WSPOMNIENIA Z HOLANDII.pdf

(114 KB) Pobierz
WSPOMNIENIA Z HOLANDII
WSPOMNIENIA Z HOLANDII
Pierwszy raz w Holandii byłem w 1995 roku. Wówczas celem podróży był ogród Keukenhof oraz
krótka wizyta w Amsterdamie. Dziewięć lat później miałem ponownie wkroczyć do krainy tulipanów i
szkoda, że niestety po raz drugi na bardzo krótko.
Mając do dyspozycji dwa i pół dnia oraz w perspektywie tak daleki wyjazd wszystko musi być
zaplanowane niemal co do godziny. Z uwagi na małą ilość czasu jaką dysponowaliśmy
zrezygnowaliśmy ze zwiedzania stolicy na rzecz mniejszych atrakcji w okolicy Amsterdamu i
Roterdamu. Zaplanowaliśmy ponowną wizytę w parku Keukenhof, zwiedzanie Kinderdijk w którym
znajduje się 19 drewnianych wiatraków, spacer po wiosce rybackiej na wyspie Marken oraz
zwiedzanie skansenu w Zaanse Schans.
Ponieważ w Holandii mieliśmy spędzić jedną noc postanowiliśmy najpierw poszukać informacji o
noclegach w sieci. Niestety znalezienie informacji o kwaterach okazało się bardzo trudne, a ceny
noclegów w hotelach były dla nas nie do przyjęcia. Z drugiej strony nie chcieliśmy też tracić czasu na
poszukiwanie noclegu już na miejscu w Holandii. Zabraliśmy więc ze sobą namiot, który planowaliśmy
rozbić na kampingu w miejscowości Uitdam, niedaleko Amsterdamu.
Podróż samochodem na trasie Wrocław - Amsterdam zabrała nam trzynaście
godzin wliczając trzygodzinny odpoczynek. Po raz kolejny docenialiśmy niemieckie i
holenderskie autostrady, które ułatwiają przemieszczanie się z punktu A do punktu
B. Dużym ułatwieniem był też brak kolejki na granicy z Niemcami (granicę
przekraczaliśmy pierwszego dnia po wejściu Polski do Unii Europejskiej).
Ogród Keukenhof otwiera swoje bramy o godzinie ósmej rano, a nam udało się być
na miejscu już w kilka minut po jego otwarciu. Samochodowy parking dopiero
przyjmował pierwsze samochody w cichy i spokojny poranek. Niewielka kolejka do
kas i już po chwili wkroczyliśmy w świat tulipanów.
Na ogromnej powierzchni poprzecinanej alejkami rosną miliony tulipanów najróżniejszych odmian i
kolorów. Piękno tego miejsca dopełniają liczne oczka wodne, drzewa, rzeźby oraz finezyjnie
ukształtowane rabaty kwiatowe. Tulipany, które są symbolem Holandii chyba nigdzie indziej nie
1
 
10842227.005.png
prezentują się tak okazale jak w Keukenhof. Wiele cebulek tych samych odmian tulipanów
posadzonych koło siebie sprawia, że piękno tych kwiatów jest jeszcze bardziej wyeksponowane.
Na terenie ogrodu znajduje się staw z nietypową kładką po której nie każdy może mieć odwagę
przejść. Z daleka wygląda to tak, jakby po powierzchni wody pływały okrągłe drewniane tafle. W
rzeczywistości są one przytwierdzone do dna, więc nie przesuwają się, a przejście po nich jest
bezpieczne. Odstęp pomiędzy tymi pływającymi platformami wynosi koło dwadzieścia centymetrów
więc wystarczy dać krok, aby znaleźć się na następnej części kładki.
Nie zapomniano o dzieciach, dla których atrakcją jest mały zwierzyniec który zamieszkują kury,
kaczki, kozy, owce i pawie. Nieopodal znajdziemy kolejny z symboli Holandii - drewniany wiatrak, który
jest udostępniony do zwiedzania. Z jego tarasu widokowego zobaczyć można całe pola tulipanów
które rozciągają się już za terenem ogrodu. Tak jak u nas rośnie na polach zboże, tak w Keukenhof
rosną tulipany.
2
 
10842227.006.png
Ogród w Keukenhof można zwiedzać kilka godzin, można też tam spędzić cały dzień, ale na nas
czekały kolejne atrakcje więc kierowaliśmy się do wyjścia. Dopiero teraz doceniliśmy jak miło
spaceruje się rano, kiedy nie ma jeszcze wielu zwiedzających. Przy bramie
wyjściowej panował taki tłok, że dla nas skończyła się cała przyjemność zwiedzania.
Autokary przywoziły kolejne rzesze turystów pragnących zagubić się w tulipanowych
alejkach Keukenhof. Ruszyliśmy w stronę Roterdamu.
Niedaleko Roterdamu znajduje się miejscowość Kinderdijk, która słynie z
wiatraków. Drewniane wiatraki można spotkać na terenie całej Holandii, ale nigdzie
indziej nie tylko w kraju tulipanów, ale i na całym świecie nie ma w jednym miejscu
zgromadzonych tak wielu wiatraków. Z tego też powodu Kinderdijk znajduje się na
liście światowego dziedzictwa UNESCO.
3
 
10842227.001.png
Dzięki dobrze oznaczonym drogom łatwo trafić do Kinderdijk. Dla turystów zorganizowano obszerny i
bezpłatny parking oddalony zaledwie kilkaset metrów od wiatraków. Wprawdzie przy wejściu na teren
gdzie znajdują się wiatraki jest jeszcze jeden parking, ale jest on bardzo mały i panuje tam spory
ścisk. Lepiej zostawić wcześniej samochód i przespacerować się, dzięki czemu można troszkę
podpatrzeć jak mieszkają Holendrzy. A wszystko to dlatego, że okna parterowych domów nie są
zasłaniane firankami. Przechodzień ma możliwość zaglądnięcia do środka przez szybę. W wielu
oknach stoją specjalnie wystawione drobiazgi, które przyciągają uwagę przechodzących osób.
Wstęp na tren polderów, gdzie stoją wiatraki jest bezpłatny. Teren można zwiedzać pieszo lub na
rowerze, korzystając ze ścieżki poprowadzonej pomiędzy kanałami wodnymi przy których stoją
wiatraki. Innym sposobem na poznanie tego miejsca jest podróż łodzią, która pływając po kanale
przepływa tuż obok wiatraków. Niestety spóźniliśmy się kila minut ponieważ łódź tyle co odpłynęła,
więc nie pozostało nam nic innego jak długi i przyjemny spacer.
W Kinderdijk wiatraków jest 19, ale jak sami się przekonaliśmy trudno jest je
policzyć. Rozmieszczone są bowiem na sporym terenie i wiatraki, które są bliżej
zasłaniają te dalsze. Ostatecznie jednak doliczyliśmy się wszystkich
wiatraków. Jeden z wiatraków jest odpłatnie udostępniony do zwiedzania. Cały teren
dzięki wiatrakom wygląda bajecznie i jest jakby z innego świata. Chciałoby się tutaj
zostać i pomieszkać przez jakiś czas w jednym z tych zabytkowych wiatraków.
Tymczasem musimy się zadowolić noclegiem na kampingu do którego kierujemy
się jadąc w stronę Amsterdamu.
Po noclegu na kampingu w miejscowości Uitdam pokonaliśmy zaledwie kilka kilometrów i już
znaleźliśmy się w Marken. Wioska rybacka znajduje się na wyspie, która została połączona z lądem
za pomocą grobli, po której prowadzi droga.
Samochód zostawiliśmy na płatnym parkingu na początku wioski. Dalej mogą jeździć już tylko
miejscowi. Wczesny poranek sprawił, że turystów było jeszcze niewielu, a mieszkańcy Marken dopiero
otwierali sklepiki z pamiątkami. Ruszyliśmy wąskimi uliczkami na zwiedzanie wioski. Pierwsze co
zauważyliśmy to kolorowe drewniane domy zbudowane na podwyższeniach.
4
 
10842227.002.png 10842227.003.png
Marken skąpane w porannym słońcu i poprzecinane kanałami wodnymi to widok bajkowy. Uroczy jest
niewielki port rybacki i mały ryneczek przy kościele. Jednak najbardziej niesamowite są poszczególne
domy, a dokładniej ich dekoracje. Wiele domów jest ozdobionych od strony ulicy przeróżnymi
drobiazgami, kwiatami, roślinami. Są więc kwiaty posadzone w ocynkowanych wiaderkach, figurki
zwierzątek, niby przypadkiem rozsypane okazałe szyszki, wiklinowe buty w których rosną bratki i wiele
innych.
Najbardziej oryginalna jest jednak dekoracja, która na pierwszy rzut oka nie jest dekoracją i wygląda
to tak jakby dwuletnie dziecko stojąc na krześle zaglądało nieporadnie przez szybę do domu
wypatrując rodziców. Oczywiście to nie dziecko tylko lalka tak ubrana i w taki sposób ustawiona, że
dopiero po bliższym podejściu można się przekonać, że to tylko dekoracja. Na dodatek z ulicy
widzieliśmy domownika czytającego w salonie gazetę. Gdzie indziej można zobaczyć takie
niecodzienne obrazki jak nie w Marken.
5
 
10842227.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin