kres kultury chłopskiej.pdf

(277 KB) Pobierz
Na początku konstatacja, a może nawet prowokacja
KRES KULTURY CHŁOPSKIEJ
*
Wiesław Myśliwski
224863496.001.png
Wiesław Myśliwski Kres kultury chłopskiej
N
a początku konstatacja, a może nawet prowokacja. Inteligent polski, poza wyjątkami,
niewiele wie o kulturze chłopskiej i nigdy nie chciał wiedzieć więcej. Wytłumaczyć
więc, co dobiegło swojego kresu, jest zadaniem niełatwym, jeśli nie daremnym. Naturalnie,
ów stan niewiedzy ma wielorakie, historyczne i społeczne, przyczyny, lecz nie tu miejsce,
żeby ich dochodzić. Pozostaje jedynie zauważyć, że świadomość inteligenta polskiego jest w
tym względzie europejskim ewenementem.
W wielu krajach, gdzie kultury chłopskie stanowiły naturalne, stałe dorzecza,
zasilające kultury narodowe, a często determinowały tych kultur charakter, w świadomości
ogółu dziedzictwo chłopskie partycypowało jako naturalny jej składnik. W Polsce, mimo
Chopina, Mickiewicza, Norwida, Wyspiańskiego, Leśmiana czy Szymanowskiego, którzy
byli drogowskazami ku chłopskiej kulturze, znakami jej nieprzebranego bogactwa, kultura ta
aż do ostatnich swoich dni pozostawała na uboczu, nierozpoznana, deprecjonowana,
częstokroć fałszowana lub ideologizowana, dla wielu egzotyczna, dla niektórych wręcz
nieistniejąca.
Warto więc przypomnieć, że to ubocze jeszcze w 1939 roku – według rocznika
statystycznego – zamieszkiwane było przez blisko 70 procent społeczeństwa polskiego. A
jeśli dodamy do tego uwagę, że dzisiejsza inteligencja polska w ogromnym stopniu
legitymuje się chłopską genealogią – do której, niestety, nie zawsze się przyznaje – to
paradoks owego rozbratu inteligenckiej świadomości z kulturowym dziedzictwem chłopów,
najogólniej mówiąc, staje się niezrozumiały, a podnosząc ton, nabiera wymiaru kulturowego
dramatu. Można bowiem w najogólniejszym jedynie domniemaniu zdać sobie sprawę, cośmy
na tym stracili, co w kulturze narodowej zostało zaprzepaszczone. Nie bez powodu Henryk
Bereza nazwał kulturę chłopską kulturą matką.
Były okresy - nie przeczę - w których inteligencję polską, a ściślej jej światłą elitę,
ogarniały wyrzuty sumienia wobec tzw. sprawy chłopskiej czy, jak to określano, niedoli ludu.
Dawała temu niejednokrotnie wyraz i w publicystyce, i w literaturze polskiej, i bezpośrednio
w działaniach edukacyjno-oświatowych czy humanitarnych. Można by tu przywołać wiele
prominentnych nazwisk, zwłaszcza z okresu, pozytywizmu, choć nie tylko. Były to jednak na
ogół akty miłosierdzia, i nie tylko, w moralnym, ale także estetycznym planie.
Na przeciwległym biegunie sytuuje się zjawisko tzw. chłopomanii. Polegało ono z
grubsza na tym, że mimo marginalizacji chłopa w społeczeństwie, mimo nędzy jego bytu
desygnowano go na spadkobiercę Piasta Kołodzieja, przypisując mu pierworodność
słowiańską, dynastyczną hieratyczność, w jego rzekomej sile biologicznej i zdrowiu
moralnym pokładając nadzieje na odrodzenie całego narodu. Były to naturalnie mistyfikacje
2
Wiesław Myśliwski Kres kultury chłopskiej
niemające nic wspólnego z prawdziwym stanem rzeczy. Z katalogu tych mistyfikacji, którymi
podniecała się na przykład młodopolska inteligencja i młodopolska literatura, pochodzi hasło
„Chłop potęgą jest i basta". Zakrawa na gorzką ironię, że hasło to narodziło się w tle
przysłowiowej nędzy galicyjskiej i nasilającej się emigracji chłopów za chlebem.
Historia stosunku inteligencji polskiej do chłopów jest oczywiście o, wiele bogatsza i
bardziej zawiła. Niemniej jednak, można by z tej historii wyciągnąć skrótowy wniosek,
że chłopów darzono albo współczuciem, albo obojętnością, albo się ich bano, albo ich
eksploatowano, albo ich lekceważono, albo im schlebiano, nigdy ich tak naprawdę nie
rozumiejąc. Owo niezrozumienie najwyraźniej odbija się w obrazie kultury chłopskiej
ukształtowanym przez inteligenckie wyobrażenia, inteligenckie uproszczenia i uprzedzenia.
Taki obraz, niestety, pokutuje w powszechnej świadomości do dziś.
Nielicznym próbom dotarcia do prawdziwych złóż tej kultury stała na przeszkodzie
niemożność oderwania się od widzenia chłopa li tylko w zbiorowym, społecznym planie, jako
owego zbiorowego planu charakterologiczny, typowy element. Nie potrafiono dostrzec
chłopa jako człowieka w jednostkowym, egzystencjalnym wymiarze, naturalnie
pozostającego, jak każda jednostka na tym świecie, w determinujących relacjach ze
zbiorowością, w której żyje, która wpływa na jego wybory i sposoby zachowań, ze
środowiskiem, w którym rodzi się i umiera.
Chłopskie i ludowe
Na pytanie, jaki jest chłop, inteligent polski ma w odpowiedzi na ogół kilka
stereotypów określających z zasady jednostkę poprzez zbiorowość i zbiorowość poprzez
jednostkę, a więc każdego chłopa jako wszystkich i wszystkich jako każdego. Dodajmy –
stereotypów przeważnie pejoratywnych, nierzadko uwłaczających, z przysłowiowym
„chamem" na czele, owym klasycznym produktem mentalności kołtuńskiej. Na zadane mi
kiedyś tak brzmiące pytanie odpowiedziałem: nie wiem. Gdybym wiedział, jaki jest chłop,
wiedziałbym, jaki jest człowiek. A swoją drogą to, że takie pytanie mogło się w ogóle
pojawić, i ma do tego ciągłe wzięcie, najdobitniej świadczy o stanie niewiedzy, irracjonalnych
uprzedzeniach i z gruntu fałszywych wyobrażeniach.
Nic dziwnego zatem, że świadomość inteligencka dała się zwieść tzw. ludowości jako
rzekomemu synonimowi kultury chłopskiej. Nie tyle nawet zwieść. To produkt
inteligenckiego stosunku do chłopa i jego kultury, rezultat inteligenckiego samopoczucia
i inteligenckich urazów, przypisania sobie przez inteligencję polską wyłączności na tworzenie
narodowej kultury, czego prostą konsekwencją stało się zubożenie czy wręcz zafałszowanie
3
224863496.002.png
Wiesław Myśliwski Kres kultury chłopskiej
perspektywy w widzeniu roli innych. I tak w ambicjach poznawczych owa perspektywa
ogranicza się na ogół do etnograficznego opisu objawów chłopskiej kultury, jej świątecznej
widowiskowości, obrzędowości i obyczajowości, a w ambicjach animatorskich sprowadza się
do seryjnego powielania wzorów tej kultury i poddawania ich estetyzującym procedurom.
Mówiąc dobitniej, tzw. ludowość jest niczym innym jak zredukowaniem owej perspektywy
do pojęcia folkloru.
Mimo to udało się, niestety, w powszechnym użyciu zaszczepić termin „kultura
ludowa” zamiast „kultura chłopska”. Nie tylko w powszechnym. Również specjalistyczny
język uznał to pojęcie za bardziej adekwatne w obszarze swoich badań, a semantycznej
różnicy między terminami „kultura chłopska” i „kultura ludowa” zdaje się nie rozumieć
nawet wielu profesjonalistów od kultur. Trudno mi się tu rozwodzić nad głęboką, moim
zdaniem, odmiennością tych dwóch pojęć. Powiem krótko: kulturą ludową może być i kultura
miejska, i podmiejska, i przedmiejska, fabryczna, branżowa, uliczna, osiedlowa, rybacka,
flisacka, dworska i jak kto chce. Ponieważ pojęcie ludu jest nieokreślone i pojemne jak
studnia bez dna. Nie mówiąc już, że ludem może być mianowana każda zbiorowość bądź
przez wspólne uczestnictwo w jakimś historycznym wydarzeniu, bądź w potrzebie
emocjonalnej solidarności, a także w wyniku socjotechnicznych czy nawet propagandowych
zabiegów.
W pojęciu „kultura ludowa” zmieści się więc wszystko w zależności od potrzeb,
życzeń, wyobrażeń, a nawet od społecznych czy politycznych zamówień. Ludowość, jak
plastelina, z łatwością poddaje się koniunkturalizacji, ideologizacji, każdemu upartyjnieniu
i każdemu upaństwowieniu. U jej podstaw leżą, co prawda, pewne, lecz z reguły zewnętrzne
elementy kultury chłopskiej, w dodatku odpowiednio wybrane lub też każdorazowo
wybierane na odpowiednią okazję, odpowiednio spreparowane, uestetycznione, a co
najważniejsze – pozbawione wszelkiego tragizmu, który tę chłopską kulturę konstytuował
w najgłębszym jej planie, wszelkiej metafizyki decydującej o istocie tej kultury.
Podczas gdy kultura chłopska na naszych oczach, chociaż poza naszą świadomością,
umarła, kultura ludowa, przeciwnie, ma się jak najlepiej. Ma swoje wytwórnie, swoje sklepy,
swój ruch społeczno-artystyczny, swoje profesjonalne zespoły pieśni i tańca, zwłaszcza w
środowiskach akademickich, awansowała nawet do rangi etykiety naszej tożsamości
narodowej, reprezentując nas często gęsto na zewnątrz. A przede wszystkim rozwinęła
chałupniczą, w przeważającej mierze przemysłową produkcję wszelkich asortymentów – od
świątków po kilimy, od drewnianych łyżek po obrusy, od kapci po meble itd., itd. Przyznaję,
sam niekiedy coś z tych rzeczy chętnie kupuję. Zwłaszcza gdy chcę zrobić prezent komuś za
4
224863496.003.png
Wiesław Myśliwski Kres kultury chłopskiej
granicą. Bywają naprawdę piękne. Lecz niech mnie nikt nie przekonuje, że to wytwory
kultury chłopskiej. To tylko towar.
Samotność
Aby nie było nieporozumień - między tzw. kulturą ludową a kulturą chłopską nie ma
żadnej równoważności. To po prostu zupełnie inne plany. Pierwsza to tylko uzawodowiony,
uprzemysłowiony folklor czy nawet postfolklor. A druga? Powtórzę, co też już kiedyś
powiedziałem: chłop nie wiedział, jaki jest jego folklor, wiedział, jaki jest jego los. To ów los,
w którym skumulowała się pełnia doświadczenia ludzkiego, i jednostkowego, i zbiorowego,
był fundamentem tej kultury. Szczególne znamię temu losowi nadawała wielowiekowa
historia samotności, wieki niewoli i niedoli, cierpienia i milczenia, izolacji od narodu
i państwa. Z konieczności skazywało to chłopów na samodzielność i samowystarczalność
kulturową, na wypracowanie w codzienności i powtarzalności tak zdeterminowanego bytu
własnych form egzystencji, własnych obrządków, rytuałów i zasad istnienia, własnego
odczuwania czasu i własnego postrzegania przestrzeni, słowem, własnego wewnętrznego
świata i stosunku do świata na zewnątrz. Toteż wyłania się z tej kultury wielkie człowiecze
uniwersum, a nie folklor, jak by niektórzy chcieli.
Paradoksalnie sprzyjało temu także i to, że dość długo chłopi nie uczestniczyli
w historii. Historia na ogół wdzierała się w ich bytowanie jako dopust boży, byli wydani na
pastwę historii bez jakichkolwiek możliwości wpływania na jej bieg. Nie mając poczucia
uczestnictwa w historii, nie mieli też poczucia winy – jak powiedział Jerzy Pietrkiewicz – na
przykład za upadek Polski, co tak doskwierało świadomości inteligenckiej i było przyczyną
jej uczulenia na sprawę narodową, w konsekwencji stając się dotkliwym uczuleniem polskiej
literatury i sztuki polskiej w ogóle.
Świadomość narodowa chłopów - jeśli założyć, że wiemy, co to pojęcie znaczy – jest
bardzo późnym zjawiskiem. Zanim się chłopi dobili owej świadomej przynależności do
narodu, wiedzieli na ogół, że są chrześcijańscy, że przynależą do Boga czy do cara,
a najczęściej do własnej wsi i parafii. Aczkolwiek moim zdaniem – tak na marginesie –
w dużej mierze to dzięki chłopom Polska przetrwała. Dzięki ich przywiązaniu do ziemi, do
języka, do wiary. Na tych trzech bowiem fundamentach zasadzało się chłopskie trwanie tu
i zawsze, z dziada pradziada, niezależnie od tego, czy Polska była matką, czy macochą, czy
w ogóle była. I niezależnie od tego, co się o niej wiedziało i co się do niej czuło.
Z natury więc rzeczy kultura chłopska była kulturą bytu i kulturą miejsca, zamkniętą
w kręgu: człowiek – ziemia – przyroda. Motywacją istnienia było jedynie trwanie
5
224863496.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin