ZORRO 3 - Jeździec w Masce.pdf

(853 KB) Pobierz
Microsoft Word - ZORRO 3 - Jeździec w Masce.rtf
ZORRO 3
Jeździec w masce
LUIGI MICUNO
Powrót Frasquity................................................................................................................. 1
Porwanie Zefiria .................................................................................................................. 5
Odszkodowanie.................................................................................................................... 8
Za jednym zamachem........................................................................................................ 14
Linia Madryt - Saragossa.................................................................................................. 16
Za przykładem królowej................................................................................................... 18
Wypędzanie diabła............................................................................................................ 20
Rycerski Malibran............................................................................................................. 24
Zakochany tłuścioch.......................................................................................................... 26
Człowiek z płachtą............................................................................................................. 29
Zbawienna rada Zefiria..................................................................................................... 32
Atak szalu Porfiria ............................................................................................................ 36
Nieustępliwy hacjendero ................................................................................................... 38
Paradny strój Malibrana................................................................................................... 40
Drugi i trzeci jeniec ........................................................................................................... 44
Królestwo Zorry ................................................................................................................ 46
Powodzenie Zefiria ............................................................................................................ 52
Liścik Z zamku.................................................................................................................. 55
Dwie serenady.................................................................................................................... 56
Branka Zorry..................................................................................................................... 58
Zagadka zamku Chiarea ................................................................................................... 63
Kłopoty Anglika................................................................................................................. 67
Goście Cortich ................................................................................................................... 69
Detektyw z przypadku....................................................................................................... 74
Ucieczka lorda ................................................................................................................... 77
Gubernator ostrzega.......................................................................................................... 81
Oblężenie............................................................................................................................ 82
Druga zasadzka ................................................................................................................. 87
Obrończyni Zefiria ............................................................................................................ 92
Wyzuty z majątku.............................................................................................................. 95
Rewolta .............................................................................................................................. 97
Regent Hiszpanii.............................................................................................................. 100
Zorro bez maski............................................................................................................... 103
Powrót Frasquity
Dyliżans zatrzymał się na głównym rynku Saragossy. Pasażerowie wysiedli i
rozpoczęły się hałaśliwe powitania z tłumem krewnych i znajomych, którzy oczekiwali
podróżnych.
Wysiadła również młoda kobieta, ubrana jaskrawo i z przesadną elegancją.
Rozejrzała się wokoło, jakby szukając wzrokiem kogoś z krewnych lub znajomych. Lecz
nikt nie czekał na nią. Wzruszyła ramionami, po czym ujęła niewielki tobołek i szybkim,
zdecydowanym krokiem zagłębiła się w krętą uliczkę wiodącą prosto do dzielnicy nędzy.
Wymijała gmatwaninę brudnych uliczek z pewnością osoby, która doskonale
zna te strony. Z lubością wdychała zapach mokrej bielizny rozwieszonej na sznurach,
1
39744576.007.png 39744576.008.png
tuż nad głowami przechodniów, przyjaznym spojrzeniem obrzucała gromady
rozwrzeszczanych, obdartych dzieciaków, a podejrzanym osobnikom, którzy leniwie
oparci o lepkie mury domostw spoglądali na nią ze zdziwieniem, rzucała wesoło: dzień
dobry!...
Zagłębiła się w ponurej, ciemnej uliczce i zatrzymała się przed wąską,
obdrapaną kamienicą. Spojrzała w górę, jakby chcąc sprawdzić, czy nie dojrzy jakiejś
znajomej twarzy w oknie, następnie weszła do sieni i udała się wąskimi, stromymi
schodami na górę. Na drugim piętrze odetchnęła z ulgą, po czym wyjęła klucz z torebki i
otworzyła drzwi. Powonienie jej podrażnił ostry zapach olla potridy.* (* Rodzaj bigosu z
mięsa, kapusty i korzeni; ulubiona potrawa Hiszpanów)
- Carramba! - mruknęła. - Kto to gotuje w moim mieszkaniu?
W następnej chwili ujrzała sprawczynię. Była to młoda kobieta, brudna i
rozczochrana, paradująca w zatłuszczonym szlafroku, która ze zdziwieniem spojrzała
na przybyłą.
- Kto jesteś? - zapytała ostro. - I skąd masz klucz do tych drzwi?
- A kto ty jesteś? - nowo przybyła odstawiła tobołek i ujęła się pod boki. - Jakim
prawem nosisz mój szlafrok i rządzisz się jak szara gęś w moim mieszkaniu?
- W twoim mieszkaniu?.. Oszalałaś, senora?
- Tak, w moim mieszkaniu, bezwstydny brudasie i obdarciuchu!... Jeśli mi
natychmiast nie odpowiesz, złapię cię za te rozczochrane kłaki i wytrzęsę z ciebie całą
duszę!...
To energiczne przemówienie zaimponowało widocznie kobiecie w szlafroku,
gdyż spuściła z tonu i odpowiedziała spokojnie:
- Jestem tutaj gospodynią!...
- Od jak dawna?
- Od trzech miesięcy!...
- Od trzech miesięcy, czyli zaraz po moim wyjeździe z Saragossy... Ha, ciekawa
jestem, w jaki sposób ten koczkodan dostał się tutaj?
Ale kobieta w szlafroku miała już dość tego.
- Tylko nie koczkodan, ty pstrokata papugo! - wrzasnęła. - Co to za maniery?
Włazisz do mego mieszkania i wymyślasz mi nie wiadomo dlaczego?.. Wynoś się stąd
natychmiast, bo zawołam mego męża, a wtedy będzie źle z tobą!...
- Zawołaj, choćby diabła z piekła! Ale jeśli natychmiast nie znikniesz mi z oczu...
Tamta nie słuchała do końca. Przyskoczyła do Frasquity i chwyciła ją za bluzkę.
- Precz stąd, ty wariatko!... Na pomoc... Obłąkana wdarła się do mego
mieszkania!... Na pomoc!...
Przybyła nie pozostała dłużna. Wczepiła się w jej włosy i obie zaczęły się
kotłować w kuchni jak dwie furie.
Wrzask, hałas oraz brzęk tłuczonych naczyń obudził wreszcie mężczyznę
śpiącego w przyległym pokoju. Rozległo się głośne ziewnięcie, następnie łóżko
zatrzeszczało i na progu ukazał się mężczyzna, który przeciągając się i przecierając oczy
zapytał:
2
- Hę, co się tam dzieje, poredi vaco?.. Angelica, co to znaczy?
Walczące kobiety zatrzymały się. Nieznajoma spojrzała na mężczyznę.
- Motelo!.., - zawołała cofając się zdumiona.
- Frasquita! - zawołał Motelo.
- Co ty tutaj robisz?
- Co robię? - Mężczyzna był zmieszany. - Przecież widzisz !. ..
Frasquita zaśmiała się drwiąco.
- Widzę bardzo dobrze, że zamieszkałeś tutaj wraz z tym obdrapańcem!...
39744576.009.png 39744576.010.png
- Tylko nie obdrapańcem! - wybuchnęła Angelica. - Tylko nie obdrapańcem, ty
malowana lalo!...
Frasquita nachmurzyła się wściekle.
- Słuchaj, Motelo - rzekła przystępując do mężczyzny. - Wytłumaczysz mi się
kiedy indziej, a tymczasem zabieraj ją z sobą do wszystkich diabłów... Ja nie chcę
widzieć was ani chwili dłużej!...
- A jak nie? - zapytał Motelo bezczelnie. - Jeśli pozostaniemy, to co nam
zrobisz?
Frasquita zdawała się być zaskoczona.
- Dobrze - rzekła po chwili namysłu. - Jeśli nie chcesz, możesz nie wychodzić...
Za chwilę przyjdzie Jose... On się z tobą rozmówi!
Na dźwięk tego imienia Motelo zadrżał i stracił cały swój tupet.
- Jose Cardilla? - zapytał z drżeniem w głosie.
- A któż by inny? - roześmiała się swobodnie Frasquita. - Nie znam przecież
innego Josego prócz Josego Cardilli, zwanego Postrachem Aragonii!...
Motelo uznał, iż należy załagodzić sytuację.
- Ja tylko tak żartowałem, Frasquito - rzekł pojednawczym tonem. - Nie miej do
mnie urazy, że zamieszkałem tutaj wraz z Angelicą, ale uczyniłem to z dwóch
powodów... Po pierwsze, nie miałem dotychczas stałego miejsca zamieszkania, a po
drugie, skądże mogłem wiedzieć, że powrócicie oboje z Lizbony, dokąd wysłał was
szlachetny Zefirio Corti?.. Przecież zobowiązałaś się, że nigdy już nie powrócisz do
Saragossy, Frasquito!...
- Nie będę ci się tłumaczyć - odrzekła chłodno. - Powróciłam, bo tak mi się
podobało, rozumiesz?
- Słyszałem, że Jose zginął...
- Okłamano cię! - odparła spokojnie. - Jeśli zaczekasz jeszcze kilka minut, to
zobaczysz go na własne oczy, ale przysięgam, że już nigdy nie ujrzysz słońca ani
gwiazd!...
Motelo zbladł.
- Już odchodzę - zawołał śpiesznie. - Angelico, zbierz swoje rzeczy... Wracamy
do twojej matki!...
- Możesz sobie zabrać mój szlafrok- oświadczyła Frasquita wspaniałomyślnie. -
Jest zbyt brudny dla mnie!...
Drzwi zamknęły się za odchodzącą parą. Frasquita odprowadziła ich
ironicznym spojrzeniem.
- Tyle wiem o mym biednym Jose co i oni - szepnęła. - Ale sądzę, że senor Zefirio
Corti powie mi, co zrobił z moim drogim chłopcem!...
Myśli jej przybrały inny kierunek..
- Jestem słabą kobietą i sama nic nie wskóram. Motelo to zdrajca i nie można
liczyć na niego... Muszę mieć kogoś bardzo odważnego i obrotnego zarazem... Ale kogo
wybrać?
Przebiegła myślą wszystkich znanych sobie opryszków, ale żaden z nich nie
nadawał się do misji, którą chciała mu powierzyć. Wreszcie po dłuższym wysiłku
pamięciowym twarz jej się rozjaśniła.
- Tak, tak - wyszeptała. - Tylko Gardenio nadawałby się do tej roboty!....
Poczuła głód. W garnku gotowała się jeszcze olla potrida pozostawiona przez
Angelicę. Zjadła talerz tej potrawy, po czym wyszła z mieszkania, udając się do
Gardenia.
3
39744576.001.png 39744576.002.png
Drzwi otworzyła staruszka o kołtuniastych, siwych włosach, jastrzębim nosie i
żywych, biegających oczkach.
- Kto jesteś; - zapytała mierząc ją nieufnym spojrzeniem. - Jestem Frasquita!
Czy nie poznajesz mnie, matko Mehul? - Frasquita?
- Tak! Żona Josego Cardlli!..
- Ach, to ty? - wyrzekła obojętnie staruszka. - Nigdy bym cię nie poznała w tym
wytwornym przebraniu... Gdzie przebywałaś?
- W Lizbonie, matko Mehul!...
- Hm!... A teraz, co cię tutaj sprowadza?
- Chciałabym zobaczyć się z Gardeniem.
Staruszka machnęła ręką.
- Nie ma go w domu - odrzekła. - Śpi jak zwykle gdzieś na śmietniku lub pod
schodami... Musisz go poszukać!...
Frasquita zeszła ze schodów, zaglądając po drodze do każdego zakamarka.
Wreszcie znalazła śpiącego młodzieńca pod schodami.
Dziwny był to typ ten Gardenio, nazwany śpiącym. Jedyną jego przyjemnością
było spanie. Nie kosztowało to zbyt drogo, toteż młodzieniec nie odmawiał sobie tej
przyjemności i spał o każdej porze dnia i nocy oraz przy każdej okazji. Budził się tylko
wówczas, kiedy głód skręcał jego wnętrzności, a matka Mehul nie dawała mu nic do
zjedzenia, tłumacząc się brakiem pieniędzy. W takich chwilach Gardenio stawał się
najniebezpieczniejszym desperadosem Sarągossy.
Sprężysty jak pantera, krwiożerczy jak ryś, wychodził na polowanie.
- Gardenio się obudził - mawiano w dzielnicy nędzy. Ustępowano mu z drogi,
najgroźniejsi nawet zbójcy zmykali przed nim, nie ważąc się na zaczepkę. Ongiś sam
Jose Cardilla unikał go w chwili, gdy tamten wychodził na łowy.
Gardenio potrafił zastrzelić muchę z odległości piętnastu kroków, nie otwierając
prawie oczu, a jego skok na upatrzoną ofiarę przypominał skok tygrysa w dżungli.
Prócz tego był arcymistrzem we władaniu wszelaką bronią i giął żelazne podkowy w
ręku.
Na szczęście niebezpieczny ten osobnik przeważnie spał, pozostawiając Cardilli
zaszczyt uchodzenia za najniebezpieczniejszego opryszka Saragossy.
Frasquita nachyliła się i potrząsnęła nim mocno.
Gardenio otworzył jedno oko.
- Frasquita? - zapytał sennym głosem. - Skąd się tutaj wzięłaś?
- Wróciłam z Lizbony! - odpowiedziała. - I chciałabym z tobą pomówić w
pewnej sprawie!...
- A! - westchnął Gardenio i zamknął oko.
Ale Frasquita postanowiła, że nie pozwoli mu popaść z powrotem w objęcia
Morfeusza. Zaczęła potrząsać nim silnie, wołając jednocześnie:
- Słuchaj, Gardenio, wyspać się zdążysz i później... Teraz musisz mnie
wysłuchać...
Śpioch otworzył jedno oko, następnie drugie.
- Nie trząś mną - wymamrotał. - I mów, o co ci chodzi!... - Gardenio - zaczęła -
nadarza ci się okazja zarobienia grubszej forsy...
- Nie potrzebuję pieniędzy - mruknął. - I szkoda fatygi!...
- Ależ zrozum, głupcze, iż nie będziesz potrzebował na przyszłość przerywać
sobie drzemki... Mając pieniądze, będziesz mógł spać nieprzerwanie przez rok, dwa lata
i jak długo zechcesz. Głód nie zmusi cię do nocnej wędrówki po mieście. Złoto umożliwi
ci beztroski żywot na dłuższy czas...
- To ciekawe - mruknął. - Nie pomyślałem nigdy o tym... Mów dalej!...
4
39744576.003.png 39744576.004.png
- Opowiem ci całą historię od początku. - Frasquita obejrzała się przezornie i
zniżyła głos. - Było to przed czterema miesiącami. Pewnego pięknego dnia do Josego
przyszli dwaj bogaci senores i dali mu moc pieniędzy, żądając w zamian, by Jose udawał
Zorrę! ...
- Zorrę? - zapytał Gardenio, który o niczym nie wiedział. - Kto to taki?
- Jest to zamaskowany jeździec, legendarny bohater Aragonii. Nikt go nie zna, a
ludzie czczą go jak jakieś bożyszcze.
- Kogo? - zapytał Gardenio?
- Bożyszcze!...
- Kto to taki?
- Wszystko jedno - odparła niecierpliwie. - I tak nie zrozumiesz. Ale słuchaj
dalej...
- Kiedy spać mi się chce! - bronił się Gardenio. - Co mnie ta cała historia
obchodzi?
- Posłuchaj, to się przekonasz... Otóż Jose zgodził się. Kupił sobie konia,
sporządził maskę i czarny zawój na głowę i zaczął napadać na transporty złota w
Aragonii; podobnie jak to czynił prawdziwy Zorro... Udawało mu się to dość długo, aż
wreszcie trafił, na prawdziwego Zorrę, który osmagał go do utraty przytomności,
biczem z bawolej skóry...
- Zorro osmagał Josego? - zdziwił się Gardenio. - A co robił Jose?.. Czy nie
bronił się?
- Owszem, ale to mu nic nie pomogło. Zorro okazał się daleko mocniejszy...
Teraz Gardenio otworzył oczy zupełnie szeroko.
- Mów dalej - rzekł. - Naprawdę to ciekawa historia...
- A widzisz!... Nieprzytomnego znalazł w lesie Zefirio Corti i wydał władzom... .
Gardenio zaczął się śmiać.
- Zefirio Corti? - zawołał. - Ach, to ten pajac z korridy... Widziałem na własne
oczy, jak byk miotał nim po arenie... Można było skonać ze śmiechu... Przysięgam, że
wówczas wszelki sen mnie odleciał...
- Wydał władzom - ciągnęła dalej Frasquita. - Ale gdy Jose znalazł się w
więzieniu, Corti pożałował widocznie swego czynu, gdyż przyszedł do mnie, dał mi
pieniądze na wyjazd do Lizbony i obiecał uwolnić Josego... Opuściłam więc Saragossę,
błogosławiąc w duchu swego dobroczyńcę. Po przybyciu do Portugalii na próżno jednak
czekałam na mego ukochanego. Nie przyjechał. Napisałam do Saragossy, prosząc
przyjaciół, by mi donieśli, czemu Jose nie przyjechał do Lizbony. Odpowiedzieli mi, że
wszelki ślad po nim zaginął, od chwili gdy Motelo razem z dwoma przyjaciółmi Zefiria
wsadzili go do karocy...
- Ciekawe - mruknął Gardenio. - Ale cóż ja mam w tym do roboty?
Frasquita zaczęła mówić mu coś do ucha, a w miarę tego, jak mówiła, zaspane
oblicze rzezimieszka rozciągało się w uśmiechu zadowolenia.
- To mi się podoba - mruknął. - Będę miał nie lada rozrywkę, zarobię kupę
pieniędzy, po czym będę mógł wypoczywać przez całe życie...
I oto mieszkańcy dzielnicy nędzy ujrzeli coś nowego: Gardenio szedł w
towarzystwie Frasquity, a wyraz jego twarzy nie wskazywał wcale na to, by był głodny
albo spragniony krwi ludzkiej.
Porwanie Zefiria
Carlo Cevenna jechał- na czele swego oddziału i groźnym wzrokiem lustrował
okolicę. Słońce chyliło się ku zachodowi. Z lewej strony na widnokręgu wznosiły się
5
39744576.005.png 39744576.006.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin