Psychologia giełdy.docx

(14 KB) Pobierz

Psychologia - Na giełdę patrzeć bez emocji

Każde spadki kursów podnoszą ciśnienie nowicjuszom, a twardych weteranów skłaniają do wiecznie żywych refleksji: wyrzucić i odkupić taniej czy dać sobie spokój? Z kolei wzrosty napawają dumą i przekonaniem o własnej niezniszczalności. Tymczasem okazuje się, że kursy poruszają się w obie strony. Co spadło to wzrośnie i na odwrót - tylko nie wiadomo kiedy i o ile. Tutaj potrzeba jasnej strategii inwestowania oraz żelaznej dyscypliny inwestowania. Inaczej będziemy oddawać pieniądze giełdzie kupując akcje na górkach i sprzedając w dołkach - podczas gdy powinniśmy robić na odwrót. Tylko jak?

Na giełdzie wszystko sprzysięga się przeciwko nam. Rynek jest tak skonstruowany, że wartość naszego portfela podlega siłom jak przyciągania ziemskiego: każdy ruch to najpierw spadek, który czasem się da przezwyciężyć, ale częściej nie. W każdej chwili można kupić drogo i sprzedać tanio, niestety nie na odwrót. I każdy ruch kosztuje prowizję. Wrogiem jest system, każdy z inwestorów, wrogami są spółki, makroekonomia, Stany i Azja. Wreszcie wrogiem jesteśmy my sami i nasze emocje.

Na giełdzie w każdej minucie mocuje się strach i chciwość. Gdy ciut nam spadło, mózg zaczyna malować katastroficzne obrazy: głodujących dzieci, pustych kieszeni, jazdy tramwajem na gapę. Ale gdy tylko wzrośnie, w myślach rzucamy już pracę, kupujemy mercedesy i paradujemy w białym garniturze po nadmorskim deptaku.

To malownicze, ale wcale nie oderwane od rzeczywistości. Popatrzmy jednak prościej. Aby móc zarobić na giełdzie trzeba coś kupić, potrzymać i sprzedać. Co jednak kupić gdy jest się nowicjuszem? Tutaj pojawia się pierwsza możliwość potknięcia. Mamy skłonność do tych spółek, które w jakiś sposób znamy. Każdy ogląda telewizję, stąd nie wiedzieć czemu łaskawym okiem patrzymy na TVN. Wiemy że Wyborczej nie jest wszystko jedno, stąd Agora jest jakaś taka swojska. Wiemy co to telefon, możliwe że mamy neostradę, albo i telefon w Orange, stąd TPSA kojarzy nam się z czymś poważnym. I tak dalej. To bardzo groźne, bo wyłącza chłodną ocenę spółek. To czym powinniśmy się zajmować to: kondycja i perspektywy branży oraz finanse i plany rozwojowe spółek. Trudno się odciąć ale próbujmy. Może być konieczne zaprzestanie oglądania jakichkolwiek reklam i czytania tekstów w prasie, gdzie prawie wszystko i tak jest sponsorowane.

W takim razie jak wybrać spółkę? Szczególnie gdy nie mamy szans zrozumieć bilansu, ani nawet przeczytać raportu okresowego bez przysypiania? A na dodatek nie wiemy za dobrze co się dzieje w branży ani czy planowane przejęcie jest korzystne czy nie. Obserwujemy notowania i chcemy zarabiać, więc wybieramy to, co daje nam znak wzrostem kursu. Czyli idziemy za tłumem, bo kurs rośnie gdy zaczynają się większe zakupy. Dołączamy do gromady i też kupujemy. Większość wskazała nam drogę. Jest to ogromny błąd, gdyż podczas wzrostów, szczególnie tych nienormalnie wysokich powinniśmy stopniowo sprzedawać akcje realizując zyski, czyli mieć je kupione wcześniej. W przeciwnym razie okazuje się, że kupiliśmy na górce, w ostatniej transzy naiwnych. Ubrano nas w akcje, a kurs potem leeeeci! Tak samo sprzedaje się w dołkach. Gdy patrzymy na spadki odbieramy je jako sygnał odwrotu i wychodzimy z akcji. Albo wyrzuca nas z rynku stop-loss. A spadki to przecież okazje do kupna upatrzonych przez nas walorów po cenie niższej od średniej. Chociaż uwaga: niekiedy duża wyprzedaż to pierwszy niewerbalny komunikat ze spółki, że coś jest źle. Dlatego nieoczekiwane spadki wbrew rynkowi trzeba traktować jak ostrzeżenie.

Gdy już mamy nasze spółki i chcemy dać im czas, czyli co najmniej parę kwartałów na ładny wzrost, coś ciągle każde nam patrzeć w notowania. Niby zainwestowaliśmy na długo, a interesujemy się każdą górką i dołkiem. Palec świerzbi, żeby coś zrobić. I tutaj pojawia się groźna skłonność naszego mózgu do wychwytywania powtarzających się układów np. wykresu kursu. To jest właśnie granica, poza którą analiza techniczna staje się hochsztaplerką, giełdową homeopatią, czyli bujdą która nie działa. Nasz mózg jest tak zbudowany, że wychwytuje powtarzające się sekwencje w oglądanych obrazach. Tak bowiem jest zbudowana też przyroda, do której obserwowania dostrajała nas w procesie ewolucji matka natura. W wypadku obserwacji kursów akcji zaczynamy "zauważać" kawałek układu widzianego wcześniej i jesteśmy przekonani, że się on za chwilę powtórzy. Podobnie dzieje się i bez obserwacji kursu: jeśli raz zarobiliśmy na jakiejś spółce, odkłada się w naszej głowie związana z nią sekwencja "miałem i zarobiłem", która popycha nas do ponownego kupna.

Na ile powyższe niekontrolowane działania przekładają się na kursy? Trochę na pewno. Inaczej przecież ceny akcji pomiędzy kolejnymi raportami okresowymi stałyby w miejscu jak EKG denata, a tak nie jest. Czy jednak da się świadomość powyższych mechanizmów wykorzystać do zarabiania? Trudno powiedzieć. Zdaniem StockWatch.pl jest tylko jeden sposób na mało stresujące zarabianie na giełdzie: kupić akcje dobrych spółek, aby nie na górce, i dać im czas. Kilka do kilkunastu lat. Obserwując po drodze, czy przypadkiem coś złego nie zaczęło się dziać ze spółką albo z branżą, w której działa.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin