Henryk Sienkiewicz - Jamioł Obrazek Wiejski.txt

(14 KB) Pobierz
NR ID   : b00055
Tytu�   : Jamio� obrazek wiejski
Autor   : Henryk Sienkiewicz


W miasteczku �upisk�rach po pogrzebie Kalikstowej by�y nieszpory, a po nieszporach zosta�o jeszcze kilkana�cie bab w ko�ciele, by od�piewa� reszt� pie�ni. By�a godzina czwarta po po�udniu, ale �e w zimie o czwartej mrok zapada, w ko�ciele wi�c by�o ciemno. Szczeg�lnie wielki o�tarz ton�� ju� w g��bokim cieniu. Dwie jeszcze tylko �wiece pali�y si� ko�o cyborium (1), ale migotliwe p�omyki ich zaledwie troch� roz�wieca�y z�ocenia drzwiczek i nogi zawieszonego wy�ej na krzy�u Chrystusa, przebite ogromnym gwo�dziem. G��wka tego gwo�dzia wygl�da�a jak wielki punkt b�yszcz�cy w o�tarzu. Z innych �wiec, dopiero co pogaszonych, snu�y si� pasemka dymu, nape�niaj�c miejsce za stallami czysto ko�cielnym zapachem wosku.
Dziad i ma�y ch�opak kr�cili si� przed stopniami o�tarza. Jeden zamiata�, drugi �ci�ga� ze stopni dywan. W chwilach, w kt�rych baby przestawa�y �piewa�, s�ycha� by�o gniewliwy szept dziada, wymy�laj�cego na ch�opaka, albo stukanie do zasnutych �niegiem okien wr�bli, kt�rym by�o na dworze zimno i g�odno.
Baby siedzia�y w �awkach, bli�ej drzwi wchodowych. By�oby tam jeszcze ciemniej, gdyby nie kilka �oj�wek, z pomoc� kt�rych w�a�cicielki ksi��ek u�atwia�y sobie czytanie. Jedna z tych �oj�wek o�wieca�a dosy� wyra�nie przytwierdzon� do nast�pnej �awki chor�giew, wyobra�aj�c� grzesznik�w w�r�d p�omieni i w�r�d szatan�w. Na innych chor�gwiach nie mo�na by�o rozezna� malowide�.
Kobiety nie �piewa�y, ale raczej mrucza�y sennymi i zm�czonymi g�osami pie��, w kt�rej ustawicznie powtarza�y si� s�owa:
A kiedy przyjdzie skonania godzina,
Upro� nam, upro� u Twojego Syna...
Ten ko�ci� pogr��ony w cieniu, chor�gwie stercz�ce przy �awkach, stare, o po��k�ych twarzach kobiety, migotliwe, jakby pogn�bione pomrok� �wiate�ka - wszystko to by�o nad wszelki wyraz pos�pne, a nawet po prostu straszne. Ponure s�owa pie�ni o skonaniu znajdowa�y w tym t�o w�a�ciwe.
Czasem te� przestawano �piewa�; jedna z bab stawa�a w �awce i poczyna�a m�wi� dr��cym g�osem: "Zdrowa� Maria, �aski� pe�na" - i inne podchwytywa�y: "Pan z Tob�" etc. - ale �e to dzie� by� pogrzebu Kalikstowej, ka�de wi�c "Zdrowa� Maria" ko�czy�o si� s�owami: "Wieczny odpoczynek racz jej da�, Panie, a �wiat�o�� wiekuista niechaj jej �wieci."
C�rka Kalikstowej, Marysia, siedzia�a w �awce obok jednej starej kobiety. Na gr�b �wie�y jej matki pada� tam teraz w�a�nie �nieg mi�kki i cichy, ale dziewczyna nie mia�a jak dziesi�� lat, wi�c zdawa�a si� nie rozumie� ani swej straty, ani lito�ci, jak� mog�a obudza�. Twarzyczka jej o du�ych niebieskich oczach mia�a w sobie dziecinny spok�j, a nawet oboj�tn� jak�� pogod�. Malowa�o si� na niej troch� ciekawo�ci - i nic wi�cej. Otworzywszy usta patrza�a z wielk� uwag� na chor�giew, na kt�rej by�o malowane piek�o z grzesznikami, potem patrzy�a w g��b ko�cio�a, a potem jeszcze na okno, w kt�re stuka�y wr�ble.
Oczy jej pozosta�y bezmy�lne. Tymczasem baby poczyna�y mrucze� sennie po raz dziesi�ty;
A kiedy przyjdzie skonania godzina...
Dziewczyna kr�ci�a kosmyki swoich jasnych w�os�w, zaplecione z ty�u w dwa warkoczyki, nie wi�ksze od mysich ogonk�w: widocznie si� jej nudzi�o. Nast�pnie jednak uwag� jej zaj�� dziad.
Dziad wyszed� na �rodek ko�cio�a i j�� poci�ga� za w�z�owaty sznur zwieszaj�cy z sufitu. Dzwoni� za dusz� Kalikstowej, ale czyni� to zupe�nie mechanicznie, gdy� widocznie my�la� przy tym o czym innym.
Dzwonienie owo by�o tak�e znakiem, �e nieszpory sko�czone. Baby, powt�rzywszy ostatni raz pro�b� o lekkie skonanie, wysz�y na rynek. Jedna z nich prowadzi�a za r�k� Marysi�.
- Kulikowa! - spyta�a druga - a co b�dzieta robi� z dziewczyn�?
- A co mam robi�? Jedzie do Leszczyniec Wojtek Margu�a, co go przys�ali na poczt�, to j� odwiezie. A bo co?
- A c�e ona b�dzie robi� w Leszczy�cach?
- Moi�ciewy! To co i tu. Sk�d jest, niech tam jedzie. A cho� i we dworze, to sierot� przygarn� i w kredensie si� pozwol� przespa�.
Tak rozmawiaj�c sz�y przez rynek do szynku. Mroczy�o si� coraz bardziej. Czas by� zimowy, cichy, niebo zawleczone chmurami, a powietrze przesi�kni�te wilgoci� i mokrym sniegiem. Z dach�w kapa�a woda, na rynku za� le�a�o b�oto, urobione ze �niegu i s�omy. Miasteczko o domach n�dznych i poodrapywanych wygl�da�o tak pos�pnie jak i ko�ci�. Niekt�re okna po�yskiwa�y �wiat�em; ruch ju� ustawa�, w szynku tylko gra�a oberka katarynka.
Gra�a na wabia, bo w �rodku nie by�o nikogo. Baby wesz�y, napi�y si� w�dki, przy czym Kulikowa da�a i Mary�ce p� kieliszka m�wi�c:
- Napij si�, bo� sierota. Nie zaznasz dobroci.
S�owo: sierota, przywiod�o babom na my�l �mier� Kalikstowej. Kapu�ci�ska m�wi�a:
- Do was, Kulikowa! Napijta si�! O, moi drodzy! Jak j� ten paralus (2) trzasn��, tak ci ani zipn�a. Nim dobrodziej przyszed� spowiada�, ju� by�a zimna.
Kulikowa na to:
- M�wi�am ja z dawna, �e ona cienko prz�dzie. Zesz�ej niedzieli przysz�a, a ja powiadam: ej, Kalikstowo, Kalikstowo, oddajcie lepiej Mary�k� do dworu. A ona powiada: jedn� c�ruchn� mam i nie dam. Ale markotno jej by�o, i zacz�a �locha�, a potem do kancelarii posz�a, do w�jta, �eby papiery mie� do "kolomnii" (3) na porz�dek. Zap�aci�a cztery z�ote i groszy sze��. Ale powiada: dla dziecka nie �a�uj�. Moi�ciewy! A oczy to mia�a wytrzyscone i po smierci jeszcze lepiej wytrzyscy�a. Co jej chcieli zamkn��, to nie mogli. M�wili, �e i po �mierci na dziecko patrzy�a.
- Napijwa si� na ten �al p�kwaterek.
Katarynka wci�� gra�a oberka. Baby pocz�y si� troch� rozmarza�. Kulikowa powtarza�a �a�osnym g�osem: "chudzi�tko! chudzi�tko!", a Kapu�ci�skiej przysz�a z kolei na my�l �mier� nieboszczyka jej m�a.
- Jak umiro� - m�wi�a - to tak ci wzdycho�, tak wzdycho�, tak wzdycho� - i rozci�gaj�c coraz bardziej g�os, wesz�a mimo woli w �piew, ze �piewu w takt katarynki, a w ko�cu porwa�a si� za boki i zupe�nie ju� na nut� oberka pocz�a �piewa�:
Wzdycho�, wzdycho�, wzdycho�,
Oj ta dana - wzdycho�!
Nagle rozp�aka�a si� rzewnie, da�a kataryniarzowi sze�� groszy i napi�a si� jeszcze w�dki. Kulikow� r�wnie� porwa�o rozczulenie, ale skierowa�a je ku Marysi.
- Pami�taj, sierotko - rzek�a - co ci m�wi� dobrodziej, kiej ci mate�k� �niegiem przysypywali, �e jamio� (anio�) je nad tob�.
Tu zatrzyma�a si� nagle, spojrza�a naoko�o jakby zdziwiona, a potem doda�a z nadzwyczajn� energi�:
- Kiej m�wi�, �e jamio�, to jamio�!
Nikt nie przeczy�. Marysia, mrugaj�c swoimi biednymi, g�upimi oczkami, wpatrywa�a si� uwa�nie w babin�. Kulikowa m�wi�a dalej:
- Ty� jest sierotka, to z�emu od ciebie zasi�! Nad sierotami je jamio�. On je dobry. Na, masz dziesi�� groszy. Cho�by� i piechot� do Leszczyniec posz�a, to trafisz, bo on ci� zaprowadzi.
Kapu�ci�ska zacz�a �piewa�:
W cieniu swych skrzyde� zachowa ci� wiecznie,
Pod jego pi�ry - ule�ysz bezpiecznie. (4)
- Cichojcie! - zawo�a�a Kulikowa. A potem zn�w do dziewczyny:
- Ty g�upia, wiesz, kto je nad tob�?
- Jamio� - odrzek�o cienkim g�osem dziecko.
- Sierote�ko-�e ty, jag�dko ty, robaczku ty Bo�y! Jamio� ze skrzyd�ami - m�wi�a w zupe�nym ju� rozczuleniu Kulikowa i porwawszy dziewczynk� pocz�a j� przyciska� do swej poczciwej, cho� pijackiej piersi.
Dziewczynka rozp�aka�a si� teraz. Mo�e w jej ciemnej g��wce i w sercu, kt�re nie umia�o nic jeszcze rozezna�, budzi�o si� jakie� rozeznanie w tej chwili.
Szynkarz spa� ju� w najlepsze za szynkwasem, na knotach �oj�wek naros�y grzyby; kataryniarz przesta� gra�, bo go bawi�o to, co widzia�.
Nasta�a cisza, kt�r� przerwa�o nagle chlupotanie ko�skich n�g w b�ocie przed drzwiami i jaki� g�os, kt�ry zawo�a� na konie:
- Prrr!
Do szynku wszed� Wojtek Margu�a z zapalon� latark� w r�ku, postawi� latark�, pocz�� "zabija�" r�ce, by je rozgrza�, i wreszcie rzek� do szynkarza:
- Dajta no p�kwaterek!
- Margu�a, kasztanie - zawo�a�a Kulikowa - we�miesz dziewczyn� do Leszczyniec!
- Ju�ci wezm�, bo mi kozeli - odpar� Margu�a.
Potem, przypatrzywszy si� obydwom kobietom, doda�:
- Ale�ta si� por�n�y, jak...
- A�eby ci� zara zapar�o! - odrzek�a Kulikowa. - Kiedy ci m�wi�: ostro�nie z dzieckiem, to ostro�nie. Ona je sierota. Ty wiesz, g��bie, kto nad ni� je?
Wojtek nie uzna� za stosowne odpowiada� na pytanie i postanowi� widocznie podnie�� inny przedmiot, podni�s� bowiem przede wszystkim p�kwaterek i zacz��:
- Wciorno�ci wam...
Ale nie sko�czy�, bo wypi� w�dk�, skrzywi� si�, splun�� i stawiaj�c z niezadowoleniem miark�, rzek�:
- Dy� to sama woda. Dajta no drugiej z tej innej flaszki.
Szynkarz nala� mu z innej. Wojtek skrzywi� si� jeszcze mocniej.
- E! araku ta nie mata?
Margule grozi�o widocznie takie� same niebezpiecze�stwo jak i babom, ale �e w tym samym w�a�nie czasie we dworze w �upisk�rkach w�a�ciciel przygotowywa� do jednego z pism obszerny i wyczerpuj�cy artyku�: O prawie propinacji (5) dla dwork�w, jako o podstawie ustroju spo�ecznego, a zatem Wojtek przyczynia� si� tylko niechc�cy do wzmocnienia fundament�w spo�ecznych, a to tym bardziej �e propinacja, chocia� w miasteczku, by�a istotnie dworsk�.
Przyczyniwszy si� tak pi�� razy z rz�du, zapomnia� wprawdzie latarki, w kt�rej �wieczka zgas�a, ale wzi�� na wp� �pi�c� dziewczyn� za r�k� i rzek�:
- Chod��e, zmoro!
Kobiety posn�y r�wnie� w k�cie, nikt wi�c nie po�egna� Marysi. Po prostu: matka jej zosta�a na cmentarzu w �upisk�rkach, a ona jecha�a do Leszczyniec.
Wyszli, siedli, Margu�a krzykn�� na konie: "wi�ta" - i pojechali. Sanie sun�y z pocz�tku dosy� ci�ko po miasteczkowym b�ocie, ale potem zaraz wydobyli si� na pola bia�e i rozleg�e. Jecha� by�o lekko, �nieg nie szumia� prawie pod p�ozami; czasem tylko ko� parskn��; czasem z daleka, z daleka dosz�o szczekanie ps�w.
Jechali, jechali. Wojtek pogania� konie i �piewa� pod nosem: "Pami�tas, psiajucho, co� mi obiecowo�." Ale wkr�tce umilk� i zacz�� "�ydy" wozi�. (6) Kiwn�� si� w prawo, w lewo. �ni�o mu si�, �e go w Leszczy�cach t�uk� po karku za to, �e zgubi� kobia�k� z listami, wi�c od czasu do czasu budzi� si� przez p� i powtarza�: "wciorno�ci!" Marysia nie spa�a, bo jej by�o zimno. Szeroko otwartymi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin