- 4 -
Utworzony przez: mrslen
Holie trzymała się za mężczyznę ze złotym spojrzeniem którego zwali Gar, nieprawdopodobne ale jej ciało wciąż pragnęło poczuć jego penis wchodzący do samego końca. Co do cholery się z nią działo? Dlaczego zachowywała się jak bezmyślna nimfomanka? Nigdy w życiu tak się nie zachowywała a tu nagle znikąd, pojawił się mężczyzna i ona do cholery zachowuje się przy nim jak jakiś dzikus! A-a-ah!
I o Boże, ona przecież nie brała żadnych antykoncepcyjnych tabletek! Och, kurde, kurde, kurde! Czy ona naprawdę jest wariatką czy dopiero od jakiegoś czasu? Wcześniej modliła się by Keel który wyszedł wrócił, a teraz błagała by nie przeszkodził im. O kurde! Co by pomyślał chłopak gdyby wszedł i zobaczył jak oni bez opamiętania pieprzą się u cholernej ściany jak para królików?
- Eeee, Gar. Tak się nazywasz? – oblizała usta i stęknęła gdy ten ścisnął ją za tyłek i znów lekko ugryzł jej szyje, przed tym miejscem gdzie ugryzł ją do tego. – Gar naprawdę… nie warto… tego robić…. W przedpokoju. – jej głos przeobraził się w niegłośne stęknięcia. – Co jeżeli Keel wejdzie i zobaczy nas?
- On jeszcze wciąż szuka Tigrę – mruknął ochryple w jej ramie.
Holie przewiodła paznokciami po jego twardych sutkach a on złapał jej usta w pocałunku i zaczął oblizywać i podgryzać, ssąc jej język jakby nie mógł im się nasycić.
- Mmm Gar? – z trudem przerwała pocałunek ciężko oddychając i starając się normalnie myśleć.
- Znów mam na ciebie ochotę – wyryczał zlizując kropelkę potu z jej skroni.
- Ale ty wciąż …. Jesteś we mnie. – westchnęła przez zaciśnięte zęby powietrze gdy Gar znów poruszył się w niej – A ta ściana jest bardzo niewygodna!
Gar przesunął się z kąta i Holie westchnęła z ulgą. Wciąż był głęboko w niej. Holie nie mogła sobie przedstawić jakby on nie był w niej. Gar lekko przemieszczał ją na rękach poruszając się w niej. Holie zamknęła oczy czując jak jego penis ślizga się wewnątrz jej, dotyka jej twardej łechtaczki. Słyszała swój oddech, owijając rękami jego szyje i leciutko gryzła jego szczękę z niegłośnymi stęknięciami zadowolenia.
Jej porywacz zaczął powoli podnosić ich po schodach na drugie piętro, wciąż będąc w niej. Holie nie zauważała niczego prócz jego ciała, jego ust, jego zapachu, zawracającego w głowie wspaniałego zapachu, wychodzącego od jego skóry, wystarczającego mocno by zwodzić ze zdrowego zmysłu od podniecenia. Jak mógł mężczyzna pokryty błyszczącym potem od tak długiego kochania pachnąć tak diabelsko przyjemnie? Ona chciała go zjeść! I jej to prawie udało się. Nie mogła w to uwierzyć że ugryzła go tak mocno aż do krwi.
To przypomniało jej że i on ugryzł ją, a potem zlizywał jej krew jak pieprzony wampir! W jej świadomości przenosiły się smutne obrazy gdy ten niósł ją po schodach. Ona rozrywała się między życzeniem by zapieprzyć go do utraty pulsu i ze strachem od tego że robiła to z nieznajomym, w jej mózgu zaczęły się zrywy cudzych wspomnień.
Wspomnień w o ludziach których ona nigdy nie widziała, o zwierzętach ryczących i syczących. Dużych zwierzętach. Wielkie złocisty leopard z nie do policzenia ciemnymi plamkami, całe stado leopardów! A jeden z nich powiedział : Khan zabił Kare, musimy uciekać!
Ona opuszczała się na coś nieprawdopodobnie miękkie z rozkosznego atłasu z grubego podłoża: łóżku nakrytym narzutą. Uniósł jej nogi nad swoimi ramionami, tymi wspaniałymi ramionami a jego penis silnie i głęboko wchodził w nią pod takim kątem od którego jej po prostu znosiło dach nad głową. Twoją mać! Orgazm rozbił jej myśli na miliard kawałeczków, iskrzących się nasyceniem takim głębokim i długim od którego Holie pomyślała że możliwie umarła i teraz jest w raju.
A jego czuły miodowy głos wyszeptał o jej skórę, że musi wstać na czworaka. Bezmyślnie podporządkowała się i on znów wszedł w nią mocniej, głębiej, więcej jeżeli to w ogóle było możliwe.
Jej świadomość napełniały wszystkie nowe wspomnienia.
Złocisto – żółte kocie oczy, nie, nie kocie – oczy wielkiego czarnego leoparda! Uczucie gorącego, okrutnego języka na jej sierści. Uczucie tego jak groźne wolno przewodzą ostrymi kłami po jej ramieniu a potem po jej szyi z boku gorący język przeszedł po jej pulsujących żyłach, żądnych by spróbować jej krwi, z siłą by zacisnąć kły na jej gardle i skończyć jej potrzebę. Poczuła na swoich plecach wokół niej ogromnego kota, przyciskającego do niej wchodzącego w nią. Zakrzyczała z bólu gdy kły wbiły się w jej gardło.
Gar przerwał poruszanie się widząc jak ona wije się pod nim z bólu i koszmaru. Przycisnął ją do siebie, przewracając na bok, obejmując ją starając się obronić, przycisnął łbem do jej pleców w poszukiwaniu tego co działo się w jej umyśle.
Boże mój! Kara! Nie próbuj z nim walczyć! Biegnij, Kara! Nie! Nieeee…
Odsunął się, jego puls wściekle bił w agonii, zrozumiał to co ona widziała , co czuła – to były ostatnie chwile życia Kary. Nie mógł wyjść z niej by uspokoić ją. Musiał zostać w środku dopóki nie skończy ich przymierze ale on potrzebował czegoś co dałby uspokajając ją. Przegryzł swój nadgarstek i wyciągnął go do niej dotykając jej ust. Pod czas seksu w jego krwi było bardzo dużo feromonów i wówczas ona zrobiła się od tego pijana.
Holie poczuła jego skórę pod swoimi ustami, czując gorący smak jego krwi. Jej myśli stały się plątane. Ona była żywa. Jej nie pieprzył wielki czarny kot a kły nie szarpały jej gardło. Och Boże! Jak mogło być tak dobrze z mężczyzną? Jak mógł być u niego tak wspaniały smak? Nawet u jego krwi!
Ssała jego nadgarstek, chciała więcej i on zaczął poruszać się w niej, głęboko i mocniej ciężko oddychając w jej szyje. Nakrył ją jeszcze jeden ciężki i upojny orgazm, czuła jak on gorąco kończył wewnątrz jej.
Gar czuł co się działo lecz nijak nie mógł się skoncentrować. Nie mógł uwierzyć że coś takiego jest możliwe! Czuł zapach leoparda któremu nie mógł się sprzeciwić lecz zapach ten wychodził od człowieka. To jak ona czuła zapach jego feromonów. To że instynktownie piła jego krew. Gar z trudem uspokajał swoje ciało i myśli. Kobieta była jego parą fizycznie ale mogła być i jego krewną… mu duszą? Kara? Jedyna prawdziwa przyjaciółka która musiała być z nim wiecznie? Która umarła tak okropnie dawno, dawno temu?
Myślała że stracił ją, że zginęła bo odmówiła Księciu Khanu klanu Seronta. To było tak dawno temu ale on pamiętał wszystko jakby to wydarzyło się wczoraj.
- Kara kocham cie ale nie mam jeszcze zbyt dużo siły by pokonać Khana! Na razie nie!
- Nie potrzebuje Khana, potrzebuje ciebie. On może być błękitnej krwi ale ja nie będę z nim. Mogę wybierać! Jesteś tym z kim chce być w życiu. Nienawidzę Khana. On chce po prostu mój status po śmierci mojej matki. Jeżeli z nim będziemy razem to podniesie jego status.
- Jeżeli wybierzesz mnie, on zemści się. Ma do tego prawo. Ja nie jestem z królewskich rodzin. Jeżeli odrzucisz go on rzuci mi wyzwanie, a ja nie mam na razie wystarczająco siły by walczyć z nim o ciebie.
- Jest mi wszystko jedno. Wole umrzeć niż być z nim!
- Nigdy tak nie mów! Nadszedł czas byś znalazła swoją parę. Twój czas zbliża się. On jest jedynym który został z książąt klanu i u niego jest prawo by chcieć ciebie. Może być ja mogę zostać jednym z twoich kochanków. Jesteś silna. Możesz przeżyć więź z tym kogo nie wybrałaś. A gdy będę wystarczająco silny to rzucę wyzwanie o ciebie i zabije go.
- I ty odejdziesz w stronę i oddasz mnie mu? Mówiłeś że kochasz mnie! Możemy uciec razem! Potrafię biegać nie wolniej niż inni! Keel i Frea też są szybcy. Khan nie złapie nas jeżeli uciekniemy. Zapomni o mnie gdy tylko stracę swoją role w klanie! Z młodymi zaczniemy od nowa. Może będą chcieli być razem. Jeżeli nie to wezmę was obu, a dla Frei znajdziemy harem. Zawsze są samotni mężczyzny szukający sobie parę. A ty Gar będziesz moim.
Gar przycisnął kobietę do swego drżącego ciała. Liznął jej ramie. Położył olbrzymią dłoń do jej serca, przyciągając do siebie. Znajome uczucie przepełniało go szczęściem. Kara! Wiedział że chociaż w serce tej kobiety był duch Kary ale ona była zupełnie inna. Zupełnie inna istota. To było ciało Holie. I chociaż on kochał Karę, nie z nią przeprowadzał ten rytuał jedności. Nigdy nie czuł głębokiej, palącej potrzeby, wstrząsającego zadowolenia połączenia z jej ciałem kiedy ich ciała poruszały się w gorącej harmonii. I teraz wspaniałe ciało Holie dawało mu to przyjemność. W ciszy nazwał swoją parę Hollara na część tej którą kochał i stracił oraz tej w pułapce wspaniałego aksamitnego ciała której teraz się znajdował.
Serce pod jego ręką nagle zabiło szybciej jakby ona wiedziała o czym on myśli i przyjęła to.
Zbliżył się ustami do ucha Holie, czarujących mokrych loczków obok z jej policzkiem i wyszeptał głosem swojej duszy: „ Jesteś moja Hollara. Stałaś się częścią mnie a ja – twoją. Oddaj mi się teraz by złączyć nasze węzły, oddał mi swoje ciało i swoje życie, będę o ciebie się troszczyć tak jak troszczę się o siebie. Daruj mi przyjemność i dostawaj przyjemność ode mnie, przecież jesteśmy jednością”
Hollara? Przed chwilą nazwał ją Hollara? Dziwnie. Ale brzmi tak poprawnie. Holie czuła jego słowa, czuła wibracje swoich uczuć w odpowiedzi na jego. Uch ty! Niezłe! Czuła siebie tak jakby był w niej, w jej głowie, w jej rękach, nogach i ciele jak gdyby rozpłynął się w jej DNA. Fala pragnienia uderzyła ją jak rozżarzona do biała błyskawica. Wygięła się w jego objęciach i nie mówiąc ani słowa złapała go za plecy i pchnęła plecami na pogiętą atłasową narzutę.
Jej. On był jej!
Przycisnęła go do łóżka i usiadła na jego umięśnionym brzuchu, pragnienie kontrolować ich wieź było na tyle silnym że sprzeciwić się temu nie była w stanie, Holie nachyliła się ku niemu i namiętnie pocałowała go w usta. Z jej gardła wydobywał się ryk, ugryzła go w wargę, próbowała na smak jego język całując go jak głodne zwierzę. Jej ciało drżało od powstrzymywanego pragnienia. Holie nagle wyprostowała się i spojrzała na jego twarz pełna zachwytu. On czekał na nią, czekał kiedy ona go weźmie.
Prawdopodbnie wiedział że ona weźmie go nielitościwie, silnie i wściekle i on chciał ten ból, nasycenia od ich jedności. Patrzył na jej twarz a ona patrzyła na jego pulsujące żyły, głodnie oblizała wargi decydując co jej potrzeba. Zmieniała się. Wymiana krwią zrobiła ją silną i on chciał by ona podporządkowywała się jego woli. Bardzo tego chciał! Zasyczał gdy Holie podniosła się i wzięła jego penis jedną ręką wprowadziła w swoją gorącą i mokrą szparkę, stęknął i krzyknął kiedy ona gwałtownie opuściła się w dół a zatem przytuliła się do niego, jej ząbki szukały jego ramienia. Poczuł ukłucie kłów, łącząc ich a ona zaczęła poruszać się na nim chcąc panować nad nim, jego ciałem i duszą.
Spróbował złapać ją lecz ona przycisnęła jego ręce do łóżka. Przy połączenie nie mógł jej się sprzeciwić: była silniejsza od niego! Gar zaryczał i liznął jej policzek, przepełniało go pragnienie by spróbować jej. Z jej gardła wyrwał się ryk pełny panowania nad nim. Z jej ust kapała krew. Zaczęła ssać mocniej. Cipka ścisnęła się poruszając na jego penisie. Poczuła od niego swoją przyjemność a on leżał i nie mógł zatrzymać jej, nie mógł przerwać osuszając go w pełni, zabić go. Chciał by ona wypiła jego krew by była silną i oni w pełni się złączyli. Lecz jeżeli teraz się nie zatrzyma…
Holie była nienasycona! Słyszała jego myśli, one rozdawały się w jej świadomości gdy piła jego krew, prosił ją by umiarkowała swoją żądze krwi, nasycić się ale zostawić go w żywych by on później mógł przynosić jej zadowolenie.
Ona utrzymywała go! Holie James utrzymywała mężczyznę, który był dwa razy większy od niej, kontrolowała go swoim ciałem. Nieźle!
W jej świadomości zaszeptał jeszcze jeden głos, kobiecy, mówił jej by nie spieszyć się nasycając, wziąć swego mężczyznę.
Holie podniosła głowę odrywając się od niego i popatrzyła na to co zrobiła swoimi zębami. Swoimi zębami? Dobry Boże! Miała kły! Czy ona przeobrażała się w jakiegoś zboczonego wampira? Uwolniła jego nadgarstek i dotknęła zęby ręką. Nie, one były znów normalne. Jego ręce zaczęły pieścić jej piersi, brzuch, zabawiać się z jej łechtaczką a ona znów namiętnie zaczęła poruszać się na nim. Dobrze, więcej utrzymywać jego ręce nie będzie, spodobało jej się co oni robili.
Gar ochryple dyszał za każdym razem gdy ona opuszczała się na nim, jego ciało wychodziło jej na spotkanie. Przeprowadziła pazurkami po jego sutkach i poczuła jak on drgnął pod jej morką szparką. Och jakże dobrze mu było! Wiła się i cichutko stękała ze słodyczy poruszania się na nim gwałtownie, szybko i gorąco. Jego twarz była skażona z zadowolenia, Gar wygiął się i z głośnym ochrypłym krzykiem kończąc a ona wciąż poruszała się na nim. Kierowała się do swojego orgazmu, sama próbując kończyć. Ochrypłym z zadowolenia głosem wyszeptał: Cholera jak ja chce aby spróbować twoje sutki!
Holie nachyliła się do przodu proponując mu swoje kołyszące sie piersi, kontynuując poruszanie się na nim. Gar złapał dłońmi jej okrągłe piersi i uniósł głowę by wziąć do ust jeden twardy sutek a następnie drugi, mocno posysając ich. Przez nią przeszło głębokie, wspaniałe uczucie które darowały jego usta zwodząc ją z toku normalnego myślenia i z dzikim krzykiem Holie ścisnęła się, kończąc gwałtownie opuściła się na jego penis dostając swoje pragnienie brutalnie i głęboko.
Paulina3622