16 rozdzial.pdf

(119 KB) Pobierz
221072135 UNPDF
Zbyt szybki by żyć,
zbyt młody by umrzeć
autor: klaudia7161
beta: martyska1985
Zapraszam wszystkich na 16 rozdział mojego ff:)
Szczególnie dziękuję Sylwii, Agnieszce, Magdzie i Kindze,
które bardzo pomogły mi przy jego pisaniu i dały kopa w
dupę. Proszę jak zwykle o wiele szczerych komentarzy.
Chcę wiedzieć co myślicie o każdym z nich:) Pozdrawiam:)
221072135.001.png
Rozdział 16
BPOV
Szczerze mówiąc nigdy nie spodziewałam się, że w obcym domu, z
obcymi ludźmi kiedykolwiek będę się czuła tak dobrze. Ok, nie wszyscy byli
mi nie znani na przykład mój marnotrawny brat Emmett oraz przyjaciółka
Rosalie. Widziałam, jak z dnia na dzień zbliżają się coraz bardziej do siebie i
nie miałam nic przeciwko temu. Em był odpowiednim gościem dla takiej
wariatki jak Ros. Szczerze mówiąc od dawna chciałam aby byli razem,
pasowali do siebie... według mnie. Mogliby poskramiać wzajemnie swoje
charaktery i kochać się na zabój. Rosalie pewnie by i posłuchała moich
cudownych i zniewalających rad, ale z Emmem byłoby o wiele gorzej. Od
kiedy wykonałam na nim moją zemstę stał się dla mnie trochę ostry... i szczerze
nie dziwię mu się.
Mój plan zaczęłam wprowadzać w życie w kilka dni od nieszczęsnego
incydentu z kolczykami.
Byłam naprawdę wkurzona na Emma po tym wszystkim więc wybrałam
się na wyścigi z Edwardem i wygrałam nowy motor. Lecz według mnie to nie
była dobra zemsta i Em też chyba tak myślal. Jeśli odpuściłabym, pomyślałby,
że wygrał, że jest mądrzejszy i że go (w końcu) posłuchałam. Nie chciałam dać
mu tej satysfakcji. To nie było w moim stylu. Zawsze odgrywaliśmy się na
sobie. Raz on przyczepił mi gumę do włosów tak, że potem wydałam krocie na
fryzjera, który obciął mi włosy tak krótko, że prawie je wygolił, potem ja
zrobiłam mu zdjęcie jak śpi z misiem i porozwieszałam po całej szkole. Nigdy
sobie nie odpuszczaliśmy. Byłam pewna, że właśnie teraz Em przewiduje moje
następne posunięcie i zarazem planuje swoje. Lecz zrobiłam coś czego by się
nie spodziewał. Plan z włożeniem psiej kupy do papierowej torby, podłożenia
mu jej pod drzwi pokoju, podpalenia i natychmiastowej ucieczki odłożyłam na
później zastępując go czymś innym i o większej skali rażenia.
Odczekałam dwa dni aby atmosfera lekko się uspokoiła i jak miałam
chwilę czasu zamknęłam się w pokoju i włączyłam internet. Zalogowałam się
na stronie dla samotnych gejów jako: Emmett Swan – gorący i gotowy na
wszystko; dołączyłam także do jego profilu zdjęcie na którym wygląda jak
naćpany i chętny na seks. Dodałam także oczywiście numer telefonu Ros.
Kliknęłam utwórz profil i tak załatwiłam sprawę.
Nie minęło kilka minut, a telefon Rosalie rozdzwonił się na dobre. Ona
zdezorientowana nie wiedziała o co chodzi, gdy napaleni mężczyźni pytali się o
Emma i chcieli się z nim umówić. Po którymś setnym razie Ros dała jemu
telefon, a gdy on usłyszał co drugi przedstawiciel płci męskiej mu proponuje
cały poczerwieniał na twarzy i odpowiedział
–Nie, dziękuję
Stałam wtedy na schodach obserwując go. Myślałam, że posikam się ze
śmiechu! Pierwszy raz zobaczyłam Emma tak zdegustowanego,
zniesmaczonego i oniemiałego. Wyglądał jak jakiś mały chłopiec, który właśnie
dowiedział się co to jest okres .
Gdy skapował kto mu to zrobił i zobaczył swój profil w necie miałam
przerąbane mówiąc prosto. Nie odzywał się do mnie, a jeśli już to takim tonem,
jakby mówił do psa, który mu gryzie nogę. Ja się ciągle śmiałam z niego i z
jego miny. Postanowiłam, że będę mu to wypominać do końca życia.
Takie obrót spraw trwał już dwa tygodnie. Tygodnie, które spędziłam z
Ros i Alice na zakupach, kosmetyczkach, fryzjerach i wielu innych tym
podobnych rzeczach w dzień, a na wyścigach, łatwiej kasie i Edwardem w
nocy.
Był właśnie wieczór, a ja siedziałam na motorze przygotowując się do
kolejnego (wygranego) wyścigu. Moim przeciwnikiem był niski chłopak, który
mógłby mieć góra z 16 lat. Był zarozumiały i bardzo pewny siebie skoro chciał
się ze mną ścigać. Nie chcę się przechwalać ani nic z tych rzeczy bo w gruncie
rzeczy jestem bardzo skromną osobą. Po wielu wyścigach jakie stoczyłam i
żadnego nie przegrałam zaczęto mnie uważać za drugiego najlepszego
kierowcę. Pierwszym oczywiście był Edward. Nie chciałam się z nim ścigać
ponieważ prawdopodobnie bym... nie wiedziałam i właśnie tego się bałam. Co
jeśli bym przegrała? Ja? Najlepszy kierowca rajdowy? Feniks? Byłam pewna,
że Edek myślał tak samo jak ja.
Zamierzałam pobawić się z tym chłopaczkiem. Pewnie ojciec wyłożył mu
kasę i na motor i na dzisiejszy wyścig. Widać było, że pochodził z bardzo
bogatej rodziny. Samym tym faktem mnie wkurzył. Nie żebym była zazdrosna
czy coś, ale taka postawa mnie denerwowała. Nie umiał na siebie zapracować
to wyciągał od starych.
Wyścig się rozpoczął. Chłopak jechał dość przeciętnie, choć miał
wypasiony motor. Oczywiście nie lepszy od mojej Owieczki number 2 , ale
gdyby się przyłożył mógłby dojechać do mety około siedmiu sekund po mnie.
Zwolniłam tępo tak, że jechaliśmy na równi. Popatrzył się na mnie
zdziwiony co robię. Ja nie odrywałam od niego wzroku i prowadziłam motor
dalej jakby nigdy nic. Znałam trasę jak własną kieszeń, ale to i tak był trudny
wyczyn.
–Co ty robisz?! Chcesz się zabić?! - wykrzyczał chłoptaś
–A co tak się o mnie martwisz? Lepiej bój się o siebie bo ojciec nie da ci
kolejnej kasy na przegrany wyścig!
Zdenerwował się i nawet trochę przyspieszył. Zrobiłam to samo. Gdy
zbliżał się zakręt ja nadal gapiłam się na niego, a on... chciał spróbować tego
samego. Ale najwyraźniej mu nie wychodziło bo od razu odwracał wzrok, aby
utrzymać panowanie nad motorem. Nadszedł zakręt, a ja prosiłam Boga, abym
nie wyleciała z niego, nie zabiła się i zaszpanowała przed małolatem. (dobra
tylko rok młodszy, ale młodszy, nie?) Weszłam w niego ostro, lecz nie
spuszczałam z niego wzroku on w tym samym momencie popatrzył się na
mnie. Uśmiechnęłam się do niego wyzywająco. Dodałam gazu i wyszłam
bezpiecznie, triumfując. Gdy już byłam około dwudziestu metrów do mety
odwróciłam szybko motor tak, że jechałam przodem do niego, a tyłem do linii,
która dawała mi tyle kasy. Podniosłam rękę i mu pomachałam. Gdy
przejeżdżałam metę wszyscy wybuchli śmiechem i zaczęli mi bić brawo.
Byłam w swoim żywiole.
Wygrałam około 2 tysięcy dolarów i postanowiłam zainwestować je we
fryzjera i kilka nowych książek. Resztę odłożę do mojej skarpety przy łóżku w
której zbieram pieniądze na moje wymarzone wakacje w Japonii. Niewiele już
mi brakowało, a to wszystko prze Eda, który mnie wciągnął w nielegalne
wyścigi.
Od zawsze chciałam zwiedzić ten kraj, fascynowała mnie jego kultura,
jedzenie, stroje, wszystko. A dodatkowym plusem było to, że akcja filmu
Szybcy i Wściekli: Tokio Drift odbywała się właśnie w tym kraju!
Postanowiłam, że zabiorę ze sobą Ros i Alice.
Garret i El zabrali mój motor i spakowali go na plandekę. Odjechali w
stronę „naszego” domu. Skoro zabrali mi owieczkę musiałam wracać z Edem.
Nie przeszkadzało mi to już. Od kiedy zajmowałam się tym co on zbliżyliśmy
się do siebie pod każdym względem. Mieliśmy te same zainteresowania, style
muzyczne i charaktery. Sprawdziło się to, co kiedyś stwierdziłam: Edward jest
moim męskim odbiciem. Zawsze wiedziałam o co mu chodzi nawet wtedy
kiedy nic nie mówił. Byłam z tego zadowolona.
Choć pewna rzecz nie dawał mi spokoju. Edward podobał mi się. Za
każdym razem kiedy ze mną flirtował w pewnym momencie rumieniłam się,
chichotałam zalotnie i trzepotałam rzęsami. To było całkiem do mnie nie
podobne! Czułam się jakbym miała pięć lat i próbowała swoim słodkim
wyglądem wyciągnąć kasę na loda od mamy. Nie chciałam być jego którąś tam
z kolei dziewczyną którą przeleciał i zostawił, a ona z takiego obrotu sprawy
była zadowolona. Wpadłam po uszy, zakochałam się w Edwardzie Cullenie –
synu przywódcy mafii, członku mafii, najlepszym nielegalnym kierowcy i
playboyu. Cudownie. I dodam jeszcze do tego, że więcej niż prawdopodobnie
ta miłość jest nieodwzajemniona.
Wsiadłam do auta gdzie Edward już na mnie czekał. Słuchał muzyki
klasycznej. Mogło by to się wydawać dziwne, że taki gangster jak on słucha
czegoś takiego. On sobie pozwalał na to tylko i wyłącznie przy mnie. Cieszyło
mnie to. Znowu.
Uśmiechnął się do mnie tym uśmiechem, a ja się głupio zarumieniłam.
–Ile zarobiłeś? - spytałam się go. Nie musiałam go wypytywać o takie bzdury
czy wygrał wyścig, albo czy przeciwnik był trudny. On zawsze wygrywał.
–Tysiąc pięćset, a ty?
–Dwa – i wystawiłam mu język na znak wygranej
–Nie wystawiaj go tak, bo ci odpadnie – zaczął się ze mną sprzeczać, bo
najwidoczniej „uraziłam” jego dumę.
–Prędzej tobie niż mi – skończyłam naszą wymianę spostrzeżeń
Edward zapalił auto i zaczął je wycofywać z placu. Widziałam, że chciał
się mnie jeszcze o coś zapytać bo zbierało mu się na śmiech.
–Co? - zapytałam
–Ach kiciu! Zawiodłem się na tobie – powiedział śmiertelnie poważnym
tonem. Co ja takiego zrobiłam? Nawet nie zwróciłam uwagi na to słowo.
–Co? - mój głos przybrał trochę rozpaczliwy ton i zaczęłam bawić się
kluczami w ręku. To mnie uspokajało. Isabello!! Co się z tobą dzieje?!
Zepnij dupę i nie przesadzaj! To nie koniec świata!
–To ja ciebie mojego znaku firmowego nauczyłem, a ty go przy takim pacanie
wykorzystujesz? - zaśmiałam się. Chodziło mu o ten trik ze wzrokiem.
Kamień spadł mi z serca. (…) Stanowczo przesadzam z moim zachowaniem.
–Czyli skoro mnie go nauczyłeś to nie jestem pacan? - zapytałam utrzymując
mój głos w zawadiackim tonie. Nawet potrąciłam go lekko łokciem. (…)
Coś było ze mną nie tak! Zdecydowanie!
–Nie jesteś – powiedział znowu poważnym tonem, a ja czekałam aż
wybuchnie śmiechem i powie, że żartował. Tak się jednak nie stało. Obrócił
Zgłoś jeśli naruszono regulamin