Inna czynność seksualna” jako znamię przestępstw - Kurzępa.doc

(154 KB) Pobierz
Marek Mozgawa

„Inna czynność seksualna”...



Bolesław Kurzępa

„Inna czynność seksualna” jako znamię przestępstw

Twórcy kodeksu karnego z 1997 r. ostatecznie zrezygnowali z budzącego wątpliwości i przysparzającego wielu problemów interpretacyjnych (szczególnie praktykom) pojęcia „czyn nierządny,” które funkcjonowało w polskim ustawodawstwie karnym od dnia 1 września 1932 r. do dnia 31 sierpnia 1998 r., tj. w kodeksie karnym z dnia 11 lipca 1932 r.[1] oraz w kodeksie karnym z dnia 19 kwietnia 1969 r.[2]. Do aktualnie obowiązującej ustawy karnej nie trafiło też pojęcie „czyn lubieżny,” stanowiące element składowy art. 176 k.k. z 1969 r.[3]. Zastąpiono je określeniami „obcowanie płciowe” oraz „inna czynność seksualna”, które są wspólne dla większości przestępstw zawartych w rozdziale XXV k.k. z 1997 r., tzn. skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności. Konkretnie chodzi o następujące występki:

      zgwałcenie (art. 197 k.k.),

      seksualne wykorzystanie bezradności lub niepoczytalności pokrzywdzonego (art. 198 k.k.),

      seksualne nadużycie stosunku zależności lub wykorzystanie krytycznego położenia pokrzywdzonego (art. 199 k.k.),

      seksualne wykorzystanie małoletniego (art. 200 § 1 k.k.),

      kazirodztwo (art. 201 k.k.).

Zabieg ten jest wygodny z tego chociażby powodu, że pozwala w jednolity sposób interpretować oba powyższe określenia na płaszczyźnie wszystkich przepisów, które je zawierają. Nie oznacza to jednak, że są one zupełnie jednoznaczne i nie nasuwają żadnych kłopotów w ich rozumieniu, szczególnie przy analizie konkretnych stanów faktycznych.

Nie wdając się w szersze rozważania historycznoporównawcze, należy jednak przypomnieć, że na gruncie poprzednio obowiązującego kodeksu karnego pojęcie „czynu nierządnego” interpretowano jako każdy akt współżycia płciowego (spółkowania), a także inne zachowania podjęte w celu zaspokojenia popędu płciowego i związane z kontaktem fizycznym między sprawcą a pokrzywdzonym. Desygnat tej nazwy był niezwykle szeroki i obejmował wiele zachowań seksualnych o bardzo różnych formach, charakterze oraz ciężarze gatunkowym, co niejednokrotnie w poważny sposób utrudniało np. oddzielenie usiłowania, bądź przygotowania od dokonania[4]. W tej sytuacji zastąpienie go określeniem „obcowanie płciowe” bezsprzecznie spowodowało jego zawężenie. Jeszcze na gruncie art. 175 k.k. z 1969 r. Sąd Najwyższy uznał, że „pojęcie „obcowanie płciowe” jest z pewnością pojęciem węższym od czynu nierządnego, ale też nie oznacza jedynie takiego stosunku płciowego, którego nieodzownym elementem jest immisio penis. Na podstawie art. 175 k.k. podlega przecież ukaraniu również stosunek perwersyjny, a także stosunek z osobą kilkuletnią o niewykształconych narządach płciowych itp. Z tego względu sprowadzenie pojęcia „obcowanie płciowe” tylko do normalnego i udanego w pełni stosunku płciowego byłoby niczym nie uzasadnione”[5]. Mówiąc inaczej – „obcowanie płciowe” jest na pewno pojęciem szerszym niż „spółkowanie”, które należy rozumieć wyłącznie jako stosunek płciowy (coitus internus) między osobami różnej płci, w tym także jako stosunek homoseksualny, a więc i lesbijski (coitus analis cum viro albo cunnilingus). Zakres określenia „obcowanie płciowe” obejmuje – poza wymienionym już spółkowaniem – także stosunek przedsionkowy oraz wszelkie inne formy, bądź sposoby stanowiące namiastkę stosunku płciowego, w tym również i te z pominięciem organów płciowych (np. inter femora lub in axilla), nawet jeśli nie dochodzi do ejakulacji (emissio seminis). Według J. Warylewskiego „obcowanie płciowe to takie kontakty (stosunki) o charakterze seksualnym, które obiektywnie zbliżone są do poziomu zażyłości i intymności, towarzyszących zwykle spółkowaniu. Chodzi tu o stosunki analogiczne do spółkowania i w zasadzie mogące prowadzić – tak jak spółkowanie – do zaspokojenia popędu płciowego. W szczególności będą to (...) stosunki analne i oralne. (...) Wydaje się, że aby uznać jakieś zachowanie za obcowanie płciowe, to warunkiem koniecznym, ale nie wystarczającym, jest zaangażowanie w nie narządów płciowych przynajmniej jednej osoby (sprawcy lub pokrzywdzonego)”[6]. Pogląd ten należy w pełni zaaprobować, chociażby dlatego, że wyraz „obcowanie” w tym kontekście oznacza „współżycie płciowe, odbywanie stosunków seksualnych”[7]. Można więc z pewnym uproszczeniem powiedzieć, że zaangażowanie narządów płciowych sprawcy lub pokrzywdzonego wyznacza granicę uznawania danego zachowania przestępczego za obcowanie płciowe w rozumieniu art. 197 § 1 k.k. i innych, w których pojawia się to znamię[8]. W pojęciu tym nie mieści się jednak dotykanie przez sprawcę narządów płciowych ofiary, gdyż takie zachowanie stanowi „inną czynność seksualną”[9]. Gdyby bowiem przyjąć jeszcze szersze rozumienie omawianego terminu, to w końcu zatarłaby się różnica pomiędzy „obcowaniem płciowym” a „inną czynnością seksualną”. Dlatego najlepiej istotę przestępstwa z art. 197 § 1 k.k. oddaje określenie użyte przez M. Filara – „zgwałcenie pierwszego stopnia”, który oznacza, że jest to czyn zawierający w sobie najpoważniejszy ładunek krzywdy wyrządzonej osobie pokrzywdzonej i najbardziej spektakularne naruszenie jej wolności seksualnej[10]. Natomiast „zgwałceniem drugiego stopnia” – według wspomnianego Autora – będzie czyn z art. 197 § 2 k.k., obejmujący inne czynności seksualne, a więc „wszelkie zachowania o seksualnym wyrazie i intencji, które nie przybierają jednak postaci obcowania płciowego opisanego w art. 197 § 1 k.k.”[11].

Cały jednak problem sprowadza się (szczególnie dla praktyków) w gruncie rzeczy nie do formułowania coraz to nowych definicji obu omawianych czynności, lecz w miarę precyzyjnej delimitacji ich zakresów. Na pewno prawdziwe jest stwierdzenie, że inne czynności seksualne nie obejmują zachowań, które bez większych wątpliwości można będzie zaliczyć do obcowania płciowego. Natomiast owe inne czynności muszą być zachowaniami mającymi jednak bezpośredni związek z szeroko rozumianym życiem płciowym człowieka. Każdy, kto próbował precyzyjnie określić zachowania, które można już zaliczyć do innych czynności seksualnych, zapewne natknął się na trudność jeszcze innej natury. Mógł mianowicie stanąć przed problemem oddzielenia zachowań godzących w godność kobiety lub mężczyzny, a mających postać molestowania seksualnego, od innej czynności seksualnej. Mówiąc inaczej – chodzi o granicę pomiędzy zachowaniami opisanymi np. w art. 191 § 1 k.k., art. 216 § 1 k.k., czy art. 217 § 1 k.k., a występkiem z art. 197 § 2 k.k. Dopiero splot tych zagadnień uzmysławia trudność w rozgraniczeniu wspomnianych pojęć, a co za tym idzie – właściwego zakwalifikowania konkretnego czynu jako zgwałcenia pierwszego lub drugiego stopnia, bądź też innego występku mającego postać molestowania seksualnego. O ile trafna jest uwaga M. Rodzynkiewicza, że „typ zgwałcenia z art. 197 § 2 k.k. został wprowadzony do k.k. z uwagi na to, że „w ogóle” obejmuje cały wachlarz zachowań seksualnych o zróżnicowanym charakterze, co powinno znaleźć odzwierciedlenie w wyznaczonym in abstracto w ustawie karnej stopniu karygodności. „Inna czynność seksualna” jest jednak znamieniem „otwartym” i nie poddającym się łatwo obiektywizacji z punktu widzenia kryteriów czysto biologicznych, czy fizjologicznych”[12], to trudno jest zgodzić się ze stwierdzeniem, iż „o tym, czy dana czynność jest, czy też nie jest „czynnością seksualną” decydować będą także, a w niektórych przypadkach przede wszystkim, oceny kulturowe”[13]. Gdyby tak faktycznie było, to np. istniejący w jakimś regionie Polski zwyczaj dotykania narządów płciowych lub piersi obcej kobiety, nie byłby tam uznawany za „inną czynność seksualną,” a zatem sprawca takiego zachowania pozostawałby bezkarny, podczas gdy w innej części kraju stanowiłby przestępstwo z art. 197 § 2 k.k. Przykład ten uzmysławia, że kryteria kulturowe mogą być zawodne przy próbie określenia desygnatu omawianej nazwy. Mogą jednak mieć znaczenie dla odpowiedzialności karnej sprawcy, będącego np. cudzoziemcem i pochodzącego z zupełnie odmiennego kręgu kulturowego, który popełnił błąd co do bezprawności danego zachowania, wynikający z innego rozumienia pojęcia „inna czynność seksualna”[14]. Mimo wszystko trzeba pamiętać, że przedmiotem ochrony przepisów rozdziału XXV k.k. jest wolność seksualna, a więc możliwość wyboru dopuszczalnych przez prawo zachowań o charakterze seksualnym oraz ochrona tej wolności przed zamachami ze strony innych, w tym także ze strony organów państwa. To przede wszystkim osoba pokrzywdzona decyduje, czy konkretna czynność stanowi naruszenie tej wolności. Nie da się bowiem jej odczuć w pełni zobiektywizować i ograniczyć np. do wyliczenia w przepisie karnym wszystkich zachowań uznanych przez ustawodawcę w danym momencie za naruszających ową wolność i stanowiących „inną czynność seksualną” w rozumieniu art. 197 § 2 k.k. Nie oznacza to, że nie muszą być brane pod uwagę również pewne kryteria obiektywne, gdyż oparcie się wyłącznie na odczuciach pokrzywdzonego może okazać się zawodne. Przykładem może być jazda zatłoczonym autobusem w porze letniej, kiedy komuś wydaje się, że stojący za nim pasażer celowo przyciska się, a nawet obłapuje go i dotyka np. piersi czy innych intymnych części naszego ciała, podczas gdy faktycznie traci on równowagę i w następstwie jazdy bez trzymania się poręczy, zupełnie bez własnej woli tak się zachowuje. Jeśli więc w takiej sytuacji przyjęlibyśmy wyłącznie subiektywne odczucia pokrzywdzonego (co akurat z jego punktu widzenia może wydawać się zrozumiałe), to rzecz jasna sprawca odpowiadałby za przestępstwo z art. 197 § 2 k.k. Jednak decyzja o postawieniu go w stan oskarżenia i skazaniu kłóciłaby się ze zdrowym rozsądkiem i elementarnym poczuciem sprawiedliwości. Dlatego w tego rodzaju przypadkach – jak już wspomniano wcześniej – pozostaje kierować się zarówno odczuciami osoby pokrzywdzonej, jak też i czynnikami obiektywizującymi te odczucia, co w praktyce może okazać się rzeczą niezwykle trudną.

Skoro znamienia „inna czynność seksualna” nie da się określić w sposób całkowicie zobiektywizowany, to siłą rzeczy przy rozstrzyganiu konkretnej sprawy należy posiłkować się poglądami przedstawicieli doktryny, a przede wszystkim orzecznictwem Sądu Najwyższego i sądów apelacyjnych. Słusznie uważa M. Rodzynkiewicz uznając, iż „z uwagi na (...) „otwartość” znamienia, a także mając na względzie funkcję gwarancyjna prawa karnego, postulować należy ścieśniającą wykładnię terminu „inna czynność seksualna”[15].  

Jednak w praktyce często nie da się uniknąć pewnej kazuistyki, gdyż akurat ta strona życia człowieka niełatwo poddaje się utartym schematom myślowym i prostemu „zaszufladkowaniu” zachowań ze sfery popędu płciowego, co w konsekwencji prowadzi do uznania ich za „inną czynność seksualną”. 

Istotne wskazówki interpretacyjne można znaleźć w uchwale z dnia 19 maja 1999 r., sygn. I KZP 17/99, w której Sąd Najwyższy wyraził pogląd, że „inną czynnością seksualną jest takie zachowanie, które nie mieści się w pojęciu obcowania płciowego i związane jest z szeroko rozumianym życiem płciowym człowieka, a polega na kontakcie cielesnym sprawcy z pokrzywdzonym lub przynajmniej na cielesnym i mającym charakter seksualny zaangażowaniu ofiary”[16]

Na pewno powyższe stanowisko uznać należy za trafne. Trzeba jednak zwrócić uwagę na ostatnią część cytowanej uchwały, a mianowicie na zwrot „lub przynajmniej na cielesnym i mającym charakter seksualny zaangażowaniu ofiary”. Oznacza on, że inną czynnością seksualną jest nie tylko zachowanie polegające na cielesnym kontakcie sprawcy z ofiarą (co jest oczywiste), ale także czynność cielesna wykonywana przez zmuszoną przez sprawcę ofiarę, przy czym w każdym przypadku czynność ta musi mieć charakter seksualny, a równocześnie nie wymaga kontaktu fizycznego sprawcy lub innej osoby  z ciałem ofiary. Przykładem może być zmuszanie pokrzywdzonego do obnażania się lub wymuszony samogwałt[17], dokonywane na oczach sprawcy w celu pobudzenie jego popędu płciowego. W tym znaczeniu „inną czynnością seksualną” będzie też zmuszenie pokrzywdzonego do odbycia stosunku ze zwierzęciem oraz osobą martwą, gdyż i wtedy ofiara nie dotyka ciała sprawcy i sprawca nie ma kontaktu z ciałem ofiary, a pobudzenie lub zaspokojenie popędu płciowego następuje w formie obserwowania wymienionych czynności[18].   

Warto jeszcze sięgnąć do uzasadnienia uchwały, gdzie stwierdzono, że zarówno „obcowanie płciowe, jak i „inna czynność seksualna” są znamionami strony przedmiotowej, które – co do zasady – powinny być rozpatrywane w takim właśnie, tj. czysto przedmiotowym kontekście. Jednak zdarza się często, że ta sama czynność w jednym przypadku będzie miała zabarwienie seksualne, w innym natomiast będzie pozbawiona takiego wyrazu i intencji. Trafnie zatem Sąd Najwyższy przyjął, że „in concreto niejednokrotnie nie da się uniknąć rzutowania ocen o charakterze podmiotowym na płaszczyznę przedmiotową”[19]. Jeszcze dobitniej myśl ta została wyrażone w wyroku tegoż Sądu z dnia 26 października 2001 r., sygn. Wa 25/01, a mianowicie, że „nie każda ingerencja w narządy płciowe innej osoby, poprzedzona użyciem przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu, musi pociągać za sobą dla sprawcy takiego zachowania odpowiedzialność karną na podstawie art. 197 § 2 k.k., warunkiem bowiem niezbędnym do wypełnienia znamion tego czynu jest również i to, by zachowanie sprawcy miało «charakter seksualny», to jest wiązało się z jakąś formą zaspokojenia lub pobudzenia popędu płciowego”[20]. W tym konkretnym przypadku chodziło o oskarżonych, którzy „dla żartu”, ogolili krocze pokrzywdzonego, dotykali jego członka i spryskali go płynem. Celem ich działania – co nie ulegało żadnej dyskusji – było zadrwienie z pokrzywdzonego i dokuczenie mu, a nie pobudzenie lub zaspokojenie własnego popędu płciowego. Gdyby więc całe zdarzenie oceniać wyłącznie na płaszczyźnie przedmiotowej, to sprawcy ponieśliby odpowiedzialność z art. 197 § 2 k.k., gdyż ich zachowanie stanowiło ową „inną czynność seksualną”. Jednak zauważony i podniesiony przez Sąd Najwyższy aspekt podmiotowy ich czynu wskazuje, że akurat z tego przepisu nie powinni zostać skazani[21].

Wracając jednak do głównego wątku rozważań i kierując się wskazówkami zawartymi w cytowanych poglądach przedstawicieli doktryny oraz orzeczeniach Sądu Najwyższego, przykładowo można wymienić następujące zachowania, które obejmuje pojęcie „inna czynność seksualna”: dotykanie narządów płciowych ofiary (także poprzez bieliznę lub odzież), inne czynności  w zetknięciu z ciałem ofiary (np. niektóre pieszczoty lub pewne pocałunki, wkładanie ręki pod bieliznę lub spodnie)[22], oddanie przez sprawcę moczu na ofiarę lub defekacja (traktowane jako stymulatory seksualne)[23], zmuszanie ofiary do zachowania seksualnego (np. masturbacji, obnażania się, odbycia stosunku ze zwierzęciem albo osobą martwą). Rzecz jasna nie jest to lista zamknięta. W każdym jednak przypadku zachowanie sprawcy musi zmierzać do pobudzenia lub zaspokojenia jego własnego popędu płciowego. Trudno jest natomiast uznać za inną czynność seksualną np. akt ekshibicjonistyczny, każdy pocałunek, nieprzyzwoity gest albo słowo, chwycenie kogoś za łydkę lub udo, ocieranie się, przytulanie[24].

Jeśli przyjmiemy, że obcowanie płciowe stanowi „górną” granicę oddzielającą tę czynność od innych czynności seksualnych, to „dolną” wyznaczają zachowania zaliczone do molestowania seksualnego. Posługując się nazewnictwem zaproponowanym przez M. Filara, według którego obcowanie płciowe jest zgwałceniem pierwszego stopnia, a inne czynności seksualne – zgwałceniem drugiego stopnia, to można przyjąć, że zgwałceniem trzeciego stopnia będzie wspomniane molestowanie seksualne. Termin ten jest również mało precyzyjny i w praktyce może nastręczać sporo kłopotów interpretacyjnych. Najczęściej kojarzy się z miejscem zatrudnienia i naturalną w tym środowisku podległością służbową pracowników. Jednak z tego typu zachowaniami (głównie molestacji werbalnej lub gestykularnej) mamy do czynienia również w zupełnie innym sytuacjach, nie tylko związanych ze stosunkiem pracy. Najistotniejszą częścią molestowania seksualnego jest fakt, że jest ono niechciane przez ofiarę i to odróżnia je od zachowań pożądanych przez nią i akceptowanych[25]. Warto w tym miejscu powołać się na zalecenie Komisji Europejskiej z 1991 r. w sprawie ochrony godności kobiet i mężczyzn w pracy, w którym podano trzy elementy składające się na strukturę molestowania seksualnego:

      zachowania o podłożu seksualnym, godzące w godność kobiety lub mężczyzny, a w szczególności zachowania przełożonych i współpracowników, które są niepożądane, niechciane, niestosowne i nierozsądne, a jednocześnie wymierzone w ofiarę – mające charakter zaczepki,

      odrzucenie takich zachowań lub okazanie uległości i przystanie na czynione propozycje jest traktowane w sposób wyraźny lub dorozumiany jako podstawa do podejmowania decyzji dotyczących np. dostępu do kursów i szkoleń podnoszących kwalifikacje zawodowe, podjęcia zatrudnienia lub jego przedłużenia, awansowania, wynagrodzenia lub innych kwestii związanych z zatrudnieniem,

      stwarzanie warunków pracy „zastraszających” pracownika, pozbawiających go poczucia bezpieczeństwa, nieprzyjaznych i poniżających[26].

Przeciwieństwem molestowania seksualnego są zachowania pożądane i odwzajemniane. Zarówno w miejscu pracy, jak też poza nim – pracownik lub inna osoba sama musi określić, które z zachowań akceptuje, a które nie. Są to więc typowe odczucia o charakterze subiektywnym i ofiara sama określa granicę, której sprawcy nie wolno przekroczyć, gdyż wtedy spotka się on z zarzutem molestowania. Dodać należy, że swój sprzeciw ofiara jest obowiązana wyrazić w sposób nie budzący najmniejszych wątpliwości tak, aby można było mówić o molestowaniu seksualnym i traktować je jako zachowanie bezprawne. Nie wszystkie zachowania tego typu wypełniają dyspozycje określonych przepisów karnych. Ochronę przed nimi można również znaleźć na gruncie prawa pracy (art. 11¹, art. 11², art. 11³ i 94 pkt. 4 i 10 kodeksu pracy)[27] oraz prawa cywilnego (art. 23 i 24 kodeksu cywilnego)[28]. Aktualnie obowiązujący kodeks karny nie zawiera przepisu, który określałby odrębne przestępstwo molestowania seksualnego. Nie oznacza to jednak, że sprawca – niezależnie od odpowiedzialności cywilnej lub wynikającej z przepisów kodeksu pracy na – nie może też ponieść konsekwencji karnoprawnych. Warto zatem wskazać przepisy, które wprawdzie nie penalizują zachowań wprost godzących w wolność seksualną i obyczajność, ale chronią inne, nie mniej istotne wartości człowieka – np. godność lub nietykalność cielesną. W omawianym kontekście zachowania tego typu zawsze mieć będą zabarwienie seksualne. Na pewno czynem tego takim jest przestępstwo zniewagi (art. 216 k.k.), które godzi w godność człowieka. Dla jego bytu konieczny jest skutek w postaci doznania osoby znieważonej, iż jej wewnętrzna wartość została pomniejszona[29]. Działanie sprawcy musi być umyślne i przybrać postać np. nieprzyzwoitych propozycji, gestów, min, znaków, jak również epitetów wyrażających lekceważenie  i pogardę dla ofiary traktowanej jako obiekt seksualny. Według J. Warylewskiego „sprawca może posługiwać się słowami wulgarnymi lub powszechnie uznanymi za obraźliwe, mogą to być jednak słowa, które dopiero w pewnej sytuacji zostaną uznane za znieważające. Zniewaga może też przybrać postać inną niż wypowiedź słowna, może zostać wyrażona pismem lub rysunkiem albo innym środkiem przekazu (film, fotografia). Niekiedy znieważenie może jednocześnie naruszać nietykalność cielesną[30]”. 

Jak wiadomo czyn z art. 216 k.k. jest przestępstwem ściganym z oskarżenia prywatnego co oznacza, że pokrzywdzony musi sam sformułować i wnieść akt oskarżenia do sądu.

Jeżeli molestowanie seksualne wykracza poza słowa i gesty, może zostać zakwalifikowane jako naruszenie nietykalności cielesnej (art. 217 § 1 k.k.). Według M. Mozgawy „naruszeniem nietykalności cielesnej zdaje się być każde bezprawne dotknięcie drugiej osoby czy inny krzywdzący kontakt. Wchodzą tu w grę wszelkie kontakty fizyczne, które są obraźliwe, kłopotliwe czy po prostu niepożądane”[31]. Naruszenie nietykalności cielesnej nie zawsze musi łączyć się z wywołaniem uczucia bólu, ale za to musi być fizyczne, tzn. atak sprawcy musi napotkać na ciało pokrzywdzonego. Dodać należy, że sprawca wcale nie musi bezpośrednio dotykać ofiarę. Może to zrobić za pomocą jakiegoś przedmiotu lub zwierzęcia (np. szczując ofiarę psem). Naruszeniem nietykalności cielesnej będzie przykładowo: dotykanie (obmacywanie), popychanie, poklepywanie, ciągnięcie za ubranie lub bieliznę, szarpanie. Czyny tego rodzaju godzą nie tylko w nietykalność człowieka, ale także w jego godność. Wiele wymienionych sposobów zachowania ma kontekst molestowania seksualnego i nie ma przeszkód, aby właśnie na podstawie art. 217 § 1 k.k. karać sprawców tego typu czynów. Także i w tym przypadku ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego.

Do molestowania seksualnego często dochodzi w miejscu pracy. Wówczas zachowanie sprawcy tego rodzaju czynu może wypełnić znamiona występku z art. 218 § 1 k.k., który przewiduje odpowiedzialność osoby wykonującej, w zakładzie lub instytucji, czynności z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, złośliwie lub uporczywie narusza jego prawa pracownicze wynikające ze stosunku pracy lub ubezpieczenia społecznego. W tym wypadku złośliwość wyrażać się będzie w chęci dokuczenia pokrzywdzonemu, okazania mu pogardy, lekceważenia, wyrządzenia przykrości i doznania zadowolenia ze swego działania i jego skutków[32]. Natomiast określenie „uporczywość” oznacza nieustępliwość, chęć postawienia na swoim za wszelką cenę. Jednocześnie zawiera ono element przedmiotowy, polegający na powtarzalności zachowań sprawcy lub utrzymywaniu przez dłuższy czas stanu, który z takiego naruszenia wyniknął[33]. Postępowanie sprawcy omawianego występku powinno pozostawać w ścisłym związku z naruszeniem praw pracowniczych, a jednocześnie może mieć postać molestowania seksualnego. Jego ściganie odbywa się z oskarżenia publicznego.

Nie można wykluczyć, że w niektórych przypadkach molestowanie przybierze formę znęcania się, o którym mowa jest w art. 207 § 1 k.k. Ofiara niekoniecznie musi być osoba najbliższą dla sprawcy, gdyż przepis przewiduje również znęcanie się nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy. W tym kontekście stosunek zależności polega na wykorzystywaniu przewagi sprawcy nad słabszym i zależnym, przy czym zależność ta nie może być przypadkowa, wynikająca z samego czynu przestępczego, ze znęcania się. Nie może mieć też tylko charakteru doraźnego, ale musi trwać przez jakiś czas. Czas takiego trwania należy ocenić na tle sytuacji, którą ta zależność wytworzyła[34]. Stosunek zależności może wynikać np. z przepisów prawa, zawartej umowy lub z okoliczności faktycznych. W świetle art. 207 § 1 k.k. znęcaniem będzie takie u...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin