Katherine Stone - Melodie miłości.pdf

(1067 KB) Pobierz
415311903 UNPDF
Katherine Stone
Melodie miłości
1
Southampton, Long Island, Nowy Jork
czerwiec ą989
Kiedy Paige Spencer pojawiła się nagle w drzwiach Sali Azaliowej,
wszyscy w pół słowa przerwali rozmowy i zwrócili na nią pełne zachwytu,
zaintrygowane spojrzenia.
Co robi Paige w restauracji eleganckiego Klubu Southampton w poniedziałek? W
samo południe? W sobotni wieczór Paige mogłaby tu pełnić honory pani domu na
eleganckiej kolacji, z której dochód zostałby póżniej przeznaczony na cele dobroczynne,
uczestniczyć w gali Muzeum Sztuki albo w przyjęciu na cześć dyrygenta orkiestry
symfonicznej. Ale w poniedziałek, w porze lunchu?
Co, a raczej kto był na tyle ważny, by Paige oderwała się od swych licznych
obowiązków i przyjęła zaproszenie na lunch w środku dnia?
Paige Barclay Spencer, wspaniały symbol nowego pokolenia kobiet, nie tylko z
Southampton, które było z niej dumne, ale kobiet w ogóle. Zręcznie, w sposób całkiem
naturalny potrafiła pogodzić rolę żony, matki, pani domu z najlepszych sfer, bojowniczki
o słuszne sprawy, patronki sztuk pięknych i wziętego architekta z Manhattanu.
Nie ulegało jednak wątpliwości, że sprostanie temu wszystkiemu wymagało od niej
dużego wysiłku i surowej dyscypliny. Dlatego też zgromadzone w Sali Azaliowej panie
nie przypominały sobie, by przyszła kiedykolwiek na lunch w środku tygodnia.
Zazwyczaj w tym czasie, kiedy Amanda była w szkole, Paige pracowała w swojej
– 1 –
zacisznej pracowni w Somerset, gdzie robiono projekty eleganckich budynków, które
stanowiły przeciwwagę dla potężnych budowli ze szkła i metalu, i zmieniały surowe
oblicze Manhattanu. Paige przenosiła swoje artystyczne wizje
na papier, a Chase Andrews nadawał im realny kształt. Rezultaty ich współpracy
zapierały dech w piersiach.
Może Paige jest dziś umówiona z Chase'em? Może zaczną lunch od szampana,
wznosząc toast za sukces ich kolejnego przedsięwzięcia? Paige Spencer, znakomity
architekt, i Chase Andrews, znany deweloper, na lunchu w Sali Azaliowej, w Klubie
Southampton! Jakie to fascynujące! A może będzie jeszcze ciekawiej... Może dołączy do
nich żona Chase'a, sławny kardiochirurg Diana Sheperd?
A jeśli nawet Paige zje lunch sama, będzie to równie intrygujące i rzuci nieco światła
na życie tej niezwykłej kobiety. Może postanowiła po prostu odprężyć się trochę przy
jedzeniu, oderwać na chwilę od swoich obowiązków? A może, jako artystka, szuka
inspiracji wśród pięknych klubowych ogrodów i widoków na pomarszczone łagodnym
wiatrem morze? Może uczesała złotoblond włosy we wdzięczny kok, podkreśliła
dyskretnie niebieskie oczy i ubrała się w jedwabną błękitną suknię tylko dla siebie?
Paige dosłyszała cichy pomruk, którym powitano ją w restauracji, dostrzegła
zdumione, zaciekawione spojrzenia. Spojrzała w stronę stolika przy oknie, by upewnić
się, czy Julia już przyszła. Przy zarezerwowanym stoliku nie było nikogo, Paige rozejrzała
się więc po sali. Przechodząc wolno między stolikami, pozdrawiała każdą z pań,
zwracając się do nich po imieniu.
Usiadła, wypiła łyk wytrawnego martini i wyjrzała przez okno. Był wspaniały
czerwcowy dzień. W ogrodach poniżej kwitły azalie, róże i lilie. W oddali wody zatoki
migotały pod bezchmurnym, bladym błękitem nieba ozłoconego promieniami słońca,
które obiecywało długie, piękne lato.
Dzień był ciepły, pogodny, jasny. Pasował do nastroju Paige.
Jestem szczęśliwa, pomyślała. Mam czterdzieści dwa lata, cieszę się życiem i jestem
– 2 –
bardzo, bardzo szczęśliwa.
Uśmiechnęła się lekko na wspomnienie czasów, kiedy szczęście wydawało się
wrogiem marzeń, symbolem stagnacji. Paige była weteranką lat sześćdziesiątych.
Walczyła wtedy o prawa kobiet, odważnie angażując się całym sercem we wszystkie
toczone boje. Teraz nadawała realny kształt swoim własnym marzeniom, wprowadzała w
czyn idee, o których kiedyś nawet nie śmiała marzyć. Teraz szczęście było cudownym
sprzymierzeńcem, darem przynoszącym radość i siłę.
Mając czterdzieści dwa lata, Paige czuła się świetnie. Nigdy nie wydawała się sobie
młodsza, piękniejsza i bardziej twórcza.
Paige urodziła się w Southampton. Pochodziła ze znanej rodziny Barclayów, co
oznaczało, że należała do śmietanki towarzyskiej i miała 6 duże pieniądze. W wieku lat
piętnastu podjęła decyzję wielkiej wagi postanowiła zostać architektem. Miała niemałe
ambicje. Marzyła o wznoszeniu pięknych, kamiennych konstrukcji sięgających nieba.
Ukończywszy Yale, Paige przeniosła się na Manhattan. Pierwsze lata nie były łatwe,
ale wierzyła w swój talent. Powoli, konsekwentnie realizowała założony plan, a jej
stylowe, eleganckie projekty zaczęły przyciągać uwagę i przynosić pierwsze zyski.
Hołdowała tradycyjnym stylom architektonicznym i to spodobało się Edmundowi
Spencerowi. Edmund, utalentowany, błyskotliwy prawnik, chciał właśnie przerobić swój
strych. Za sprawą Paige ciemne, ponure pomieszczenie przeistoczyło się w przytulne,
zaciszne gniazdko, prawdziwe dzieło sztuki. A pewnego póżnego wieczora Paige i
Edmund, siedząc na drewnianej podłodze, popijając wino i przeglądając przygotowane
przez Paige szkice, nagle zrozumieli, że są w sobie zakochani.
Pasowali do siebie idealnie. Uzbrojeni w marzenia, talent i energię, a teraz także w
łączącą ich miłość, wyruszyli razem na podbój Manhattanu. I podbili go. Kancelaria
adwokacka Spencer i Quinn zdobyła renomę jednej z najlepszych w Nowym Jorku, a
znakomite projekty Paige wkrótce zaczęły zmieniać jego pejzaż.
Dziesięć lat temu państwo Spencer postanowili opuścić hałaśliwy Manhattan i osiąść
– 3 –
w zacisznej posiadłości w Southampton. Decyzję tę podjęli przede wszystkim dlatego, że
nagle odczuli nieodpartą biologiczną potrzebę: chcieli mieć dziecko. Oboje sądzili, że nie
może być miłości silniejszej i głębszej niż łączące ich uczucie. A przy małej Amandzie
wciąż uczyli się czegoś nowego. Bez wahania ustalili priorytety. Najważniejsza była
córka. Cała reszta musiała zostać jej podporządkowana.
Edmund dojeżdżał do pracy do Nowego Jorku, a Paige zostawała w Somerset z
Amandą, tworząc nowe projekty. Teraz, kiedy była w domu z córką, zniknął bezustanny
niepokój towarzyszący jej mimo odnoszonych sukcesów w rywalizacji o palmę
pierwszeństwa i Paige złagodniała, dojrzewając z wiekiem jak dobre wino.
Była spokojna, choć miała teraz więcej obowiązków niż kiedykolwiek. Z każdym
rokiem jej projekty zdobywały większe uznanie. Starannie dobierała realizatorów i w
końcu zdecydowała się na pracę tylko z Chase'em, który podzielał jej przywiązanie do
klasycznego stylu i elegancji. Paige była architektem, utalentowaną artystką, kochającą i
kochaną żoną i matką, co uważała za cud, o jakim nawet nie marzyła.
Była taka szczęśliwa. I miała tyle szczęścia.
7
Nagłe poruszenie w restauracji wyrwało Paige z zamyślenia. Cichy szum rozmów
ustał nagle i w Sali Azaliowej zapanowała cisza. W łuku wejścia pojawiła się bowiem
inna piękna, nienagannie ubrana kobieta. Nikt jednak nie patrzył na nią z podziwem i
sympatią, nikt się do niej nie uśmiechnął.
Co tu robi Julia Lawrence? Z kim może się spotykać? Oczywiście z Jeffreyem. Ale
przecież niezwykle przystojny i bogaty mąż Julii, prezenter jednej z czołowych
ogólnokrajowych stacji telewizyjnych, powinien być teraz w studio na Manhattanie,
przygotowując się do wieczornych wiadomości. Kto inny jednak chciałby zjeść lunch z tą
kobietą?
Szokująca odpowiedż na to pytanie pojawiła się natychmiast, kiedy piękne fiołkowe
oczy Julii odnalazły Paige. Julia była umówiona z Paige! Odpowiedż zrodziła dalsze,
– 4 –
jeszcze trudniejsze pytania.
Dlaczego? Dlaczego, na Boga, Paige postanowiła poświęcić swój cenny czas, który
zazwyczaj spędzała w pracowni, na lunch z Julią?
Owszem, były pewne powody, dla których Paige musiała utrzymywać z Julią
kontakty, podobnie jak wszyscy inni. Nazwisko Jeffreya Lawrence'a pojawiało się na
czele każdej listy gości zapraszanych na wszystkie przyjęcia wydawane w Southampton. I
choć Jeffrey rzadko przyjmował zaproszenia, stale je przysyłano, bo nawet bardzo krótka
jego obecność na imprezie zapewniała sukces. Natomiast obecność Julii zawsze groziła
katastrofą.
Paige miała także inny powód, by kontaktować się z Julią. Ich córki Merry Lawrence
i Amanda Spencer były najlepszymi przyjaciółkami. Z powodu tej przyjażni Paige
musiała, oczywiście, rozmawiać czasami z Julią. Ale przecież takie sprawy załatwia się
przez telefon. Paige nie musiała umawiać się z Julią na towarzyski lunch w Klubie, jakby
całkowicie ją akceptowała.
Paige uśmiechała się do Julii, ale w środku cała wrzała gniewem, widząc, z jaką
niechęcią panie spoglądają na Julię, która kluczyła między stolikami tak, jak ona sama
przed chwilą. Ją jednak powitały tu ciepłe spojrzenia i przyjazne uśmiechy, a Julię... Na
Julię wszystkie obecne w restauracji kobiety patrzyły lodowatym, pełnym pogardy
wzrokiem.
Julia z gracją omijała stoliki, z opuszczonymi skromnie oczami, jakby zażenowana
własną oszałamiającą urodą.
Julia ciągle jeszcze nie była w Southampton mile widziana. Paige po prostu nie
zdawała sobie z tego sprawy. Bywała wprawdzie na najświetniejszych przyjęciach,
wydawanych w Southampton, często pełniąc na nich honory pani domu, ale w jej
ruchliwym, wypełnionym wieloma obowiązkami życiu brakowało czasu na pogawędki
przy herbatce. Nie 8 słyszała plotek, ale domyślała się, dlaczego Julia wzbudza taką
niechęć u tutejszych kobiet. Po prostu panicznie bały się, że Julia Lawrence, jeśli tylko
– 5 –
Zgłoś jeśli naruszono regulamin