzie m.in. pracował
dla NASA, a także zaprojektował prom do lądowania na Księżycu (w ramach prac prowadzonych
pod kierunkiem Wernera von Brauna). Jako kierownik Wydziału Konstrukcji NASA w Huntsville,
Blumrich miał dostęp do wielu danych konstrukcyjnych różnorakich pojazdów kosmicznych, co nie
pozostawało bez znaczenia dla ciekawego ujęcia znanych z Biblii, a opisywanych przez proroka
Ezechiela, sławnych pojazdów oraz kół, obracających się we wszystkie strony. Inżynier o
technicznym podejściu i ścisłym wykształceniu jednak swego całego życia nie poświęcił samemu
konstruowaniu pojazdów, lecz bardzo aktywnie zaczął się zajmować badaniem przeszłości i
spuścizny Indian Hopi. Był on także przyjacielem jednego z głównych przywódców plemiennych i
członka Rady Plemiennej (a także sądu) Hopi, wodza Białego Niedźwiedzia.
W toku wielogodzinnych spotkań i rozmów jakie Blumrich odbył z wodzem ukazał się wręcz
niesamowity charakter całej peregrynacji plemienia, i pojawienie się ich Mistrzów, Kaczynów. To
czego Blumrich dowiedział się będąc w Arizonie zawarł w swej pracy „Kasskara i siedem
światów”.
Indianie Hopi wiele cech zwłaszcza o znaczeniu etycznym i moralnym przejęli od Kaczynów
(Kyakyapchina), którzy jednak w przekazach Indian utożsamiani są raczej z wysłannikami bogów
niż nimi samymi. Sami Hopi postrzegają Kaczynów jako wielkich i czcigodnych wtajemniczonych,
co sytuowało ich w roli nauczycieli i mistrzów, przekazujących Hopi swą wiedzę dotyczącą Ziemi i
praw kosmosu.
Kaczynowie posiadali bardzo zaawansowaną technologię zarówno poruszania się we wszech-
świecie jak i w dziedzinie genetyki. Potrafili na przykład w bardzo dziwny dla Hopi sposób tworzyć
ciała ludzi, a także sprawiać, aby kobiety zachodziły w ciążę bez udziału kontaktu fizycznego. Jak
opowiadał Biały Niedźwiedź, Kaczynowie przybyli do Hopi z Kosmosu, nie pochodzili z naszego
układu słonecznego, ale z innych, bardzo odległych planet. Ich nazwa w języku Hopi brzmi:
Toonaotakha . Te planety w liczbie dwunastu tworzą tzw. związek dwunastu planet, a mieszkańcy
tego związku (federacji) potrafią bardzo szybko się przemieszczać, pokonując w ułamkach sekund
olbrzymie, kosmiczne odległości.
Jak dowiedział się Blumrich, ich statki poruszają się przy wykorzystaniu siły magnetycznej,
także gdy przybliżają się do Ziemi. Do dzisiaj Indianie Hopi żywią olbrzymi szacunek i cześć dla
swych nauczycieli, stąd ich rytuały, taniec, obrzędy a także tworzenie małych figurek Kaczynów
mają służyć temu aby następne pokolenia nie zatraciły tej wiedzy i odpowiedzialności zarazem.
Kaczynowie to istoty cielesne, posługujące się pojazdami materialnymi o różnorakich nazwach,
m.in. paatoowa - czyli obiekt potrafiący latać nad wodą czy taweyah - magiczne tarcze, jakimi
kiedyś latali wysłannicy bogów.
Skupmy się jednak teraz na samej opowieści Białego Niedźwiedzia, przedstawiającej drogę
plemienia Hopi.
Hopi stosują tak jak inne stare kultury (np. kultura wedyjska wymienia cztery jugi, także
Aztekowie i Majowie stosowali podobne rozróżnienie) podział na cztery cykle czy epoki, dzielące
świat wg upływu czasu; obecna epoka w jakiej żyjemy to epoka czwarta. Wg Hopi zanim Ameryka
Południowa wynurzyła się z oceanu, na Ziemi istniały dwa potężne kontynenty-wyspy, Kasskara
(na Pacyfiku) oraz Talawalczique (Atlantyda na Atlantyku). To właśnie na Kasskarze mieszkali
przodkowie Hopi. Korzystali z zaawansowanej wiedzy i technologii, m.in. potrafili posługiwać się
energią słoneczną oraz kryształami i energią w nich zgromadzoną. Owe potężne kryształy miały
zachować się do naszych czasów i kiedyś mają być odnalezione w jaskiniach Ameryki Północnej.
W owym czasie doszło do wybuchu wojny między dwoma potężnymi kontynentami. Kasskara
zaczęła zapadać się w wody oceanu tak, iż nad poziomem wody pozostały tylko najwyższe części
lądu, które obecnie stanowić mają parę rozrzuconych na Pacyfiku wysp.
Indianie Hopi musieli uciekać, a w tym exodusie pomagali im cały czas Kaczynowie. Zastoso-
wano trzy metody transportu, w ramach których ewakuowano tych, którzy ocaleli z katastrofy. Elity
społeczne, arystokrację a zatem przywódców społecznych, ważne osobistości wywożono na
taweyah , latających tarczach bogów, drugą grupą były jednostki znajdujące się na średnim etapie
rozwoju, zaś trzecia grupa to najniższy poziom rozwoju, tutaj był to m.in. klan Kojotów, z jakiego
wywodził się sam Biały Niedźwiedź, dla nich jako środek transportu przeznaczono czółna i łodzie.
115553418.001.png
Jak widzimy zatem podróż przebiegała zatem drogą morską, a następnie lądową oraz
powietrzną. W toku pokonywania olbrzymich odległości, łodzie napotykały wiele wysp, niektóre
już nie istnieją w naszych czasach, oprócz sławnej Wyspy Wielkanocnej. Tamte wydarzenia mają
właśnie upamiętniać sławne kamienne posągi z Wyspy, których jest ponad 600. Stoją one na tzw.
platformach ahu , których wysokość może sięgać nawet do 3 metrów. Same kamienne posągi ( moai )
mogą mierzyć od kilku do dwudziestu paru metrów. Podróż jednak musiała trwać nadal, zresztą nie
wszyscy dotarli na nową ziemię, część łodzi dopłynęła na Hawaje, a nawet Japonii. Zresztą na
Hawajach rozkwitła szamańska wiedza, podarowana jak twierdzą sami Kahunowie od pozaziemian,
co ciekawe słowo Kahuna podobne jest znaczeniowo do słowa Kaczyna, w znaczeniu strażnik
prawa, wiedzy czy tajemnicy.
Po dotarciu na nową ziemię Taotooma nastąpiły dalsze podziały, powstały nowe szczepy,
nastąpiły kolejne wędrówki, od południa w kierunku północnym. Nie wszyscy wytrzymywali trudy
wędrówek z południa Ameryki Południowej na jej sąsiednią część, tj. Amerykę Północną, w sumie
na miano Hopi zasługiwali z czasem tylko ci, którzy na stałe osiedlili się w Oraibi, świętym miejscu
Hopi w Arizonie. Same plemię Indian Hopi dzieliło się dalej, potomkami tych szczepów (np. z
klanu Węża), zostawali Majowie, ale też Inkowie i Aztekowie.
Biały Niedźwiedź opowiadał także, iż w toku tej wędrówki przodków Hopi na północ Ameryki,
założono ważne miasto - Palatquapi (Palatqwapi, co znaczy Czerwona Ziemia), będące centrum
nauki i wiedzy. Znamy to miasto jednak dziś pod nazwą Palenque. Miasto składało się z trzech
części, a poniżej dzielnic mieszkalnych płynęła rzeka. W Palatquapi jednym z najważniejszych
ośrodków był trzypiętrowy budynek, w którym wykładano różne tajniki wiedzy.
Zajęcia prowadzili sami Kaczynowie. Wykładano tam m.in. historię ludu Hopi (znaczy to słowo
tyle co pokój), nauki przyrodnicze (w tym jej swoiste rozumienie i współżycie z poszanowaniem jej
praw!), budowę pierwiastków, budowę układu słonecznego i astronomię. Co ciekawe nie tak łatwo
było pokonywać kolejne piętra budynku, im wyższe piętro tym wyższą wiedzę się zdobywało, stąd
na trzecim piętrze, gdzie wykładano wiedzę o gwiazdach i zasadach kosmicznych (astronomię) było
najmniej studentów. Uczniowie mięli dostęp do takich faktów, jak to, że Ziemia była okrągła, a na
powierzchni Marsa znajdował się drobny piasek, także to, że na Wenus, Marsie i Jowiszu nie było
życia.
115553418.002.png
Życie w Czerwonym Mieście kwitło kilkaset lat, do czasu gdy nie doszło do eksplozji demogra-
ficznej, która zmusiła plemiona do poszukania nowych miejsc zamieszkania. Powoli zaczęto
zaprzepaszczać wiedzę podarowaną od Kaczynów, więzi łączące poszczególne klany zaczęły się
rozluźniać, Kaczynowie opuścili Palatquapi (Palatkwapi), zresztą po pewnym czasie jego miesz-
kańcy sami zaczęli tworzyć sobie nowych bożków. Zatracały się dawne tradycje i obrzędy,
dochodziło do walk bratobójczych, porzucano dawne ośrodki kultu. Różne klany poszły w różne
strony, szczep Wężów opanował Jukatan, gdzie rozpoczął się kult pierzastego węża (Quetzal-coatl),
natomiast szczepy Niedźwiedzi i Kojotów przeniosły się na dalszą północ, na obszary obecnej
Arizony.
Dzięki tym wskazówkom Białego Niedźwiedzia dziś wiemy o fakcie ścisłych powiązań między
Palenque, Tikal a kulturą Arizony; nie ma dla starszyzny Indian Hopi trudności czy kłopotów w
odczytywaniu znaków naskalnych i na piramidach jakie pozostawili w Jukatanie ich współbracia.
Kaczynowie (tj. Masaw i Soqomhonawa) przekazali także Indianom Hopi cztery święte
tabliczki, na których za pomocą odpowiednich symboli wyznaczona została droga wędrówki Hopi.
Zdaniem Thomasa Banyacya na tych tabliczkach zawarte zostały także przykazania, przestrogi oraz
proroctwa dotyczące Indian Hopi. Jedną tabliczkę przechowywał klan Ognia, zaś trzy pozostałe
klan Niedźwiedzia.
Do początku wieku XX tabliczki znajdowały się w posiadaniu klanów, lecz potem nastąpił
wśród nich podział, gdy wódz klanu Niedźwiedzia Lolom zaczął próby nawiązania dialogu z
władzami Stanów Zjednoczonych. Wtedy też zaginęła jedna z tabliczek strzeżonych przez klan
Niedźwiedzia. Zaginięciu uległa także tabliczka przechowywana przez klan Ognia, aczkolwiek są
podstawy aby twierdzić, iż nadal znajduje się u plemienia Hopi, po przejściu wielu perypetii. Wg
wierzeń Hopi gdy ta tabliczka zostanie rozłupana w przyszłości ukaże, poprzez rysunki w niej
ukryte, kim naprawdę są Indianie Hopi. Pomału los innych tabliczek, dwóch pozostałych także się
zacierał, wielu zaś przypuszcza, iż w ich posiadanie mogli wejść Mormoni.
115553418.003.png
Wg wierzeń Hopi nadejdzie czas gdy wszystkie tabliczki powrócą do nich a Biały Brat - Pahana
dokona należnego ich odczytania. Zatem co kryją te tajemnicze tabliczki, oprócz znanych nam
cech, jakie podaje się często w materiałach związanych z Hopi muszą posiadać jakieś inne,
nieznane nam jeszcze właściwości, co jak wiemy blisko może je sytuować z głośnym znaleziskiem
w latach 90-tych XX w. tzw. komór czasu Wingmakers w ramach operacji Ancient Arrow
(Starożytna Strzała), gdzie także odnaleziono w jaskiniach sławne komory z dziwnymi rysunkami
oraz dziwne dyski czy tablice, których nie można do tej pory odczytać (ich zapisu). Jak wynika z
przeprowadzonych badań kawałków tabliczek Hopi ich wiek ustalono za pomocą metody węgla
C14 na co najmniej 10.000 lat a nawet nie wyklucza się, że mogą sięgać i 50.000 lat!
Powróćmy teraz jednak do samej Arizony. Stan ten zamieszkały m.in. także przez plemiona
Indian Nawaho oraz Zuni, jest krainą o szczególnym znaczeniu dla Hopi. Wielu odwiedzających
tamte miejsca mówi o obserwacjach dziwnych obiektów i świateł, a nawet podaje się fakt słyszenia
przejmujących i tajemniczych dźwięków. Jedną taką opowieścią podzielił się swego czasu
dziennikarz i pisarz Aleksander Buschenreiter, który w sierpniu 1981 r. przebywał na terenie
rezerwatu Hopi w Arizonie. Wieczorem, gdy zrobiło się już ciemno, spotkał na przechadzce w
rejonie Starego Oraibi, dwie Amerykanki, także zaproszone przez Hopi do odwiedzin ich świętych
miejsc. Gdy koło godziny 23 wieczorem, 23 sierpnia 1981 r. podeszli razem ku ścianom pobliskich
skał i jaskiń, posłyszeli donośny i wysoki dźwięk, który wzięli z początku za śmiech. Zaczęli się
rozglądać po terenie i na północnej stronie nieba dojrzeli tajemnicze światło, które z początku
wzięli za gwiazdę, lecz potem porzucili to przekonanie, gdyż obiekt poruszał się wahadłowo.
Uświadomili sobie jednak, że mają tutaj do czynienia z UFO, i zaczęli zmierzać ku obiektowi.
Wtedy też do ich uszu dotarł szum, jakby pochodzący spod ziemi, co ich wystraszyło. Obiekt zaś
zaczął wtedy zmieniać swe barwy, z koloru czerwonego na niebieski a potem na zielony. Odczuli
jednak ulgę a strach minął, powrócili też na drogę wiodącą do Starego Oraibi. Zauważyli, że zrobiło
się już dosyć późno - gdyż dochodziła godzina 1 w nocy, zdziwieni tak szybkim upływem czasu
dostrzegli na niebie parę małych światełek, zbliżających się ku tej grupce, lecz po chwili zgasły one
nagle. Zastanawiali się czym mogły być, wtedy też pojawiło się kolejne światło, tym razem na
stronie południowej, w pobliżu rady plemiennej w Nowym Oraibi. Zaczęło się to zniżać to znów
unosić, ruszało się wahadłowo i robiło dziwne zygzaki, aż zbliżyło się do obserwatorów i zaczęło
emitować silny blask, co oszołomiło świadków.
Buschenreiter ocenił wielkość świecącego obiektu na kilkadziesiąt metrów. Obok niego
zauważono także inne światło tym razem z okolic Starego Oraibi, lecz co było dalej nikt z trójki
świadków nie pamięta. Skonsternowani patrząc na zegarki uświadomili sobie, że od godziny 23
upłynęło już więcej niż 2 godziny, ale przecież nie mięli poczucia aż tak dużego upływu czasu.
Doświadczyli zatem tzw. missing time , czyli zjawiska luki lub brakującego czasu. Opowiedziawszy
historię Białemu Niedźwiedziowi, zdziwili się szczerze brakiem zaskoczenia na jego twarzy. Co
więcej wódz powiedział, iż w miejscu gdzie widzieli światło znajduje się miejsce postoju Kaczyny-
niszczyciela. Inny Indianin, któremu dziennikarz opowiedział tę historię także nie wyraził zdziwie-
nia, mówiąc, iż to co widzieli ma związek z Ziemią, naszą planetą i jej energiami, a także, iż te siły
stale obserwują Hopi. Inna z ważnych osobistości plemiennych Indian Hopi, Carolyn Twangyawma
także potwierdziła fakt wielu obserwacji UFO nad ziemią Hopi, a nawet wymienia imię Indianina,
który nie tylko widział statek Kaczynów ale i sterującą nim istotę.
Zatem czy mamy tutaj do czynienia ze stałą obecnością kultury pozaziemskiej w rejonie
Arizony, czy Kaczynowie wciąż opiekują się i doglądają swych współbraci w pewnym sensie?
Co więcej nie tylko Indianie Hopi mogą podać swych dawnych nauczycieli ale również inne
stare kultury ludzkie Ziemi opisują podobne istoty jakie miały przybyć z nieba i udzielać swych
wskazówek ludziom. U Aborygenów np. często mowa jest o istotach-duchach zwanych Wandjina.
Ludy Aborygenów zamieszkujące australijski rejon Kimberley wierzą, iż istoty te stworzyły świat i
wędrowały po nim kiedyś jako ludzie, tworząc dalej zwierzęta i rośliny. Na ścianach wielu jaskiń
pozostawili swe podobizny. Działo się to jednak bardzo dawno temu w Okresie Marzeń (zwanym
też Czasem Stworzenia), wtedy to Wandjina mięli zstąpić z nieba a ich głowy otaczać miały
pioruny i grzmoty. Wszystkie święte miejsca Wandjina stanowią także miejsca mocy (zwane przez
Aborygenów wungudd , djang lub malagi ), gdzie występuje bardzo silne skupienie siły życiowej. W
celu pobrania tej energii należy dotknąć namalowanej na ścianie jaskini podobizny Wandjina albo
też odwiedzić określone święte miejsce mocy i w nim odśpiewać określone pieśni z nim związane.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin