Zwierzęta naj, naj, naj.doc

(33 KB) Pobierz
Wojciech Widłak

Zwierzęta naj… naj… naj…

Wojciech Widłak

 

Przedstawiam rekordzistów ze świata stworów futrzastych, pierzastych i zupełnie gładkich.

 

Zawsze ciekawiło mnie, jakie zwierzę jest największe, jakie najmniejsze, jakie najgroźniejsze, a jakie najdziwniejsze. Nie na wszystkie pytania udało mi się znaleźć odpowiedź, ale tym, czego już się dowiedziałem, chętnie się z tobą podzielę, A więc – jakie zwierzę jest…

 

Najszybsze

Kot. Dziwisz się? No dobrze, bo to nie taki zwykły domowy Mruczek, tylko kot duży, cętkowaty i groźny. Mieszka w Afryce i nazywa się gepard. Poluje na piękne, zwinne i szybkie antylopy, więc żeby je dogonić, potrafi biec z prędkością ponad 100 kilometrów na godzinę.

Dawniej człowiek mógł mu tylko pozazdrościć, ale teraz niemal każdy samochód może jechać tak szybko (no, chyba że znali drogowe na to nie pozwalają!). Choć wciąż jest coś, czego człowiekowi nie udało się osiągnąć: gepard rozpędza się do 70 kilometrów na godzinę w ciągu dwóch sekund (to mnie więcej tyle, ile zajmie ci powiedzenie „tu widać geparda”). I już go nie widać!

 

Najgłośniejsze

No jak to? Oczywiście – wyjec. To największa małpa, ale nie ze wszystkich, tylko z tych, które mieszkają w Ameryce. Właściwie niczym szczególnym się nie wyróżnia. Małpa jak małpa. Mieszka na drzewach, żywi się owocami, ma gęste futro, czarną twarz i brodę. Ale jak krzyknie, to ja dziękuję! Nie wiem, czy próbowałeś kiedyś wołać kogoś, a ten ktoś cię nie słyszał. Niezbyt to miłe. Jakbyś był wyjcem, usłyszałby się na pewno, i to nie tylko on, ale i wielu innych ludzi. Bo krzyk wyjca słychać z odległości 16 kilometrów. To tyle, co od jednego do drugiego końca całkiem dużego miasta!

 

Największe

Hm… A co to właściwie znaczy „największe”? Najwyższe? Najcięższe? I jakie zwierzę – lądowe czy wodne? No dobrze, dobrze. Największe to znaczy największe. Tak naprawdę to nie ma wątpliwości.

Największym stworzeniem, jakie teraz żyje na Ziemi, jest płetwal błękitny. Wieloryb. Płetwy faktycznie ma, ale koloru jest raczej szarego. Zaraz po urodzeniu może ważyć tyle samo co dwa samochody, a potem rośnie i rośnie. Niektóre dorosłe płetwale mają 30 metrów długości. To znaczy, że gdyby stanęły na nosie przy dziesięciopiętrowym domu, to koniec ogona mogłyby położyć na dachu. Na szczęście tam, gdzie pływają, nie ma dziesięciopiętrowych domów. Bo strach pomyśleć, co by się stało, gdyby taki stojący na nosie płetwal się poślizgnął!

 

Najwyższe

Pewnie wiesz. To zwierzę jest piękne, zgrabne, ma długie nogi i baaaaardzo sługą szyję. No tak – żyrafa! Gdyby to żyrafa stanęła przy tym dziesięciopiętrowym domu, sięgnęłaby swoimi różkami do drugiego piętra. W porównaniu z płetwalem to może niewiele, ale w porównaniu choćby z nami – ho, ho, ho! W dodatku żyrafa nie musiałaby stawać na nosie, tylko zwyczajnie – na nogach.

Dzięki temu, że jest taka wysoka, może zajadać liście z czubków drzew. Nikt inny tam nie sięgnie. Za to ma kłopot, gdy chce się napić, bo przecież rzeki płyną po ziemi. Trudno jej się schylić, więc szeroko rozstawia i zgina nogi.

Nie wiem, czy o tym pisać, ale żyrafa ma jeszcze coś bardzo długiego… Język! Ma prawie pół metra, czyli kto wie, może więcej niż cała twoja ręka. Na szczęście żyrafa to dobrze wychowane zwierzę i nikomu języka nie pokazuje.

 

Najsilniejsze

Może słoń, który potrafi przekładać trąbą wielkie bale drewna? A może bóbr? On z kolei umie błyskawicznie przepiłować grube drzewo, i to bez piły, tylko zębami. A może wielbłąd? Przenosi przecież w upale ładunki tam, gdzie nie przejdzie żadna ciężarówka…

A jednak nie. Najsilniejszy jest pewien żyjący w ciepłych krajach żuczek – skarabeusz! Jak to? A tak to. Może widziałeś kiedyś mrówkę, która ciągnęła do mrowiska patyczek większy od niej? To się dopiero nazywa siłacz! A skarabeusz może dźwignąć ciężar 850 razy większy od siebie. Wiem, że trudno to sobie wyobrazić, ale obliczyłem, że to tak, jakbym ja potrafił unieść słonia. I jeszcze torbę z zakupami.

 

Najsympatyczniejsze

Może obrazi się na mnie czarno-białe panda i skoczny kangur, zgrabna wiewiórka i puchate kurczątko, no i oczywiście wszystkie koty i psy (a zwłaszcza ich właściciele), ale myślę, że tytuł najsympatyczniejszego zwierzęcia powinien przypaść w udziale misiowi koala. Mądrzy ludzie mówią, że wcale nie jest misiem. I ja się akurat z nimi zgadzam: tak naprawdę przypomina żywą przytulankę – z oczkami jak guziki, płaskim nosem i uszami jak włosy Pana Kuleczki!

Nie jest zbyt pracowity. Całymi dniami przesiaduje na drzewach eukaliptusowych i zajada liście. To mu właściwie wystarcza do szczęścia – nawet nie musi pić, bo liście są soczyste. A gdy chce mu się spać – siada nieruchomo na gałęzi albo się do niej przytula, i już. Zresztą spać mu się chce właściwie cały dzień – przesypia prawie tyle, co ty tuż po urodzeniu.

 

Najwolniejsze

Koala na pewno mógłby stanąć do zawodów na najwolniejsze zwierzę świata. Oczywiście, gdyby mu się chciało. Ale okazuje się, że nawet gdyby w ogóle się nie spieszył, przegrałby w tych zawodach z włochatym, trochę podobnym do bezogoniastej małpki… leniwcem.

Choć jego nazwa przypomina przezwisko, to trzeba przyznać, że leniwiec sobie na nią zasłużył. Całymi dniami wisi uczepiony czterema łapami do gałęzi. W dżungli, w której żyje, pełno jest jedzenia, więc kiedy poczuje głód, powoli sięga łapą po jakiś owoc, a gdy chce mu się pić – zrywa liść, w którym zebrała się woda. Jeżeli coś ciekawego dzieje się akurat pod nim, leniwiec też nie musi się za bardzo kręcić – potrafi (oczywiście niespiesznie) obrócić do tyłu głowę. Podobno, kiedy rodzą się małe leniwce, ich mama nie buduje gniazda ani nigdzie się nie chowa, tylko też cały czas wisi zaczepionymi łapami na gałęzi.

Nie wiem, czy zamieniłbym się z leniwcem, ale spokoju to mu zazdroszczę.

 

Najmniejsze

Najmniejsze stworzonka są tak małe, że nawet przez szkoło powiększające ich nie widać. Potrzebny jest mikroskop. Więc może nie zawracajmy sobie nimi głowy, a ja opowiem ci o najmniejszym ptaku.

To koliber. Kolibry, najmniejsze z najmniejszych, mają od dzioba do ogona 6 centymetrów – są niewiele większe od dużego trzemila. Żywią się nektarem, ale nie z kartonu, tylko z kwiatów. Gdy latają, też przypominają trzmiela, bo tak szybko machają skrzydełkami, że aż słychać buczenie, jakby ktoś włączył mikser. Żeby mieć siłę tak latać, muszą sporo jeść: codziennie dwa razy więcej, niż same ważą! Wyobrażasz sobie, jakie porcje musiałbyś zjadać, gdybyś był kolibrem?

 

Najlepiej ukryte

Tu się można spierać, bo wiele zwierząt to mistrzowie zabaw w chowanego. Na przykład pewien ptak, który nazywa się bąk. Już sama nazwa go ukrywa (kto by pomyślał, że bąk to ptak?), ale nie o tym chciałem opowiedzieć. Jest brązowo-czarny i ma długi dziób. Gdy czuje niebezpieczeństwo, prostuje się i wyciąga dziób do góry, tak że suchych trzcin w ogóle go nie widać.

Albo kameleon – przypomina trochę małego smoka i potrafi zmieniać kolor skóry tak, by jak najmniej odróżniać się od otoczenia. Podobne sztuki robią niektóre ryby. A słyszałeś o patyczakach? W Polsce ich nie ma, i może to lepiej. Nie jest chyba miło złapać gałązkę, jeśli potem okazuje się, że ta gałązka to nie żadna gałązka, tylko żywe stworzonko. Brrr!

No dobrze, ale pewnie chcesz wiedzieć, które zwierzątko jest najlepiej ukryte. Ja myślę, że to, którego jeszcze nie znaleziono. Ale może tobie się uda?

 

„DZIECKO” nr 2, luty 2003, s. 78-79

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin