Król Midas jest nagi.pdf

(132 KB) Pobierz
Król Midas jest nagi…
W swoim felietonie na salonie24 (por. [1]) red. Tomasz Sakiewicz posłużył się zgrabną
metaforą. Premiera Donalda Tuska zestawił z królem Midasem. Umiejętność robienia wody
z mózgu z zamianą wszystkiego w złoto. Metafora ta jest zgrabna, elegancka, plastyczna
i nietrafna.
Król Midas doigrał się co prawda, ale nie był on kuglarzem, ani iluzjonistą. Był człowiekiem,
który miał moc tworzenia złota z wszystkiego jedynie za pomocą dotyku. Jego chciwość stała
się przyczyną jego zguby, ponieważ nawet siedząc przy złotym stole, zastawionym złotymi
potrawami głód się nie zmniejsza. Premier Donald Tusk przeciwnie, zdaniem red.
Sakiewicza, jest mistrzem nie w nadprodukowaniu dóbr (już nawet nie tak cennych jak złoto,
ale choćby tak przydatnych jak glina) ale w tworzeniu sprawnych sztuczek, sprawiających,
że wszystko jak złoto wygląda.
Naszym zdaniem sprawa jawi się znacznie gorzej. Domeną, w której zdaniem wszystkich już
chyba, rząd jest wybitnie skuteczny jest składanie obietnic. Poparcie dla rządu nie wyniknęło
z ujrzenia złotych pałaców, czy to prawdziwych czy tylko iluzorycznych, ale z obietnicy ich
wzniesienia. Pryzmatem przez który dobrze widać tę metodę jest działalność Amber Gold,
które również obiecało złoto.
Działalność taką kwitujemy jedynie podziwem dla skuteczności. Król Midas mógł wabić
ludzi złotem, które mógł im pokazać. Przedwojenni komuniści mogli wabić lud iluzją -
pałacami ziemian obiecując, że po rewolucji tam właśnie lud miast i wsi zamieszka (choć
trzeba przyznać, że przynajmniej częściowo tej obietnicy dotrzymali umieszczając kilka
rodzin w jednym ziemiańskim pałacu). Pan Premier ani złota nie mógł zaofiarować bo go nie
miał, ani nawet zwabić jego iluzją bo jej też nie było. Sformułował więc obietnice, że jakoś
je zorganizuje.
Rzeczywistość jest niezwykle bogata i zdarza się czasem, że mądrość starożytnych nie
uchwytuje jej w pełnym spektrum (nie często ale jednak). Tak też postanowiliśmy
przygotować mały zmodyfikowany mit by wyrazić w pełni to, co chciał naszym zdaniem,
napisać red. Sakiewicz.
Na głównym rynku miasta kandydat na króla Midas II Malutki wygłosił swą piękną mowę
o jego planach na reformy w królestwie gdy już zasiądzie na tronie. Rzekł więc kandydat
Midas:
- Moi drodzy! Czas strachu jest bliski końca (rozległy się owacje) ale sam brak strachu przed
nim (tu wskazał palcem pomnik tyrana - aktualnego króla) to nie wszystko. Potrzeba nam
jeszcze dobrobytu (owacje przybrały na sile), który możemy to osiągnąć. Znam bowiem drogę
do złotej wyspy i tam was poprowadzę! (owacje na stojąco i euforia).
Kandydat na króla królem został. Jako król przywdział on szaty piękne, szyte złotymi nićmi
z brylantami zamiast guzików, gronostajami oraz jedwabiami najlepszego gatunku. Rozpoczął
się okres łagodnych i spokojnych rządów. Wielu z niecierpliwością oczekiwało złotych
domów, złotych ulic a (ci bardziej śmiali w swej wyobraźni) nawet złotych naczyń. Czas mijał
a wszystko pozostało mniej więcej takie same, więc lud zaczął domagać się tego co mu
obiecano.
Król Midas II Malutki sprzedał więc gronostaje ze swej szaty i wystawił piękne łaźnie
na okoliczność igrzysk. Lud chciał jednak złotej wyspy a nie łaźni. Król odpruł więc jedwabie
i zbudował drogi. Te jednak były dziurawe i niezbyt liczne. Gdyby jeszcze były ze złota być
może by to wybaczono, ale nie były. Król sprzedał więc wszystkie swoje diamentowe guziki
i zwiększył dwór, tak by każdy kto chce mógł znaleźć się blisko niego. Zbyt wielu jednak
chciało i nikomu nie dostał się nawet jeden guzik a jedynie drobne miedziane monety.
Zrozpaczony władca oddał wszystkim którzy wyciągnęli rękę po kawałku złotej nici ze swej
szaty. Tylko to mu bowiem pozostało. Miał nadzieję, że rozpalona rządza złota znajdzie
tu swoje zaspokojenie. Kawałki nici były jednak tak małe, że lud zażądał by wpuszczono
go do skarbca królestwa by każdy mógł nabrać złota do woli.
Pojmał więc lud nagiego Midasa i wyrwał mu klucze do skarbca i wbiegł do niego oszalały
rządzą złota. Za wielkimi wrotami znalazł jednak tylko rachunek za szatę króla, ta bowiem
była tak droga, że trzeba było wydać na nią wszystkie dobra ukryte w skarbcu. A i to nie
starczyło i pozostał jeszcze dług do spłacenia. Oszalały z rozpaczy lud chciał pojmać króla,
lecz nie sposób było rozpoznać go wśród tłumu. Wszyscy byli już bowiem nadzy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin