Szpital W Oleśnie.pdf

(71 KB) Pobierz
Kroki rozbrzmiewające nocą na posadzkach opuszczonego w dziwnych okolicznościach
szpitala, zagadkowe wypowiedzi bezdomnych i zapiski pielęgniarek, poruszające się
samoczynnie przedmioty i... osoba, która znalazła się tam w nocy.
Na jednej ze stron poświęconych eksploracji i odkrywaniu tajemnic opuszczonych budynków
znalazł się opis szpitala w Oleśnie, który bardzo nas zaintrygował: "Tajemnicę szpitalu w
Oleśnie zna może kilka osób, jednak oficjalnie i jednoznacznie nie wiadomo co spowodowało
opuszczenie wielkiego gmachu. Dziwną rzeczą także jak na realia naszego kraju jest to że w
samym budynku pozostała... masa przeróżnego sprzętu szpitalnego, tak jakby zostawione on
był w popłochu, z dnia na dzień. Nikt nic nie rusza, miejscowi boją się tam zaglądać a to
dlatego że mury szpitala są ponoć nawiedzone. Poskładane łóżka, wózki, telefony oraz karty
pielęgniarskie, probówki, zabarykadowane korytarze, kuchnia z dziwnymi naczyniami,
schowki ze starymi meblami i ramami, łaźnie zamykane grubymi, stalowymi drzwiami (?),
prosektorium oraz dobudówka z kaplicą - wszystko to powoduje niesamowite uczucie, że coś
tu nie jest w porządku... może lepiej w to nie wnikać?"
Oczywiście Fundacja NAUTILUS nie mogła przejść obok takich informacji obojętnie...
Niedługo później udało nam się nawiązać kontakt z jednym z twórców tej strony - Travisem,
a on skierował nasze poszukiwania na inny tor i dzięki swojej uprzejmości udostępnił nam
prywatne forum. Tam znaleźliśmy trochę więcej informacji dotyczących zagadki
opuszczonego szpitala i... udało nam się dotrzeć do osoby, która znalazła się w tym szpitalu w
nocy, a także przeprowadziła wywiad z bezdomnymi, którzy w tym szpitalu zamieszkali.
Materiał jest naszym zdaniem naprawdę niesamowity i bardzo wiarygodny, a list zamieszamy
poniżej bez skrótów... oceńcie go sami:
Mnie również zdziwiło to miejsce, sam fakt że tyle sprzętu tam zostało był co najmniej
dziwny. Po wejściu do budynku nie działo się nic specjalnego. W ciągu ok. 2 godz.
obeszliśmy dokładnie cały budynek. Nie było wtedy w nim żadnych osób, znaleźliśmy
wprawdzie na parterze pakamerki owych bezdomnych lecz wtedy były puste. Budynek
zaczęliśmy zwiedzać od piwnicy. Gdy schodziliśmy ze strychu po przejściu całego budynku z
dołu zaczęły dobiegać dziwne odgłosy, jakby kroków.
Myśleliśmy że może wrócili bezdomni. Zeszliśmy na dół i wtedy owe kroki ucichły.
Przeszukaliśmy całe piętro ale nic nie było. Kroki zaczęły wtedy dobiegać z wyższych
kondygnacji. Znowu tam poszliśmy i przeszukaliśmy całe piętro. I znów pusto.
Postanowiliśmy, że rozstawimy się na każdym piętrze budynku, aby od piwnicy aż po strych
ktoś był na każdym z pięter. Odgłosy znów zaczęły się pojawiać. Każdy z nas chodził po
swoim piętrze za odgłosem tych kroków ale nic nie widzieliśmy. Całe to zjawisko trwało
kilkanaście minut. Byliśmy już konkretnie wystraszeni, noc w takim miejscu jeszcze z takimi
atrakcjami... Po tym zrobiliśmy jeszcze jeden obchód szpitala. W jednym z pokoi znajdowała
się książka, historia szpitala napisana w jęz. niemieckim. Księga była datowana na XIX w. Na
początku gdy pierwszy raz obchodziliśmy szpital leżała na półce. Przejrzeliśmy ją i
odłożyliśmy z powrotem. Gdy weszliśmy tam po ustaniu odgłosów kroków książka nie leżała
na półce w pokoju tylko na korytarzu. Jak to zobaczyliśmy postanowiliśmy opuścić szpital, bo
w żaden sposób nie potrafiliśmy wyjaśnić tego co się tam działo. Wtedy napotkaliśmy na
bezdomnych. Po krótkiej rozmowie poszliśmy z nimi do ich pakamerki i tam opowiedzieli
nam historię tego szpitala. Jeden z bezdomnych był miejscowy i dobrze pamiętał czasy, kiedy
szpital jeszcze działał. Mówił, że na kilka lat przed zamknięciem szpitala był on swego
rodzaju umieralnią. Wysyłano tam ludzi obłożnie chorych, jednak z relacji tego bezdomnego
wynikało, iż opieka zdrowotna pozostawiała wiele do życzenia
Pokazał nam zapisy pielęgniarek, które kiedyś znaleźli. Pochodziły one z 1958 roku. W wielu
z nich pojawiały się wzmianki o dziwnych zachowaniach pacjentów oraz o dziwnych
zdarzeniach jakie miały miejsce w szpitalu. Według opisów były to odgłosy kroków i
przestawianie drobnych przedmiotów. Potem spytaliśmy się czy oni doświadczyli czegoś
dziwnego, ponieważ mieszkali w tym szpitalu od roku. Jeden z nich, Marek, miał brata. Jego
brat zmarł w tym szpitalu w wieku 16 lat. Marek był od niego starszy, często odwiedzał go w
szpitalu. Teraz, kiedy szpital został opuszczony zrobił sobie pakamerkę w sali, gdzie leżał
jego brat. Otóż, kiedy spał coś zaczęło zsuwać kołdrę. Nikogo nie widział, więc wciągnął
kołdrę i spał dalej. Potem znów kołdra zaczęła się zsuwać. Zapalił świeczkę ale nic w pokoju
nie było. Na drzwiach założona była blokada, żeby nikt w nocy nie wszedł i nie okradł go.
Blokada była nienaruszona. Kiedy znowu się położył coś zaczęło go uciskać, jakby ktoś
usiadł na nim. Potem jak nam powiedział uciekł z tego pokoju i od tamtej pory już tam nie
śpi. Sam zaczął sobie tłumaczyć że może to ma związek z jego bratem, ale boi się wchodzić
do tej sali.
W czasie jak rozmawialiśmy znów pojawiły się odgłosy kroków. Spytaliśmy bezdomnych co
o tym sądzą, powiedzieli nam, że owe odgłosy pojawiają się dosyć często, ale są dni że jest
spokój i nic się nie dzieje. Odkąd tam mieszkają regularnie słyszą kroki i stukanie, które po
jakimś czasie ustaje.
Przyznam, że ta wyprawa miała być jak wiele innych. Do opuszczonego wyjątkowego
miejsca. Ale to czego tam doświadczyliśmy dało nam wiele do myślenia. Do dzisiaj
zastanawiamy się, co tam mogło się stać, dlaczego szpital został zostawiony w takim stanie i
dlaczego dzieją się tam takie dziwne rzeczy.
Przed wejściem do szpitala szukaliśmy informacji o jego historii. Byliśmy w Urzędzie Miasta,
w nowym szpitalu. Chcieliśmy zdobyć jak najwięcej informacji. Pytaliśmy również starszych
ludzi, mieszkańców. W UM i szpitalu jedyne co nam powiedzieli to to, że szpital został
zamknięty z powodu wybudowania nowego. Kiedy pytaliśmy się o sprzęt i historię zbywali
nas i kończyli rozmowę. Z mieszkańcami było podobnie. Przepytaliśmy wielu z nich ale tylko
jedna osoba zgodziła się na krótką rozmowę.
Wszyscy pozostali ucinali rozmowę mówiąc, że jest to dziwne miejsce i miejscowi boją się
tam chodzić. Mężczyzna, który z nami rozmawiał potwierdził to, co powiedzieli nam
bezdomni. Miejscowi boją się mówić i chodzić do tego szpitala. Czasami spotyka się tam
młodzież, lecz nikt ze starszych osób nie chce zbliżać się do niego.
Jak udało nam się dowiedzieć Urząd Miasta wydał decyzję o zamknięciu szpitala
spowodowaną zamiarem jego sprzedaży.
Niektóre okna zostały już zabite deskami lub szczelnie zamknięte, wszystkie wejścia zostały
zaopatrzone w łańcuchy oraz porządne kłódki, poza tym obiekt został przekazany pod
obserwację firmy ochroniarskiej (o czym informują stosowne napisy) - sam samochód
patrolowy przejeżdża obok budynku niejednokrotnie w ciągu doby...
Na forum natrafiliśmy również na wpis osoby, która tam była. Wpis cytujemy poniżej
(pisownia oryginalna):
kroki i trzaski było słychać, ale co tam było to jeden Bóg to wie. Koleżanki mama pracowała
tam jako pielęgniarka na oddziale dziecięcym i wspominała o kilkukrotnym, nocnym
zrzucaniu nocników z półek ( niby samoistnie ), moja mama także tam pracowała przez wiele,
wiele lat, ale o żadnych dziwnych wydarzeniach nie wspominała
Do Fundacji NAUTILUS docierały (i ciągle docierają) wspomnienia i relacje ludzi z miejsc
nawiedzonych, dlatego też wiemy, że kroki, stuki i dziwne odgłosy przewijają się w tych
opowieściach notorycznie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin