BIENIAK, Janusz - Rozmaitość kryteriów badawczych w polskiej genealogii średniowiecznej.pdf

(208 KB) Pobierz
235859118 UNPDF
J ANUSZ B IENIAK (Toruń)
Rozmaitość kryteriów badawczych w polskiej genealogii
średniowiecznej
Przełom XIV i XV w., a więc początek istnienia ksiąg sądowych, jest w stosunkach pol-
skich niemal z reguły najdawniejszą możliwością badania stosunków genealogicznych.
Poza tę granicę wyjść można tylko wtedy, gdy obchodząca nas rodzina już w XIV w. grała
rolę tak wybitną pod względem gospodarczym i politycznym, że było ją stać na pobożne
fundacje, lub że ją hojnie obdarowywał monarcha. I jedno, i drugie bywało udziałem tylko
nielicznych wybranych należących do szczytów społeczeństwa feudalnego. A pamiętajmy,
że i spośród nich zaledwie o cząstce dochowały się wiadomości źródłowe aż do naszych
czasów. Dlatego też większość konstrukcji genealogicznych, do których daje nam podsta-
wy materiał średniowieczny, musi mieć niestety charakter mocno hipotetyczny.
Dłuższy ten cytat wyszedł spod pióra autora polskiego podręcznika genealogii,
równocześnie zaś wybitnego specjalisty dziejów okresu sarmackiego, Włodzimierza
Dworzaczka 1 . Wyraża on nie tylko przyzwyczajenie tego badacza do obszernego
materiału źródłowego XVI-XVIII w., lecz i programową nieufność do dotychcza-
sowych metod genealogii średniowiecznej, uznanych tu za niewystarczające. Dla
średniowiecza — zdaniem Dworzaczka — „zasady identyfikacji powinny być takie
same, jak i dla czasów późniejszych” 2 . Postulat ten nie jest dla nas w pełni możliwy,
mimo to tworzenie konstrukcji genealogicznych wielu rodzin żyjących w XIII-XIV
w. (a wyjątkowo i w XII w.) uważam za uzasadnione. Konstrukcje takie będą miej-
scami całkiem pewne, miejscami przynajmniej bardzo prawdopodobne 3
Właśnie Włodzimierzowi Dworzaczkowi zawdzięczany dwie czołowe wskazów-
ki, które musi obecnie uwzględnić genealog-mediewista. Pierwsza z nich to postulat
stosowania metody retrogresywnej
, druga zawarta jest w słowach:
„By śledzić związki rodzinne bodaj najszczuplejszej grupki osób czy nawet jednego
4
1 W. D WORZACZEK , Genealogia , Warszawa 1959, s. 33.
2 I BID .
3 J. B IENIAK , Rody rycerskie jako czynnik struktury społecznej w Polsce XIII-XV wieku , [w:]
Polska w okresie rozdrobnienia feudalnego , Wrocław 1973, s. 179; podobnie J. P AKULSKI , Z
metodologii i metodyki badań nad rodami rycerskimi w średniowiecznej Polsce , AUNC,
Historia 8, Toruń 1973, s. 26.
4 W. D WORZACZEK , Genealogia... , s. 32.
. Zadaniem
jednak współcześnie działających genealogów jest rozproszyć nieufność, o której
była mowa — przez nowe rozwiązania metodyczne, uzupełniające i korygujące to,
czego nauczyła nas „szkoła semkowiczowska”.
człowieka, trzeba mieć uwagę zwróconą bacznie na całą okolicę” 5 . To właśnie prak-
tyka opracowywania jednego rodu przez przedstawicieli „szkoły semkowiczow-
skiej” (wyjąwszy samego Władysława Semkowicza) stała się ważną przyczynę cha-
rakteryzujących dotychczasową genealogię mediewistyczną niedostatków. Nie zna-
jąc jeszcze innych rodów, ładowano mianowicie do własnego worka wszystko to, co
na podstawia powierzchownych skojarzeń (głównie kryterium imionowego) mogło
się w nim zmieścić. Dzięki tej szczególnej adopcji wchodzili niekiedy do monogra-
fii rodowych również i obcy klejnotnicy, gdy tymczasem ograniczanie się zazwy-
czaj do źródeł drukowanych 6 pozostawiało często autentycznych rodowców bądź w
ogóle poza obrębem owych monografii, bądź w niewłaściwych związkach rodzin-
nych. Względne bogactwo materiałów niedrukowanych pozwala dziś napisać stu-
dium np. całego rodu Łabędziów czy też kujawskiej linii Awdańców zupełnie na
nowo. Na pogłębienie wszakże swych kwalifikacji, jako genealogów uczniom Sem-
kowicza zabrakło przeważnie czasu. Jeśli nie usunęła ich z drogi wojna, to poświę-
ciwszy tej nauce jedynie „unum libellum” lub niewiele więcej przeszli do innych
zadań i innych rodzajów działalności. Tym bardziej nie mieli na to czasu wszyscy ci
uczeni, których kontakt z genealogią był zgoła przygodny, choćby w innych dzie-
dzinach historii należeli oni zasłużenie do najwyższych autorytetów. Wystarczy
wskazać na studium Stanisława Kętrzyńskiego o Doliwach-Szyrzykach, gdzie ani
jedna hipoteza wychodząca poza źródła nie okazała się trafna 7
. W interesującej nas
tu dziedzinie doświadczenia badawczego nic nie jest w
stanie zastąpić; nie wystarczy zająć się genealogią, lecz trzeba się zajmo-
wać latami. Dopiero znajomość rodowodów „całej okolicy”, a w miarę możliwości i
całego kraju pozwoli badaczowi w sposób najbardziej właściwy rozstrzygnąć dyle-
maty, jakie pojawią się przy identyfikacji różnych Przecławów, Świętopełków, a
nawet Janów i Mikołajów — gdyż będzie wówczas dlań istniała szeroka płaszczy-
zna rozumnego wyboru. Mówiąc to, jestem jak najdalszy od lekceważenia dorobku
„szkoły semkowiczowskiej” — bez niego nie bylibyśmy tym, czym dziś jesteśmy, a
zresztą przynajmniej sam Semkowicz ogarniał swą wiedzę rozległe horyzonty ogól-
5 I BID ., s. 33.
6 Z grupy „semkowiczowskiej” jedynie J. C HWALIBIŃSKA ( Ród Prusów , Toruń 1948), O.
L ESZCZYŃSKA ( Ród Herburtów w wiekach średnich , Poznań 1948) i w pewnym stopniu
L. B IAŁKOWSKI ( Ród Czamborów-Rogalów , „Rocznik Tow. Heraldycznego we Lwowie”, 6:
1923) wykorzystali materiał archiwalny. Wiele go zawierają natomiast prace S. K OZIEROW-
SKIEGO o rycerstwie wielkopolskim, pozbawione wszakże właściwej metody genealogicznej.
7 S. K ĘTRZYŃSKI , Ze studiów genealogicznych , „Miesięcznik Heraldyczny”, 13: 1934, roz-
dział III i IV. W rzeczywistości Świętosław z Brzezia był synem Wierciżera Chwalibożyca,
nie Mikołaja Miecławica; Stanisław z Brzezia nie piastował żadnego urzędu (a wojewodą
brzeskim był inny Stanisław); Piotr z Fałkowa nie był scholastykiem sandomierskim (on
i scholastyk Piotr złożyli osobne zeznania w procesie warszawskim); Lewna z Lubieńca
i Świętosława nie należeli do Doliwów-Szyrzyków, lecz do Roliców Lubienieckich; woje-
woda łęczycki Jan nie pochodził z gałęzi Szyrzyków, a synem Stanisława z Brzezia był pod-
stoli brzeski Jan; dobra fałkowskie w Małopolsce należały do Szyrzyków już w XIII w., a
nie dopiero po krzyżackim zaborze Kujaw. Większość tych spraw przedstawił lepiej J. N O-
WACKI , w paru różnych opracowaniach.
nopolskie. Musimy wszakże dostrzec paradoksalny na pozór fakt, iż najlepsza dotąd
polska monografia z pozadynastycznej genealogii średniowiecznej wyszła spod
pióra specjalisty czasów późniejszych, w dodatku usposobionego sceptycznie wo-
bec możliwości badawczych w tej dziedzinie. Myślę oczywiście o studium Dwo-
rzaczka na temat najmożniejszych średniowiecznych Leliwów, na tle całości tego
rodu 8
Postulat metody retrogresywnej autor „Genealogii” zaleca stosować już od prze-
łomu XVIII i XIX w. Dla nas, jako mediewistów, początkiem retrogresji winien stać
się wiek XV, który dostarcza spory już zasób ksiąg sądowych ziemskich, grodzkich,
miejskich i kościelnych, jak również dokumentów i informacji źródeł opisowych.
Każda praca genealogiczna musi znaleźć punkt oparcia w źródło-
wych ustaleniach przynależności rodowej przedstawicieli
odpowiednich grup krewniaczych (pieczęć, zapiska herbowa itp.). Wymóg ten
obowiązuje zarówno w wypadku monografii rodowych, rodzinnych, jak też i w
przeglądach rycerstwa bądź tylko elit poszczególnych ziem. Od takich niewątpli-
wych przedstawicieli należy następnie posuwać się wstecz, uwzględniając wszelkie
wzmianki o pokrewieństwie i powinowactwie, stanie majątkowym i zachodzących
w nim zmianach, jak również piastowanych urzędach i wszelkiego rodzaju działal-
ności publicznej. W mojej praktyce badawczej rozstrzygnięcie przynależności ro-
dowej znajdowałem niejednokrotnie dopiero w źródłach z końca
XIV i z XV w., nawet gdy chodziło mi o osoby działające około stu lat
wcześniej
. Przy rekonstrukcji powiązań genealogicznych decydującą rolę musimy
przyznać wyraźnym świadectwom źródłowym. Ponieważ jednak
maleją one w miarę cofania się lat, coraz większe znaczenie przypada w interesują-
cych nas badaniach różnym kryteriom pomocniczym. Wiele z nich
było już stosowanych w dotychczasowej literaturze; rzadko kiedy próbowano je
wszakże wyróżniać i odpowiednio nazywać. Największą sławę spośród nich zyskało
sobie kryterium imionowe — kontrowersyjne w swym założeniu, choć nie pozba-
wione użyteczności, wywołało ono szeroką i nie zakończoną jeszcze dyskusję, do
której nawiązuje artykuł Krzysztofa Mosingiewicza. Warunkiem wiarogodności
badań genealogicznych musi być wszakże łączne stosowanie do-
stępnych w każdym poszczególnym wypadku kryte-
riów. Im więcej ich będzie wspierało naszą hipotezę, tym bliższa będzie ona po-
stulatowi historycznej pewności. Ewentualna zaś niezgodność między kryteriami
stanowi eo ipso czynnik osłabiający, a niekiedy eliminujący wartość takiej hipotezy.
Pora przejść do omówienia poszczególnych kryteriów. Jest
przy tym oczywiste, że niniejszy szkic nie może rościć sobie prawa do wyczerpania
możliwej ich liczby. Wywodząc się zasadniczo z praktyki badawczej referenta, przy
8 W. D WORZACZEK , Leliwici Tarnowscy , Warszawa 1971.
9 Dotyczy to Awdańców z Izbicy i Modzerowa. Pomianów z Osięcin, Godziębów z Kruszy-
na. Doliwów z Żychlina, Ogończyków Trojanowiców, Wczeliców z Mileszynej Górki, Cie-
lepałów z Gogolina i Krążkowa.
. Po prostu potrafił on najdokładniej dotąd zlustrować wszystkie „okolice”, w
których żyli autentyczni bądź nawet domniemani przedstawiciele interesującego go
„clenodium”.
9
uwzględnieniu także dotychczasowych osiągnięć innych genealogów, ma on na celu
zarówno uświadomienie kryteriów istniejących, jak i zachętę do poszukiwania dal-
szych — co stanowiłoby prawdziwą przesłankę przyszłego rozwoju metod naszej
pracy. Spośród kryteriów znanych i używanych największą wagę mają bezwzględ-
nie dwa — heraldyczne oraz majątkowe. Łączne ich zastosowanie — a
więc wspólnota herbu i nazwy przy równoczesnym dziedziczeniu bądź współdzie-
dziczeniu tej samej majętności — właściwie już przesądza istnienie bliskiego po-
krewieństwa. Wyjątkiem będą tu jedynie przypadki dawnych i trwałych podziałów
gniazda rodowego między różne gałęzie (taką właśnie rolę spełnia Skrzyńsko w
rodzie Łabędziów); wówczas jednak poszczególne osoby pisały się także z innych
miejscowości, będących przedmiotem już nie rodowego, lecz rodzinnego dziedzi-
czenia 10 . Kryterium wypływającym z herbu i nazw rodowych poświęcone są refera-
ty Jana Pakulskiego i Jana Wroniszewskiego; kryterium majątkowe sensu largo
obejmuje nie tylko dziedziczenie konkretnych wsi, lecz także prowadzenie tych
samych spraw przed sądami a wreszcie sukcesję praw patronackich w stosunku do
kościołów; sięgając aż do problemu granic poszczególnych parafii jako wyrazu
pierwotnego zasięgu posiadania fundatorów. Na uwagę zasługują przy tym upraw-
nienia dziesięcinne pewnych kościołów rycerskiego patronatu w miejscowościach
nawet bardzo odległych; tak więc pleban ze Stróżysk pod Wiślicą pobierał dziesię-
cinę z Rzochowa nad średnią Wisłoką 11 , plebani z Piotrkowa Kujawskiego dziesię-
cinę w Konecku, w innej części Kujaw 12
, choć od dawna istniały tam już osobne
kościoły. Uprawnienia te nie tylko dowodzą autentytycznego pokrewieństwa gałęzi
Półkoziców ze Stróżysk i z Rzochowa, a tak samo Łabędziów z Piotrkowa i Konec-
ka; wskazują one także, w której z owych miejscowości znajdowała się rezydencja
ich wspólnych protoplastów. W stosunku do kryteriów heraldycznego i majątkowe-
go tak głośne niegdyś imionowe musi obecnie zadowolić się skromniejszym
miejscem — nie wchodząc tu szerzej w jego problematykę, zaznaczę tylko, że
obecnie nie może już chodzić o uniwersalne imiona rodowe, lecz o zestaw imion
używanych w obrębie konkretnych rodów w określonym czasie. Zestaw ten będzie
nieco odmienny dla poszczególnych rodzin; obok wspólnego zasobu imion tzw.
agnatycznych każda z nich dysponowała bowiem pewną liczbą imion tzw. kogna-
tycznych, wyróżniających właśnie ją od innych rodzin tego samego herbu, które w
ciągu swych dziejów zawierały inne małżeństwa.
Pozostałe kryteria możemy omówić w dowolnej kolejności, nie mają one bowiem
dotychczas obowiązującej w nauce nazwy. Zawarte w referacie ich nazwania są też
tylko propozycją — dyskusja znajdzie może w niejednym wypadku trafniejsze
określenie. Tak więc, istotną rolę odgrywa w badaniach genealogicznych kryte-
rium pozycji społecznej; ustalenie tejże pozycji należy wprawdzie w
każdym wypadku do podstawowych celów owych badań, z chwilą jednak osiągnię-
10 Np. Andrzej Rzeszotko, marszałek dworu księcia mazowieckiego Siemowita IV, a potem
jego syn Donin, podkanclerzy Władysława Jagiełły, pisali się w źródłach na przemian ze
Skrzyńska i z Wistki.
11 D ŁUGOSZ , Liber beneficiorum , 2, s. 436.
12 Archiwum Diecezjalne we Włocławku, księga konsystorska włocławska 2, k. 3.
cia tego celu możemy posłużyć się nim również jako wskaźnikiem do identyfiko-
wania osób czy oznaczania ich miejsce w rodowodzie. Kryterium to oddaje nam
szczególne usługi w studiach nad dostojnikami, a także ich żonami lub bliskimi
krewnymi — znając bowiem ich herb i terytorium działania, mamy do wyboru
ograniczono już liczbę rodzin, do których możemy przypisać dane osoby. Chodzi tu
o rodziny o odpowiedniej pozycji społecznej, warunkiem jednak stosowania tego
kryterium jest dokładna znajomość elit w poszczególnych ziemiach polskich. Uzu-
pełnienie jego bowiem stanowi kryterium bliskości terytorial-
nej — dla osoby lub grupy osób, działającej stale na określonym obszarze, poszu-
kujemy środowisk krewniaczych tam właśnie osiedlonych. Wykrywać bliskie po-
krewieństwo lub powinowactwo miedzy konkretnymi osobami pozwala nam z kolei
kilko dalszych kryteriów. Jak wiadomo ze źródeł, poszczególne jednostki występo-
wały zarówno w sprawach publicznych, jak tym bardziej prywatnych „cum suis
consanguineis et amicis”; z tej racji genealogowie nauczyli się wykorzystywać
kryterium wspólnego występowania w przekazach źródłowych.
Powinno być ono brane pod rozwagę i analizę tam, gdzie owo wspólne występowa-
nie nie wynikało z motywów czysto państwowych, takich jak np. występowanie
dygnitarzy dworskich lub ziemskich w testacjach dokumentów monarchy. Kry-
terium bliższości prawnej wynika z dobrze znanej w Polsce zasady
„proximitatis”; pozwala ono na genealogiczną analizę źródeł wyrażających funk-
cjonowanie owej zasady. Osoby domagające się dziedzictwa, ewentualnie retraktu
sprzedanej posiadłości pozostawały w możliwie bliskim pokrewieństwie a jej po-
przednim właścicielem, przy czym w razie wywiązania się w danej sprawie sporu
między dwoma lub więcej ludźmi za najbliższego prawnie winniśmy uznać tego,
który ostatecznie utrzymał się przy owej majętności. Subtelności odpowiedniego
prawa powodują wszakże, iż nie we wszystkich wypadkach oznacza to bliższość
według rzymskiej zasady obliczania stopni pokrewieństwa 13 . Podobnie w wypad-
kach wykupu (lub próby wykupu) dóbr od kobiety przez jej krewnych ojczystych
mamy prawo uważać nabywców konkretnie za jej braci stryjecznych, zgodnie z
odpowiednim artykułem statutów Kazimierza Wielkiego 14
. Dla genealoga koniecz-
nym wymogiem jest znajomość staropolskiego prawa; przykłady interpretacyjnie
niejednoznaczne powinno się rozstrzygać zgodnie z jego zasadami. Cennym wskaź-
nikiem interesujących nas związków jest również kryterium protekcji.
Zjawisko to dotyczy wprawdzie niekoniecznie krewnych, wobec nich było ono jed-
13 Mimo istnienia monograficznego i stosunkowo świeżego studium o prawie bliższości
(Z. R YMASZEWSKI , Prawo bliższości krewnych w polskim prawie ziemskim do końca XV
wieku , Wrocław 1970) konieczne są dalsze badania uściślające ten przedmiot, z uwzględnie-
niem danych genealogicznych (zob. J. B IENIAK , Rody... , s. 195-196). Szlachcic z ziemi łę-
czyckiej Jan z Piaskowic „ex proximitate” uzyskał (1404) retrakt działu w tej wsi, sprzeda-
nego przez jego stryja Piotra, plebana w Zgierzu, przyrodniej siostrze tegoż, Dobachnie.
Motywem wyroku była przysięga Jana: „sicut pater meus cum Dobachna patre erat prius
divisus, antequam Dobachna est nata” (Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie
[dalej AGAD], ksiega ziemska łęczycka 4, k. 404v, 407); zadecydowała tu wiec bliższość
działów majątkowych.
14 Starodawne Prawa Polskiego Pomniki , 1, s. 170.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin