SŁOWO WSTĘPNE
W sześćdziesiąt lat po śmierci Paweł Gauguin budzi te same co za życia namiętności — bezgraniczny zapał i równie bezgraniczną nienawiść. W dziwnym klimacie odbywały się związane z nim poszukiwania.
Wierny założeniu, które mi dyktuje kolejne tomy serii „Art et Destin", dbałem tylko o jedno: o znalezienie prawdy. Nie zamierzam tedy osądzać, chciałbym natomiast i sam zrozumieć, i innym pomóc zrozumieć, przeniknąć, w stopniu, w jakim to możliwe, ducha tego człowieka, pojąć pobudki jego czynów, sprawić, aby ożył. Jaki jest ten człowiek? Na to pytanie stara się odpowiedzieć każda z moich biografii. Pytanie złożone. Złożone szczególnie wówczas, gdy dotyczy Pawła Gauguin. Im bardziej się uściślały moje wiadomości o nim, tym mocniej się utwierdzałem w przekonaniu, że był zapoznany — nieznany... Ofiara licznych legend, legend stworzonych przez wrogów, przez przyjaciół, a także przez niego samego. Dogadzało mu to, że był zagadką dla innych; ale czyż nie był zagadką przede wszystkim dla samego siebie? Człowiek pełen życia, a jednocześnie marzyciel obnoszący po szerokim świecie własny niepokój i własne niezadowolenie, nigdy nie rozwiązał zagadki swojego losu.
Tego losu, który od lat piętnastu nawiedza wciąż moje myśli, którego „jak" i „dlaczego" usiłuję wysondować. Fascynująca ludzka tajemnica! Obecna książka
jest wynikiem długich rozważań opartych na najobszerniejszej dokumentacji, jaką mi było dane zgromadzić. Podobnie jak w innych moich biografiach, nie ma w tej opowieści, oczywiście, żadnych urojonych elementów i każdy szczegół mógłbym udowodnić.
Bibliografia podana na końcu tomu zawiera to, co najważniejsze w moich źródłach, drukowanych czy rękopiśmiennych. Miałem również możność zetknąć się z kilkoma osobami, które w młodości znały Gauguina, jak: Paweł Fort, Maria Jadę, pani Janina Schuf-fenecker, córka Emila Schuffeneckera; pan Le Mestric z Pont-Aven; pan Goulven i pani Le Goff z Le Pouldu; pani Loziińt z Concarneau.
W czasie opracowywania tego życiorysu zaciągnąłem również inne długi wdzięczności. Moja dokumentacja nie byłaby tak obszerna i tak ścisła, gdyby nie pomoc wielu osób. Dzięki niezwykłej uprzejmości pani Agnes Huc de Monfreid mogłem studiować swobodnie w Cor-neilla-de-Conflent bogate archiwa jej ojca, Jerzego Daniela de Monfreid. Pani Fouąuiau, wdowa po Wiktorze Segalen, oraz córka jej, pani Annie Joly-Segalen, również wspaniałomyślnie udzieliły mi posiadanych listów i dokumentów. Pan Jakub Williame, siostrzeniec Alberta Aurier, podjął trud przepisania dla mnie kilku artykułów Auriera, Gauguina i Emila Bernard, drukowanych w „Le Modernistę", gdyż zbioru ich dziś już nie da się odszukać. Pan Michel-Ange Bernard udostępnił mi raz jeszcze archiwa swego ojca, Emila Bernard. Pani Odette du Puigaudeau przekazała listy i dokumenty dotyczące jej ojca, malarza Ferdynanda du Puigaudeau, Karola Laval i Gauguina; pan Ludwik Cochennec z Rosporden — nie wydany tekst Henryka Mothere, jak również notatki dotyczące Marii Poupee, Meyera de Haan, Filligera itd.; wdowa po doktorze L. Palaux — informacje zebrane przez męża o poby-
;
tach Gauguina w Le Pouldu; pan Marcel Bougard z La Louviere — odpisy listów Gauguina i Emila Bernard do Eugeniusza Boch. Rytownik Ludwik Jou opowiedział mi swoje wspomnienia dotyczące Emila Bernard i Gustawa Fayet. Malarz Fernand Dauchot przytoczył to, co usłyszał o Gauguinie i najbliższych jego przyjaciołach z ust nieżyjących już świadków. Informacje dotyczące Emila Jourdan dostarczył mi pan Lahuec; a informacje o Slewińskim, polskim malarzu, przyjacielu Gauguina — pani Władysława Jaworska z Warszawy.
Malarz Andrzej Even wyjaśnił mi wiele szczegółów historii artystycznej Pont-Aven. Pan Marcel Furie skutecznie i życzliwie kierował mymi badaniami w Bretanii. Wielką pomoc okazał mi również pan Emil Le Tendre, wybitny księgarz-wydawca z Concarneau, eru-dyta, pełen pietyzmu dla rzeczy i spraw bretońskich. Jeśli chodzi o okres spędzony w Oceanii, najcenniejszych wskazówek dostarczyli mi łaskawie panowie L. J. Bouge, były gubernator kolonii francuskiej w Oceanii, oraz A. t'Serstevens. Natomiast doktor Renę Puig dał mi wyjaśnienia lekarskie dotyczące chorób Gauguina.
Wiele innych osób również pomogło mi w pracy, przede wszystkim: pani Bizet, córka Gauguina i Ju~ lietty Huet; pan Joel Audouy, kierownik Działu Archiwów i Bibliotek Ministerstwa Marynarki; pan Boucart; pani Florence Brown; panowie: Karol Chasse, Rajmund Cogniat, H. Delagrave; pani Marta Dron; nieodżałowanej pamięci Francis Jourdain; panowie Henryk de Madaillan, Beniamin Meyer; pani Andree Parent z Paryża; pan Ludwik Satre, syn „Pięknej Angele"; potomkowie lub krewni Marii Janiny Le Glouannec; pan Rajmund Le Glouannec; pani Danielowa Lomenech i pani Robertowa Le Glouannec; pani Carer-Roudault, właścicielka pracowni w Lezaven; pani Barbarin, pani Ludwikowa Berge, pani Calvez, pani Cannevete, pani Julia Correlleau, pan Derout Lollichon, pani Le Bre-ton, panie Le Corre, pani Le Naour, pan Henryk Sin-
ąuin, ksiądz P. Thuars i pani Yelly-Bihan z Pont-Aven; pan Rouzet-Cochennec z Le Pouldu; pan Le Grevellec z Clohars-Carnoet; pan J. P. Savigny, wnuk malarza Delavalle ze Scaer; pan Ludwik Anfray z Cherbourga; pan J. M. Simon z Orleanu; pan Paweł Delsemme z Brukseli; pan Mogens Haugsted, kustosz Biblioteki Królewskiej w Kopenhadze.
Wszyscy oni zechcą przyjąć łaskawie wyrazy mojej wdzięczności.
H. P.
PROLOG DZIECKO ŚWIATŁA I CIENIA
Dość było spojrzeć na nią, kiedy z błyszczącymi oczyma przeciągała się w fotelu jak wąż, co grzeje się w słońcu, aby odgadnąć, że pochodzi ze stron odległych, że jest dzieckiem światła i cienia, dzieckiem gorących krain, dzieckiem zabłąkanym do krain Północy...
Janin, Madame Flora Tnstan
W niespokojnych dniach czerwca 1848 roku Clovis Gauguin, redaktor „National", nie ma zbyt wiele czasu dla swojej młodej żony, która siódmego tegoż miesiąca, w ich mieszkaniu przy Notre-Dame-de-Lorette 52 x, wydała na świat syna, Eugeniusza Henryka Pawła.
Przed czterema miesiącami, w lutym, obalono Ludwika Filipa i ogłoszono Drugą Republikę, wielkie zwycięstwo dla kierownictwa „National", organu liberałów, a jego eks-redaktor naczelny, Armand Marrast, ,,markiz Republiki", jak go nazywał socjalista Blan-qui, Gaskończyk, birbant, sceptyk, widzący w zmianie rządu tylko dobrą gratkę, jest od 3 marca merem Paryża.
O ile jednak Armand Marrast i jego przyjaciele mają wiele powodów do radości z wyników rewolucji lutowej, o tyle inni Francuzi mają ich mniej. Chwilowo połączeni, liberałowie i socjaliści, przedstawiciele bur-zuazji i robotnicy, niebawem zwracają się jedni przeciw drugim. W dniu 15 maja na posiedzenie Zgromadzenia wdarli się „czerwoni", „partageux". Niepowodzenie, będące skutkiem tej manifestacji, zachęciło rząd do walki. W momencie proklamowania Republiki rząd pod presją socjalistów obiecał pracę wszystkim
1 Teraz nr 56. W roku 1930 na domu, w którym urodził się Paul Gauguin, umieszczono tablicę pamiątkową.
obywatelom i w tym celu stworzył państwowe warsztaty. W dniu 21 czerwca warsztaty zamknięto. W odpowiedzi pięćdziesiąt tysięcy robotników rzuciło się do wznoszenia w Paryżu czterystu barykad.
Pełnomocnik rządu, generał Cavaignac, wydaje zbuntowanym bitwę. Biją się w okolicy Panteonu, dokoła Hotel de Ville, na bulwarach. Biją się na przedmieściach. Biją się wszędzie. Cztery dni — od 23 do 26 czerwca — Paryż rozbrzmiewa odgłosem bratobójczych strzałów.
Co myśli o tych wypadkach Clovis Gauguin? Może napawają go taką samą grozą, jak jego sąsiada z ulicy Notre-Dame-de-Lorette, Eugeniusza Delacroix, którego pracownia znajduje się tuż obok mieszkania Gau-guina, pod numerem 54 2. Dziennikarz, niezbyt zresztą wybitny, Clovis Gauguin, podobnie jak całe jego otoczenie, żywi gorąco republikańskie sympatie. Ma lat trzydzieści cztery, rodzina jego, pochodząca z Gati-nais 3, mieszka od XVIII wieku w Orleanie, rozproszona po całej dzielnicy za Loarą, w Saint-Marceau. Tam się właśnie urodził Clovis.
Gauguinowie, ludzie niebiedni, prawie wszyscy są ogrodnikami; nieliczni z nich zajmują się handlem, jak ojciec Clovisa, Wilhelm, który prowadzi sklepik korzenny przy Croix-Saint-Marceau, lub jak Izydor--Zizi — jego młodszy brat, który został jubilerem. Bliżsi i dalsi krewni Clovisa żyli, względnie żyją, spokojnie. Inaczej rzecz się ma z krewnymi jego żony Aliny, z domu Chazal.
Zmarła przed czterema laty matka Aliny była nie kim innym, jak tylko ową słynną Florą Tristan, agita-torką rewolucyjną, przedmiotem żarliwego kultu robotników z roku 1848, a porywczość jej tłumaczyło do pewnego stopnia hiszpańskie pochodzenie.
2 Obecnie nr 58.
3 Przypuszczalnie ze wsi Les Gauguins, położonej o piętnaście kilometrów od Courtenay.
10
Ojciec Aliny żyje: zamknięty w więzieniu w Gail-lon, w Eure, skazany na karę dwudziestu lat ciężkich robót za usiłowanie zabójstwa.
...Rok 1789. Arystokracja ucieka za granicę. Przyłączają się do niej ludzie wszelkiego rodzaju, zarówno wierni swym przekonaniom monarchiści, jak i wypatrujący naiwniaków, aby ich oskubać, awanturnicy, którzy zawsze wypływają na powierzchnię w zamęcie wielkich wydarzeń historycznych.
Pomiędzy emigrantów, którzy na miejsce swego wygnania wybrali Hiszpanię, wśliznęła się młoda dziewczyna, Teresa Laisnay4. Kto to taki? Skąd pochodzi? Nie wiadomo 5. Nic nie wiadomo e tej młodej osobie aż db chwili, kiedy osiągnąwszy może swój cel, mieszka w Bilbao, gdzie żyje z hiszpańskim pułkownikiem dragonów, kawalerem Orderu Świętego Jakuba oraz siostrzeńcem arcybiskupa Grenady, don Mariano de Tristan Moscoso.
Pułkownik, członek zamieszkałej od! dawna w hiszpańskiej kolonii Peru bardzo bogatej starej aragońskiej rodziny szlacheckiej, jest swego rodzaju poetą. Cieszą go rzeczy najprostsze i „nigdy nie ma dość podziwiania unoszących się ponad jego głową obłoków, poruszanych wiatrem liści, płynącej w strumieniach wody, widoku roślin porastających ich brzegi" 6. Może i lekceważy utarte zwyczaje. Ale czy to przez lekkomyślność, czy z obawy narażenia się na gniew rodziny ...
Dark__Black_