Generał w slużbie króla - Maurier du Daphne.pdf

(1301 KB) Pobierz
Daphne Du Maurier
GENERAŁ W
SŁUŻBIE KRÓLA
(tlum. Anna Bańkowska)
2000
1
Mojemu mężowi,
Który także jest generałem.
Ale mam nadzieję,
Że bardziej roztropnym.
2
PODZIĘKOWANIA
Pragnę wyrazić serdeczne podziękowanie Johnowi
Cosmo Stuartowi Rashleighowi z Throwleigh oraz
Williamowi Stuartowi Rashleighowi ze Stoketon za
pozwolenie na publikację tej mieszaniny faktów i fikcji.
Ufam, że im obu, a także Oenonie Johnson, której praca przy
przepisywaniu rodzinnych papierów okazała się tak pomocna,
spodoba się ten wycinek z życia ich przodków, mieszkańców
Menabilly w zamierzchłych i dawno zapomnianych czasach.
Dziękuję także pannie Mary Coate, panu A. L
Rowse’owi i panu Tregonningowi Hooperowi za uprzejme
wypożyczanie książek i manuskryptów.
D. du M.
3
l
Wrzesień roku 1653, schyłek lata. Czuje się już
pierwsze zimne podmuchy jesieni. Słońce już nie atakuje
wschodniego okna w chwili mego przebudzenia, ale podąża
opieszale w stronę wzgórza, nie docierając na szczyt
wcześniej niż o ósmej. Biała mgła okrywa zatokę nieraz i do
południa, snuje się nad mokradłami, a kiedy wreszcie ustąpi,
zostawia po sobie powiew chłodu. Dlatego wysoka trawa na
łące nigdy nie wysycha. Chociaż dawno minęło południe,
każde źdźbło błyszczy i srebrzy się w słońcu wielkimi,
nieruchomymi kroplami. Leżąc tutaj samotnic, znacznie
więcej uwagi poświęcam przypływom i odpływom, które
wpisane są jakby do stałego rozkładu dnia. Kiedy woda
spływa z bagien, odsłaniając stopniowo pomarszczone i zbite
piaski, zaczyna mi się roić, że ja także wraz z falą sunę ku
morzu, a wszystkie moje skrywane i niby to dawno
pogrzebane marzenia wychodzą na światło dzienne niczym
muszelki i kamyczki na plaży.
Dziwne, a zarazem radosne uczucia towarzyszą
takiemu osuwaniu się w przeszłość. Niczego nie żałuję,
jestem szczęśliwa i dumna z mego życia. Mgła i chmury
zniknęły, słońce stoi wysoko na niebie i rozkosznie grzeje,
przyklaskując mojemu odpłynięciu w dawne dzieje.
Jakże błękitne i nieujarzmione jest morze, kiedy
podfryzowane fale pędzą, jedna za drugą, na zachód, a
ciemnopurpurowy cypel Blackhead wyciąga łagodnie
pochylone ramię ku głębokiej wodzie. Raz jeszcze - choć
wiem, że to tylko wyobraźnia - wydaje mi się, że ów odpływ
dokonuje się zawsze w samo południe, kiedy nadzieje sięgają
szczytu, a w sercu panuje błogi spokój. Nagle jednak na mój
4
pogodny nastrój zaczyna nasuwać się dzien. Za cyplem
Dodman zbierają się z wolna pierwsze wieczorne chmury i
długimi palcami sięgają ku wodzie. Morze przybiera; z
początku oddalone i nieszkodliwe, przemawia coraz głośniej,
pełznąc chyłkiem w stronę plaży. Fala powraca. Znika ją
białe kamienie i muszelki, woda kryje piasek, moje marzenia
schodzą do grobu. Kiedy zapadnie ciemność, a fala
przypływu ogarnie mokradła, wejdzie Matty. Zapali świece,
szturchnie pogrzebaczem drwa w kominku i samą swą
obecnością wniesie nieco ruchu. Jeśli odpowiadam jej
lakonicznie albo w ogóle milczę, kręci głową z naganą i
przypomina, że koniec roku zawsze źle na mnie wpływał.
Ach, ta moja jesienna melancholia... Nawet w odległych
czasach, gdy byłam młoda, nadciągała z regularnością
zegarka, a wtedy Matty niczym rozgdakana kwoka
przeganiała każdego gościa: „Panna Honor nikogo dziś nie
przyjmuje”. Rodzina szybko do tego przywykła i zostawiała
mnie w spokoju, chociaż słowo „spokój” kiepsko oddaje
nastrój czarnej rozpaczy, jaka mnie wówczas opadała. Dobrze
już, dobrze... to minęło, a przynajmniej skończyły się owe
okresy złego humoru - bunt ducha przeciw
pokiereszowanemu ciału i chwilom wielkiego bólu, który nie
dawał wytchnienia... To były batalie młodości, które odeszły
już w przeszłość. Teraz tkwię w jarzmie wieku średniego i o
tym także dałoby się wiele powiedzieć. A jednak rezygnacja
ma swe dobre strony. Martwi mnie tylko, że nie mogę już tyle
czytać. Kiedy miałam lat dwadzieścia pięć czy trzydzieści,
książki dawały mi wiele pociechy. Niczym prawdziwy
akademik pracowałam ciężko nad łaciną i greką, a nauka
stanowiła część mej egzystencji. Teraz okazuje się, że nic mi
to nie dało. Cynizm, jaki przejawiałam za młodu, z wiekiem
niebezpiecznie się pogłębia, tak twierdzi Robin. Biedny
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin