Głupi piękny Cullen cz.6(1).txt

(12 KB) Pobierz

Rozdzia� VI
OOO... DEFENSYWA!

PWB:

Zesz�a noc by�a tak niesamowita. Edward prawie przekona� mnie, �ebym si� mu odda�a, ale w przypomnia� mi te�, �e jeszcze nie jestem na to gotowa. Ale by� tak wspania�y... Szczerze m�wi�c nie wiem, jak sprawia, �e czuj� si� tak wyj�tkowo, chocia� nie zas�uguj� na takie dobro.

***

Retrospekcja...

Dopiero co wszed� przez drzwi prysznica i zamkn�� je za sob�, kiedy zauwa�y�am nieznacznego siniaka na jego policzku.
- Edward, co si� sta�o? - zapyta�am, delikatnie g�adz�c zranione miejsce.
- Co? - Zdziwi� si� i zmiesza�.
- Masz siniaka na twarzy. Nie boli? - Po�o�y� swoj� d�o� na mojej d�oni, kt�ra pie�ci�a jego policzek i przytrzyma� j� tam. Zamkn�� oczy i westchn��, kiedy woda obmywa�a nasze g�adkie cia�a niczym wodospad. Odwr�ci� g�ow� w kierunku wn�trza mojej d�oni i zacz�� je ca�owa�, kontynuuj�c wzd�u� mojej d�oni. Dotar� do szyi i zatrzyma� si� tu� pod moim uchem. Delikatnie w nie dmuchn��.
- Bello, mam siniaka na policzku, bo mnie uderzy�a�, pami�tasz? - Sapn�am. Kompletnie o tym zapomnia�am.
- Och, Edward, tak mi przykro. Prosz�, powiedz mi, �e to nie bola�o. W �yciu bym nie pomy�la�a. - Z roztargnieniem owin�am r�ce wok� jego szyi; wci�� trzyma� swoje usta przy moim uchu.
- Bello, ju� w porz�dku. Wampiry takie jak ty czy ja zdrowiej� szybko. Ju� nic nie czuj�. W ka�dym b�d� razie, nie ten rodzaj odczu�. - Powoli ruszy� do przodu; znalaz�am si� pod kafelkowan� �cian� prysznica. Przy�o�y� usta do moich skroni i lekko przejecha� nimi w d� mojej twarzy, wzd�u� szcz�ki i z powrotem. - Czuj� twoje mi�kkie cia�o, pchaj�ce mnie za dopuszczaln� granic� w najlepszy mo�liwy spos�b. - Zacz�am delikatnie si� trz���. - Czuj� twoje ciep�o promieniuj�ce na mnie, wype�niaj�ce ka�dy cal mojego cia�a uczuciami i my�lami o tobie. - Przy�o�y�am usta do siniaka na jego szcz�ce i poca�owa�am go. - Czuj� twoje dr��ce wargi, nawo�uj�ce mnie. - Uni�s� usta tu� nad moje, z wci�� zamkni�tymi oczami i przy�o�y� swoje czo�o do mojego. - Czuj� ci�, wszystko w tobie i to sprawia, �e padam ci do st�p, ju� na zawsze pod twoj� kontrol�. - Przekonuj�cy nacisk jego ust i j�zyka naprzeciwko mojego by� wszystkim, czego potrzebowa�am, �eby ostatecznie mu si� podda�.
Jego r�ce �ledzi�y zarys mojego brzucha, czuj�c jego ciep�o. Moje r�ce biega�y po jego piersi, zanim po�o�y�am je za swoj� szyj� i �ci�gn�am g�r� bikini, poci�gaj�c za sznureczek. Spad�a na pod�og� i ods�oni�am si� przed nim. Przez chwil� gapi� si� na mnie zaskoczony, bez ruchu. Gdy zamierza�am �ci�gn�� d�, powstrzyma� mnie, k�ad�c r�ce na moich ramionach. - Nie Bello. Nie teraz.
- Dlaczego? My��a�am, �e tego chcesz. - Nie rozumia�am. Czy�by zmieni� zdanie? Zachichota�.
- Och, Bello, zaufaj mi, chcia�bym. Ale tego nie zrobi�. Wiem, �e teraz mo�esz czu�, �e tego chcesz, ale rano po�a�ujesz, a ja nie chc� zniszczy� wszystkiego, co jest mi�dzy nami.
- Edward, chc�. Naprawd�, rzeczywi�cie chc�.
- Nie, Bello, nie chcesz. Chcesz mnie zadowoli�, bo mnie kochasz, a to nie jest to samo. Poczekam. Poczekam tak d�ugo, jak to b�dzie konieczne, a� b�dziesz gotowa na mnie w ten spos�b. Zanim to si� stanie, wystarczy mi to. - Zn�w zacz�� mnie ca�owa�, poczu�am si� tak wype�niona mi�o�ci�. Wiedzia�am, �e ma racj�, nie by�am gotowa.
- Okej, Edward. Obecnie mnie te� to wystarczy. - Podni�s� m�j stanik i poda� mi go. Wzi�� do r�ki myd�o i zacz�� przesuwa� nim w g�r� i w d� moich n�g...

Koniec retrospekcji

***

Aktualnie le�a�am w swoim ��ku, otoczona w talii jego ramionami, z plecami wci�ni�tymi w jego ciep��, nag�, mi�kk� i jednocze�nie tward� pier�. Trwali�my w tym stanie przez ostatnich kilka godzin; czekaj�c, a� noc si� sko�czy i ciesz�c si� przebywaniem w swoim towarzystwie bez s�owa. W ko�cu zabra� swoje r�ce i zacz�� si� podnosi�. Odwr�ci�am si�, �eby zaprotestowa�, ale przy�o�y� palec do moich ust, �eby mnie uciszy�.
- Bello, musze i�� si� przygotowa� na kolejny dzie�. Dzi� jest wtorek i chocia� chcia�aby�, �eby ca�a szko�a si� o nas dowiedzia�a s�dz�, �e lepiej b�dzie, je�li wyjd� na lekcje z mojego domu.
- Edward � zacz�am m�wi� spod jego palca, wi�c go odsun��. - Edward, nie obchodzi mnie to. Chc�, �eby oni wszyscy dowiedzieli si� o nas. Chc�, �eby wszystkie dziewczyny wiedzia�y, �e Edward Cullen jest m�j i nie do wzi�cia. I nikogo innego. - U�miechn�� si� �obuzersko i wiedzia�am, �e moje s�owa przypad�y mu do gustu.
- Ten Edward Cullen? Naprawd�, pochlebiasz mi. - Spu�ci� skromnie rz�sy i za�mia�am si�.
- Och, przesta� si� wyg�upia�, Cullen. - Przybra� bolesny wyraz twarzy, ale by� on oczywistym fa�szem. �artobliwie uderzy�am go w pier�, zanim przywar�am do jego ust, na ostatni przed jego wyj�ciem poca�unek. - Teraz id� do domu i przebierz si� w mundurek, �eby� m�g� tu zn�w wpa�� przed rozpocz�ciem lekcji. Mo�emy po raz pierwszy pokaza� si� �wiatu jako ch�opak i dziewczyna. Wierz mi, nie mog� si� doczeka�, a� zobacz� twarze dziewczyn, kiedy nas zauwa��. - Zn�w si� wyszczerzy�. - Co? - Zapyta�am. Chyba nie powiedzia�am nic g�upiego.
- Nic. Po prostu uwielbiam spos�b, w jaki wymawiasz s�owo �nas�. Kocham ci�, Bello. - Wybieg� przez moje drzwi balkonowe i skoczy� na ziemi�. Naprawd� nie mog�am si� doczeka�, a� ludzie z kampusu nas zauwa��. Razem jeste�my niepowstrzyman� si��, kt�rej nikt nie zechce podpa��.

***

Po przebraniu si� w m�j seksowny mundurek, uczesaniu, makija�u i zabraniu ksi��ek cierpliwie czeka�am w salonie na powr�t Edwarda. Nie by�o go prawdopodobnie od pi�tnastu minut, ale ju� ca�a t�skni�am za nim. Co jest ze mn� nie tak? Bo�e, czuj� si�, jak na haju. Wiem, �e to brzmi dziecinnie, ale nic na to nie mog� poradzi�. Edward Cullen to narkotyk, bez kt�rego nie mog� �y�. Jestem uzale�niona.
Puk, puk, puk. Us�ysz�am, �e kto� stuka do tylnych drzwi. - Edward! - Natychmiast podskoczy�am i pobieg�am mu otworzy�. Kiedy to zrobi�am, zosta�am pchni�ta na pod�og� przez usta Edwarda atakuj�ce mnie; jego cia�o na moim.
- Bo�e, tak bardzo za tob� t�skni�em. - Dysza�, tak jak ja, z b�yszcz�cymi, wype�nionymi po��daniem oczami szale�ca. Poca�owa� mnie jeszcze raz, zanim zszed� ze mnie i pom�g� mi wsta�. - Przepraszam za to, ale cz�owieku, bycie bez ciebie nawet przez tak kr�tki okres czasu wystarczy�o, bym oszala�. A potem drzwi si� otworzy�y i zobaczy�em ci� w tym mundurku... - przerwa�, by zlustrowa� mnie wzrokiem. - To niebezpieczny teren. - Zachichota� nerwowo. Wtedy zauwazy�am, jak on wygl�da�.
Mia� na sobie sw�j lu�ny mundurek; jego czarne spodnie wisia�y nisko na biodrach, niedbale owini�tych ciemnym paskiem; nie zapi�� trzech g�rnych guzik�w swojej koszuli, a lewa jej cz�� wystawa�a ze spodni, w po�owie w nie wsuni�ta. Krawat zwisa� swobodnie, bardzo nieumiej�tnie zwi�zany. Wygl�da� tak gor�co. Ukoronowaniem tego by�y jego w�osy, wci�� mokre, prawdopodobnie po porannym prysznicu, przylegaj�ce �agodnie do twarzy modela. Jak on to robi�? Wygl�da� cudownie, zw�aszcza, kiedy o to nie dba�. - Och, �a�, jestem najwi�ksz� szcz�ciar� na �wiecie. W ka�dym b�d� razie, najlepiej, jak ju� p�jdziemy, Edward. Chcemy si� troch� poobnosi�, no nie? Potrzebujemy conajmniej dziesi�ciu minut, zanim zaczn� si� lekcje, �eby to zrobi�. Rusz ten ty�ek! - Zrobi� krok do przodu; oboje stan�li�my twarz� do drzwi. Owin�� r�k� dooko�a mojego biodra, k�ad�c kciuk z przodu mojej sp�dniczki.
- Okej, jestem gotowa do wyj�cia. - Poca�owa� moj� szyj�, otwieraj�c drzwi i wyszli�my z domu razem. Teren na zewn�trz by� zaskakuj�co zat�oczony. Idealnie. Na pocz�tku nikt nie zauwa�y�, �e jeste�my razem, ale p�niej kilka os�b odwr�ci�o g�owy, �eby si� na nas pogapi�, potem wi�cej i w kr�tce mogliby�my r�wnie dobrze i�� po czerwonym dywanie. Ka�dy cz�owiek patrzy� zazdro�nie albo gniewnie. Wszystkie dziewczyny rzuca�y mi piorunuj�ce spojrzenie, a zaledwie kilku ch�opc�w gapi�o si� na Edwarda. Szli�my dop�ki nie weszli�my na obszar zastawiony stolikami. Usiedli�my na jednym z nich i tylko u�miechali�my si� do siebie czuj�c, �e nale�ymy do siebie nawzajem. Edward schyli� si� do poca�unku, kiedy us�yszeli�my podekscytowany kwik.
- Edziu-Nied�wiedziu*, tu jeste�. Przepraszam, �e nie spotkali�my si� wczoraj, ale by�am zaj�ta i nie mieli�my �adnych lekcji razem. Wiem, to absolutnie tragiczne. Ale jestem tutaj teraz. - Piaskowa blondynka, kt�r� rozpozna�am jako Lauren Mallory sz�a w naszym kierunku, machaj�c szale�czo r�kami.
- O nie � wymrucza� Edward. - Przysi�gam Bello, �e nie umawiam si� z t� dziewczyn�. Ta ma urojenia. Okej? Nie wierz jej, dobrze? - Przytakn�am ze zdziwieniem na twarzy. Lauren wci�� sz�a w nasz� stron�, a� dotar�a do Edwarda i po�o�y�a d�onie na jednym z jego ud. - Odejd�, Lauren. Nie chc� nic z tob� robi�. - Nigdy wcze�niej nie widzia�am, by zachowywa� si� tak surowo, ale przecie� zna�am go tylko z moich osobistych do�wiadcze�. Nie widzia�am go w otoczeniu innych ludzi, z wyj�tkiem moich dziewczyn i jego braci. To musia�o by� to, co Blondyn nazwa� �nie zwracaniem uwagi na innych�. Musia� naprawd� nienawidzie� tutejszych ludzi i podoba�o mi si� to.
- Czego� chcesz? - zapyta�am s�odko, g�adz�c r�k� w�osy Edwarda. Uni�s� w u�miechu k�ciki ust, zanim poca�owa� mnie wprost przed Lauren. Us�ysza�am, �e gwa�townie nabiera powietrza, a potem tupie nog� jak dwuletnie dziecko. Edward zignorowa� j� i nie przestawa� mnie ca�owa�. Lauren nie mog�a d�u�ej znie�� patrzenia na nas, wi�c przesun�a r�ce z uda Edwarda na jego pier� i chwyci�a jego koszul�, pr�buj�c go zmusi� do spojrzenia na ni�. Wcze�niej z �atwo�ci� nie zwraca� na ni� uwagi, ale z powodu tego gestu ju� d�u�ej nie m�g�.
- Edziu, zgadnij co? - zacz�a, najwyra�niej pr�buj�c zlekcewa�y� to, co si� dopiero sta�o.
- Odpieprz sie, Lauren. - Edward wygl�da� tak seksownie, kiedy si� w�cieka�.
Lauren kontynuowa�a, jakby tak naprawd� chcia� wiedzie�. - M�ja kuzynka przeprowadza si� do szko�y. Przyjecha�a wczoraj. Jest totalnie pi�kna, ale nie tak pi�kna jak ja i ma blond w�osy. My�l�, �e polubisz j�, bo jeste�my jak bli�niaczki. Nazywa si� Tanya Denali. - Czy ona w...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin