Barbara Rosiek
Jadwidze i Ryszardowi
Szumlińskim
Stanisławowi Grochowiakowi
Wyjęłam wszystkie fotografie
z ram na kominku
oprócz tej ostatniej
na której mnie całujesz
jak pijany marynarz
to lęk
a potem ułożyłam je
w pudełku po orchideach
które kupowałeś za każdą
zdradzoną noc
wybaczałam
leżę a obok puste miejsce
puste prześcieradło
puste wnętrze
i ta porażająca cisza
bez twego oddechu
zimno
pies chce zająć twoje miejsce
przeganiam go
twoje miejsce
którego nie oddam nikomu
ciężkie jak kamień
dławi mnie
jestem ciebie głodna
całuję fotografię
usypiam
i śnię jak się kochamy
tak się boję
że zgaśniesz
a ja jeszcze nie wydoroślałam
kto kota utuli nocą
kto kupi przejrzałe brzoskwinie
i kto będzie tak kochał
- mamo...
Bożenie
twoje serce
bezpieczna kryjówka
dla mojej duszy
Każdy człowiek posiada na własny użytek
moc nie do odgadnięcia
każdy chce być zrozumiany
oprócz artystów poetów i narkomanów
mówią że jestem niezmiernie bogata
we wnętrzu rodzę ptaki
orły drapieżne albo jaskółki
zwiastujące młodość na wiosnę
nie udało się mnie pokonać
wszystkimi wyrokami bez sądu
celebruję cię w każdej książce
w biblii szatana którą teraz tworzę
ośmielam się pisać - Bóg jest omylny
ale Go nie przenikam
najważniejsza jest wiara
którą rodzę jak dzieci
z potępionego łona
ośmielam się wyć na pustkowiu
na pustyni szukam natchnienia
jak Jim Morrison
przez wrota percepcji
moje wizje są pełne boskiej ekstazy
bez LSD czy peyotlu
to wnętrze paranoika
głodującego na miłość
- poznałam niewybaczalne panie Szestow
kocham przeklętych - takich jak ja
twoje dłonie są delikatne
jak muśnięcie aksamitu
myliłam się sądząc że
to tylko nudne wyznania
doświadczonego człowieka
który pomaga przetrwać
jak woda czy powietrze
do tego czasu byłam bezużyteczna
jak popsuty zegar
zawodziłam na ścianie oddechu
kiedyś to wszystko minie
pozostanie papier żyjący stulecia
kiedyś będę antykiem
i nikt nie będzie pamiętał
że geniusz to wyzwanie dla miłości
Stefanowi Pastuszewskiemu
dzisiaj
to jest jutro
to jest wczoraj
ciągle tak samo
żartuję z życia
moja śmierć mija się
z powołaniem
napisałam kolejny tomik wierszy
wszyscy pragną bym była wesoła
ale przecież tak się nie stanie
wystarczy jeden telefon
i wiozą mnie na sygnale
do nieba
bo przecież piekło
jest tutaj
i tutaj jest moje życie
Jezu czym mam
zastąpić miłość
która nigdy się nie spełni
kocham w rozpaczy
rozdartego serca
w bólu dziecka
Panie Boże daj siłę
zapomnienia
chociaż tego nie pragnę
- pragnę tajnego uścisku dłoni
cichego przytulenia
i snu że jesteś
w mojej wyobraźni
Markowi Sternalskiemu
tyle we mnie strachu
całe wyspy wspomnień
całe oceany niepokoju
ty wiesz doktorze
znasz to od podszewki
chociaż czasami i ty
nie znajdujesz recept
na ilu pogrzebach już byłeś
na ilu uczuciach
zagrałeś requiem
Mirce
dokąd pójdę
gdy braknie ostatniego przyjaciela
do kogo modlić się będę
gdy Bóg powie - dość
pożegluje z błękitnym wiatrem
w cień półcień w śmierć
uciekam całe życie
pożegluję w starych butach
które mnie niosły przez lata
i zapomnę że przyjaciel odszedł
którym nie był
komunia co rano
od szpitalnego księdza
dzisiaj zobaczyłam
nagą zakonnicę
cenię nabrzmiałe piersi
nie zaznają nigdy smaku macierzyństwa
czy to wybór samotności
czy wiary tak głębokiej
ciągle wątpię
czy istnieje Bóg
dr Markowi Sternalskiemu
będę bogata
w ludzkie upadki
i pętle które codziennie
zawieszam tym co już nie mogą
i ja nie mogę
ty nie możesz
nikt nie może
zachwiałam się jak podcięta
twoim wzrokiem
mówisz - pustka po straconych
ile pustki w moim pokoju
jeno duch warczą na siebie
jak wściekłe psy
jestem ciągle bezsenna
przeganiając demony
jeszcze się podnoszę
ku śmierci?
pchnięta w jego ramiona
ku piekłu?
i tak stoimy naprzeciw
jak dwa słońca
na różnych kontynentach
gonimy czas
kochankowi
jestem ubrana w białą suknię
jak na ślub naszych serc
rozbawiony wiatr wieje w twarze
wypowiem przysięgę ustami pełnymi żaru
a później w szalonym lecie
pocałunków powrotów i pożegnań
zniosę czerwone słońce dla ciebie
tak lubiłeś zmierzch a w nim
półkolistość twarzy twardych jak orzech
i odejdę z miłością pod pachą
ja - niewinna zagubiona
osmagana biczem twoich pragnień
Jimowi Morrisonowi
czas na ceremonię Jim
wilki rozszarpują
króla jaszczurów
już czas Jim
wyrzec się własnego dziecka
i z Pam kończyć dzieło
skok z wieżowca
...
mala_25_82