Ziemkiewicz Rafał A. - Żywa Gotówka.txt

(41 KB) Pobierz
Rafa� A. Ziemkiewicz 
�YWA GOT�WKA 

     Ca�y pech z Oszo�omem polega� na tym, �e facet zadzwoni� w 
najmniej odpowiedniej chwili. Dziesi�� minut wcze�niej czy 
p�niej mia�bym do�� przytomno�ci umys�u �eby go sp�awi�, albo 
podrzuci� Prorokowi. A przynajmniej, �eby od razu wyci�gn�� z 
niego co� konkretnego i wiedzie� zawczasu, czego si� spodziewa�. 
     Inna sprawa, �e oszo�omy nigdy nie dzwoni� w odpowiedniej 
chwili. W og�le, gdyby nie oni, "Gazeta narodowa" by�aby dwa razy 
sympatyczniejszym miejscem do pracy. A tak po�ow� ka�dego dy�uru 
zabiera�o op�dzanie si� przed korowodami osobnik�w, kt�rzy 
rzucaj�c doko�a czujne, szybkie spojrzenia informowali zd�awionym 
szeptem, �e jeden z Kaczy�skich naprawd� nazywa si� Szlingwajn, 
albo �e Olszewski ma w z�bie nadajnik, przez kt�ry go kontroluj�. 
Oczywi�cie, wiedzia�em, �e trzy czwarte z tych biednych 
staruszk�w przesz�o je�li nie przez Sybir, to co najmniej przez 
Wronki, i �e prze�yli tam rzeczy, od kt�rych ka�dy by sfiksowa�. 
Za ka�dym razem stara�em si� wzbudzi� w sobie ewangeliczn� 
�yczliwo�� i cierpliwo��. Ale od czasu do czasu mi si� to nie 
udawa�o. I ten facet trafi� na taki moment; akurat chwil� po tym, 
jak odwin��em �niadanie z papierowej serwetki. 
     �ci�lej m�wi�c, nie chodzi�o o samo �niadanie. �niadanie jak 
�niadanie - bu�ka z w�dlin� i mas�em, stwardnia�ym na kamie� od 
le�enia w redakcyjnej lod�wce. Chodzi�o o to, �e tego dnia razem 
z kanapk� �ona zawin�a obrazek. Ogl�da�em zaskoczony fotografi� 
modelki w seksownych, czarnych koronkach, wyci�t�, jak uzna�em w 
pierwszej chwili, z katalogu bieli�niarskiego. 
     Swoj� drog�, mia�em szcz�cie, �e zabra�em si� do bu�ki od 
w�a�ciwego ko�ca. Gdybym najpierw zacz�� je��, i dopiero potem 
trafi� pomi�dzy warstwami papieru na kartonik, m�g�bym si� 
ud�awi� z wra�enia. Wy�uska�em zdj�cie spomi�dzy papier�w z 
ostro�no�ci� sapera. Nie znika�o. A bielizna dziewczyny na 
fotografii, gdy popatrze� uwa�nie, by�a jeszcze bardziej 
frywolna, ni� wydawa�o si� na pierwszy rzut oka. Fotk� 
wydrukowano na cienkim, sztywnym kartonie, a wi�c moja �lubna nie 
wyci�a go z katalogu, tylko z pude�ka. Dziennikarstwo jednak 
rozwija rozum: wydedukowanie, gdzie obecnie musi si� znajdowa� 
zawarto�� tego pude�ka, zaj�o mi zaledwie par� sekund. Obraca�em 
kartonik w r�ku, �lini�c si� bezwstydnie do podsuwanej przez 
wyobra�ni� wizji ukochanej w koronkowych luksusach i kombinuj�c, 
pod jakim by tutaj pozorem urwa� si� z redakcyjnego dy�uru - 
najlepiej ju� i natychmiast. 
     I w takiej chwili sekretariat po��czy� Oszo�oma. Kto 
na moim miejscu nie potraktowa�by go r�wnie oschle, niech 
pierwszy rzuci kamieniem. 
     Jak wi�kszo�� oszo�om�w, dysza� ci�ko w s�uchawk�. 
   - Pan Aleksandrowicz? 
   - Tak. 
   - Rafa� Aleksandrowicz? 
   - Tak, s�ucham - wysili�em si� na uprzejmy ton. 
   - Przeczyta�em pa�ski artyku�. Ten z okazji uruchomienia 
zintegrowanego systemu komputerowego. 
     Gratulacje. 
   - By� pan bardzo blisko prawdy. My�l�, �e pan jeden mo�e 
zrozumie� spraw�. Widzi pan, ja wiem, co to za diabe� tak 
rozrabia na gie�dzie. 
     To by� w�a�nie ten moment, w kt�rym nale�a�o przej�� do 
kontrofensywy: wyt�umaczy� facetowi, �e dodzwoni� si� do 
niew�a�ciwej osoby w niew�a�ciwym czasie, �e cz�owiek zajmuj�cy 
si� u nas gie�d� wyjecha� na leczenie klimatyczne, sk�d wr�ci 
dopiero na wiosn� je�li go krokodyle nie zjedz�, i tak dalej. Ale 
ja milcza�em, maj�c my�li zaj�te czarnymi koronkami. 
   - Pan to musi napisa� - Oszo�om korzysta� z mojego milczenia. 
- Tylko panu jednemu powiem, zreszt� nikomu innemu by nie 
uwierzyli. Halo? Halo? 
   - Tak, s�ysza�em. Chce pan, �ebym to napisa�. Ale co? 
   - O nich! - wpad� w furi�, ni st�d, ni z ow�d, jak to 
oszo�omy. - �eby ludzie zdawali sobie spraw�, co si� dzieje! 
Musz� si� dowiedzie�! Ja panu wszystko opowiem, a pan napisze i 
wydrukuje - sapa�, jakby uko�czy� w�a�nie maraton. - One, prosz� 
pana, nie dzia�aj� przypadkowo. Te sp�ki, po kolei, kiedy si� 
przejrzy ich list�... Przejrza� pan? Teraz ju� wida�, o co im 
chodzi. Ale to nie z �adnego altruizmu, o nie, one my�l� tylko o 
sobie. Tylko niech pan nie s�dzi, �e zwariowa�em. 
   - Uhm. 
   - Nie wierzy mi pan, co? Ale ja pana przekonam. Na dzisiejszej 
sesji, zobaczy pan, padnie Euromex. Wydaje si�, �e stoi �wietnie, 
a padnie. A potem to si� dopiero zacznie. Niech pan do mnie 
przyjdzie, jeszcze dzisiaj. 
   - S�ucham? 
   - M�wi�, �eby si� pan po�pieszy�! Adresu panu nie podam, 
um�wimy si� na mie�cie, ko�o Warsa. Najlepiej niech si� pan po 
prostu przechadza dooko�a Rotundy. Podejd�, jak tylko si� 
upewni�, �e nikt za panem nie idzie. Pan sobie nawet nie zdaje 
sprawy, jakie one potrafi� by� przebieg�e... 
   - Wie pan, zr�bmy inaczej - trzeba by�o przej�� inicjatyw�. - 
Niech pan to wszystko napisze i przy�le mi na adres redakcji 
poczt�. 
   - Poczt�? - wydawa� si� zdruzgotany moim brakiem 
zainteresowania. 
   - Albo prosz� przyj�� samemu, mam nast�pny dy�ur w 
poniedzia�ek. 
   - W nast�pny poniedzia�ek, to... przecie�, panie redaktorze, 
m�wi�: ja  w i e m, kto to to robi! Przecie� pan musi to napisa�, 
p�ki czas! 
   - Bardzo mi przykro. Naprawd� nie mam kiedy si� z panem 
spotka�. 
     Milcza� przez chwil�. 
   - Dobrze. Sam pan zobaczy. Euromex, na dzisiejszej sesji. 
Jeszcze pan zmieni zdanie. 
     Od�o�y� s�uchawk�. Ano, jeden wariat scedzony. Niestety, nie 
przybli�y�o mnie to do zako�czenia dy�uru. I nie zapowiada�o si�, 
�eby przyszed� kto�, na kogo mo�na by go przewali�. 
     Westchn��em ci�ko i aby jako� oderwa� umys� od 
prze�laduj�cej go wizji zabra�em si� do przyniesionej z 
sekretariatu korespondencji. 
     "Panie Aleksandrowicz!" - pisa� czytelnik. - "Przesta� si� 
pan wreszcie czepia� �yd�w. Pan nawet w �yciu nie widzia�e� 
prawdziwego �yda. U mojej matki w Solcu Kujawskim mieszka�o du�o 
�yd�w, to byli wszystko ludzie ubodzy i pracowici. Pami�tam 
takiego szewca Lejba Krojcbauma, bardzo porz�dny cz�owiek, mia� 
pi�cioro dzieci, wszystkich potem Niemcy..." 
     Przerzuci�em kilka stron, g�sto zape�nionych wyra�nym 
pismem, typowym dla starszych ludzi, w poszukiwaniu konkluzji. 
Znalaz�em j� w przedostatnim akapicie: "Zamiast si� czepia� 
�yd�w, pan napisz o Cyganach. Ta ho�ota nigdzie nie pracuje, 
tylko kradnie, a chodz� obwieszeni z�otem. Mojej matce przed 
wojn� kradli kury..." 
   - Cze��! 
     Prorok wparowa� do redakcyjnego pokoju z nieod��czn� 
walizeczk� pod pach� i zaaferowanym wyrazem twarzy, jak zawsze, 
gdy by� w trakcie kolejnego demaskatorskiego tekstu o przekr�tach 
lewicy. Wtedy akurat chodzi�o o powi�zania ze �wiatem polityki 
tej szajki handlarzy kobiet ze Szczecina. Pami�tacie pewnie; 
obiecywali naiwnym panienkom lekk�, dobrze p�atn� prac� w 
zachodnim seks-biznesie, a kiedy taka �ykn�a przyn�t�, zabierali 
paszport i zmuszali do szorowania gar�w w podrz�dnych spelunach 
albo do opieki nad staruszkami. 
   - O, jak dobrze �e ci� widz� - rzuci� Prorok od progu. - Ty to 
na pewno masz po�yczy� st�w� do poniedzia�ku. 
     Kiedy� nieopatrznie pochwali�em si�, �e pieni�dze mnie 
lubi�. Naprawd� mnie lubi�y, przetestowa�em to. Par� razy w �yciu 
zdarzy�o si�, �e ju�, ju�, wydawa�o si�, dochodzi�em do kreski, i 
zawsze w takich sytuacjach na moim koncie znajdowa�a si� nagle 
jaka� kasa - a to mi co� przedrukowali, a to gdzie� wznowili, 
kr�tko m�wi�c, zawsze w por� spada�o z nieba. Nie trzeba si� 
jednak by�o chwali�; z miejsca zrobili sobie ze mnie redakcyjn� 
kas� zapomogowo - po�yczkow�. Ale tym razem mia�o to swoj� dobr� 
stron�. 
   - No... - odpar�em w zadumie. - Ja te� w�a�nie mia�em ci� o 
co� prosi�. 
   - Rafa�, je�li chodzi o wst�pniak w tym numerze... 
   - Nie chodzi o wst�pniak w tym numerze. 
   - A co do tej delegacji, to wcale nie musisz... 
   - Nie chodzi o delegacj�. Chodzi o to, �e musz� si� urwa� z 
dy�uru. 
     Prorok, ju� nastroszony czujnie, zacz�� nerwowo g�adzi� sw� 
roz�o�yst�, biblijn� brod�. 
   - No i co? Zwolnij si� u szefowej.  
   - Nie, ch�opie. Ten numer wi�cej nie przejdzie. Zrobimy 
inaczej: ja polec� za�atwia� sprawy, a ty jakby co powiesz jej, 
�e w�a�nie wyskoczy�em do sklepiku na d� po bu�ki. 
     Zapomnia�em doda�, �e prorok zawdzi�cza� sw� ksyw� nie tylko 
brodzie, ale te� faktowi, i� by�, jak to si� dzisiaj nazywa, 
katolickim fundamentalist�. Cz�owiekowi, kt�ry swego czasu 
zak�ada� ZChN i szybko opu�ci� go z hukiem, uznawszy za nie do�� 
chrze�cija�ski, nie bardzo wypada�o dla n�dznej st�wy wchodzi� w 
konflikt z �smym bo�ym paragrafem. Zw�aszcza, �e do pierwszego 
pi�tku miesi�ca zostawa�y jeszcze dobre dwa tygodnie. 
     Postanowi�em by� bezlitosny. 
   - To ile, m�wisz, potrzebujesz? - zapyta�em jak gdyby nigdy 
nic, grzebi�c demonstracyjnie w portfelu. - St�w�? 
   - Wiesz co? Powiem, jakby co, �e po prostu nie wiem, gdzie 
jeste�. 
     Wcisn��em nieprzeczytane listy od czytelnik�w do torby, 
porwa�em z wieszaka czapk� i pod drzwiami toalety omal nie 
zderzy�em si� z szefow�. 
   - Panie Rafale, a dok�d to o tej godzinie?! 
   - Aaa... ja tylko na d�, do sklepu... Wie pani: bu�eczki, 
kefir. Mo�e co� przy okazji kupi�? 
     Popatrzy�a na moj� czapk� i torb� wzrokiem, kt�ry mia� 
przestrzec, �e za minut� trzecia sprawdzi, czy jestem u siebie. 
   - Jak pan ju� zje, to prosz� do mnie. Musimy co� zrobi� z tym 
pa�skim dzia�em, �eby by� dla normalnych ludzi, a nie dla 
ekonomist�w. Ten pa�ski artyku�... o co tam w og�le chodzi�o? - 
pokr�ci�a g�ow� z dezaprobat�. 
     Wr�ci�em zrezygnowany, zastanawiaj�c si�, czy nie za��da� od 
Proroka zwrotu pieni�dzy, ale w ko�cu - co on zawini�. 
Pociesza�em si� bez przekonania, �e przyjemno�� odk�adana na 
d�u�ej starcza. Zamiast jecha� do domu, musia�em po raz nie wiem 
kt�ry t�umaczy� szefowej, dlaczego nie da si� pisa� o 
skomplikowanych procesach ekonomicznych j�zyki...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin