Opinie o Harrym Potterze.doc

(105 KB) Pobierz
„HARRY POTTER” – „ALICJA W KRAINIE CZARÓW” I „BAŚNIE” ANDERSENA

„HARRY POTTER” – „ALICJA W KRAINIE CZARÓW” I „BAŚNIE” ANDERSENA

STANISŁAW KRAJSKI

 

fragment książki – „MAGICZNY ŚWIAT «HARRY'EGO POTTERA»”

 

Wielu promotorów i apologetów Pottera twierdzi, że związane z magią zarzuty wobec książek Rowling są bezpodstawne i niezrozumiałe, ponieważ gdyby je brać poważnie to należałoby w taki sam sposób krytykować wszelkie bajki i baśnie, które „przecież roją się od magii i czarów, czarownic, czarodziejów i wszystkiego tego, co w historii o Potterze można znaleźć”. Ci promotorzy i apologeci Pottera mówią ogólnie o bajkach i baśniach lub o konkretnych utworach. Najczęściej wymienia się: „Alicja w krainie czarów” L. Carroll, baśnie Andersena i braci Grimm. Zacznijmy od rozpatrzenia dwóch pierwszych przykładów. Już pobieżna analiza tych książek świadczy o ignorancji lub złej woli obrońców Pottera.

 

Aleksandra Kowal w materiale „Harry Potter – dzieło szatana?”, który znaleźć można na stronie internetowej czasopisma „Apologetyka” stwierdza: „Według mojego rozeznania Harry Potter J. K. Rowling jest równie okultystyczny jak „Alicja w krainie czarów” Lewisa Carrolla. Może tylko wymaga w odbiorze większego poczucia humoru”.[1]

 

Ciekawostką, swego rodzaju znakiem czasów, jest tu fakt, że Katolicki Serwis Apologetyczny zajmuje się zamiast obroną wiary obroną Pottera[*]. Czyżby książka ta była, dla jego wydawców i autorów, jakąś księgą świętą? Rozeznanie Kowal jest, ewidentnie, słabe. Nie pamięta, lub nie chce pamiętać książki Carrolla (a może w ogóle tego arcydzieła nie czytała, a jej skojarzenia dotyczą tylko tytułu?). „Alicja w krainie czarów” to, bowiem literackie zreferowanie dziecięcego snu, tylko snu i to, w dodatku snu, w którym w ogóle nie ma mowy o żadnej magii, a nawet o czarach. Jedyne momenty, które można by, od biedy, podciągnąć pod czary to momenty, w których Alicja napotyka na swojej drodze buteleczki z napisem „Wypij mnie” i ciastko z napisem „Zjedz mnie”. Po wypiciu zawartości buteleczek maleje, a po zjedzeniu ciastek rośnie. Takie rzeczy, gdy maja miejsce w śnie, są rzeczą normalną. Jest to też typowy bajkowy, a nie magiczny element.

 

Wracając do tego faktu, że „Alicja w krainie czarów” jest zapisem snu. Tak o tym pisze jej tłumacz M. Słomczyński: „Minęło wiele dziesiątków lat od chwili ukazania się Przygód Alicji w druku, nim zaczęto rozumieć, że jest to nie tylko wspaniała bajka dla dzieci, ale także arcydzieło opisu działania ludzkiej podświadomości. Jest to zapewne jedyny wypadek w dziejach piśmiennictwa, gdzie jeden tekst zawiera dwie zupełnie różne książki: jedną dla dzieci i druga dla bardzo dorosłych. Alicja dla dzieci jest opowiastką pełną niezwykłych przygód, zdumiewających bohaterów, zabawnych wierszyków i nagłych zwrotów akcji, zupełnie zrozumiałych i przyjętych w królestwie bajki. Alicja dla dorosłych jest drugim, obok Finnegans Wake Joyce'a, arcydziełem, którego myślą przewodnią jest analiza umysłu ludzkiego pogrążonego we śnie. I tak jak język Finnegans Wake, język Alicji rządzony jest gramatyką snu i rytmem snu: przenikanie, zwalnianie, powtórzenia, nagłe zmiany tempa, monotonia i następujące tuż po niej porwane strzępki widzenia: wszystko to dotyczy w jednakowym stopniu struktury akcji i języka. Lecz owa inność w stosunku do świata na jawie nie ogranicza się, oczywiście, do spraw tak zewnętrznych. Każdy, kto śnił (a śniliśmy wszyscy), wie, że niemal wszystkie sny składają się z niejasnego ciągu wydarzeń mających własną logikę senną, łańcuch przyczyn i skutków, które częściowo wymykają się śpiącemu, choć wie on, że są z nim związane, i dlatego często stara się je rozpaczliwie uporządkować przed przebudzeniem. Mówiąc słowami Alicji: Trochę to trudno zrozumieć… nasuwa jakieś myśli… ale nie wiem dokładnie jakie! Jednym z podstawowych praw snu jest to, że może on łączyć z sobą ludzi, którzy nigdy się nie spotkali, i fragmenty rzeczywistości, które nigdy nie mogłyby sąsiadować z sobą na jawie”.[2]

 

Słomczyński stwierdza też, że „Alicja” jest „krótkim snem małej dziewczynki”.[3]

 

Książka kończy się tak „Na pół uwierzywszy w Krainę czarów siedziała z opuszczonymi powiekami, choć wiedziała, że wystarczy unieść je znowu i wszystko przemieni się w nudną rzeczywistość… to tylko wiatr będzie szeleścił w trawach, sadzawka zaszemrze rozkołysana ruchem trzcin…szczękające filiżanki przemienią się w dzwoneczki owiec, a piskliwe okrzyki Królowej w głos pastuszka… kichanie niemowlęcia, wrzask Gryfa i wszystkie inne przedziwne dźwięki przemienią się (wiedziała o tym) w pomieszane głosy dobiegające z wiejskiego obejścia… nawet żałosny lament Żółwiciela także okaże się muczeniem bydła”.[4]

 

W książce tej nie ma w przeciwieństwie do książki Rowling okrucieństwa, i zbrodni, sadystycznego znęcania się człowieka nad człowiekiem. Królowa z Krainy Czarów wciąż, co prawda wydaje wyroki śmierci, ale prawdziwa śmierć, za tym nie idzie. „Alicja” to arcydzieło literatury pięknej (czego nie można powiedzieć o książkach Rowling).Wymaga od czytelnika wysokiej ogólnej kultury i poczucia humoru z prawdziwego zdarzenia. Nie rozumiem tych słów Kowal, które mówią o potrzebie poczucia humoru, którego jakoby mają wymagać książki J. K. Rowling. Harry Potter jest śmiertelnie poważny. Jest śmieszny, ale w innym sensie i nie dla wszystkich. Jest śmieszny dla osób zorientowanych, silnych duchowo, dla chrześcijan i racjonalistów. Jest śmieszny jak wszyscy ci, którzy z cała powagą oddają cześć drewnianym bałwanom, bogowi rekinowi i….szatanowi.

 

W dotyczącym Pottera materiale autorstwa Ewy Polak-Pałkiewicz czytamy: „Z niedowierzaniem można było wśród fajerwerków wielkiego show rozpoczęcia sprzedaży (oczywiście kolejnego tomu powieści Rowling – dop. S. K.) dostrzec baloniki z napisem Telewizja Puls. Czy możliwe, żeby ta Telewizja, na równi z wieloma zresztą księgarniami katolickimi sprzedającymi Harry'ego Pottera – jako współczesną odmianę Cudownej podróży czy kontynuację niemal baśni Andersena – nie wiedziała, co tak naprawdę wkłada dzieciom do ręki? Na ostatnich Targach Książki Katolickiej w Warszawie (maj br.; chodzi o maj 2001 r. – dop. S. K.), zaszokowana obecnością Harry'ego Pottera wśród książek katolickich, domagałam się wyjaśnień zarówno od przedstawicieli organizatorów Targów, jak i od wydawców. Odpowiadali z rozbrajającym uśmiechem: Czyżby miała pani coś przeciw twórczości Andersena albo C. S. Lewisa? Przecież tam też jest o czarach”.[5]

 

No, właśnie. Czy w twórczości Andersena jest mowa o magii? Czy można Andersena przyrównać do Rowling? Pytania te są retoryczne. Stawianie w jednej płaszczyźnie „Baśni” Andersena i „Harry'ego Pottera” to efekt albo ignorancji albo słabej pamięci albo złej woli. Mam przed sobą dwa typowe, można powiedzieć standartowe, wybory „Baśni” Andersena.[6] Znajdują się w nich powszechnie znane, opowiastki duńskiego pisarza. Pełne wydanie „Baśni” nie jest zjawiskiem w Polsce i na świecie powszechnym. W naszym kraju pojawiło się, o ile wiem, tylko jedno.[7]

 

Odwołajmy się, zatem do tych „standardów”. Znaleźć tu można takie baśnie jak: „Księżniczka na ziarnku grochu”, „Calineczka”, „Mała syrena”, „Nowe szaty cesarza”, „Kalosze szczęścia”, „Latający kufer”, „Królowa śniegu”, „Pasterka i kominiarczyk”, „Świniopas”, „Słowik”, „Dziewczynka z zapałkami” W tym większym wydaniu wśród 49 opowieści są tylko trzy baśnie z motywem, który można by nazwać magicznym. Za motyw magiczny nie można chyba uznać pojawienie się krasnoludka czy latającego kufra. Te trzy baśnie to: „Krzesiwo”, „Towarzysz podróży” i „Opowiadanie z diun”. Zacznijmy od tej ostatniej baśni. Pojawia się tam na moment wzmianka o cygance Długiej Małgorzacie, która ewidentnie była czarownicą (choć nikt tak jej nie nazywa). Cyganka ta zdążyła zjeść przed trafieniem do więzienia „pięć serduszek dziecięcych” wierząc, że gdy zje siedem to „będzie mogła fruwać w powietrzu i stawać się niewidzialną”. Cygankę skazano na śmierć. Wyrok wykonano.[8]

 

W „Towarzyszu z podróży” obok Elfów, chochlików, czarodziejskich rózek i czarodziejskiej maści i innych czarodziejskich gadżetów pojawia się czarodziej i czarownica. Jest to zły czarodziej i zła czarownica[9] Czarodziej zostaje zabity. Pozytywny bohater uwalnia od czarów księżniczkę zaklętą w czarownicę. Warto tu od razu wspomnieć, że towarzyszy temu modlitwa „do Pana Boga”.[10]

 

W „Krzesiwie” pojawia się „stara czarownica” („była obrzydliwa, dolna warga zwisała jej aż do piersi”), która zostaje zabita już w początkach bajki i czarodziejskie krzesiwo”uruchamiające” czarodziejskie psy, które przynoszą pozytywnemu bohaterowi pieniądze.[11]

 

Przyjmijmy tak przymykając trochę oko, żeby już się nie spierać z obrońcami Pottera, że jest to pewien ładunek magii. Zwróćmy uwagę na to, że ta „magia” pojawia się, biorąc pod uwagę ilość stron, na kilku zaledwie procentach tekstów Andersena. Najważniejszy jednak jest tu ewidentny fakt zneutralizowania tej „magii” przez autora w sposób całkowity. Baśnie Andersena są, bowiem przesiąknięte chrześcijaństwem. Roją się od wypowiedzi, z których wynika, że Panem i Prawodawcą jest Bóg, że to Chrystusowi trzeba się poddać, że to do Niego trzeba się zwracać, modlić i z Nim spotykać w Komunii Świętej. Podajmy kilka przykładów. W najbardziej nasyconej „magią” baśni „Towarzyszu podróży”, której głównym bohaterem jest Jan znajdujemy następujące fragmenty: „W kościele dzwoniono na nabożeństwo, bo była niedziela. Ludzie szli na kazanie; Jan przyłączył się do nich, śpiewał psalmy słuchał Bożego słowa i wydawało mu się, że jest w swoim kościele, gdzie był ochrzczony i gdzie śpiewał psalmy z ojcem”.[12]; „Hop, hop, towarzyszu! Dokąd to wędrujesz? – W daleki świat – powiedział Jan. – Nie mam ani ojca, ani matki, jestem ubogim chłopcem; ale Pan Bóg mi dopomoże!”[13] Gdy Jan zachwycony jest widokiem lasu mówi: „Dobry kochany Boże! Chciałbym Cię całować za to, że jesteś taki dobry dla nas wszystkich, za to, że dałeś nam te wszystkie cuda świata”.[14] W dalszej części baśni czytamy: „Poprzedniego wieczora poszedł Jan wcześniej spać, odmówił swoja wieczorną modlitwę i zasnął spokojnie”.[15]

 

„Opowiadanie z diun” zaczyna się do dyskusji na tematy religijne między pewną swojej wiary żoną a wątpiącym mężem. Podczas tej dyskusji pojawiają się takie zdania „Życie jest darem łaski miłości, tak wielkim darem, że trudno ogarnąć go myślą! (…)A jeszcze błogość ta ma wzrastać po śmierci na tamtym świecie, aż po wieczność. (…) W gruncie rzeczy jedynie niezmierna pycha może podyktować myśl, że jesteśmy nieśmiertelni jak Bóg. – Takie były również słowa węża, a on jak wiadomo, był mistrzem kłamstwa! (…) W królestwie niebieskim jest wiele mieszkań, powiedział Chrystus. (…) Jest ono nieskończonością, tak jak nieskończonością jest miłość Boża. (…) Gdyby człowiek nie miał Boga, nic by mu nie pozostało. (…) On darzy nas cierpieniem i radością”.[16]

 

W opowiadaniu tym znajdujemy też takie zdania: „W niedzielę przed podróżą przystępowali wszyscy razem do komunii św.”; „Bóg, który jest Wszechmiłością, musi mu wynagrodzić w przyszłym życiu wszystko, co tu zniósł i wycierpiał. Pan jest dobry dla wszystkich i miłosierdzie Jego jest we wszystkich czynach Jego, te słowa psalmu Dawidowego powtarzała żona starego kupca, z wiarą w sercu, że Bóg wkrótce wyzwoli Jorgena, aby mógł wejść do łaski Bożej, do wiecznego życia”.[17]

 

Zajrzyjmy do innych baśni. Znajdujemy tam, przykładowo, następujące wypowiedzi: „Czerwone trzewiczki” – „O Boże zlituj się nade mną! Wtedy słońce zaświeciło jasno i stanął przed nią anioł Boży w białych szatach (…) organy zadźwięczały (…) dusza jej pofrunęła na promieniach słonecznych do Boga”.[18]; „Niegodna kobieta” – „Pan Bóg tego nie chce, ale zbawi mnie i zaopiekuje się moim synem”.[19]; „Opowiadanie o matce” – „A wtedy matka załamała ręce, upadła na kolana i modliła się do Pana Boga: Nie słuchaj mnie, jeżeli modlę się przeciw Twojej woli! Ona jest najdoskonalsza”.[20]

 

Wprost symboliczną wymowę ma baśń pt. „Talizman”. Jej bohaterami są młodzi, królewscy małżonkowie, którzy wyruszają w świat w poszukiwaniu talizmanu, który ma zapewnić im szczęście w małżeństwie. Nie znajdują go. Wracają zawiedzeni. Stary, mądry człowiek pyta ich: „Czy rzeczywiście jechaliście na próżno?” Okazuje się, że podczas podróży dużo się nauczyli. Czego? Baśń kończy się stwierdzeniem mądrego człowieka: „Znaleźliście prawdziwy talizman w waszym sercu. Strzeżcie go wiecznie, a nigdy duch niezadowolenia nie będzie miał nad wami władzy”.[21]

 

Przesłanie Andersena jest jednoznaczne. Magia nie jest narzędziem używanym przez dobrych ludzi. Ludzie tacy kierują się do Boga i z pomocą jego łaski, ale własna pracą dochodzą do zwycięstwa nad złem i osiągają swoje dobre cele. Jak można porównywać książki o Potterze z „Baśniami” Andersena. To prawie bluźnierstwo. W „Harrym Potterze” magia jest receptą na wszystko. Praca, wysiłek sprowadza się tylko do doskonalenia się w magii. Chrześcijaństwo w „Harrym Potterze” nie istnieje. Mało tego jest w sposób wyraźny, rzucający się w oczy, sugerujący, że jest nic nie warte, nieważne, usuwane. Po co pojawiają się tam święta Bożego Narodzenia, jeśli zarazem pozbawia się je wszelkich akcentów chrześcijańskich. Dlaczego „bożonarodzeniowa grota” z „Harry Potter i Czara Ognia”, w które może przecież mieszkać tylko Chrystus, Matka Boża i Józef jest zamieszkała przez elfy, „Świętego Mikołaja i jego reny”? [22]

 

Na jakiej zasadzie św. Mikołaj jest umieszczony w „bożonarodzeniowej grocie”? Powodem może być tylko zdecydowana niechęć do Chrystusa i Jego Matki. Mamy tu, bardzo wyraźnie, do czynienia z próbą usunięcia ze świadomości młodych ludzi tych Osób, przekonania ich, że są tylko mitem, który można zastąpić innym, zresztą podobnym. Dlaczego Rowling pisze „Święty Mikołaj”, a nie „św. Mikołaj”? Dlaczego jej „Świętemu Mikołajowi” towarzyszą reny? Wygląda na to, że odwołuje się ona wprost do książek Clive Staplesa Lewisa opowiadających o baśniowej, nieistniejącej krainie Narni. W tej krainie pojawia się właśnie „Święty Mikołaj” w saniach zaprzężonych w reny. Czy nie może to być dodatkowy sygnał ze strony Rowling, sygnał mówiący o tym, że „Święty Mikołaj” to również postać baśniowa, taki element w świecie Pottera jak smoki i bijąca wierzba?[23]

 

Ewa Polak-Pałkiewicz mówi też w swoim, cytowanym tu artykule, że na Targach Książki Katolickiej, gdy protestowała przeciwko obecności na nich książek Rowling, przyrównano je do książek Lewisa. Przypomnijmy sobie, że Lewis jest autorem również, „Listów starego diabła do młodego”, książki, która ujawnia podstawowe metody działania szatana i jego naturę, która opisuje jak zwodzi on i kusi człowieka, którego tytułowe diabły nazywają „pacjentem”, i który umiera na jej zakończenie, książki, którą kończy pełna goryczy wypowiedź starego, doświadczonego diabła imieniem, nomen omen, Krętacz, skierowana do drugiego diabła: „…on ujrzał również Jego. To zwierzę, ta istota zrodzona w łóżku mogła spoglądać na Niego. To, co jest dla ciebie duszącym i oślepiającym ogniem, dla niego jest orzeźwiającym światłem, jest samą jasnością, i przyjmuje postać Człowieka. Gdybyś mógł, chciałbyś to padnięcie pacjenta na twarz w Obecności, to jego uczucie odrazy do samego siebie i całkowite poznanie swych grzechów (tak, Piołunie, nawet jaśniejsze poznanie niż twoje) interpretować na podobieństwo twoich własnych doznań, owego dławiącego i paraliżującego uczucia przy zetknięciu się z tym śmiertelnym wiewem idącym z samego wnętrza Nieba. Pozbądź się jednak niemądrych złudzeń. (…) Karę tę przyjmują oni ze skwapliwością. Nie zamieniliby jej na żadną ziemską uciechę. Wszystkie rozkosze zmysłów, serca lub intelektu, którymi mogłeś go niegdyś kusić na ziemi, nawet rozkosze cnoty samej, mają dla niego, w porównaniu z obecną sytuacją, taką wartość, jaką miałyby na wpół zwiędłe wdzięki uróżowanej ladacznicy dla mężczyzny, który dowiaduje się, że jego prawdziwie ukochana (którą całe życie miłował, a sądził, że umarła) żyje i stoi właśnie u jego drzwi. Pacjent został porwany w ów świat, gdzie zarówno cierpienia, jak i rozkosze, nabierają wartości niewymiernych i gdzie cała nasza arytmetyka zawodzi”. [24]

 

Czy wypowiedź, zawierająca taką deklarację można znaleźć w twórczości Rowling, w tekstach, które pisała wcześniej? Wątpię. Tę wypowiedź diabła trzeba by jej zadedykować, fanom jej książek, wszystkim, którzy wybierają magię jako swoją życiową drogę, tym, którzy porównują Lewisa i Rowling oraz wszystkim tym katolikom, którzy promują „Harry'ego Pottera” czy stają w jego obronie.

 

Obrońcy Pottera z Targów Książki Katolickiej powołując się na Lewisa mieli zapewne na myśli cykl jego „Opowieści z Narni”. Opowieści te mówią o krainie, która leży „po drugiej stronie szafy” znajdującej się w jednym z pokoi starego domu. Grupka dzieci goszcząca w tym domu na czas wojny odkrywa to przejście i przechodzi do świata Narni. Jest to świat baśniowy, który nie jest zamieszkały przez ludzi tylko przez różne bajkowe stwory (np. Fauny), gadające zwierzęta i Białą Czarownicę. To, co dzieje się w świecie Narni nie przenosi się do świata ludzi. (w książkach Rowling magiczne przedmioty przenikają w obie strony, a magia działa też w zwykłym świecie – świecie mugoli). Jedyną osobą, która stosuje czary jest Biała Czarownicą, która „nie jest człowiekiem”, bo nie pochodzi od Ewy, jest „jedną z Dżinów” i „pochodzi od Olbrzymów” (co stanowi również informację, że człowiek nie może używać czarów), która jest jednoznacznie zła i która nienawidzi z całego serca, co ma wymiar symboliczny, św. Mikołaja. Nienawidzi ona zresztą wszystkiego, co dobre, nawet wiosny (co też ma wymiar symboliczny). Dlatego powoduje, że w Narni jest wieczna zima. Jej rządy się skończą i skończą się czary, gdy nad Narnią zapanują ludzie.[25]

 

„Opowieści z Narni” to opowieści o świecie, którego w żaden sposób nie można przełożyć na realne życie. To również opowieści, w przeciwieństwie do „Harry'ego Pottera” z jednoznaczną moralną wymową. Porównywanie ich z powieścią Rowling jest całkowicie bezzasadne.

 

© Copyright by Stanisław Krajski

 

 

--------------------------------------------------------------------------------

 

P R Z Y P I S Y :

[*] Opinia pana Krajskiego wymaga wnikliwego spojrzenia na działalność naszego serwsiu. Otóż, w naszym uprawianiu apologetyki bronimy wiary opierając się na założeniu, że w konkretnych przypadkach wystarczy dopuszczenie do dyskusji i każdy myślący, modlący się chrześcijanin wypracuje wpłane wnioski. Uspokajamy pana Krajskiego, że kategorycznie sprzeciwiamy się uprawianiu magii wszelkiego rodzaju (patrz: SPIRYTYZM; NEW AGE; WOKÓŁ «HARRY'EGO POTTERA». Zapraszymy również do naszej internetowej dyskusji na temat książki pana Krajskiego jak i do zapoznania się z bezpośrednią wypowiedzią autora o naszym serwisie Forum dyskusyjne oraz do zabrania głosu Magiczny świat «Harry'ego Pottera».

[1] A. Kowal, Harry Potter – dzieło szatana?, Katolicki Serwis Apologetyczny

[2] L. Carroll, Przygody Alicji w krainie czarów. Przełożył M. Słomczyński, Czytelnik, Warszawa 1972, s. 5.

[3] Tamże, s. 6.

[4] Tamże, s. 134-135.

[5] E. Polak-Pałkiewicz, Czary Harrego Pottera, Niedziela nr 42/2001.

[6] H. Ch. Andersen, Baśnie. Na podstawie przekładu C. Niewidomskiej opracowała A. Radko, Wydawnictwo „Zielona Sowa”, Kraków (bez daty wydania); H. Ch. Andersen, Baśnie. Tłumaczyli S. Beylin. J. Iwaszkiewicz, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1973.

[7] H. Ch. Andersen, Baśnie, Pod redakcją Jarosława Iwaszkiewicza, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1969.

[8] H. Ch. Andersen, Baśnie. Tłumaczyli S. Beylin. J. Iwaszkiewicz, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1973, s. 369.

[9] Tamże, s. 33-42.

[10] Tamże, s. 43-44.

[11] Tamże, s. 5, 8-15.

[12] Tamże, s. 28.

[13] Tamże, s. 30.

[14] Tamże, s. 34.

[15] Tamże, s. 41.

[16] Tamże, s. 347, 348, 351.

[17] Tamże, s. 374 i 380.

[18] Tamże, s. 210.

[19] Tamże, s. 278.

[20] Tamże, s. 241.

[21] Tamże, s. 489-492.

[22] J. K. Rowling, Harry Potter i Czara Ognia. Tłumaczył A. Polkowski, Media Rodzina, Poznań 2001, s. 432-433.

[23] C. S. Lewis, Lew, czarownica i stara szafa. Przełożył A. Polkowski, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1985, s. 80.

[24] C. S. Lewis, Listy starego diabła do młodego. Tłumaczenie S. Pietraszko, Oficyna Wydawnicza Logos, Warszawa 1998, s. 138-139.

[25] C. S. Lewis, Lew, czarownica i stara szafa…, s. 10-11, 12-1328-29, 62, 80, 86-87.

 


OPINIE KS. GABRIELA AMORTHA I O. ALEKSANDRA POSACKIEGO SJ O „HARRYM POTTERZE”

STANISŁAW KRAJSKI

 

fragment książki – „MAGICZNY ŚWIAT «HARRY'EGO POTTERA»”

 

19-20 stycznia 2002 r. ukazał się w „Naszym Dzienniku” (nr 16) materiał autorstwa O. A. Posackiego, specjalisty od sekt, magii i demonologii pt. „Harry Potter i Gabriel Amorth” będący reakcją na oświadczenie ks. Amortha oficjalnego egzorcysty diecezji rzymskiej i przewodniczącego Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów, które złożył podczas wywiadu udzielonego włoskiej agencji prasowej ANSA w początkach stycznia 2002 r. Oświadczenie to przedrukowała w Polsce Katolicka Agencja Informacyjna, a za nią, między innymi, „Nasz Dziennik” z dnia 7.01. 2002 r.

 

Z oświadczenia tego mogliśmy się dowiedzieć, że „za gorączką potteromanii kryje się podpis króla ciemności, czyli diabła”. Ks. Amorth ostrzegł rodziców przed książkami o Potterze stwierdzając, że zawierają one bardzo wiele pozytywnych odniesień do magii i sugerują, że magia „biała to całkowicie co innego niż magia „czarna” (ta pierwsza ma być dobra, a tylko ta druga zła). Ks. Amorth podkreślił, że jest to odróżnienie fałszywe, ponieważ magia w każdym przypadku „jest sztuką szatańską”. W materiale zamieszczonym w „Naszym Dzienniku” przypomina się, że w książkach włoskiego egzorcysty zostało wykazane, iż wiele wypadków opętania stwierdzono wśród osób, które miały do czynienia tylko z „białą” magią i które wierzyły, że nie jest ona czymś złym.

 

O. Posacki odwołując się do tych słów ks. Amortha komentuje fakt pojawienia się obok książek o Potterze filmu stanowiącego ekranizację pierwszej z nich i stwierdza: „Wejście wspomnianego filmu na ekrany oznacza przekroczenie ram literatury (…) i w jeszcze większym stopniu propagowanie magicznego świata. Ale co to znaczy? Jak się okazuje, oznacza to również podsuwanie dzieciom (…) przedmiotów i znaków jednoznacznie kojarzących się nie tylko z magicznym światem wyobraźni, ale także z realistycznym światem magii. Oba te światy myli się często ze sobą. Granica zresztą jest tu bardzo płynna. Tymczasem realistyczny świat magii łączy się z okultystyczną rzeczywistością zła: grzechu i szatana, co może doprowadzić do zniewolenia człowieka. I właśnie świadectwo tej prawdzie daje ks. Amorth, którego poglądy wynikają z jego wieloletniej praktyki, konsultowanej zresztą z egzorcystami całego świata (…). Ksiądz Amorth nie jest więc odosobniony w swoich poglądach”.

 

O. Posacki pisze też: „W Harrym Potterze mamy liczne ukryte tezy ideologiczne i światopoglądowe o charakterze filozoficznym oraz teologicznym. Aby jednak wejść z nimi w dyskusję, należy je zauważyć, co nie wszystkim się udaje. Istnieją też symbole i znaki odsyłające do tradycji okultystyczno-demonologicznej znanej na Zachodzie. Zarówno przy tworzeniu książki, jak i przy produkcji filmu J.K. Rowling dała upust swojej wiedzy na temat okultyzmu, wybierając także kolory odpowiednie dla świata czarów. Dzieci nie muszą rozumieć ideologii, która jest im kodowana. Natomiast kody, znaki oraz szczegółowe informacje w niej ukryte prędzej czy później wydadzą owoce w postaci konkretnych postaw czy zachowań. Granice pomiędzy wyobraźnią a ideologią są bardzo płynne. W książce pojawiają się np. ideologiczne twierdzenia dotyczące tanatologii („nauka” badająca przyczyny śmierci – dop. S. K.). Dyrektor szkoły A. Dumbledore (autorytet), mówi, iż śmierć jest dla dobrze zorganizowanego umysłu (Metoda Silvy?) tylko następną wielką przygodą. Innym założeniem ideologicznym jest np. dualizm ontologiczny czy też zasada biegunowości, znana szczególnie z hermetyzmu. Mówi się np. o ciemnej postaci Voldemorcie (mort oznacza śmierć) i o innych tego typu istotach, że przeszły na ciemną stronę (…) Odpowiada to nie tylko formie zmiękczonego dualizmu manichejskiego, ale także filozofii taoistycznej yin-yang, opartej na przekonaniu, że przeciwieństwa w świecie są równorzędnymi siłami, które tylko pozornie są przeciwstawne, ale w istocie są częścią całości i istnieją w nieustannej fluktuacji i przenikaniu się nawzajem (holizm). Postulowana w książce Walka Magów (walka pozytywnego Pottera z negatywnym Voldemortem) także z powyższych racji nie byłaby więc walką Dobra ze Złem w sensie chrześcijańskim. Osłabieniu przekonania o wolności człowieka (które jest podstawą wszelkiej etyki i odpowiedzialności za zło) służy inna wersja swoistego holizmu, gdzie twierdzi się, iż między ludźmi a przedmiotami występuje jakaś magiczna odpowiedniość. Kiedy Harry kupuje różdżkę, wybiera ją spośród wielu innych. W końcu dostaje tę właściwą, która sprawia, iż odczuwa ciepło w palcach, co wynika także z faktu podkreślonego ideologicznie, iż to nie Harry wybiera różdżkę, ale różdżka wybrała swojego czarnoksiężnika. Podobny motyw występuje wielokrotnie. Różdżka, narzędzie magiczne, używane przez Pottera i jego przyjaciół, w tradycji okultystycznej była używana realnie do oczyszczania, wróżenia, skupiania energii, znajdowania wody lub skarbów czy wywoływania duchów zmarłych lub duchów złych. Istnieje zdjęcie satanisty i maga A. Crowleya z magiczną różdżką w prawej ręce”.

 

Zatrzymajmy się na chwilę w tym miejscu i zajrzyjmy, tak przy okazji, do praktycznego, poważnego, podręcznika magii, który można znaleźć w każdym, chyba EMPiK-u nieopodal książek o Potterze (tak było przynajmniej w początkach 2002 r. w EMPiK-u na rogu Nowego Świata i Alei Jerozolimskich w Warszawie). Znajdujemy tam instrukcję dotyczącą sporządzenia „czarodziejskiej różdżki”. Jest ona następująca: „Weź bambusowy kijek długości od 25 do 40 cm, taki, który ma trzy naturalne długości pomiędzy czterema węzłami. Do jego wnętrza włóż na całą długość namagnetyzowany pręt stalowy. Może będziesz musiał w tym celu przewiercać się przez węzły. Pręt powinien wystawać na milimetr z każdego końca. Do jednego końca różdżki, tego, który wskazuje biegun południowy, przymocuj drewniany stożek (może to być element drewnianej łyżki). Jest to ta strona, która będzie przyciągała biegun północny kompasu. Pomaluj pałeczkę na kolor szkarłatny, a węzły na żółto, żeby tworzyły cztery obręcze. Stożek pomaluj na czerwono, a na nim trzy falujące żółte płomienie”.[1]

 

O Posacki stwierdza: „Harry Potter odkrywa magiczną zdolność komunikacji ze zwierzętami w zoo rozmawiając z wężem, który jako symbol, oprócz odniesienia do szatana (który według Biblii skusił człowieka właśnie iluzją magicznej boskości), zajmuje szczególne miejsce w okultyzmie (np. w antropozofii R. Steinera), gdzie traktowany jest jako symbol mądrości, oświecenia czy siły witalnej. Inny przykład odniesienia do realnej tradycji okultystyczno-demonologicznej: w szkole Hogwart jako gońców używa się sów, podczas gdy w średniowieczu demony w kształcie sów były sługami czarownic i wykonywały dla nich złe zadania. Czy to przypadek, że sowy są również gońcami w szkole Hogwart? Odniesieniem semantycznym do świata czarownic jest również używanie w Szkole Magii i Czarnoksięstwa mioteł, na których uczy się latać (z tych racji miotła staje się rekwizytem poważnym, a nie niepoważnym czy śmiesznym). Kryteria chrześcijańskiej duchowości (obowiązujące od wieków) ulegają w Harrym Potterze swoistej inwersji: wszystko, od czego się powszechnie odżegnywano, staje się przedmiotem akceptacji. Sugeruje to, iż mamy tu do czynienia z jakąś inicjacją przeciwną chrześcijaństwu”.

 

O. Posacki zauważa, że Potter żyje „coraz bardziej własnym życiem” i jest wykorzystywany jako „wzór osobowy”, a nawet jako „ideolog magicznej wizji świata” i to „z całą jej dwuznacznością” a przemysł

 

produkujący gadżety o symbolice okultystycznej „podsyca” i „kontynuuje oswajanie ludzi z realnym światem magii”. Postać Pottera urasta, zdaniem o. Posackiego, do „rangi symbolu, który ma wiele odniesień”.

 

„Harry Potter – dodaje ks. Posacki – uczy się (w szkole!) wróżbiarstwa, rzucania magicznych zaklęć, przekleństw i uroków, kontaktuje się z duchami (spirytyzm). Tymczasem ks. Amorth, jako egzorcysta-praktyk (…) stwierdza, że przyczyną ingerencji diabelskich (wymagających egzorcyzmu) jest akurat to, czego Potter i jego koledzy uczyli się w magicznej szkole. Chodzi o następujące sytuacje: gdy padło się ofiarą rzuconego uroku. Urok jest szkodzeniem innym za pośrednictwem ingerencji szatana. Może być zrealizowany w różny sposób: rzucanie uroku, wiązanie, czary, przekleństwo itp., uczęszczanie do miejsc i osób zajmujących się diabelską praktyką. Należy tu wymienić praktykowanie okultyzmu, tj. uczestniczenie w seansach spirytystycznych, czynienie czarów lub zasięganie porad u wróżbitów, niektórych kartomantów, czarowników itp.”

 

O tym, że rzucanie uroku, czary, przekleństwo itd. jest szkodzeniem innym za pośrednictwem szatana dowiadujemy się również z książki G. Amortha.[2]

 

„Potter w każdej chwili – jak ostrzega o. Posacki – może stać się realny. Wystarczy, że czytający o nim i oglądający go na ekranie dzieci i dorośli sięgną choćby po niektóre techniki okultystyczne, czy to nauczane w szkole, co je szczególnie nobilituje (być może ta nobilitacja jest najważniejszym zagrożeniem, gdyż okultyzm nie tylko nie jest odrzucony, ale staje w centrum kultury, co stanowi zaprzeczenie tradycji judeochrześcijańskiej), czy to praktykowane poza nią przez różnych czarowników (których nie należy mylić z bajkowymi czarodziejami czy rozrywkowymi prestidigitatorami). Chodzi tu szczególnie o zjawiska i techniki – reprezentatywne dla okultyzmu wszystkich czasów – jak WRÓŻBIARSTWO (Potter uczęszcza na lekcje wróżbiarstwa, a książka popiera astrologię), SPIRYTYZM (w szkole żyją duchy zmarłych, co jest imputowaniem i propagowaniem tezy – typowej dla wszelkiego rodzaju spirytyzmów i radykalnie sprzecznej z chrześcijaństwem - o duchach błądzących), czy wreszcie MAGIA, która jest najbardziej niebezpieczna. Ale to właśnie magia jest najmocniej propagowana w szkole Hogwart, tzw. obrona przed czarną magią (będąca przecież zastosowaniem tych samych środków) nauczana jest przez czterech różnych nauczycieli. Czarna magia staje więc w centrum uwagi. Tymczasem ks. Amorth pisze na podstawie swej praktyki: Przekleństwo lub złorzeczenie są to życzenia zła, którego źródłem jest zły duch. Gdy są wypowiedziane złośliwie, zwłaszcza, gdy zachodzi związek krwi między przeklinającym i przeklętym, mogą mieć straszne następstwa. Najczęstsze i najpoważniejsze przypadki, z jakimi się spotkałem, miały związek z rodzicami albo dziadkami, którzy przeklęli swoje dzieci lub wnuki. Przekleństwo okazało się bardzo poważne, ponieważ odnosiło się do ich życia i zostało rzucone w szczególnych okolicznościach, np. w dniu ich ślubu.[3]

 

O Posacki zadaje też pytanie – czy Potter praktykuje białą czy czarną magię? – i stwierdza, po pierwsze, że stosuje on często czystą czarną magię, między innymi w obronie własnej, a, po drugie, że, przecież nie ma w istocie różnicy pomiędzy magią białą a czarną, ponieważ „każda forma magii jest odwoływaniem się do złego ducha”.[4]

 

O. Posacki podkreśla, że Potter staje się idolem dla coraz większej liczby młodych ludzi i dzieci, co może pociągnąć za sobą naśladowanie go, także w poprzez dokonywanie prób używania czarnej magii.

 

Zauważa również, że w książkach o Potterze „większość czarowników rzucających zaklęcia i czary w obronie własnej czy w dobrej intencji, czy dla zabawy przedstawiono jako istoty pozytywne, mądre i godne naśladowania”, a przecież takie ujęcie „stoi w sprzeczności z wizją chrześcijańską, gdzie pojęcie dobrego maga (tak jak białej magii) jest wewnętrznie sprzeczne”.

 

Zwraca też uwagę na to, że Potter nie walczy, w istocie, ze złem jako takim, lecz, używając często złych środków mogących spowodować, że stanie się również zły, walczy tylko ze złym czarownikiem Voldemortem.

 

„Tego typu jednak błędna wizja, która traktuje złą w istocie Walkę Magów (dobrych ze złymi) jako Walkę Dobra ze Złem – pisze o. Posacki – może – w ujęciu realistycznym – ośmielać do szukania pomocy w magii i dawania jej coraz więcej miejsca w życiu społecznym”.

 

O. Posacki przytacza w tym miejscu następujące ostrzeżenie Amortha: „Musimy więc zawsze uciekać się do środków Bożych, a nie chodzić do czarowników, nawet wtedy, gdy wydaje się nam, że one zbyt wolno przynoszą oczekiwane efekty. Chrystus dał nam moc swego imienia, potęgę modlitwy zarówno osobistej, jak i wspólnej oraz wstawiennictwo Kościoła. Korzystanie z pomocy czarowników, którzy ukrywają swe niecne działania pod podejrzaną nazwą białej magii (będącej zawsze uciekaniem się do złego ducha), jak i tych, którzy dokonują ponownego zaczarowania, by usunąć już istniejące, może się jedynie przyczynić do powiększenia istniejącego już zła. Ewangelia mówi nam o złym duchu, który wyszedł z człowieka, by do niego ponownie wrócić z innymi siedmioma złymi duchami, gorszymi od niego (por. Mt 12, 43-45). I to samo zdarza się właśnie w przypadku tych osób, które zwracają się o pomoc do czarowników”[5]

 

Kończąc swój materiał o. Posacki zwraca uwagę na zasadnicze różnice, jakie występują pomiędzy jego działalnością a Amortha. „Chrześcijański egzorcyzm, pisze o. Posacki praktykowany przez Amortha „nie jest tym samym (a wręcz czymś przeciwstawnym), co zaklęcie czy zaklinanie, w których mistrzem jest Potter (pomimo etymologicznego podobieństwa: gr. egzorkizein – zaklinać)”. O. Posacki mocno podkreśla: „Egzorcyzm dokonuje się mocą Boga, a zaklęcie – mocą człowieka czy szatana. Pomimo że Voldemort przypomina szatana, to w świetle założeń ontologicznych, dominujących w książce, nie jest nim. Nie walczy się zresztą z szatanem jego środkami. Walka Magów – biorąc rzecz obiektywnie, niezależnie od kontekstu powieści i wedle wizji chrześcijańskiej - byłaby wypędzaniem Belzebuba przy pomocy Belzebuba (por. Mk 3, 22; Łk 11, 15-19). Wystarczy popatrzeć na ks. Gabriela Amortha, który egzorcyzmuje, a nie zaklina ani też nie rzuca uroku na swych „demonicznych” wrogów, jak to czyni Potter. Z antropologicznego i teologicznego punktu widzenia Potter to medium sił naturalistyczno-spirytystycznych, zaś Amorth to mediator (pośrednik) Boga osobowego, który nam zakazał dotykać magii (…). Nie należy mylić maga z kapłanem, a magii z religią. Mediumizm jest obcy tradycji chrześcijańskiej od samego początku (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 2116), a ponadto niebezpieczny (co potwierdza częściowo psychiatria) z punktu widzenia wewnętrznej dynamiki osobowości i jej naturalnych granic ustanowionych przez Boga. Nie należy więc odpływać poza granice wyobraźni, zwłaszcza, że nie wiadomo, czego owa wyobraźnia dotyczy. Propagowanie okultyzmu oraz mediumizmu, który jest jego narzędziem – propagowanie w każdej postaci, a zwłaszcza w takiej, która rozbudza zainteresowanie, powoduje oswojenie czy ośmiela do własnych eksperymentów – powoduje osłabienie wewnętrznej ochrony przed magią oraz motywacji, by unikać magii (co nakazuje Objawienie, które w tym przypadku niebezpiecznie się lekceważy), a nawet otwiera na nią. Zwłaszcza, że w przypadku tej rzeczywistości wystarczy nachylenie, dotknięcie czy pasywne uczestnictwo, aby doznać szkód duchowych lub psychofizycznych, o czym zaświadcza ks. Gabriel Amorth i wielu innych egzorcystów katolickich (…) oraz działających czynnie w innych Kościołach chrześcijańskich”.

 

O. Posacki określa też duchową szkodliwość „Harry'ego Pottera” w materiale pt. „Czy należy się bać Harry'ego Pottera i Pokémonów?” (Katecheta, Zeszyt 12/2001) Pisze tam: „Zasadniczym problemem w Potterze (a także w Pokémonach) jest szczególna koncentracja na temacie magii i okultyzmu (…). Proporcje są wyraźnie zachwiane. Magia była zawsze tłem, marginesem i domeną złych ludzi (zła). Tu jest jakby odwrotnie. Ale magii, nawet tzw. białej, nie można utożsamiać z dobrem. Zresztą ten, kto zwycięża złego maga, musi stać się jeszcze bardziej zły czy przebiegły od tego, którego pokonuje. Czy mamy prawo wykorzystywać czarną magię w obronie własnej? Wola mocy, która występuje w Potterze i w Pokémonach jest nie tyle potrzebą człowieka, co przede wszystkim pokusą, którą trzeba rozpoznać, a nie kultywować, zwłaszcza że kult mocy stał się powszechny jak powietrze (…) Także w satanizmie LaVey'a czy Crowley'a, wspomaganym magią, dąży się do mocy oraz używania zaklęć czarnej magii (zabijanie na odległość)”.

 

Stwierdza również: „ W Harrym Potterze światopogląd magiczny i pogański (fatalizm) przebija z całej książki, mimo że autorka twierdzi, że świadomie nie chce nakłaniać dzieci do takiego światopoglądu. Jednak niewiara w magię wcale nie czyni jej mniej niebezpieczną, a brak podstaw filozoficznych w umyśle pisarza nie znaczy, iż nie szerzy on nieświadomie jakiegoś światopoglądu. W książce widzimy fascynację (zamiast potępienia lub przynajmniej ostrożności) spirytyzmem, astrologią, chiromancją, krystalomancją, podróżami w czasie i zjawiskami okultystycznymi oraz parapsychologicznymi. (…) Obfitość terminów – znaków odsyłających do coraz to nowych rzeczywistości (dziedzin) okultyzmu czy parapsychologii, musi spowodować pytania dziecka i stopniowe zainteresowanie tymi tematami. Sprzyja temu kontekst współczesnej kultury (…) przyzwalającej na magię i okultyzm, i to nawet bez żadnych zastrzeżeń. Jest to dodatkowo niebezpieczn...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin