Barker Margaret - A jednak ty.pdf

(955 KB) Pobierz
Barker Margaret - A jednak ty
MARGARET BARKER
A jednak ty
1 | Strona
119544136.003.png
Tytuł
oryginału:
All For Love
2 |
Strona
119544136.004.png 119544136.005.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Vicky przystanęła na szerokich stopniach nowego szpi-
tala Northdale General i spojrzała na lśniącą czystością,
imponującą fasadę. Oczami duszy wciąż widziała stary,
zniszczony budynek, który stał tu dawniej i w którym zdo-
bywała swoje pierwsze doświadczenia zawodowe, zanim
dziewięć lat temu podjęła studia medyczne. Teraz North-
dale ma się czym poszczycić!
- Ups! Przepraszam!
Portier, który wbiegał po schodach, wpadł na jej waliz-
kę. Vicky schyliła się, by usunąć ją z drogi, ale starszy pan
pierwszy ujął za uchwyt.
- Pozwól, że ci pomogę, złotko - powiedział serdecz-
nie. - Pewnie się denerwujesz. Przyszłaś tu tak zupełnie
sama? Masz dużo rzeczy. Poważna operacja, co?
Uśmiechnęła się. Wieki minęły, odkąd tu pracowała, ale
nie zapomniała Jimmy'ego Pearsona, jednego z najżyczli-
wszych pracowników szpitala. W tamtych czasach, jeśli
chodzi o hierarchię personelu, każdy stał wyżej od łaska-
wie tolerowanej panienki tuż po szkole, która zatrudniła
się na krótko jako salowa, żeby zobaczyć, jak naprawdę
wygląda szpitalne życie.
- Nie jestem pacjentką, Jimmy - rzekła, idąc za nim po
3 | Strona
119544136.006.png
schodach do głównego wejścia. - Nie pamiętasz mnie?
Jestem Vicky Parker. Kiedyś...
- Coś takiego! - Portier z hukiem postawił walizkę na
czyściutkiej terakocie. - Pewnie, że cię pamiętam. Obcięłaś
włosy, prawda? Bardzo szykowna fryzura! A pod czep-
kiem salowej były długie i owinięte wokół głowy. Pojecha-
łaś do Londynu studiować medycynę. No i jak? Jeszcze cię
nie wyrzucili?
- Można powiedzieć, że wyrzucili - zaśmiała się Vicky.
- Ale na odchodnym dali mi dyplom.
- Chcesz powiedzieć, że jesteś lekarką? - Jimmy osłu-
piał. - Ale przecież... ty jesteś za młoda... nawet nie wy-
glądasz na lekarkę.
- Dzięki za słowa otuchy - rzuciła Vicky z udawanym
oburzeniem. - Faktem jest, że mam lat dwadzieścia siedem
i już od trzech stwarzam zagrożenie dla niczego nie pode-
jrzewającego społeczeństwa.
- Ależ ten czas leci! - Jimmy podniósł porzuconą
walizkę. - Muszę zacząć zwracać się do ciebie z na-
leżnym szacunkiem. Szczerze mówiąc, nie wierzyłem,
że przez to przebrniesz. No wiesz, ty i Mark Mar-
shall... Byłem pewien, że jak tylko znajdziecie się
w Londynie, dasz sobie spokój z medycyną i wy-
jdziesz za mąż. Myślałem, że... O Boże, zupełnie zapo-
mniałem!
Vicky poczuła, jak ogarnia ją znajoma fala strasznego
smutku, jak zawsze, gdy ktoś wspomniał przy niej Marka.
Ile trzeba czasu, by przestała boleć strata kochanego męż-
czyzny? Przyjaciele mówili, że czas leczy wszystkie rany,
ale u niej leczenie trwa już zbyt długo. Przywołała na twarz
4 | Strona
119544136.001.png
wymuszony uśmiech, który miał uspokoić ludzi i wyjaśnić,
że najgorsze już za nią.
- Nic nie szkodzi, Jimmy. To było dawno; powoli za-
pominam.
- No to, Vicky... to jest, pani doktor... zaprowadzę
panią do części hotelowej.
- Jesteś bardzo miły, Jimmy. Proszę, mów mi po imie-
niu.
- O nie! - Portier był wyraźnie zaszokowany. - No do-
brze, skoro sama proponujesz, żeby już postawić kropkę
nad i, będę cię nazywał „doktor Vicky".
Uśmiechnęła się, tym razem szczerze.
- Doskonale.
Westchnęła z ulgą, że udało jej się opanować. Z tym
miejscem wiązało się tyle wspomnień, że będzie musiała
mocno trzymać się w ryzach.
Szli pospiesznie długim korytarzem. Kremowe ściany
zlewały się z oślepiająco białym sufitem. Czuła się jak
narciarz na stoku. Miała ochotę włożyć okulary przeciw-
słoneczne.
- A więc co przyciągnęło doktor Vicky z powrotem do
tej dziury?
- Korzenie, Jimmy, korzenie. Gdzieś trzeba je zapuścić.
Nie była to pełna prawda, ale sprawi mu przyjemność.
- Myślałbym, że taka młoda dziewczyna będzie wolała
światła wielkiego miasta. Nie jest tu dla ciebie trochę za
spokojnie?
- Dość się już grzałam w światłach wielkiego miasta.
Teraz nastawiłam się na spokojne życie. Będę pewnie spę-
dzać trochę czasu na farmie Marshallów.
5 | Strona
119544136.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin