Żeromski Stefan - Trylogia nadmorska.pdf
(
693 KB
)
Pobierz
192703762 UNPDF
STEFAN ¯EROMSKI
TRYLOGIA
NADMORSKA
WIS£A
NOWY L¥D
Suchy wiatr spali³ ju¿ wielkie œniegi. Gor¹cy podmuch wyniós³ je w przezroczyste niebiosa.
P³yn¹ teraz w widnokrêgach dalekich z³ote zarazem i bia³e, œniade i rumiane, puszyste i buja-
j¹ce jak w³osy czteroletniej dziewczynki. Po œnie¿nym panowaniu w g³êbokich lasach jesz-
cze siê nie wyprostowa³y zesch³e trawy i zmartwia³e byliny. Le¿¹ wygniecione przez ucisk
zasp, na p³ask rozpostarte po ziemi, oczywiste uprzytomnienie ciê¿aru zlodowacia³ych po-
k³adów. Blask s³oñca wszystko z martwych wskrzeszaj¹cy tu i tam na nie przypada - poprze-
dzierany przez fioletowe cienie œniatów bukowych i pniów œwierka, jakby ³aski pe³ne spoj-
rzenie poprzez palce przes³aniaj¹ce boskie oczy. Gdziekolwiek wpoœród rudych porostów
strumyczek wiosenny w nizinê siê przes¹cza, tam ¿ó³t¹ smug¹ rodzina jaskrów wytryska.
Spomiêdzy zesch³ych badylów lœni tu i owdzie przylaszczka podobna do barwy kwietniowych
niebios. Ledwie dos³yszalny szmer wiosennej wody podnosiæ siê zdaje, przypominaæ i uwy-
datniaæ tajemniczy zapach zió³ ledwie rodz¹cych siê w owej chwili. Jak czarodziejskie m³o-
doœci natchnienie, jaœniej¹ w dalekiej puszczy sosnowej brzozy owiane nie roztulonymi list-
kami. Spojrzenie w ka¿d¹ stronê jest odkryciem cudu i zwiastowaniem o nim czuj¹cej duszy.
Ka¿de takie powziêcie pe³n¹ miarê zapomnienia siê od szczêœcia podnosi do warg zeschniê-
tych, do gard³a œciœniêtego od ³ez. Na wzór rozkwitaj¹cej przylaszczki serce wita siê z nie-
biosami jak za dzieciêcych dni, jak przed straszliw¹ zim¹ doœwiadczeñ. Polotny wiatr wy-
wiewa z niego i zabiera na b³ogos³awione swe skrzyd³a nieprzezwyciê¿on¹ noc udrêczenia.
Daleko, dok¹d wzrok nie siêga, za b³êkitnymi mg³ami œni swe przedwioœnie d³uga, szeroka,
nieprzemierzona, nieobesz³a, nieogarniona ziemia. Trawi swój pokarm i napój wysysa. Dr¿y
w wiosennym oparze. Zapad³y siê w jej g³êbokoœæ tysi¹ce tysiêcy cia³ przychodniów z dale-
kich stron - zza siedmiu gór, zza dziewiêciu rzek. Tysi¹ce tysiêcy nóg depta³y j¹ i tratowa³y,
przemierzy³y jej krête, w¹skie i mylne dro¿yny - brnê³y w b³otach, zarabia³y siê w piaskach
i wiêz³y w glinach - t³uk³y siê i zbija³y o jej kamienie, id¹c naprzód i w ty³, wci¹¿ w sin¹ dal
- od zaoranych do rozgrodzonych jej granic. Brali j¹ w posiadanie chciwymi oczami, przezy-
wali jej niedolê zel¿ywym s³owem, przyw³aszczali sobie jej odwieczn¹ biedê nigdy tutaj nie
s³yszanymi nazwami. Setki tysiêcy zwierzy³y jej ostatni swój jêk i ostatnie mi³osne s³owo,
gdy upad³szy nisko le¿a³y krzy¿em na mêczennicy - gdy gruntowa³y najdok³adniejsz¹, nie-
omyln¹, w³asn¹ miar¹ g³êbok¹ otch³añ cierpienia.
Wch³onê³a ich jako swoj¹ zdobycz wojenn¹ chciwa z g³odu ziemia niewoli. Zapuszczaj¹ siê
teraz wylêk³e nici m³odocianych korzeni w jej g³êbinê i pe³nymi ³aski zwojami oplataj¹ ta-
3
jemnicê straszliw¹. Kwiaty wiosenne nie znaj¹ce nigdy o niczym pamiêci, po to tylko potrzeb-
ne, ¿eby wiekuiste na nic nikomu piêkno kszta³towaæ - piæ poczynaj¹ soki zdrowe i wydy-
chaæ woñ czarodziejsk¹ z tajemnicy straszliwej. Jak przez kwiat wiosny, który litoœci nie zna,
¿alu nie czuje - p³yn¹æ poczyna zdrowie duszy poprzez si³y cielesne pokolenia nowego. Potê-
pione przez nie zostanie, zapomniane, wzgardzone, nast¹pniête stop¹ nieszczêdn¹ truch³o
zapad³e w ziemiê, gnój podglebny, próchnica wo³aj¹ca o lemiesz i kilof.
Przyp³yw i odp³yw oceanu nie jest tak nieprzezwyciê¿ony, toñ jego nie jest tak niezgrunto-
wana, jak wielk¹ by³a otch³añ hañby i przepaœæ cierpienia zalewaj¹ca tê ziemiê. Bezdenny
ciê¿ar martwego oceanu sto lat ta ziemia dŸwiga³a na sobie. A¿ oto anio³ straszliwy poruszy³
go do dna - pocz¹³ ko³ysaæ, rozdzielaæ, rozk³adaæ na ludy wolne, na ludy w sobie samych
zaœlepione, od pychy swej oszala³e. Pchniête skrzyd³em anielskim poci¹gnê³y g³uche wody
na wschód - na zachód. Pozna³y ziemie s³oneczne, l¹dy szczêœliwe, ciê¿ar przyp³ywu cierpie-
nia. Zrozumia³y ludy wynios³e mêczarniê niewolnicy milcz¹cej. W s³oñcu wiosny ods³aniaæ
siê pocz¹³ wielki, zapomniany, nowy l¹d.
Stare nawroty wód wy¿³obionymi d¹¿¹c szlakami jeszcze siê po nim tarzaj¹. Jeden z nawro-
tów wydar³ milion m³odzieñców kwitn¹cych i mê¿ów potê¿nych ze œrodka miast i sió³ - pod
znakiem odwiecznego tyrana postawi³ ich pierœ przeciw piersi w bratobójczym boju na oj-
czystej równinie lub wymiót³ w góry Kaukazu, w doliny Azji, ponad przepaœcie morza. Dru-
gi - bezimiennych trupów polskich setki tysiêcy rozrzuci³, rozmiót³, rozwlók³ po obliczu zie-
mi - u wrót fortecy Verdun, która na swej bramie wyry³a napis równie niez³omny jak ona:
S’ensevelir
sous tes ruines plutot que se soumettre,
na drogach Francji, Belgii, Serbii, Rumu-
nii, w b³otach Rygi, w lasach Litwy, w górach Albanii, w dolinach Macedonii, nad krwaw¹
rzek¹ Isonzo, w przepaœciach Tyrolu i w piaskach Palestyny. Trzeci - ze sk³êbionych odmê-
tów swej burzy, z ³ona tego trzêsienia ziemi, które w³asn¹ jego naturê przewróci³o na nice,
wydaje milion zrabowanych dusz, milion serc i milion prawic mêskich, które or³a wolnoœci
przyciskaj¹ do piersi spalonych têsknot¹. Czwarty - z najg³êbszej, najurodzajniejszej gleby
wy³ama³ pó³ miliona pracowników, a¿eby z nich uczyniæ sanskryckie
dwipada,
poci¹gowego
dwunoga, starogreckie
andrapodon,
bydlê robocze z ludzkimi nogami, rzymskie
mancipium,
czyli to, co siê rêk¹ w jarzmo ima. Inny - pokona³ dzieci w ko³yskach, wytraci³ chorobami
podros³e, nauczy³ pokolenie odziewaæ siê mrozem i deszczem, opasywaæ g³odem, podpieraæ
na drogach swej ojczyzny krzywd¹ i zniewag¹.
Lecz ka¿da noc, która kona, ods³ania coraz dalsze zarysy nowego l¹du. Ka¿dy dzieñ, który
siê z nocy rodzi, ukazuje przestrzeñ coraz dalsz¹...
B¹dŸ pozdrowiona, przenajdro¿sza ziemio nasza, któr¹ czciliœmy mi³oœci¹ bezdenn¹, gdyœ
by³a pod otch³aniami wód niewoli. B¹dŸ pozdrowiona teraz i o ka¿dej porze mow¹ nasz¹ ty-
si¹cletni¹ i na wieki wieków œwiêt¹! B¹dŸ pozdrowiona w sercu pokolenia, co siê jeszcze
morduje i cierpi - oraz w sercu przysz³ych, szczêœliwych i radosnych!
4
WIS£A
I
Poczêcie Wis³y dokonywuje siê wœród œwistu-poœwistu wiatrów po³udnia i wiatrów zachodu,
przypadaj¹cych na jasne mg³y w kwiecistych tatrzañskich dolinach i na wilgotne ob³oki led-
wie powsta³e spomiêdzy koron sosnowych w szerokiej puszczy Beskidu.
W ³onie chmury czaruj¹cej, której kszta³t nieprzerwanie nowy ju¿ siê nigdy nie powtórzy,
a piêknoœæ jedyna ju¿ nigdy drugi raz nie przep³ynie w niebiosach, staje siê. Wis³y istnienie.
Nadranna rosa wiosny, ciep³y letni deszcz, ró¿any szron jesieni i szadŸ okrywaj¹ca martwymi
kolcami bezlistne drzewa, d³ugotrwa³e zimowe ulewy, œlepa zawieja i grad wszystko wynisz-
czaj¹cy wci¹¿ odnawiaj¹ nieprzeliczone jej Ÿród³a.
Ze œniegowic klinem wciosanych w szczeliny skalne miêdzy trzonami szczytów podniebnych,
na których roztrzaskuje siê wœciek³y huragan, wyj¹ furie burzy ciê¿arne w zaspy œniegu i ka-
mienie gradowe - s¹cz¹ siê w ¿leby zawalone mokrymi piargami wysokie wody do stawów.
Ze skalnych jezior, zawieszonych jakoby lutnie zawsze nowe pieœni samograj¹ce, z kotlin
wysiedzianych u podnó¿a krzesanic przez cielska lodowców, które odesz³y by³y przed szes-
nastoma tysi¹cami lat w pó³nocne strony - uciekaj¹ strumienie wieczyœcie ¿wawe wy³omami
w morenach przez milion lat uzgarnianych.
Z pieczar dr¹¿onych przez kamienne pok³ady wskutek wzdrygnienia bezdennej wapiennej
skaliny, gdzie czarne powierzchnie jezior podziemnych trwaj¹ nieruchomo w mroku przenig-
dy nie rozdartym spojrzeniem oczu istoty ¿yj¹cej - skradaj¹ siê wody czarne chodnikami
wykapanymi w granicie lub wy¿artymi w wapieniu do przepaœci g³êbokiej, któr¹ bia³y ich
wodospad nape³nia powabem niewys³owionym.
Z ³anów leœnych, sianych wytrwale przez zamierzch³oœæ stuleci po garbach nieprzebytych
wzgórz Œl¹ska, z trzêsawisk torfowych, ponad którymi najobfitszy m¿y deszcz, spoœród gna-
tów korzennych wieloramiennego buka i dêbu-niepo³oma, z poœcieli mchów otulaj¹cych sto-
py jode³ i œwierków, z zagaja m³odej olszyny, paproci i podbia³ów - œciekowiskiem wykapu
ze smereku wylewa siê Czarna Wis³a.
G³êbokimi w¹wozy, po wielkich z³omach kamieni i k³odach zwalonych drzew, na dnie
pe³nym grubego ¿wiru, w cieniu ga³êzi i bujnych traw, z hukiem i gwa³tem pieni siê Bia-
³a Wis³a.
Czarne i bia³e ramiê, dwa potoki, spadaj¹ z wynios³oœci, aby w³¹czywszy siê toczyæ zakolem
- zakolem, w g³êbokich parowach, wœród gór i lasów, wspólne wiœlañskie fale.
Niezliczone dzikie strumienie jak w³ókna i nici oplot³y i przepoi³y rozleg³y Œl¹ska kraj, a¿e-
by jego wodne zasoby Wiœle darowaæ.
5
Sid³a i wê¿owiska ich siêgaj¹ do Ÿróde³ Olzy i Ostrawicy w Odrze ton¹cych, podobnie jak
szlak graniczny naszej mowy chwiej¹c siê i zaplataj¹c od przemocy tonie w obcym zalewie.
Szumne, przezroczyste, zielone i fioletowe strumienie po³udnia wielkich Tatr, które na³êcz¹
cudn¹ opasa³ i wch³ania w siebie Poprad pienisty, obfitowody, wierny szlak Spisza - w Wiœle
ujœcie znajduj¹.
Leœny San darowuje pó³nocy to, co by Dniestr na po³udnie wyniós³.
B³êkitny, unicki Bug, bystra podlaska Narew podbieraj¹ skarb wodny górnej Prypeci.
Ss¹ce w³ókna Wis³y siêgaj¹ do wód Odry, do wód Dniestru, do wód Dniepru i do wód
Niemna.
Jedne z nich, jako ca³kowite rzeki, wytryskuj¹ z wapieniów Pienin, ze wzgórz krakowskich -
inne s¹cz¹ siê ze ¿wirowisk i wywierzysk, rozmywaj¹cych zbocza p³askowzgórz i pagórków,
albo przeczystymi baniami nieprzerwanie pulsuj¹ kêdyœ w równinie barwistej ³¹ki, a¿eby póŸ-
niej toczyæ siê przez ni¹ niedostrzegalnym ponikiem w nakryciu liœci wiklów i kaliny, w ³o-
¿ysku wys³anym niezapominajkami.
Z nizinnych b³ot, z rudawic, p³ytkich jezior i stawisk ci¹gn¹ ze wszech stron ku Wiœle wody
ociê¿a³e, osnute rzês¹ porostów, w miêkkoœci jedwabistych moczarów, wœród tataraku i trzci-
ny, w cieniu wierzb i olch pochy³ych.
Bujaj¹ nad nimi b³êkitne wa¿ki, wielobarwne motyle i s³upy komarów; naj¿ywsz¹ melodiê
¿ycia wydzwania chy¿e skrzyd³o dzikiej kaczki; w wysokoœci ob³oków zanosi siê dudnienie
lotu bekasa; przerzyna jasne powietrze pokrzyk czajki, a po chwiejnych trzcinach unosz¹ siê
z miejsca na miejsce stada szpaków gwarliwych.
Wszystkie wody wiœlañskie - przaœne i s³odkie, zaprawne wyssan¹ z g³êbin ziemi sol¹ lub
siark¹, ¿elazem lub przeró¿nymi szczaw odmianami - sp³ywaj¹ od wielkich gór, co zosta³y za
nimi w oddali jak gdyby ob³oki znieruchomia³e, b³êkitne i liliowe, z ró¿anego powietrza
utworzone o poranku, a o zachodzie szkar³atne - po jedno sk³onie pó³nocnym w zamglone
polskie równiny.
Wyszed³szy z lasów i spomiêdzy gór skrêca siê Wis³a na wschód wielkim ³ukiem, wije wœród
pagórków, uroczych ska³ z wapienia i pól krakowskich, d¹¿¹c w swój ¿³ób pozadunajcowy,
trzy razy szerszy, ni¿by wymaga³a obfitoœæ jej wodnego zasobu - le¿¹cy w piaszczystych
wybrze¿ach, miêdzy pszennymi glinami sandomierskiej i lubelskiej ziemi.
Wymija przedtem ska³ê Wawelu, którego pocz¹tek nieznany jest i tajemny jako tej rzeki po-
cz¹tek - gniazdo mocy i s³awy - gruz w³adzy przed wiekami wygas³ej - œlad wielkoœci, niby
piszczele szkieletu œwiadcz¹ce o ¿yciu, które niegdyœ je odziewa³o.
Opuœciwszy prawiœlisko lubelskie, po rozdarciu przed laty nieprzejrzanymi kredowego kazi-
mierskiego progu, p³ynie ku mazowszañskim polom miêdzy wzgórzami Janowca i Pu³aw.
Wznosz¹ siê nad jej wartem wzorzyste d¹browy, zaœcielaj¹ce p³askowzgórza i zbocza wygrza-
ne w s³oñcu, koralowe od berberysu, pachn¹ce ja³owcem i macierzank¹.
Tarniny i dzikie ró¿e zwieszaj¹ siê tam nad œcianami bia³ych w¹wozów, w których g³êbi dwu-
kolejowe, w¹skie dro¿yny chy³kiem zd¹¿aj¹ do widnych, bia³ych mieszkañ wspania³ego ludu.
Sady rumiane od jab³ek i rdzawe od œliwek splataj¹ jakoby wieniec nieskoñczony wzd³u¿ sió³.
Stoj¹ tam nad wiœlan¹ wstêg¹ olbrzymie czartoryskie topole i wielkie Pu³aw drzewa, które
mia³y to szczêœcie, i¿ pod ich cieniem wszystka siê ojczyzna chroni³a w z³e swe godziny.
Szeroko rozla³a siê Wis³a wymin¹wszy trupie mury tyrañskiej twierdzy Dêblina, w poprzek
wielomilowych piaszczystych przestworów, w których jednostajnej, mglistej g³uszy œpi¹ za-
6
Plik z chomika:
SaZbyszek
Inne pliki z tego folderu:
Słowacki Juliusz - Balladyna.pdf
(484 KB)
Sienkiewicz Henryk - Zagłoba swatem.pdf
(512 KB)
Sienkiewicz Henryk - Szkice węglem.pdf
(343 KB)
Sienkiewicz Henryk - Nowele.pdf
(574 KB)
Słowacki Juliusz - Mazepa.pdf
(307 KB)
Inne foldery tego chomika:
!!! Opracowanie zbiorowe - Życiorysy historyczne, literackie i legendarne
!!!! Literacka Nagroda Nobla 2012
!!!Sagi
!!!Trylogie___Trylogia!!!
♥ Erotycznie
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin