w-malinowym-chrusniaku_____Leśmian.pdf
(
191 KB
)
Pobierz
27390870 UNPDF
Bolesaw Lemian
W malinowym chruniaku
W malinowym chruniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po gowy, przez dugie godziny
Zrywalimy przybye tej nocy maliny.
Palce miaa na olep skrwawione ich sokiem.
Bk zonik hucza basem, jakby straszy kwiaty,
Rdzawe guzy na socu wygrzewa li chory,
Zachmaniaych pajczyn skrzyy si wisiory,
I szed tyem na grzbiecie jaki uk kosmaty.
Duszno byo od malin, które, szepczc, rwaa,
A szept nasz tylko wówczas nacicha w ich woni,
Gdym wargami wygarnia z podanej mi doni
Owoce, przepojone woni twego ciaa.
I stay si maliny narzdziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w caym niebie
Nie zna innych upoje, oprócz samej siebie,
I chce si wci powtarza dla wasnej dziwoty.
I nie wiem, jak si stao, w którym okamgnieniu,
e dotkna mi warg spoconego czoa,
Porwaem twoje donie — oddaa w skupieniu,
A chruniak malinowy trwa wci dookoa.
**********
ledz nas… Okradaj z cieek i ustroni,
Z trudem przez nas wykrytych. Gniew nasz w socu paa!
Spieszno nam do ez szczcia, do tchów naszych woni,
Chcemy pieszczot próbowa, poznawa swe ciaa.
Wic na przekór przeszkodom renic bezradn
Choniemy si nawzajem, niby dwa bezdroa,
A, gdy powiek znuonych kotary opadn,
Czujemy, emy wyszli z ucisków i z oa.
Nikt tak nigdy nie patrza, nie bywa tak blady,
I nikt do dna rozkoszy ciaem tak nie dotar,
I nie nurza swych pieszczot bezdomnej gromady
W takim ou, pod stra takich czujnych kotar!
**********
Taka cisza w ogrodzie, e si jej nie oprze
aden szelest, co chtnie taje w niej i ginie.
Czerwieniata wiewiórka skacze po soninie,
óty motyl si chwieje na zotawym koprze.
Z wasnej woli, ze piewnym u celu oskotem
Z jaboni na muraw spada jabko biae,
amic w drodze kolejno gazie spróchniae,
Co w lad za nim — spónione — opadaj potem.
Chwytasz owoc, zanurzasz w nim zby na zwiady
I podajesz mym ustom z miosnym popiechem,
A ja gryz i chon twoich zbów lady,
Zbów, które niezwocznie odsaniasz ze miechem.
**********
Haso nasze ma dla nas swe dzieje tajemne:
Lampa, gdy noc ju zdy wiat mrokiem owion,
Winna zgasn w tej szybie, a w tamtej zapon.
Na znak ten oddech trac. Ju schody s ciemne.
Czekasz z doni na klamce i, gdy drzwi otwiera,
Tul t do, co jeszcze ma chód klamki w sobie,
A ty w zamian przyciskasz moje rce obie
Do serca, które zawsze u drzwi obumiera.
Wchodz ciszkiem, jak gdyby krok kady knu zbrodni,
Midzy sprzty, co dla mnie s sprztami czarów.
Sama cielesz swe óko wedug swych zamiarów,
By szczciu i pieszczotom byo w nim wygodnie.
I zazwyczaj dopóty milczymy oboje,
Dopóki nie dopenisz podjtego trudu.
Ile w doniach twych pieczy, mioci i cudu!
Kocham je, kocham za to, e pikne, e twoje.
**********
Zazdro moja bezsilnie po ou si miota:
Kto caowa twe piersi, jak ja, po kryjomu?
Czy jest wród twoich pieszczot cho jedna pieszczota,
Której, prócz mnie, nie daa nigdy i nikomu?
Gniewu mego za twoja wówczas nie ostudzi!
Poniam dum ciaa i uczu przepychy,
A ty mi odpowiadasz, em marny i lichy,
Podobny do tysica obrzydych ci ludzi.
I wymykasz si naga. W przylegym pokoju
We wasnym si po chwili zaprzepaszczasz kaniu,
I wiem, e na skleconym bezadnie posaniu
Leysz, jak topielica na twardym dnie zdroju.
Biegn tam. kania milkn. Cisza, niby w grobie.
Zwinita, na ksztat wa, z bólu i rozpaczy
Nie dajesz znaku ycia — jeno konasz raczej,
A znienacka za do mi pocigasz ku sobie.
Jake zami przemok, znuon po walce
Dwigam z nurtów pocieli w ramiona obdne!
A nóg twych rozemknione pieszczotami palce
Jake drogie mym ustom i jake niezbdne!
**********
Z domi tak splecionymi, jakby, klczc, spaa,
W niedostpne mym oczom wpatrzona widzenie,
Paczesz przez sen i wstrzsem wylkego ciaa
Bagasz o nag pomoc, o ryche zbawienie.
Jeszcze paczu niesyt do piersi ci tul
A ty goisz si we mnie, niby lgnca rana,
A ja pacz twój cauj, biodra i kolana
I rami i zsunit z ramienia koszul.
Lecz, karmiony ust twoich spakanym oddechem,
Nie pytam o tre widze. Dopiero z porania
Zadaj ciemn noc tumione pytania.
Odpowiadasz bezadnie — ja sucham z umiechem.
**********
Wyszo z boru lepawe, zjesieniae zmrocze,
Spodzone samo przez si w sennej bezzadumie.
Nieoswojone z niebem patrzy w podobocze
I wszy wiat, którego nie zna, nie rozumie.
Swym cielskiem kostropatym kpie si w kauy,
Co nci, jak oywczych jadów pena misa,
Czogliwymi mackami krew z kwiatów wysysa
I cieklin swych mtów po ziemi si smuy.
Zwierz, co trwa nie zdoa zbyt dugo na wiecie,
Bo wszystko wokó tchnieniem zatruwa i gasi,
Lecz, gdy ty bia doni gaszczesz je po grzbiecie,
Ono, mruczc, do stóp twych korzy si i asi.
**********
Czasami mojej lepej posuszny ochocie
Pragn w tobie mie czujn na byle skinienie
Sug, co pieszczotami gasi me pragnienie,
A ty jeste tak zmylna i zwinna w pieszczocie!
Gdy twój warkocz, jak w socu wybujae ziele,
Tchem rozwartych ogrodów m dusz owionie,
Gow tw, niby puchar, ujmuj w swe donie
I wargami w lad dreszczu prowadz po ciele.
I raduj si, ledzc t warg, jak zmierza
Do mej piersi kosmatej, widnej w niedomroczu,
W której marz pier w lesie ryczcego zwierza
I staram si, gdy piecisz, nie traci go z oczu.
**********
Ty pierwej mgy dosigasz, ja za tob w lady
Zdam, by si w tym samym zaprzepaci lesie,
I, tropic twoj blado, sam si staj blady,
I, zdybawszy twój bezkres, sam gin w bezkresie.
A potem wzieram w oczy, by zgadn, czy do ci
Omdlenia, co si nogom udziela, jak szczcie,
I twe donie, jak w pki, mn w zdrobniae picie,
By si w nich docaowa twych chrzstek i koci.
A one wypuklej na doni przegibie,
Niby pestki owoców, zróowionych znojem,
I niemiaym do ust mych garn si wyrojem,
Zatajone w swej ciepej od pieszczot siedzibie.
Ich dotyk budzi wzrusze zaniedbanych krocie,
A ty, tulc je w warg mych rozrzewnion cisz,
Dziecinniejesz w ucisku, malejesz w pieszczocie,
Chwila — a ju ci do snu z lat dawnych koysz.
**********
Zazdronicy daremnie chc pochlebi pierwsi
Czarom, skrytym w twym ciele z moj o nich wiedz!
Oczy, co si rzsami nie tkny twych piersi,
Czyli pustym domysem te czary wyledz?
Kto w chwili pocaunków nie zagrza swej doni
Na twych bioder nawrzaej dz przegicinie,
Nie potrafi okreli upoje tej woni,
Co z ciebie, jako z róy, snem potartej, pynie.
Kto ustami w nóg twoich nie wduma si dreszcze,
Plik z chomika:
karolka3d
Inne pliki z tego folderu:
Balladyna_Juliusz Słowacki.htm
(165 KB)
grob-agamemnona_____Słowacki.pdf
(135 KB)
do-matki_____Słowacki.pdf
(38 KB)
do-m_____Mickiewicz.pdf
(71 KB)
cierpienia-mlodego-wertera______.htm
(238 KB)
Inne foldery tego chomika:
+ Anno 2070 PL PC
audiobooki
bajki
bollywood
była sobie
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin