Clancy Tom - Centrum 02 - Zwierciadło.pdf

(1639 KB) Pobierz
Tom Clancy
Zwierciadþo
Tþumaczyþ
Leszek Erenfeicht
Tytuþ oryginaþu
The Mirror Image
Podziękowania
Chcielibyśmy serdecznie podziękować Jeffowi Rovinowi za jego inspirujące pomysły i
znaczący wkład w powstanie rękopisu. Podziękowania za współpracę należą się także Martinowi
H. Greenbergowi, Larry'emu Segriffowi, panu Robertowi Yondelmanowi oraz wspaniałemu
zespołowi wydawnictwa Putnam Berkeley Group, w skład którego wchodzili Phyllis Grann,
David Shanks i Elizabeth Beier. Jak zwykle dziękujemy naszemu agentowi i przyjacielowi,
Robertowi Gottliebowi z agencji Williama Morrisa, bez którego ta powieść zapewne nigdy by nie
powstała. Osądźcie, drodzy Czytelnicy, na ile ten nasz wspólny wysiłek zakończył się sukcesem.
Tom Clancy i Steve Pieczenik
Prolog
¨
Piątek, 17.50 - Sankt Petersburg
- Paweł - odezwał się Pietia Wołodin - ja tu czegoś nie rozumiem.
Paweł Makarow mocniej ścisnął kierownicę i z rozdrażnieniem spojrzał na swojego sąsiada.
- Czego ty znowu nie rozumiesz, Pietia?
- No bo skoro wybaczyliśmy Francuzom - odparł pytający, gładząc syntetyczną tapicerkę -
to dlaczego Niemcom nie? Przecież jedni i drudzy napadli na Matuszku Rassiju, nie?
Paweł zmarszczył brwi.
- Słuchaj, skoro nie widzisz różnicy, to z ciebie naprawdę patentowany osioł.
- To nie jest odpowiedź - odezwał się Iwan, jeden z czterech pasażerów z tyłu.
- No cóż, Paweł ma rację, ale to rzeczywiście nie jest odpowiedź - dorzucił Eduard,
siedzący obok Iwana.
Paweł przerzucił biegi. Tej części codziennej półgodzinnej jazdy z pracy do ich hotelu na
Prospekcie Niepokoriennych najbardziej nie lubił. Parę minut od wyjazdu z Ermitażu z reguły
pakowali się nad Newą w korek.
Paweł wyjął z kieszeni papierosa, a Pietia podał mu ogień.
- Spasiba, Pietia.
- No to w końcu odpowiesz mi, czy nie? - zapytał Pietia.
- Odpowiem, tylko najpierw wjedźmy na ten cholerny most. Nie potrafię jednocześnie
myśleć i słać jobów.
Paweł dostrzegł lukę otwierającą się przed nimi i szarpnął kierownicę, zjeżdżając ze
środkowego na lewy pas. Ich mikrobus gwałtownie zakołysał się przy tym manewrze, budząc
Olega i Konstantina, którzy przysnęli na siedzeniach w ostatnim rzędzie.
- Co się tak ciskasz, Pawka? - zapytał Iwan. - Odkąd to ci się zaczęło tak do żony śpieszyć,
co?
- Aleś ty dowcipny, Wania - odpowiedział Paweł znad kierownicy.
Nie śpieszył się donikąd ani do nikogo. Chciał tylko jak najszybciej wyrwać się z tego
tłoku, znaleźć jak najdalej od roboty i tego napięcia, które ich zżerało przez ostatnie tygodnie, od
terminu, który wisiał im nad głowami jak miecz Damoklesa. Teraz, gdy praca była już na
ukończeniu, nie mógł się doczekać powrotu do Mosfilmu, do projektowania animacji
komputerowej.
Szybko zmieniając biegi, Paweł bezceremonialnie rozpychał się wśród rzędów Toyot.
Mercedesów i Volkswagenów, które od niedawna zaczęły dominować w motoryzacyjnym
krajobrazie Rosji. Ich, użyczony przez telewizję Chrysler Minivan, skądinąd ulubiony środek
transportu mafii, sprawiał, że pozostali użytkownicy jezdni powściągali uwagi cisnące im się na
usta. Niestety, kiedy skończą swoją pracę, trzeba go będzie oddać. Jedynym aspektem tego
kontraktu, za którym mógłby kiedyś tęsknić, będzie ten wóz.
No, może jednak nie, pomyślał spoglądając na zachód.
Po drugiej stronie Newy oko cieszyły strzeliste iglice Twierdzy Pietropawłowskiej. Tych
widoków też mu będzie brakowało w pudełkowatym chaosie Moskwy. Będzie tęsknił za Pitrem,
za tymi ognistopomarańczowymi zachodami słońca nad Zatoką Fińską, za Fontanką, za kojącym
nerwy nurtem Newy, za przejmującym pięknem zapuszczonych w większości kanałów. Teraz,
gdy po upadku komunizmu zajęto się trochę ekologią, z ich wód, choć nadal brudnych, zniknęła
warstwa oleistej mazi, co dawało nadzieję na to, że budynkom da się przywrócić dawny splendor
Wenecji Północy. Będzie tęsknił za majestatycznym, rubinowoczerwonym masywem Pałacu
Biełozierskiego, kapiącym od złota wnętrzem soboru Aleksandra Newskiego, gdzie czasami
chodził się modlić, za cebulastymi kopułami pałacu Katarzyny Wielkiej, pełnymi spokoju
ogrodami i zapierającymi dech w piersiach fontannami Petrodworca, pałacu Piotra Wielkiego,
zaćmiewającego rozmachem Wersal. Będzie mu brakowało tych smukłych, białych wodolotów
przemykających po Newie niczym statki kosmiczne z powieści Stanisława Lema. Będzie też
tęsknił za widokiem przytłaczających je swym ogromem okrętów wojennych wpływających do
portu Nachimowskogo Ucziliszczia, szkoły morskiej na Wyspie Aptekarskiej na Newie.
A przede wszystkim będzie tęsknił za Ermitażem. Nie mieli czasu na zwiedzanie, ale gdy
tylko ich cerber, pułkownik Rosski czymś się zajął, Paweł wyrywał się ukradkiem i włóczył po
salach, napawając oczy pięknem. Mieli przykazane siedzieć w studiu i nigdzie nie wychodzić, ale
nawet jeżeli ktoś by go tam codziennie spotykał, to w końcu przecież tam pracował, nie? Zresztą
nikt się na pewno nim nie interesował. A poza tym, być człowiekiem wierzącym i nie zobaczyć z
bliska „Zdjęcia z krzyża” Rembrandta, „Opłakiwania Chrystusa” Carracciego albo jego
ulubionego „Św. Wincentego w lochu” ze szkoły Ribalta? Zwłaszcza, że w tej pracy było coś, co
bardzo go zbliżało do uwięzionego, ale niezłomnego świętego.
Tak, będzie mu tego wszystkiego brakować, ale z radością zostawi za sobą tą ciężką
harówkę w świątek, piątek i niedzielę, po kilkanaście godzin dziennie, a zwłaszcza świdrujący,
jawnie dozorujący wzrok pułkownika Rosskiego. Służył już pod jego rozkazami w Afganistanie i
miał szczerą nadzieję, że więcej tego sukinsyna w życiu nie zobaczy. Przeklinał ślepy los, gdy
dowiedział się, kto będzie kierował pracą nad tym kontraktem. Co on takiego przeskrobał w
życiu?
Jak zawsze za mostem na Prospekcie Kirowa zjechał na prawy pas, którym ruch wzdłuż
niskiej betonowej balustrady odbywał się nieco spokojniej. Odetchnął z ulgą i wcisnął pedał
gazu.
- Dalej chcesz odpowiedzi? - zapytał Pietię, zaciągając się papierosem.
- Na które pytanie, to o Niemców, czy to o żonę? - zapytał Iwan.
Paweł przewrócił oczyma.
- Powiem ci, jaka jest różnica między Francuzami a Niemcami. Francuzi poszli za
Napoleonem z głodu. Zawsze przedkładali wygodę nad uczciwość.
- Tak, to dlaczego w czasie ostatniej wojny mieli ruch oporu?
- To było chwilowa dewiacja, odruch konwulsyjny. Gdyby mieli tyle determinacji, co nasi
w Stalingradzie, Hitler nigdy nie zająłby Paryża.
Paweł docisnął gaz, nie puszczając Mercedesa 500, który próbował skręcić ze środka na ich
pas. Obrzucił pogardliwym wzrokiem kobietę siedzącą za kierownicą. Jeszcze jedna kochanka
miejscowego mafioso, pomyślał. Ciekawe, ile narkotyków musiał przerzucić przez Polskę do
Niemiec, żeby ci go kupić? W lusterku zauważył ciężarówkę, która zjechała na ich pas za nimi.
- Francuzi nie są tacy źli - ciągnął. - A Niemcy wciąż w duszy zostali Wandalami. Tylko
spuścić ich z oka, a zobaczysz, rok nie minie, jak ich fabryki znowu zaczną wypuszczać
bombowce i czołgi.
- To co powiesz o Japończykach? - zapytał Pietia, kręcąc głową.
- Bydlaki. Zobaczycie, jak Dogin wygra wybory, też im da popalić. Kuryli im się zachciało,
żółtkom przeklętym.
- Czyli według ciebie paranoja to dobry powód, żeby na kogoś głosować w wyborach
prezydenckich, tak?
- Obawa przed dawnymi wrogami to nie paranoja, to ostrożność.
- Podpuszczasz nas, Pawka - odpowiedział Wołodin. - Przecież nie głosuje się na kogoś
tylko dlatego, że obiecał uderzyć na Niemcy po pierwszych oznakach remilitaryzacji.
- To tylko jeden z powodów. - Droga przed nimi opustoszała i Paweł przyśpieszył, gdy
przejechali nad szerokim, ciemnym kanałem. Silny wiatr sprawił, że zamknęli okna. - Dogin
przyrzekł ożywić program kosmiczny, co wzmocni gospodarkę. Takich studiów jak to, któreśmy
budowali, też będzie więcej. Powstaną nowe fabryki wzdłuż Kolei Transsyberyjskiej, które dadzą
na rynek dużo tanich i dobrych towarów, uruchomi się program budownictwa mieszkaniowego.
- Ale kto zapłaci za te cuda, Pawełku? To nasze przytulne gniazdko pod Ermitażem
kosztowało drobne dwadzieścia pięć miliardów rubli! Skąd ten twój Dogin weźmie tyle szmalu?
Z budżetu? Może zabierze tym biurokratom na Kremlu, co?
Paweł wydmuchał dym i pokiwał głową.
Pietia wybuchł.
- Trzeba było słuchać co pułkownik mówił tam, na dole. Podsłuchałem, jak gadał z
adiutantem o funduszach od mafii. To od nich będą te pieniądze, głąbie, a to bardzo
niebezpieczny...
Paweł instynktownie nacisnął hamulec i skręcił kierownicą w prawo, gdy Mercedes
zajechał mu drogę. W tym momencie usłyszeli głuche pyknięcie, a spod deski rozdzielczej zaczął
się wydobywać gęsty zielony dym.
- Co to jest? - zapytał Pietia, krztusząc się.
- Otwórzcie okno! - krzyknął ktoś z tyłu.
Nieprzytomny Paweł opadł na kierownicę. Nikt już nie prowadził mikrobusu, gdy najechała
na niego od tyłu ciężarówka.
Popychany przez ciężarówkę Chrysler otarł się o bok Mercedesa, dojechał do bariery,
wspiął się na nią i przeleciał na drugą stronę. Pękła lewa przednia opona, a tylny most ze
zgrzytem przetoczył się przez wierzch bariery, gdy mikrobus nosem w dół runął w fale brudnej
rzeki.
Wóz uderzył w wodę z głośnym pluskiem, przez chwilę stał pionowo na wodzie, a potem
przechylił się na bok i do góry kołami. Para i bańki powietrza wydobywały się bokami, mieszając
się z zielonym dymem, gdy mikrobus zaczął pogrążać się w falach. Wkrótce już tylko koła
wystawały nad powierzchnię.
Krępy kierowca ciężarówki i młoda blondynka z Mercedesa byli pierwszymi osobami,
które znalazły się przy wyszczerbionej barierce. Chwilę później dołączyli do nich pasażerowie
innych samochodów.
Oboje nie odezwali się do siebie ani słowem, w milczeniu śledząc odpływający na
południowy zachód, lekko kołyszący się w nurcie rzeki wrak. Z pojazdu wydobywało się coraz
mniej baniek powietrza, dym także się już rozwiał. Samochód był za daleko, by ktokolwiek
próbował ratować kogokolwiek.
Oboje odpowiadali, że czują się dobrze. Potem wrócili do swoich pojazdów, czekając na
milicję.
Nikt nie zauważył, że kierowca ciężarówki dyskretnie upuścił do rzeki małe pudełko,
przypominające telewizyjnego pilota.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin