konarzewski.pdf

(1492 KB) Pobierz
326591605 UNPDF
Konarzewski K. (2000)
Jak uprawiać badania oświatowe-metodologia praktyczna. Warszawa: WSiP
BADANIA ILOŚCIOWE I JAKOŚCIOWE
O podziale na badania ilościowe i jakościowe napisano tomy. Wielu autorów zakłada,
że jest to podział podstawowy, definiujący dwa zwalczające się obozy, i że każdy ba­
dacz musi podjąć osobistą decyzję, do którego z nich się przyłączyć.
Na czym polega ten podział? Niestety, pisze się o tym językiem raczej ideologii
niż logiki, a sądy formułuje w tak skrajny sposób, że często powstaje wrażenie, jakby
cechą rozpoznawczą obozu jakościowego było to, że w ogóle odrzuca on etos nauki.
Stosunek do teorii. Powiada się, że badania jakościowe nie rozpoczynają się od teo­
rii, lecz od danych. Idzie o to, by badany obiekt mógł sam się wypowiedzieć (np. by lu­
dzie mogli powiedzieć, jak spostrzegają i odczuwają swoją sytuację). „Badacz jakościo­
wy" szuka sensu zachowań, który jest konstruowany przez uczestnika w ramach pew­
nego kontekstu (np. instytucjonalnego), chce zobrazować złożone wzorce studiowane­
go obiektu i udostępnić je komuś, kto ich nie doświadczył. Natomiast „badacz ilościo­
wy" już w punkcie wyjścia przyjmuje teorię i korespondującą z nią metodę, narzuca
obiektom własne pojęcia, rejestruje fakty społeczne wyprane z subiektywnych sensów
i wyjaśnia zaobserwowane zjawiska jako konkretyzacje (przypadki) ogólnego prawa.
Stosunek do obiektywizmu. Powiada się, że w badaniach jakościowych badacz nie
ucieka od własnych wrażeń, uczuć i wartości, lecz wprost przyznaje, że badanie to
ciąg jego osobistych wyborów. W szczególności pozwala, by jego wartości (np. femi­
nizm) wchodziły w interakcję z wartościami badanego terenu, a on sam w osobiste in­
terakcję z osobami badanymi (Wyka, 1990). Niektórzy pod wpływem postmoderni­
zmu mówią wprost, że nauka to przedsięwzięcie retoryczne, a kult bezstronności ba­
dawczej to tylko nieudolna próba zamaskowania tej prawdy. Wytworem badania ma­
ją być symulakra (kopie nie mające oryginałów) pozbawione epistemologicznego
oparcia. Natomiast „badacz ilościowy" ucieka w mechaniczną procedurę, by zabez­
pieczyć swoje wnioski przed wpływem własnych wartości i wartości badanych osób.
Te dwie cechy właściwie eliminowałyby badania jakościowe z rodziny badań na­
ukowych. Według takich wskazówek może powstać reportaż (subiektywna narracja
dziennikarza o losach i przeżyciach innych ludzi). Reportaż może być ciekawy i da­
wać do myślenia, ale trudno go nazwać doniesieniem naukowym. Na szczęście istnie­
ją bardziej zrównoważone ujęcia.
26 Rozdział 2. Badania ilościowe i jakościowe
Liczby i teksty
Najbardziej uchwytna różnica między badaniem ilościowym a jakościowym tkwi w ro­
dzaju surowych danych, które badacz gromadzi. W badaniu ilościowym dane
mają postać liczb (np. zbiór ilorazów inteligencji). W badaniu jakościowym dane ma­
ją postać tekstu (np. korespondencja, pamiętnik, pełny zapis wywiadu, szczegółowy
opis epizodu interakcyjnego). Stąd bierze się różnica w metodach analizy: zbiory
liczb można analizować metodami statystycznymi, zbiory tekstów wymagają innych
zabiegów.
Różnica między liczbą a tekstem może się komuś wydać powierzchowna. Teksty
można zamieniać na liczby, czyli poddawać kwantyfikacji: np. obliczyć częstość
względną określonych słów i fraz w wypowiedziach badanej osoby lub częstość okre-
słonych interakcji podczas lekcji. W klasycznym badaniu wpływu, jaki wywiera spo­
łeczna aprobata dla indywidualnych osiągnięć na rozwój gospodarczy kraju,
McClelland (1961) przekształcił teksty czytanek szkolnych i innych książek dla dzie-
ci w ilościową miarę natężenia motywu osiągnięć w kulturze, zagregował ją dla każde-
go z badanych krajów, po czym zastosował statystyczną metodę analizy regresji, by
wykazać, że im częściej dzieci danego kraju stykały się z motywem osiągnięć, tym wię-
cej energii produkował ten kraj w następnym dwudziestopięcioleciu. Podobnie, choć
z większym trudem, można zamieniać liczby na tekst: np. wyobrażać sobie, co myślę-
li w pewnej sytuacji badani mający wysokie wyniki w skali autorytaryzmu.
A jednak różnica między danymi liczbowymi i tekstowymi pozostaje w mocy. Sens
liczby pochodzi z narzędzia, które zastosowaliśmy w pomiarze. Sens tekstu pochodzi z sy-
tuacji, w której tekst został wytworzony i zarejestrowany. Gdy zbieramy dane liczbowe,
chcąc nie chcąc przyjmujemy wszystkie założenia leżące u podstaw metody zbierania
danych. Gdy zbieramy teksty, założenia co do warunków ich sensowności ogranicza-
my do minimum. Znaczenie tekstu jest bowiem pochodną wielu okoliczności towarzy­
szących badaniu. W przypadku wywiadu na te okoliczności składają się: kto pyta (np.
kobieta czy mężczyzna?), o co (o sprawy osobiste czy o ogólne poglądy?), jak (czy ba-
dacz przejawia pewność siebie, czy skrępowanie?), kogo (czy badany czuje się jak
uczeń na egzaminie, czy raczej jak informator, który przekazuje badaczowi wartościo­
we wiadomości, jakie wrażenie badany chce wywołać na badaczu (zaimponować mu,
zwieść, zbyć?), gdzie odbywa się rozmowa (w miejscu pracy, w domu, w kawiarni) itd.
To samo dotyczy interakcji między ludźmi. Dość wspomnieć, z jak różnymi inten­
cjami uczniowie zgłaszają się w klasie do odpowiedzi: jedni chcą zrobić przyjemność
nauczycielce, inni - odciągnąć jej uwagę od kolegi, jeszcze inni - zaimponować rówie­
śnikom. Kto by chciał po prostu zsumować akty zgłaszania się do odpowiedzi i trak-
tować ten agregat jako wskaźnik aktywności klasy, musiałby w punkcie startu zigno­
rować te odmienności, uznać - wbrew oczywistości - że wszystkie akty są nierozróż-
nialną manifestacją aktywności w ogóle. Skutkiem zakorzenienia danych jakościo-
wych w kontekście jest więc to, że nie można ich zliczać, tj. reprezentować zbiorowo­
ści za pomocą sum, średnich czy innych agregatów.
Najłatwiej agregować liczby. Jeśli na przykład zmierzymy wzrost pewnego roczni­
ka dzieci za pomocą miarki centymetrowej, to jest jasne, te możemy obliczyć, ile dzie-
Zainteresowanie kontekstem 27
ci w próbce miało 130 cm, 131 cm itd., a ponadto znaleźć mierniki rozkładu (średnią,
odchylenie standardowe itp.)- Zliczać można także dane nieliczbowe, jeśli są trakto­
wane w sposób ilościowy. Załóżmy, że za pomocą wywiadu zbieramy dane o sposo­
bach przeżywania własnej płci. Dane o płci biologicznej (wywnioskowane przez bada­
cza na podstawie wyglądu osoby badanej) można zliczać (np. powiedzieć: „przepro­
wadzono wywiady z 10 kobietami i 5 mężczyznami"). Wynik zliczania informuje o ba­
danej zbiorowości i pozwala ją porównać z inną zbiorowością.
Ale odpowiedzi badanych na pytanie: „Jak pani przeżywa fakt, że jest pani kobie­
tą?" nie da się w ten sposób zliczyć. Każda wypowiedź jest jedyna w swoim rodzaju
(gdyby zdarzyły się dwie identyczne, bylibyśmy pewni, że to pomyłka osoby prowa­
dzącej wywiady). Można je oczywiście zredukować do pojedynczych znaczeń,
np.: Jest dumna, że jest kobietą", „żałuje, że jest kobietą" i „ma mieszane uczucia".
Teraz dane stają się ilościowe, ponieważ można je zliczać (np. powiedzieć: „6 kobiet
i 4 mężczyzn wyraziło dumę z faktu należenia do własnej płci"). Ale oczywiście nie
są to już te same dane. Mnóstwo wątków utracono, a ogólne znaczenie narzucono;
można to podejrzewać zwłaszcza wtedy, gdy kategoria „mieszane uczucia" jest
liczebnie duża.
A teraz wyobraźmy sobie, że budujemy psychologiczną skalę akceptacji własnej
płci. Kwestionariusz jest zbiorem pytań, a więc daje zbiór odpowiedzi, który łącznie
moglibyśmy nazwać wypowiedzią. Tym razem istnieje jednak gotowa metoda zlicza­
nia. Każda wypowiedź jest z góry zaliczona do jednego ze stopni akceptacji własnej
płci (na podstawie liczby odpowiedzi uznanych za diagnostyczne). Można łatwo po­
liczyć, ile wypowiedzi zawiera jedną odpowiedź diagnostyczną, He dwie itd. Takie ze­
stawienie charakteryzuje daną zbiorowość i pozwala ją porównać z inną.
Wniosek z tego taki: dane uznaje się za jakościowe, gdy nie istnieje gotowy sche­
mat klasyfikacji przypadków. Taki schemat tworzy się „od dołu", szukając podo­
bieństw i różnic między wypowiedziami (jeśli dwie wypowiedzi są pod jakimś wzglę­
dem podobne do siebie, np. powołują się na postaci wielkich ludzi z własnej płci,
i różne od trzeciej, to ten wzgląd jest kandydatem na kategorię w klasyfikacji). Two­
rzenie schematu klasyfikacji wymaga namysłu nad znaczeniem poszczególnych
składników wypowiedzi, dlatego utarło się łączyć dane jakościowe ze znaczeniem,
a dane ilościowe ze składem (strukturą). Nie jest jednak tak, iżby dane ilościowe nie
wymagały namysłu nad ich znaczeniem. Ten namysł przeprowadzono podczas kon­
struowania narzędzia pomiaru: to wtedy ustalono znaczenia odpowiedzi na poszcze­
gólne pytania.
i
Zainteresowanie kontekstem
Z faktu, że kontakt badacza z empirią polega na zbieraniu tekstów, wynika wzmożo­
ne zainteresowanie kontekstem. Mówiąc o kontekście, mam na myśli wszystkie oko­
liczności towarzyszące wytwarzaniu danego tekstu: zarówno językowe (np. to, co ba­
dany i badacz mówili przed i po głównej wypowiedzi), jak i parajęzykowe (np. mimi­
ka, gestykulacja) i pozajęzykowe (związane z całą sytuacją, w której badacz kontaktu-
2 8 Rozdział 2. Badania ilościowe i jakościowe
je się z badanym). W badaniu ilościowym kontekst jest zawadą, toteż idzie o to, by go
zneutralizować.
Wskutek zainteresowania kontekstem badanie jakościowe przebiega w miejscach
mających dla badanego ustalony sens (np. w izbie szkolnej, a nie w laboratorium), ba-
danych wybiera się z pewną myślą (a nie losuje z populacji), a ich zbiór rozszerza lub
zwęża w trakcie badania.
Inny jest też przebieg badania. W badaniach ilościowych najpierw planuje się od­
działywania i pomiary, potem rygorystycznie wykonuje ten plan w odniesieniu do
wszystkich obiektów próbki, a na końcu analizuje zebrane dane. Odpowiada temu ty-
powy podział pracy w zespole badawczym: kierownik zespołu planuje badanie i inter-
pretuje wyniki, podwładni zbierają i przetwarzają dane. Trudno o lepszy dowód pomi-
jania kontekstu: pierwotny kontakt z empirią zapewnia tu osoba, która trzyma się tej
samej instrukcji w odniesieniu do wszystkich obiektów, ale nie wie, po ćo zbiera da-
ne i dlaczego właśnie te.
W badaniu jakościowym osoby zbierające dane są wprowadzone we wszystkie taj-
niki programu badawczego i wolno im modyfikować plan zbierania danych w miarę
postępów pracy. Zaczynając od ogólnego pytania, np.: „Jak nauczyciele radzą sobie
ze stresem zawodowym?", badacz najpierw gruntownie zaznajamia się ze szkołą, ob-
serwuje nauczycieli i rozmawia z nimi, potem może skupić uwagę na zachowaniach
i punktach widzenia tylko kilkorga z nich, i to w wybranych sytuacjach, by ponownie
rozszerzyć ją na członków rodzin wybranych nauczycieli itd. Nie czeka też z przetwa-
rzaniem informacji, aż zbierze wszystkie dane, lecz nieustannie analizuje narastającą
masę tekstów. Szukając w nich odpowiedzi na początkowe pytanie, dopuszcza możli-
wość, że jego dane lepiej odpowiadają na inne, inaczej postawione pytanie. Wskutek
takiego przeformułowywania pytania końcowy rezultat badania często odbiega, i to
znacznie, od początkowego zamiaru.
Jak widać, w badaniu jakościowym badacz nie tyle odżegnuje się od teorii, ile nie
pozwala, by uprzednia teoria odcięła go od całości badanego obiektu, zmusiła obiekt,
by mówił tylko „tak" i „nie" w odpowiedzi na ścisłe pytania. Obiekt nie jest jednym
z przypadków, które mają potwierdzić jakiś porządek poza nim; to w samym obiekcie
jest porządek, który czeka na odkrycie. Nie ma więc liniowej sekwencji: teoria - hipo-
teza - metoda - wynik, lecz jest kołowość: pytanie prowadzi do danych, dane - do in-
nego pytania itd. Badacz nieustannie przepatruje całe swoje przedsięwzięcie oraz każ-
dy jego etap w świetle poprzednich etapów i podejmuje decyzje metodologiczne, jak
postępować w następnym etapie. Zawsze pyta, w jakim stopniu użyte dotąd metody,
kategorie i teorie pasują do obiektu. Teoria jest więc końcem, a nie początkiem bada-
nia. Taką teorię Glaser i Strauss (1967) nazywają ugruntowaną (grounded).
Związek z kontekstem widać też w formie doniesienia badawczego. Trzonem do-
niesienia z badania ilościowego są zestawienia wysoce przetworzonych liczb w formie
współczynników, tabel i wykresów. Doniesienie z badania jakościowego jest natomiast
szczegółową narracją o myślach i czynach badanych osób czy grup. Badacz nie ukry-
wa się za bezosobowym językiem, lecz otwarcie mówi o swoich próbach nawiązania
kontaktu z badanymi, szczęśliwych i nieszczęśliwych pomysłach interpretacyjnych,
wrażeniach i ocenach.
Kryzys reprezentacji 29
Kryzys reprezentacji
Powiedzieliśmy, że badanie jakościowe polega na zbieraniu tekstów i przekształcaniu
ich w inne teksty - zwłaszcza w tekst końcowego doniesienia). Ale tekst to nie fakt,
lecz relacja - zawsze czyjaś. Trudno więc twierdzić, że zbierając i przetwarzając tek­
sty, dotykamy rzeczywistości. Badacz, np. etnograf, nie chwyta żywego doświadcze­
nia, on je tworzy w tekście swojego doniesienia. Czy to nie kompromituje badań jako­
ściowych, nie odbiera im znamienia naukowości?
Trudność ta prowadzi do ataku na pojęcie rzeczywistości jako czegoś, co istnieje
poza subiektywnymi, podzielanymi społecznie punktami widzenia. Nie ma takiej rze­
czywistości - powiada się - są tylko ludzkie spojrzenia i ludzkie relacje. Trzeba badać,
co ludzie mają za rzeczywiste, w czym się wyrażają te mniemania, jak na nie wpływa
fakt, że są obserwowani, co sam obserwator uważa za rzeczywiste i od czego to zale­
ży. Badacz nie bada zatem świata, lecz jedynie tworzy własną wersję świata, jedną
z wielu (może tylko bardziej sformalizowaną i abstrakcyjną), opartą na innych wer­
sjach, z którymi zapoznał się w terenie.
Ten pogląd uzasadnia się wszechobecnością mimesis: przekształcania tego, co na­
turalne, w to, co symboliczne. Mimesis to warunek wszelkiego zrozumienia. Najpierw
badany przekształca własne doświadczenie w tekst, potem badacz przekształca te tek­
sty w jakiś supertekst, czyli teorię, która na końcu tego cyklu wraca w świat doświad­
czenia. W żadnym punkcie podmiot nie kontaktuje się z gołą rzeczywistością, już bo­
wiem samo doświadczenie jest nasycone przedrozumieniem (np. co do tego, czym
różni się oddziaływanie w świecie ludzi od oddziaływania w świecie rzeczy). Bruner
(1990) wyraża to prosto: żyć to opowiadać samemu sobie życie. Narracja imituje ży­
cie, życie imituje narrację.
Jeśli tak, to zamiast spierać się o istnienie obiektywnej rzeczywistości, trzeba
zapytać, czy jest jakiś powód tworzenia tekstu z tekstów? Odpowiedź jest prosta:
nowe teksty tworzy się po to, by doświadczyć świata w nowy sposób. Każda teoria
jest tymczasową i względną wersją świata. Gdy powstanie, daje badaczowi i czytel­
nikom jego doniesienia nową perspektywę, z której mogą patrzeć na swój świat.
Stąd wynika naczelne kryterium wartości badania jakościowego: musi przynosić
wyniki, które zaskakują, problematyzują oczywistości, burzą stereotypy, otwierają
nowe perspektywy. Dzięki dobremu badaniu badacz nie tylko dowiaduje się czegoś,
ale mądrzeje, tzn. ujawnia i rewiduje przedrozumienie, z którym przystępował
do pracy. Lyotard (1984) powiada: celem nauki nie jest utrzymanie odpowiedniości
z rzeczywistością, lecz odkrywanie różnic i sprzeczności w naszych wersjach
świata.
Teoria mimesis jest dominującą próbą uprawomocnienia badań jakościowych. Na­
tomiast ukierunkowują je, tj. określają ich przedmiot i metody, pewne paradygmaty
teoretyczne. Najczęściej wymienia się trzy:
• symboliczny interakcjonizm: program badania subiektywnych znaczeń,
• etnometodologia: program badania interakcji ludzkich,
• paradygmat modeli kulturowych („obiektywna hermeneutyka"): program badania
głębokich struktur tekstu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin