Rafał Ziemkiewicz - Felietony - Apologia bezruchu.pdf

(54 KB) Pobierz
Apologia bezruchu
4 czerwca 2003
Apologia bezruchu
Telewizja o. Rydzyka „Trwam” jawi się nad wyraz tajemniczo. Zgodnie z prawem, emisję
rozpocząć trzeba najpóźniej w trzy miesiące po otrzymaniu koncesji - ten termin mija 13 czerwca.
Nie żeby mnie to bardzo pasjonowało, ale obsesyjna tajność, nieformalny zakaz udzielania
jakichkolwiek wypowiedzi mediom, przy jednoczesnym ciągłym chlubieniu się przed samymi
sobą, jakich to strasznych nagonek jest się celem, balansują na granicy śmieszności. Zwłaszcza
kiedy - jak ostatnio – nagonką nazwany zostaje fakt, iż większość wiodących mediów wiernie
zacytowała słowa, które ksiądz Rydzyk wypowiedział na falach swojego własnego radia. Taka
perfidia skłania do wzmożenia czujności: na falę Radia Maryja bezkarnie włączają się wrogowie i
podsłuchują przekazywane tam treści! Być może RM powinno rozważyć wprowadzenie jakichś
specjalnych kodów, na wzór tych, jakimi w czasie wojny Radio Londyn przekazywało rozmaite
polecenia i ważne informacje dla partyzantów w krajach okupowanych (myślę, że każdy wierny fan
RM przyklaśnie mi tutaj za skojarzenie). Można by te kody regularnie zmieniać, zaopatrując w ich
spisy sprawdzonych słuchaczy za pośrednictwem placówek w terenie. Wtedy żaden agent
demoliberalnej prasy „polskojęzycznej" nie mógłby już Ojca Dyrektora podsłuchać i bezczelnie, z
niewłaściwych pozycji, cytować. „ Tu katolicki głos w twoim domu; słońce wzeszło nad filiżanką.
Różowy kotek zapowiada, że będzie miauczeć tylko na niebieskim tle...".
Mówiąc poważnie, zwłoka wcale mnie nie dziwi i spodziewałem się jej już w chwili, gdy
usłyszałem, że telewizja „ Trwam " ma, podobnie jak Radio Maryja, opierać się na pracy
wolontariuszy. Śmiem twierdzić, że telewizji się za półdarmo, w przeciwieństwie do radia, zrobić
nie da. Stopień komplikacji telewizji w porównaniu z radiem jest mniej więcej taki, jak motocykla
przy rowerze - nie wystarczą tu dobre chęci. Utrzymanie emisji, zwłaszcza gdy chce się nadawać
własne programy, zwłaszcza informacyjne, wymaga pracy co najmniej kilkudziesięciu, a najlepiej
kilkuset ludzi. Większość z nich musi dysponować dość rzadką wiedzą fachową i pracować po
8-10 godzin dziennie - a to znaczy, że muszą z tej procy utrzymać siebie i rodziny. Sadzę, że
przyczyna opóźniania się startu TV „ Trwam " tkwi raczej tutaj, niż w niechęci operatorów
telewizji kablowych do nowej stacji. Poczekamy, zobaczymy. Na razie, wyznam Państwu,
najciekawsze wydaje mi się w tym przedsięwzięciu jedno (stąd zresztą ten felieton) - jego nazwa.
Jakżeż to charakterystyczne, że ksiądz Rydzyk wybrał dla swojej telewizji taką właśnie nazwę:
„ Trwam ". Trwam, to znaczy - nie rozwijam się, nie zmieniam, niczego się nie uczę, nikogo nie
próbuję dogonić ani mu dorównać. Po prostu stoję w miejscu i jestem dumny z tego, że wydarzenia
na szerokim świecie nie mają na mnie wpływu.
Wybór tej nazwy byt zapewne podświadomy, ale w istocie, trudno o lepsze oddanie istoty
tego, co mają Polsce do zaproponowania ksiądz Rydzyk i jego zwolennicy. Jeśli świat zmienia się
gwałtownie, jeśli postępują procesy, nazywane - skrótowo i trochę nietrafnie - globalizacją, jeśli
postęp cywilizacyjny rzuca wyzwanie dotychczasowym ideologiom, to jedyna odpowiedź
narodowych katolików na wszystko brzmi: a my to potępiamy. My się z tym nie zgadzamy. My
wierzymy w Polskę sielską-anielską, taką z Konopnickiej i Sienkiewicza, odgrodzoną grubym
murem od świata, który przecież, jak wiadomo, chyli się ku upadkowi i zostanie potępiony.
W polskiej historii taka postawa ma wielu antenatów. Tych, którzy wywodzili, że Sarmacji
niepotrzebne żadne zachodnie nowinki, bo jest ona krajem wyjątkowym, szczególnie ukochanym
przez Boga i po prostu urządzonym od reszty świata lepiej. Tych, którzy przeciwstawiali się
reformom ustrojowym, boć Polska „nierządem stoi", tych, którzy bronili się uparcie przed
zawodową armią i budową twierdz, bo od wieków najlepszą obroną ojczyzny było pospolite
ruszenie szlachty, a skoro już armia zaczęła powstawać, to uparcie starali się, aby składała się ona
zjazdy, a nie piechoty, bo taka jest nasza tradycja... Cóż, każdy ma prawo głosić swoją wiarę. Ale
w dzisiejszym świecie trwanie nie jest żadną wartością. Wartością jest sukces i to on decyduje o
losie narodów.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin