JACQUES PHILIPPE
Czas dla Boga
SPIS TREŚCI
Wprowadzenie
CZĘŚĆ PIERWSZA
Rozdział 1
Modlitwa wewnętrzna nie jest techniką, lecz łaską
Rozdział 2
Kilka wniosków
Rozdział 3
Podstawą kontemplacji jest wiara i zaufanie
1. Wiara w obecność Boga
2. Wiara w powszechność wezwania do zjednoczenia z Bogiem
3. Wiara w owoce kontemplacji
Rozdział 4
Wytrwałość i wierność
Rozdział 5
Czystość intencji
Rozdział 6
Pokora i ubóstwo serca
Rozdział 7
Decyzja wytrwania
1. Bez głębokiej modlitwy świętość staje się niemożliwa
2. Problem braku czasu
3. Czas ofiarowany Bogu nigdy nie jest czasem kradzionym ludziom
4. Czy wystarczy modlić się pracując?
5. Pułapka fałszywej szczerości
6. Pułapka fałszywej pokory
Rozdział 8
Oddać się bez reszty
CZĘŚĆ DRUGA
Jak spożytkować czas modlitwy kontemplacyjnej
Gdy pytanie w ogóle nie powstaje
Pierwszeństwo działania Boga
Pierwszeństwo miłości
1. Dążenie do prostoty
Bóg daje siebie za pośrednictwem człowieczeństwa Jezusa
Bóg mieszka w naszym sercu
CZĘŚĆ TRZECIA
Etapy modlitwy wewnętrznej
Droga od rozumu do serca
1. Zubożenie staje się bogactwem?
Rana serca
1. Modlitwa wewnętrzna — trwać z otwartą raną
Nasze serca i serce Kościoła
CZĘŚĆ CZWARTA Zewnętrzne warunki modlitwy
Czas
1. Pora modlitwy
2. Długość modlitwy
Miejsce
Postawy ciała
CZĘŚĆ PIĄTA
Kilka metod modlitwy wewnętrznej
Medytacja
Modlitwa serca
Różaniec
Jak reagować na niektóre trudności
Rozproszenia
Aneks 1
Metoda medytacji Ojca Libermanna
1. Adoracja
2. Rozważania
3. Postanowienia
Aneks 2
Praktyka obecności Bożej w listach brata Laurent od Zmartwychwstania Pańskiego
(1614-1691)
W zachodniej tradycji katolickiej „modlitwą kontemplacyjną" lub „modlitwą wewnętrzną" określa się taki rodzaj modlitwy, raczej dłuższej, gdy stajemy przed Bogiem w samotności i w ciszy z pragnieniem wejścia z Nim w komunię miłości. Wszyscy mistrzowie duchowi uważają regularne praktykowanie tej formy modlitwy za uprzywilejowany i nieodzowny sposób, jeśli chce się wieść życie autentycznie chrześcijańskie, dojść do poznania Boga, ukochać Go i być zdolnym odpowiedzieć na Jego wezwanie.
Wiele dziś osób, należy się z tego Cieszyć, pragnie Boga. Odczuwają pragnienie głębokiej, intensywnej modlitwy wewnętrznej i chcieliby ją praktykować. Napotykają jednak przeszkody, gdy chcą się zaangażować, a szczególnie gdy chcą w tym zaangażowaniu wytrwać. Czasem brak kogoś, kto mógłby ich zachęcić, inaczej trudno samemu wejść w modlitwę. Są bezradni, nie wiedzą, jak się za to zabrać; a czasem zniechęcają się po kilku próbach, gdy tylko napotkają trudności, porzucają regularną modlitwę. Tymczasem nieskończenie należy tego żałować, gdyż według jednomyślnego świadectwa wszystkich świętych, wytrwałość jest tą wąską bramą, która prowadzi do Królestwa Niebieskiego. To poprzez nią i jedynie tą drogą otrzymujemy dobra, o których napisano: ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowiecze nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (1 Kor 2,9). Kontemplacja jest źródłem prawdziwego szczęścia, a ten, kto ją wiernie praktykuje, będzie mógł skosztować i zobaczyć, jak dobry jest Pan (por. Ps 34) i odnaleźć żywą wodę - obietnicę Jezusa: Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki (J 4,14).
Przekonani o tej prawdzie, chcielibyśmy, żeby ta książeczka zawierała wskazówki i rady jak najprostsze i jak najbardziej konkretne. Chcemy, żeby w ten sposób pomagała wszystkim czytelnikom spragnionym modlitwy zaangażować się w nią i w niej wytrwać, nie pozwalając się pokonać trudnościom, które z pewnością się pojawią.
Dzieła dotyczące modlitwy wewnętrznej są liczne i wszyscy wielcy kontemplatycy mówią o niej znacznie lepiej niż my byśmy mogli to kiedykolwiek uczynić. Będziemy ich zresztą często cytować. Sądzimy jednak, że tradycyjne nauczanie Kościoła na ten temat wymaga przedstawienia go dzisiaj wierzącym w sposób prosty, przystępny dla wszystkich, dostosowany do naszej wrażliwości i naszego języka, biorący pod uwagę pedagogikę, jaką Bóg w swej mądrości posługuje się współcześnie, prowadząc dusze do świętości; pedagogikę nie zawsze tę samą, co wieki temu. Takie stawialiśmy sobie zadanie, redagując tę książeczkę
Modlitwa wewnętrzna nie jest chrześcijańską jogą
Żeby wytrwać w modlitwie, trzeba już na samym początku uniknąć fałszywej ścieżki. Bardzo więc ważne staje się zrozumienie specyfiki kontemplacji chrześcijańskiej i tego, co ją odróżnia od innych dróg duchowych. Jest to tym bardziej konieczne, że materializm naszej kultury wyzwala w konsekwencji głód absolutu, mistyki, kontaktu z Niewidzialnym, co samo w sobie dobre, utyka czasem w doświadczeniach zwodniczych, a czasem nawet niszczących.
Pierwsza podstawowa prawda, jaką powinniśmy pojąć, bez której nie będziemy mogli posunąć się zbyt daleko to ta, że modlitwa kontemplacyjna nie jest owocem żadnej techniki, lecz darem łaski. Święta Joanna Chantal mówiła: „Najlepsza metoda modlitwy wewnętrznej polega na tym, żeby jej wcale nie posiadać, gdyż modlitwy nie opanowuje się dzięki sztuce (dziś powiedzielibyśmy - technice), lecz dzięki łasce". Nie istnieje metoda modlitwy wewnętrznej w tym sensie, że nie ma zespołu reguł, sposobów postępowania, które wystarczy zastosować, żeby się dobrze modlić. Prawdziwa kontemplacja jest darem, którego Bóg udziela za darmo, ale trzeba rozumieć, w jaki sposób go przyjąć.
Jest to bardzo istotne. Zwłaszcza dzisiaj, z powodu szerokiego rozpowszechniania się w naszej kulturze wschodnich metod medytacji, takich jak Joga czy Zen oraz z powodu współczesnej mentalności, która wszystko chce zredukować do technik i wreszcie z powodu ciągłej ludzkiej pokusy, żeby uczynić z życia - nawet z życia duchowego - coś, czym można kierować według własnego upodobania. Często mniej lub bardziej świadomie tworzymy sobie fałszywy obraz kontemplacji. Wydaje nam się, że poczynimy w niej nagłe postępy dzięki technikom myślowej koncentracji, odpowiedniemu oddychaniu, pozycji ciała, powtarzaniu pewnych formuł. Gdy elementy te zostaną raz na zawsze opanowane, pozwolą nam osiągnąć stan wyższej świadomości. Takie spojrzenie na sprawę, podświadomie oparte na technikach Wschodu, wpływa czasem na naszą koncepcję modlitwy i życia mistycznego w chrześcijaństwie, co jest całkowicie błędne.
Błędne, ponieważ przywiązujemy się do metod i w rezultacie kluczowy staje się wysiłek człowieka, podczas gdy w chrześcijaństwie wszystko jest łaską, wszystko jest darem Boga, darmo danym. To prawda, że pomiędzy wschodnim ascetą czy też „duchownym", a chrześcijańskim kontemplatykiem może istnieć pewne podobieństwo, ale jest ono całkowicie zewnętrzne; w istocie rzeczy są to dwa światy bardzo różne od siebie, a nawet nieprzystawalne
Więcej argumentów na ten temat czytelnik znajdzie w książce Des bords du Gange aux rives du Jourdain, Fayard. Zauważmy, że istnieje jeszcze jedna zasadnicza różnica pomiędzy duchowością chrześcijańską, a tą, która jest zainspirowana mądrością niechrześcijańskiej Azji. W tej ostatniej, celem duchowej drogi jest bardzo często bądź absolutyzacja „Ja", bądź roztopienie się w jakimś wielkim „Wszystkim", eliminacja cierpienia przez wygaszenie pragnień i osłabienie odrębności. Natomiast ostateczny cel modlitwy jest zupełnie inny: jest nim przebóstwienie, stanięcie twarzą w twarz z Bogiem, więź miłości pomiędzy jedną a drugą osobą. Głębokie zjednoczenie, które szanuje jednak odrębność osób, dlatego właśnie, żeby mógł istnieć w miłości dar i wzajemność. Należy być dziś równocześnie bardzo czujnym w stosunku do prądów, nazywanych New Age, które rozprzestrzeniają się niemal wszędzie. Chodzi o rodzaj synkretyzmu, w którym ma również miejsce astrologia, reinkarnacja i mądrość Wschodu. Jest to współczesna forma gnozy, która zupełnie nie zwraca uwagi na tajemnicę Wcielenia i w rezultacie jest iluzoryczną próbą samospełnienia bez łaski (dokładne przeciwieństwo tego, co przedstawiamy w tej książce), jednocześnie bardzo egoistyczną, ponieważ drugi człowiek nigdy nie jest tam ujmowany według jego własnej wartości, lecz wyłącznie jako narzędzie mojej własnej realizacji. Jest to świat bez prawdziwej relacji z innymi, bez tożsamości, a w konsekwencji bez miłości.
Podstawowa różnica polega, jak już powiedzieliśmy, na tym, że w jednym przypadku chodzi o technikę, o działanie, które zależy przede wszystkim od człowieka i od jego możliwości (nawet jeśli odwołuje się do szczególnych zdolności, które pozostają jakby uśpione u wszystkich zwykłych śmiertelników, i które „metoda medytacji" tylko objawia i rozwija), w drugim zaś przypadku to Bóg jest tym, który daje człowiekowi Siebie w sposób całkowicie dobrowolny. Nawet jeśli, jak to ujrzymy, pewna inicjatywa i aktywność ze strony człowieka ma tutaj swoje miejsce, cały gmach kontemplacji spoczywa na zaproszeniu Boga i Jego łaski. Nigdy nie należy tracić tego z oczu. Nawet gdy zasadniczo co do tego się nie mylimy, to jedną ze stałych, czasem subtelnych pokus życia duchowego pozostaje opieranie go na naszych własnych wysiłkach, nie zaś na miłosierdziu Boga.
Wnioski z tego, co przed chwilą ustaliliśmy, są bardzo istotne. Przyjrzyjmy się kilku z nich.
Pierwszy wniosek jest taki, że nawet jeśli różne metody czy też ćwiczenia mogą pomóc w modlitwie, nie należy do nich przywiązywać zbyt dużej wagi i wszystkiego na nich opierać. Oznaczałoby to skupienie uwagi w modlitwie na nas samych, nie zaś na Bogu, a to właśnie jest błąd, którego mieliśmy unikać! Nie powinniśmy też sądzić, że wystarczy trochę treningu, czy też opanowanie pewnych „sztuczek", żeby pozbyć się trudności w modlitwie, na przykład rozproszeń. Głęboka logika, dzięki której postępujemy w życiu duchowym naprzód, należy do zupełnie innego porządku. Skądinąd - na szczęście - gdyby kontemplacja miała opierać się na naszych własnych siłach, nie zaszlibyśmy zbyt daleko. Święta Teresa z Avila twierdzi, że „fundamentem, na którym spoczywa gmach modlitwy wewnętrznej jest pokora", to znaczy przekonanie, że sami z siebie nic nie możemy uczynić i jedynie Bóg jest w naszym życiu źródłem dobra. Taka myśl może się wydać naszej pysze gorzka, jest jednak niezwykle wyzwalająca. Bóg, który nas kocha, zaprowadzi nas nieskończenie wyżej i dalej niż moglibyśmy dotrzeć o własnych siłach.
To podstawowe założenie niesie w sobie dodatkowe wyzwolenie. Gdy chodzi o jakąkolwiek technikę, zawsze jedni okażą się bardziej uzdolnieni od innych. Gdyby modlitwa była techniką, część osób okazałaby się do niej uzdolniona, ale inni nie. To prawda, że niektórzy ludzie łatwiej się wyciszają, czy też oddają rozmyślaniom niż inni. Ale nie ma to jakiegokolwiek znaczenia. Każdy człowiek, zgodnie ze swoją osobowością, ze swymi darami i słabościami jest zdolny, jeśli wiernie odpowiada łasce Bożej, do prowadzenia bardzo głębokiego życia modlitwy. Powołanie do mistycznego zjednoczenia z Bogiem w modlitwie jest równie powszechne jak powołanie do świętości. Jedno okazuje się niemożliwe bez drugiego. Absolutnie nikt nie został wykluczony. Jezus nie zwraca się do jakiejś duchowej elity, lecz do wszystkich bez wyjątku, gdy mówi: Módlcie się w każdym czasie (Łk 21,36) oraz Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6,6).
Następny wniosek okaże się istotny dla dalszej części naszego wywodu. Skoro modlitwa nie jest techniką, którą można opanować, lecz łaską, darem pochodzącym od Boga, który trzeba umieć przyjąć, najważniejsze nie jest mówienie o metodach, podawanie gotowych recept, ale wyjaśnianie, jakie warunki mogą być pomocne w przyjęciu tego daru. Warunki te polegają w gruncie rzeczy na pewnych wewnętrznych postawach, na pewnego rodzaju nastawieniu serca. Innymi słowy, tym co zapewnia rozwój modlitwy i czyni ją owocną, jest nie tyle sposób, w jaki się modlimy, co wewnętrzne nastawienie, które towarzyszy modlitwie. Zadaniem, które należy do nas, jest podjęcie wysiłku, żeby dojść do takiego nastawienia serca, pogłębiać je oraz w nim wytrwać. Reszta jest dziełem Boga.
Spróbujmy teraz zobaczyć, na czym owo nastawienie polega.
Podstawą kontemplacji jest wiara i zaufani
Wiara stanowi podstawę nastawienia, o którym mówimy. Jak zobaczymy w dalszej części książki - w modlitwie kontemplacyjnej ma również miejsce walka. Najsilniejszą bronią w tej walce jest wiara.
Wiara jest tą zdolnością, która pozwala wierzącemu kierować się usłyszanym Słowem Bożym, Słowem, które nie może kłamać, nie zaś własnymi odczuciami, przesądami czy też tym, co słyszy się wokół siebie. Tak rozumiana cnota wiary jest podstawą kontemplacji. Jej działanie ma różne aspekty.
Gdy zaczynamy się modlić, sami przed Bogiem, w naszym pokoju, w kaplicy czy też przed Najświętszym Sakramentem, z całego serca powinniśmy wierzyć, że Bóg jest tam obecny. Niezależnie od tego, czy czujemy to, czy też nie, niezależnie od naszych zasług, przygotowania, zdolności czy też braku zdolności formułowania pięknych zdań, niezależnie od naszego wewnętrznego stanu: Bóg jest tutaj przy nas, patrzy na nas i nas kocha. Jest tutaj nie dlatego, że na to zasługujemy czy też dlatego, że to odczuwamy. Jest tutaj dlatego, że obiecał: wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu... (Mt 6,6).
Choćbyśmy byli w najbardziej pożałowania godnym stanie wewnętrznym, z odczuciem, że Bóg nie tylko jest nieobecny, ale że nas opuścił, nigdy nie możemy poddawać w wątpliwość Jego miłującej i przyjmującej obecności w stosunku do tego, kto się modli. Tego, kto do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę (J 6,37). Znacznie wcześniej, jeszcze zanim przed Nim staniemy, już tam jest, ponieważ to On jest inicjatorem tego spotkania, On, który jest naszym Ojcem, czeka na nas bardziej niż my na Niego i bardziej niż my sami chce wejść z nami w komunię. Bóg pragnie nas nieskończenie bardziej niż my Jego.
Bez względu na to, jak duże byłyby nasze trudności, nasz opór, zahamowania, musimy wierzyć niezachwianie, że wszyscy, bez wyjątku, wykształceni i nie, sprawiedliwi i grzeszni, osoby zrównoważone i głęboko zaburzone są wezwani do głębokiej modlitwy, w której Bóg będzie z nimi rozmawiał. Ponieważ tym, który zaprasza, jest Bóg, a Bóg jest prawy, każdemu da łaski konieczne, by wytrwał w modlitwie i uczyni z niej cudowne, przejmujące spotkanie ze Swą własną głębią. Kontemplacja nie jest zarezerwowana dla żadnej duchowej elity, lecz dostępna dla wszystkich. Często spotykane zdanie, że „to nie dla mnie, to dobre dla świętych", jest niezgodne z Ewangelią. Powinniśmy wierzyć, że niezależnie od tego, jak duże byłyby nasze trudności i słabość, Bóg da nam konieczną do wytrwania siłę.
Pan wzywa nas do modlitwy...
annaboro