Ogarnij miłość.prolog-roz.20.doc

(337 KB) Pobierz
Ogarnij miłosc

Ogarnij miłość

 

 

Prolog

 

 

Bella

 

Latanie… to nie dla mnie… Przez cały lot siedziałam jak na szpilkach. No jak to ja. Renee i Charlie jak zawsze wyluzowani słuchali cichej muzyki na słuchawkach. Kurde ale mam dziwnych rodziców, pomyślałam rozbawiona. Zostało jakieś 15 minut lotu, wyszłam do kibla. Wzięłam też BRAVO do poczytania i jakiś odświeżacz bo strasznie tam śmierdzi… Wróciłam na miejsce i wyjrzałam przez okno, lot się zniżał. Widziałam już miasto. Spojrzałam na Emma, mojego brata. Spał… ehh on to ma zdrowie. Po kilku minutach wylądowaliśmy. Emmett i rodzice wysiedli a ja powlokłam się za nimi.

- Wolność!!! – krzyknęłam uradowana. Nareszcie czułam grunt pod nogami.

 

 

 

Rozdział 1.

 

 

Bella

 

Właśnie oglądaliśmy nowy dom. Był dość duży… łącznie z moim największym pokojem.
Emmett jak zawsze się do mnie przyczepił i wybrał pokój obok. Nie żeby mi to przeszkadzało… ale czasem mnie wkurza.

- Emmett weź z przejścia swoje torby! – wrzasnęłam na brata, jednak na mojej twarzy był mały uśmieszek.

- Taa… i co jeszcze frytki do tego? – powiedział Misiek rozbawiony. – Panna Ruda się zdenerwowała… - parsknął śmiechem.

No to teraz byłam już na maksa wkurzona. Podeszłam i stanęłam z nim  prosto w twarz.

- Ja nie mam rudych włosów daltonisto!!! – walnęłam go w brzuch, aż zwinął się w pół. Jak ja lubiłam się z nim bić…

- To jest rudy – syknął Misiek zza zaciśniętych zębów.

- To są tylko pasemka małpiszonie! – zatrzasnęłam drzwi mojego pokoju zapominając, że szłam do kuchni coś zjeść. Emmett był na serio uciążliwy… ale i śmiechowy. Wyszczerzyłam się sama do siebie.

Renee zrobiła naleśniki i aż mi do pokoju ten zapach zaleciał. Zbiegłam po schodach do kuchni.

- Hej mama – cmoknęłam ją przelotnie w policzek i ukradłam z talerza naleśnika. – Dzięki… - rzuciłam przez ramię i wyminęłam tatę i Emma, którzy już szli na kolację.

Weszłam do mojego pokoju i włączyłam laptopa.
Sprawdziłam pośpiesznie pocztę i włączyłam muzykę. Westchnęłam zrelaksowana i wyjrzałam przez okno. Forks było takie pochmurne…pomyślałam sobie. Naprzeciwko dostrzegłam ludzi wysiadających z jakiegoś wypasionego auta, było trochę podobne do mojego pierwszego cacka. Wyglądali na szczęśliwą rodzinę (nie żeby moja nie była ;)). Kobieta była dość wysoka i miała długie, rude loki.
Mężczyzna miał blond włosy średniej długości związane w kucyk. Po chwili z auta wysiadła blond lalunia i jakiś chłopak, ich dzieci pomyślałam. To się dorobili potomstwa… Zaśmiałam się z własnych myśli. Dziś chyba jakiś dzień zaludniania dziur zabitych dechami…
Nie wytrzymałam i parsknęłam gromkim śmiechem. Drzwi mojego pokoju otworzyły się z hukiem i wszedł Emm. Kurde ale on kulturalny… uśmiechnęłam się do niego głupio.

- No co tam braciszku? – spytałam grzecznie z diabolicznym uśmiechem.

- Jajeczko siostrzyczko! – rzucił we mnie ugotowanym jajkiem, które trzymał w dłoni. Dostałam prosto w twarz.

- Tyyy …!!! – krzyknęłam – Ty kretynie wsać sobie te jajko w dupę! – otarłam to świństwo z twarzy i rzuciłam w niego – A masz ty wieśniaku!

- Sama je… - nie dokończył, bo kawałek bomby jajkowej wpadło mu do rozdziawionej szeroko buźki. Parsknęłam śmiechem. Misiek wypluł szybko zawartość swojej jamy gębowej i spojrzał na mnie wilkiem.

- To jest przeterminowane debilko!!! – wrzasnął.

No nie! Tego już kurde za wiele! Krzyczałam w myślach.

- Jak sam we mnie tym rzucałeś czubku! – wypchnęłam go z pokoju, już i tak zakażonego Emmettem.

Walnęłam się na łóżku zaraz po tym jak zamknęłam drzwi na klucz. Zaczął padać deszcz, bębnił nieprzyjemnie w parapet i dach. Jaki żal…pomyślałam z westchnieniem. Usłyszałam przez deszcz nadjeżdżający samochód.
Zerwałam się z łóżka i podeszłam szybko do okna. Ujrzałam szybko przejeżdżające czarne Volvo XC60. Nie ma co, znam się na markach… zresztą na marginesie to moje hobby. Auto zajechało do naszych sąsiadów. Wytężyłam wzrok. Wysiadł z niego przystojny chłopak w mniej więcej moim wieku. Muszę go poznać. Już zacierałam ręce w myślach. Jednak po chwili w ramiona Miedzianowłosego wpadła niska brunetka z nastroszonymi, krótkimi włosami. Super, jego dziewczyna… ehh szybka jestem. Jak mogłam się nie domyślić, że takie ciacho jest zajęte. Odeszłam od okna zrezygnowana. Wyszłam na działkę drugim wyjściem, no tak nie lubię deszczu, ale co mam robić… Usiadłam na ławce pod drzewem. Tam nie padało tak bardzo. A zresztą wypadało się by w końcu umyć, wyszczerzyłam się głupio. Obok mnie zjawił się jak duch Emmett.

- Czy ty mnie śledzisz…? – uniosłam lekko jedną brew – no ale pierwszy prysznic kiedyś musi nastąpić… co nie braciszku? – parsknęłam śmiechem.

- A ha ha… - zlustrował mnie wzrokiem – Ty lubisz deszcz?

- Taa… i gadamy o jakieś idiotycznej pogodzie? Tak masz zamiar poderwać jakąś laskę w tej dziurze? - pokazałam rządek swoich białych zębów.

- Tak, czytasz mi w myślach? – spytał rozbawiony.

- Down. – skwitowałam. Podniosłam się i zaczęłam uciekać przed goniącym mnie bratem. Ten kretyn podstawił mi nogę i przeleciałam przez ogrodzenie.

- Pogięło cię Emmett?! – podniosłam się i otrzepałam z błota. – Niech cię szlag kutafonie!

- Nawzajem – wypiął na mnie jęzor jak pięcioletnia dziewczynka i pognał do domu. Za chwilę usłyszałam głośny śmiech. Co za… szlag to ONI! Wrzasnęłam w myślach spanikowana.

- Witam sąsiadkę na swej skrooomnej posiadłości…- odezwał się mój przystojniaczek… Zaraz, chwila jaki mój?! Ach ta wyobraźnia…

- Witam… uroczą parę. – Odpowiedziałam cała różowa na twarzy. Nagle dziewczyna z nastroszonymi włosami stojąca obok greckiego boga odwróciła się i udawała, że wymiotuje. On natomiast zaniósł się śmiechem.

- Że niby ja i ON?! – pisnęła chochlika cała czerwona ze śmiechu. – Chyba w snach!!!

- Dokładnie… - koleś tez się śmiał – To jest moja siostra… yyy? – spojrzał na mnie pytająco.

- Bella Swan jestem – odparłam z lekkim uśmiechem.

- Ja jestem Edward Cullen, a to moja SIOSTRA Alice. – uśmiechnął się do chochlicy szeroko.

Widzę, że zainwestował w dentystę i ma nienaganne kły. Zaśmiałam się cicho.

- Ja muszę iść… dorwać mojego brata, rodzinnego przygłupa. – Posłałam im uśmiech i tym razem wyszłam kulturalnie przez furtkę.

 

 

 

 

Rozdział 2.
 

 

Edward

 

Przyglądałem się Belli gdy wychodziła przez furtkę. Czułem się jak gdybym znał ją już wcześniej. Anioł nie dziewczyna… pomyślałem.    I ten głos… mmm… Aż mi coś drgnęło… w spodniach. Popatrzyłem niewidzącym wzrokiem na Alice. Co się ze mną do cholery dzieje?! Przecież to tylko jakaś głupia nieznajoma… Ale mogę ją poznać. xD.

Przeniosłem wzrok na jej dom dorównujący wielkości naszemu. Nie dało się nie zauważyć iż ta rodzinka również jest przy kasie. No cóż… jeśli u innych walały się po kątach jakieś bezużyteczne drobiazgi to u nas były to zielone banknoty.

 

 

 

 

Bella

 

Weszłam do domu, lecz nie byłam wkurzona na Emmetta (choć powinnam). Poszłam do mojego pokoju i wyjęłam pamiętnik. Dawno do niego nie zaglądałam… Wzięłam długopis i zaczęłam pisać: ‘Pan” Edek jest cudny i (chyba) wolny… Muszę spróbować nawiązać z NIM rozmowę sam na sam… Uśmiechnęłam się lekko do swojego lustrzanego odbicia. Nie ma co, niecny plan. Zerknęłam na zegarek, dochodziła północ, a jutro miałam pierwszy dzień szkoły… Skrzywiłam się lekko na tą myśl. Na szczęście nie tylko ja będę przeżywała tę żenującą i pożałowania godną „imprezę”… Nie zapominajmy o Miśku. Poszłam do łazienki i wzięłam gorący prysznic. Potem wróciłam do pokoju tylko w ręczniku i przebrałam się w koszulkę nocną. Położyłam się na łóżku lekko ziewając. Sen nadszedł bardzo szybko. Śniło mi się, że Emmett jest pedałem i przystawia się do „mojego” Edwarda Cullena. Obudziłam się gwałtownie. Przetarłam sobie oczy i zerknęłam na zegarek na telefonie. Świetnie  pomyślałam, budzę się o 4 nad ranem… na dodatek pewnie teraz już nie zasnę. Westchnęłam cicho zrezygnowana. Wyciągnęłam rękę po moją mp4 leżącą na stoliku nocnym. Nałożyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Oderwało to na chwilę moje myśli od tamtego koszmaru lecz zaraz przed oczami znowu stanął mi obraz miziających się jak pedały Edwarda i Emmetta. Kurwa mać ja zaraz zgłupieję! Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic mając nadzieję zmyć to wszystko ze swojej świadomości. Weszłam znowu do pokoju trochę bardziej trzeźwa niż przedtem i założyłam jakieś ciuchy leżące na krześle. Wyszłam na korytarz i poszłam prosto do kuchni. Po drodze jednak zerknęłam do pokoju Emmetta… spał jak suseł. Weszłam do kuchni i zapaliłam światło (za oknem było dość ciemno). Wyciągnęłam z szafki swoje ulubione płatki śniadaniowe i zalałam je mlekiem. Zaczęłam jeść je powoli myśląc o zbliżającym się katastroficznym dniu.

 

 

Edward

 

Alice kręciła się po kuchni szykując nam kolację. Od kiedy ona umie gotować…? Carlisle i Esme nie wrócili jeszcze z restauracji (mieli swoją 18 rocznicę). Coś im się przeciągało… Zasiadłem przed telewizorem. Jakieś gówniane romansidło. Na innym programie „Kuchenne rewelacje” (coś dla Alice xd). Żal. Na innym „Moda na sukces”… mam odruch wymiotny. Zastanawiam się kiedy będzie ostatni odcinek…? Może jak spikerowi zabraknie czasu na wypowiedzenie numeru odcinka na czasie dla całego programu? (nadzieja). Zdrzemnąłem się. Jednak po półgodzinnym śnie Alice obudziła mnie swoim dźwięcznym głosem wołając coś w stylu:

- Edward kolacja na stole! – zaśmiała się przy tym melodyjnie – rusz swoje cztery litery!

Normalna rodzinna patologia! Westchnąłem ciężko i ruszyłem się z kanapy (bardzo wygodnej z resztą). Wszedłem do przestronnej kuchni i usiadłem na stole na którym stały tylko kanapki z szynką.

- A gdzie jest ta kolacja? – uniosłem lekko jedną brew i spojrzałem na siostrę z lekkim uśmiechem.

- To jest kolacja Ed. – rzuciła spokojnie All.

- Yyy…? To niby ma być ta KOLACJA? – spojrzałem na nią z niedowierzaniem (pół godziny marnować się z kanapkami?!?!) Alice tylko wywróciła oczami i pokazała świeżo pomalowane paznokcie w kolorze ostrego różu.

- Aha. To ja lepiej zamówię pizzę. – Uśmiechnąłem się ironicznie, cała Alice.

Wyjąłem telefon i zamówiłem coś do żarcia. Po 15min przyjechał jakiś plastik z pizzą. Szybko podziękowałem i spławiłem lodziarę. Co za dziwka. Pognałem z pizzą do Alice. Jeszcze będzie mi wdzięczna…Postawiłem ciepłe żarcie na stole i czekałem na reakcję siostry.

- Mam wspaniałomyślnego brata – skwitowała All z chochlikowatym uśmiechem.

- Miło mi – syknąłem i otworzyłem pizzę – a gdzie zapłata co? – spojrzałem na Alice z błyskiem w oku. All otworzyła już usta żeby coś powiedzieć ale się powstrzymała.

- No co? – uniosłem brew – chyba się należy nie?

- Taa… prędzej z głodu umrę niż za tą pizzę zapłacę. – syknęła siostrzyczka lekko podenerwowana. Wzruszyłem ramionami, usiadłem i zacząłem jeść.

- Mmm… jakie to pyyyszne Alice – wyszczerzyłem się jak idiota – To chcesz?

Nim się spostrzegłem Alice ukradła mi połowę pizzy i zwiała do swojego pokoju. Pobiegłem za nią lecz ta zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.

- Jeszcze cię dopadnę ty mała chochlico! –krzyknąłem do zamkniętych drzwi, lecz odpowiedział mi tylko zduszony śmiech. Chcąc nie chcąc zszedłem do kuchni i usiadłem znowu przy stole. Zjadłem pizzę i usłyszałem cichy stukot obcasów. Obejrzałem się przez ramię i zobaczyłem stojącą w drzwiach Alice.

- Hej Edziu – uśmiechnęła się niewinnie – Co mój najukochańszy braciszek porabia, hęę?

- Nic takiego mała, czarna bestio. – spojrzałem na nią spod zmrużonych oczu.

- Jak ty mnie nazwałeś?! – zaraz jednak jaj atak furii minął – A słyszałeś o tej nowej kolekcji ciuchów…

Dalej jej słowa utonęły w błogości snu. Jak ja ją za to kochałem… wystarczyło parę słów o modzie a już odpływałem.

 

 

~9 godzin później~

 

Ocknąłem się… z policzkiem przyciśniętym do szklanego blatu. Czułem się jakbym miał niezłego kaca. Wszystkie kości bez wyjątku mnie napierdzielały jakbym nadział je na igły;

Spojrzałem na zegarek i wybałuszyłem oczy. Budzę się o 4 nad ranem?! Nie no brawa dla mojego metabolizmu. Westchnąłem zrezygnowany i luknąłem przez okno. Ze zdziwieniem dostrzegłem smukłą sylwetkę w oknie sąsiadów. Mojej sąsiadki. Coś mnie zabolało w kroczu. Kurwa poranny wzwód!

 

 

 

 

Rozdział 3.

 

 

Bella

 

Po zjedzonym (dość wcześnie) śniadaniu poszłam do pokoju przebrać się w dres. Regularnie ćwiczę, by moja sylwetka była wyględna;). Włosy związałam w kitkę i wyszłam na dwór. Od razu zerknęłam w stronę domu boskiego sąsiada. Zauważyłam ruch firanki. Swan ktoś cię podgląda. Mówiła mi podświadomość, ale ją zignorowałam. Postanowiłam pobiegać, wychodziłam furtką i swoje szybkie kroki kierowałam, by przemknąć obok posiadłości Jego. Aż w momencie przede mną znalazł się ON!

- Dzień dobry Piękna.– powiedział i przesłał mi czarujący uśmiech. Normalnie mnie zatkało. Szybko się ocknęłam.

- A bardzo dobry sąsiedzie. – uśmiech jego się powiększył i przyjrzał mi się uważnie.

- Ktoś tu chyba ma zamiar doskonalić formę. Choć i tak już nie musi. – te drugie zdanie powiedział tak cicho, jakbym miała go nie usłyszeć.

- Widać, że wzrok nie szwankuje. – uśmiechnęłam się.

- Czy mogę Ci towarzyszyć? Nie chcę, by moją sąsiadkę jakieś zwierzę dopadło po drodze. Zresztą ja jestem tu dłużej i mniej więcej zapoznałem się z okolicą, a ty, jak wnioskuje nie. – cały czas głupio się uśmiechał, straszny z niego flirciarz, rycerz od siedmiu boleści. Nie wiem kiedy, ale jeszcze utrę mu ten śliczny nosek.

- Jak chcesz możesz ze mną pobiegać, przy okazji oprowadzając.- jego uśmiech trochę zbladł, widocznie się skapnął, że nie przepadam za takimi gierkami.

- No to super.

 

 

Edward

 

Gdy wziąłem prysznic, by pozbyć się mojego nie tak małego „problemu”, ubrałem się w dres liczy się wygoda xD i pognałem do kuchni, żeby zobaczyć czy moja bogini jest jeszcze widoczna.

Zobaczyłem przez firankę, że jest przed swoim domem i spogląda na mój. Mój uśmiech się poszerzył. Szybko i cicho wybiegłem na dwór, żeby JĄ zaskoczyć.

 

 

~1 godzinę  później~

 

Cały ten czas z Bellą przebiegliśmy truchtem rozmawiając.

- Może już wracajmy? – spytałem, bo, cóż dawno tyle nie ćwiczyłem. Cullen olałeś sport, więc co się dziwisz?!

- Noo… - odpowiedziała przeciągle.

Gdy wracaliśmy, z krzaków wyskoczył duuuuży pies, który warczał.

- O jaki słodki. – powiedziała Bella i zaczęła się do niego zbliżać. Pojebało ją?!

- Bella, won od niego! – krzyknąłem i ją przytrzymałem. Zaczęła się wiercić.

- Nic mi nie zrobi, mam świetne podejście do zwierząt, puść mnie! – wyrwała mi się i podbiegła do niego.  Miał ją już ugryźć, ale odskoczyła i zaczęła krzyczeć. – Chodu! – zaczęliśmy uciekać.

- Czy ktoś tu mówił o świetnym podejściu do zwierząt czy mi się tylko wydawało?!?!?! – ledwo co wykrzyknąłem.

- Wydawało ci się!! – te bydle cały czas za nami biegło.

- Niech go szlak!! – na tyle było mnie stać.

- Boże help! Ocal mi dupę, a przysięgam, że nie będę już tyle dokuczała Emmett’owi, będę posłuszną  siostrą i córką, będę miła dla nie miłych, … - krzyczała na całe gardło. Gdyby nie sytuacja w jakiej jesteśmy, to śmiałbym się do rozpuku. – AAA!! Won ode mnie ty jebany futrzaku, weź Edwarda, od ma lepszy tyłek!!

Serio?? Ej, czemu ja mam cierpieć?? Zauważyłem mój house, więc szybko złapałem Bellę i przerzuciłem ją przez moje ogrodzenie. Gdy sam miałem wykonać ten ruch, poczułem na lewym pośladku lekkie draśnięcie. Fuck! W momencie przeskoczyłem płot i wylądowałem obok Belli.

- Ale jazda, co nie?? – szturchnęła mnie.    

- Taaa… zajebiście. – mruknąłem leżąc na klacie.

- Adrenalina i w ogóle, Edward jesteś gejem??

- Że co?! – ja? Męski łamacz serc wszystkich ziemskich niewiast! – Nie, nie jestem. Skąd ten pomysł?

- Po prostu tak tylko spytałam. – to niby jest odpowiedź? – Myślałam, że mężczyźni jak ty nie noszą różowych bokserek.

- Bo nie. – odpowiedziałem.

- Ty masz takie – pokazała na moją dziurę w spodniach z tyłu. Jak śmiał ten pchlarz ugryźć mnie TAM?! Tak w ogóle ja i różowe bokserki?! Też mi coś! Luknąłem w tamto miejsce i… CHOLERA!!!!!! Ale jak?!

- Bella to nie tak jak myślisz, wiesz że mam siostrę i no tego my lubimy sobie dokuczać i ona mi je podmieniła, ja musiałem mieć zamknięte oczy, gdy je zakładałem i no ten tak wyszło…- gadałem jak najęty.

- Dobra nie tłumacz się. Rozumiem, że lubisz TAK stylową bieliznę. – przerwała mi i uciekła, śmiejąc się, do domu. Alice, pożałujesz tego!!

 

 

Bella

 

Nieźle rozpoczęty dzień. Ten pies, ja naprawdę myślałam, że jest fajny, chciałam być miła, a on mi tu z pyskiem. Ale kto by pomyślał, że taki boski Edward nosi różowe gatki. Lepiej zacznę się przygotowywać do szkoły. Cicho przemknęłam do mojego pokoju. Wzięłam prysznic, umyłam włosy moim ulubionym truskawkowym szamponem i zaczęłam się zastanawiać w co się ubrać. Chce, żeby to było coś seksownego, ale bez przesady w końcu to szkoła . Trzeba zrobić wrażenie na chłopakach, a szczególnie na jednym ;)). Postanowiłam, że założę typowy mundurek. (zob. dodatki) Będzie mi w nim zajefajnie. Włożyłam ten strój i zaczęłam robić sobie makijaż. (zob. dodatki) Gotowa pobiegłam do pokoju Em’cia, zrobić mu pobudkę. Zobaczyłam go zakopanego pod kołdrą. Użyję popularnej techniki i wyleję na niego wodę. Poszłam do jego łazienki, nalałam do miski wody. Wróciłam, odkryłam mu głowę i wylałam całą zawartość.

- AA!! To było nie chcący, nie topcie mnie!!! – zaczął wrzeszczeć. Debil.

- Mówi się „Dzień dobry kochana siostrzyczko”, a nie wrzeszczy. – powiedziawszy to, pomknęłam do kuchni.

 

 

 

Rozdział 4.

 

 

Edward

 

Po dość niefortunnym zdarzeniu poszedłem do łazienki, żeby się ogarnąć. Wziąłem prysznic, ubrałem się w czarne dżinsy, ciemną bluzkę, skórzaną kurtkę i sportowe buty (zob. dodatki) i pognałem do kuchni na śniadanko. Poczułem zapach jajecznicy. Mmm, najlepsze śniadanie jakie mogę sobie wymarzyć.

- Hejka Mamuś! – krzyknąłem z uśmiechem. Trzeba będzie popytać się o miniony wieczór.

- Dzień dobry skarbie. – powiedziała, po czym pocałowała mnie w policzek. Nie żebym jej nie kochał, ale to było dziecinne, a JA stanowczo nie jestem dziecinny. Uśmiechnąłem się ponownie, bo co miałem powiedzieć „Sorry Mamuśka, ale z takim tekstem to do Alice albo Taty.”? Wątpię. Zacząłem zajadać się jajecznicą, aż w momencie pojawiła się Alice krzycząc:

- Dzień dobry rodzinko!

- Dowiedziałaś się o nowej dostawie ubrań jakiegoś Siusiumaja, że się tak cieszysz?? – zapytałem wiedząc, że to ją wkuuuuuuuuuurzy, bardzo wkuuuuuuuuuurzy. W końcu to nie ona zbłaźniła się przed super, fajno, zajebiście zajebistą laską, …

Dobra Edzio nie zapędzaj się tak, to nie pierwszy i ostatni raz, kiedy się przed nią wygłupisz, a to że jest mega WOW to obydwoje wiemy.                       Dzięki za pocieszenie stary, a tak w ogóle nie nazywaj mnie EDZIO!!!!     

Wyluzuj Edzio

Wkurwi…rzył mnie, więc postanowiłem z nim nie rozmawiać. Normalnie żal.pl przedrzeźniam się ze swoim drugim ja. Jeju powinienem się leczyć.

Taaaaa, W końcu zmądrzałeś, powinieneś ze sobą wziąć również Alice.          

Wiesz co??       

Co??     

SAM SIĘ LECZ!!

On to ma tupet, jeszcze kłóci się ze mną. Bezczelny.

- …  więc jak?? – zapytała mnie Alice. Że co?    Trzeba było jej się słuchać pacanie.    

Pierdol się.

- Super Alice, a mogłabyś jeszcze raz mi to wyjaśnić??

- No więc… - cały czas jej słuchałem jak jakiś niedorozwinięty.

- Że co kurwa?!- krzyknąłem. Przecież ja nie mogę być modelem, i to w dodatku Alice! – Nie ma mowy! – ryknąłem.

- Edward! Słownictwo! A tak w ogóle to do szkoły!- krzyknęła Esme, znaczy się Mama.

 

 

Bella

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin