KILKA SŁÓW DO II WYDANIA . „LISTÓW DO MŁODEGO
NAUCZYCIELA"
W pierwszym wydaniu „Listy..." ukazały się w 1947 r. a więc
10 lat temu.
Nasz Październik zadecydował o tym, że mogą się one
ukazać znowu w II wydaniu. Posyłamy je więc Kolegom bez
żadnych istotnych zmian.
Ze względu na stosunek Kolegów do „Listów..."
prawdopodobnie ukaże się niebawem i druga ich seria.
\ DO WYDANIA III „Listów..;'
Od chwili ukazania się wydania I „Listów...", tj. od 1947 r.
dokonały się duże zmiany w gorącym tempie przemian i
przebudowy ustrój owo-spolecznej naszego kraju.
Dla zachowania dawniejszego charakteru tych listów nie
wprowadzamy żadnych zmian w tekście, chociaż i układ
zagadnień w tym cyklu „Listów" mógłby się zmienić nieco i o
sytuacji materialnej nauczycieli nie można by już tak pisać.
Warszawa, czerwiec 1957 r. Maria Grzegorzewska
Warszawa, grudzień 1958 r. Maria Grzegorzewska
DO CZYTELNIKA
Kolego — miody nauczycielu! (Pisząc „kolego", przez
uproszczenie zwracam się jednocześnie do Was Wszystkich,
Koleżanki moje, i do Was, Koledzy).
Gdziekolwiek jesteś obecnie. Kolego, i jakkolwiek rozwija Ci
się nowa praca, którą wybrałeś, jesteś mi bliski, interesujesz
mnie, chciałabym Ci dopomóc w Twej pracy, więcej —
chciałabym, żebyś w niej pomimo trudności i przeszkód, jakie
zapewne przełamywać musisz, znalazł radość życia a może
nawet jego szczęście.
Posłuchaj! Jesteś mi bliski, gdyż pracujemy w tym samym
zawodzie nauczycielskim. Ty zaczynasz stawiać pierwsze
nieomal kroki, jesteś na początku drogi swojej — ja, po wielu
już latach pracy, wiem, że przebyłam długą drogę, i że zbliża się
dla mnie jej kres. Wiem o tym, że tak być musi, bo wraz z
wiekiem jest to los nieubłagany każdego, ale o tym nie myślę,
jest mi na tej drodze życia dobrze, rozumiem jej znaczenie
społeczne — dobrze mi, żem na nią trafiła, toteż chcę nią jak
najdłużej kroczyć i witam serdecznie każdego, kto na nią
wchodzi.
I Ty właśnie wszedłeś na tę drogę, idziesz nią, wspólnie
będziemy spełniać pracę naszego zawodu. Kocham moją
pracę, więc interesuje mnie każdy, kto do niej wchodzi. Jaki będzie? Czy
wniesie jakieś nowe wartości? Czy będzie pracował z chęcią, z zapaleni, z
najlepszą wolą służenia dobrze wybranej sprawie? Czy zobaczy wszystkie
czary i blaski tej pracy, czy cienie tylko zauważy? Czy dostatecznie zrozumie
jej doniosłość społeczną, czy będzie w lej pracy szczęśliwy?
Więc i Ty jesteś mi bliski, chociaż daleko jesteśmy od siebie i może nigdy
się nawet nie spotkamy osobiście. Chciałabym wiedzieć, dlaczego na tę drogę
wchodzisz? Co Cię tam wola, wzywa, a może w tym właśnie kierunku porywa
nawet ? Czy widzisz cały ogrom tej pracy, czy rozumiesz jej doniosłość w
budowie przyszłości naszej? Czy doceniasz znaczenie udziału każdego
nauczyciela w całokształcie tej pracy, a więc i swego w tej pracy udziału ?
Czy wchodzisz na tę drogę z chęcią, śmiało, z poczuciem siły i możliwości
osiągnięcia dobrych wyników pracy, bez obawy trudności i przeszkód różnej
natury — bo czujesz w sobie siłę do walki i przezwyciężania? Czy, przeciwnie,
wchodzisz z chęcią, ale nieśmiało, bez wiary w swoje możliwości, z obawą
trudności i oporów, z lękiem spoglądasz w przyszłość swojej pracy ?
Obawiasz się, czy podołasz, czy możliwości twoje nie są zbyt nikle w związku
z tym, co zamierzasz? Chciałbyś dobrze, jak najlepiej, bo sprawa ważna, ale
czy zdołasz?
Czy może wchodzisz na tę drogę jakimś przypadkiem tylko, rozglądasz się,
nie możesz jeszcze ocenić Jej wagi, nie rozumiesz jej znaczenia, nie zrobiłeś
wyboru wchodząc
na nią? Chciałbyś się zorientować, na czym polega ta praca, w czym jest jej
istota i Twój w niej udział.
A może w ogóle o tym nie myślisz, przypadek Cię na nią wprowadził,
obojętna Ci jest zupełnie. Szukasz tylko powierzchownych wskazówek, jak
pracować, aby na niej jakiś czas pozostać nie rażąc otoczenia, nie zwracając
na siebie nie imiejętnością swoją uwagi innych.
Może myślisz tylko o sobie, jak sobie życie ułożysz, ile zarobisz, gdzie
będziesz, a nie wchodzisz zupełnie w istotę woj ej pracy.
I Ty jesteś mi bliski, bo jesteś ze mną razem na wspólnej drodze życia i
pracy. Jesteś miody jeszcze, zaczynasz tę pracę dopiero, nic o niej prawie nie
wiedząc — właściwie nie interesując się nią zupełnie. Szkoda — z taką
postawą do życia i pracy będzie Ci źle, nudno, szaro i ciasno, będziesz pędził
życie podporządkowane tylko jakimś wskazówkom, przypadkom, nie
rozwiniesz myśli i uczuć swoich, ujarzmisz twórczość Twoją, będziesz
niewolnikiem posady i zarobku — niewolnikiem pracy.
Tym bardziej chciałabym wiedzieć, czy zdołasz ujrzeć przed sobą i
rozwiązać tę zagadkę — dokąd i w jakim celu zmierzasz — czy zdołasz
spojrzeć głębiej, zrozumieć doniosłość pracy, w której masz brać udział i
rozpocząć żyć i pracować ze świadomością celu? Wierzę, że spróbujesz i —
jeśli Ci się to uda — będziesz wolnym człowiekiem, twórczość w pracy będzie
Ci niosła zapal i radość. Nuda już Ciebie nie odnajdzie w tej pracy. Nie
będziesz już niewolnikiem pracy, będziesz jej twórcą!
Warn wszystkim, których wspomniałam, i w ogóle Warn
wszystkim, którzy wchodzicie do naszego zawodu, chciałabym
pomóc, gdyż wiele z waszych obecnych strapień przeżyłam na
drodze mej pracy, wiele trudności musiałam pokonać, wiele
oporów zwalczyłam, ale też miałam wiele momentów
prawdziwego szczęścia. Zrozumiałam, że aby dobrze pracować,
nie trzeba być geniuszem, mieć jakiś talent specjalny. Trzeba
mieć 'tylko istotnie dobrą wolę, trzeba gorąco chcieć!
Myślę, jakby każdemu z Was w czymkolwiek pomóc.
Chciałoby się każdego zobaczyć, z każdym o jego troskach
pomówić, spróbować poradzić, porozmawiać z najlepszą wolą
służenia sprawie i jemu. To jednak jest niemożliwe! Próbuję
więc pisać listy do wszystkich i do każdego z osobna. Do
wszystkich — i do tych, którzy są blisko, i do tych, którzy są
dalej, a nawet bardzo daleko, niejednokrotnie odcięci
bezdrożami od świata, daleko od stacji kolejowej i od poczty,
gdzieś tam, w zapadłym jakimś ustroniu pracę swoją zaczynają.
Słowem, listy do wszystkich pisane z potrzeby mojej i Waszej,
rozważające różne zagadnienia związane z naszą wy-
chowawczą i nauczycielską pracą, właściwie zagadnienia
stanowiące istotę tej pracy. Te pierwsze listy chcę głównie
poświęcić doniosłemu znaczeniu wewnętrznej wartości
człowieka w jego pracy wychowawczej.
Listy to taka prosta, mila forma, bezpośredniejsza, niż zwykła
książka i stwarzająca możliwość współpracy s, czytelnikiem. Bo
wyobraź sobie, że kiedy pójdą te listy wydrukowane w świat i
będziecie je czytać, to niejednemu
10
z Was nasuną się pewne zapytania, niejasności, niepokoje,
refleksje i zechce się nimi ze mną podzielić. To takie proste —
napisze wtedy do mnie list — tylko już taki zwykły, pocztą —
niedrukowany, pod moim adresem (Państwowy Instytut
Pedagogiki Specjalnej, Warszawa ul. Spiska 16). Milo mi będzie
list taki otrzymać, bo to już będzi< echo listów moich, które w
świat poszły i — dobrze trafiły,
Z czasów może znowu wydrukuję serię listów do Wszystkich,
jeśli się okaże, że ta forma pracy jest pożyteczna. Zobaczymy !
*
Na zakończenie chcę Ci jeszcze powiedzieć. Kolego, że
wiem dobrze, jak często żyjesz w bardzo złych warunkach
materialnych, zwłaszcza, jeśli masz obowiązki rodzinne lub
chorobę w domu. Często może d być bardzo ciężko i nawet
głodno — a nie ma przecież żadnej wątpliwości, że charakter
pracy, skala jej wysiłku i twórczego oddziaływania na
wychowanka i środowisko w dużej mierze zależy od
materialnych warunków życia i pracy nauczyciela. Wiążą się
one bowiem z jego siłami fizycznymi, ze stanem zdrowia, z
możliwością utrzymania rodziny, kształcenia dzieci, przyjścia z
pomocą rodzicom swoim — słowem, z jego spokojem.
Doskonale wiemy, jak świat nauczycielski walczy z tymi
trudnościami, ile sil swoich w tym kierunku zużytkować musi,
ale też nie możemy zamykać oczu na znaną nam dobrze
smutną rzeczywistość, kiedy te warunki biorą nad nim
przewagę.
11
Pomimo to wszystko, jest widocznie jakaś wielka siła moralna w
atmosferze zawodu naszego, która nauczyciela z tym zawodem łączy, a nawet
wiąże tak silnie, że często żyje w istotnej nędzy, a jednak niezłomnie trwa na
posterunku! Społeczeństwo winno to widzieć, rozumieć, doceniać i dążyć do
szybkiej zmiany tych warunków. Teraz już jest to sprawa nagła.
Nie ulega również żadnej wątpliwości, że sprawa atmosfery moralnej
odgrywa rolę wielkiej wagi w pracy wychowawczej, która musi się odbywać w
atmosferze poszanowania człowieka, życzliwości dla niego i poczucia
wolności.
Kolego, pisząc do Ciebie te listy, myślę o tych wszystkich sprawach i
wyobrażam sobie, jak Ci jest często źle i smutno, bo to przy tym i
niepowodzenia w pracy być mogą, i niesłuszna ocena, i różne niepokoje. Tym
bardziej więc chcę, żeby te listy dotarły do Ciebie, zaniosły moje myśli
najlepsze i przypomniały, ze każdy z nas — my wszyscy—przechodzimy w
życiu i pracy takie źle i smutne okresy, ale wiemy, że się im poddawać nie
można. Miną. Przyjdą inne — jaśniejsze i jasne zupełnie. W takich smutnych
chwilach. Kolego, pamiętaj zawsze, że już nie jesteś sam, że wszedłeś w
naszą rodzinę nauczycielską — że jesteśmy z Tobą wszyscy razem!
Bądź dobrej myśli. Kolego! Listy powiedzą, czego Ci więcej życzę.
Kraków — Warszawa, 1946 r. Maria GrzegOrZOWsko
12
LIST PIERWSZY
Kolego, zaczynasz pracować w szkole, jesteś nauczy-cielem-
wychowawcą. Szkolą, nauczyciel — tak się te słowa często wymawia od
wczesnego dzieciństwa do późnej starości, że już nie robią żadnego wrażenia,
a przecież kryją treść taką doniosłą! To, że się je tak często wymawia, że są
ciągle na ustach różnych ludzi, w różnym wieku, na całym świecie i zupełnie
niezależnie od rodzaju pracy i stanowisk, to już jest bardzo znaczące Robi
wrażenie, że wyrazy te, jak powietrze, słońce, woda, chleb, kryją
najistotniejszą treść potrzeb życia ludzkiego i dlatego są ciągle przez ludzi
powtarzane. Istotnie słowa te kryją w sobie treść, którą każdy nieomal
człowiek przeżyć musi, gdyż każdy, na całym świecie, gdzie tylko jest
zorganizowane życie społeczne, musi być w szkole w swoim dzieciństwie, a
nawet często i w wieku młodzieńczym, każdy musi mieć nauczyciela —
podporządkować się jego wymaganiom, jego myślom, pod jego kierunkiem
zdobywać pierwsze elementy wiedzy.
W określonych godzinach, codziennie, jak świat długi i szeroki, idą dzieci do
szkoły — idą tłumy dzieci;
w określonych godzinach, codziennie, jak świat długi
15
i szeroki, idą nauczyciele do szkoły — idą tłumy nauczycieli! Idą
do szkoły! Ważna i doniosła musi być praca szkoły i nauczycieli,
skoro wszystkie kraje wprowadziły lub wprowadzają u siebie
prawo obowiązku czy przymusu szkolnego. Nie pozwalają w
tym względzie na dowolność swoim obywatelom i zmuszają do
posyłania dzieci do szkoły, jeśli opiekunowie, nie rozumiejąc
dobra tej pracy dla dziecka i społeczeństwa, starają się od tego
obowiązku uchylić. Praca szkoły i nauczyciela stanowi istotnie
wielkie dobro, wielką wartość kultur alno-spo-łeczną, gdyż -
wprowadza każdego człowieka w świat wiedzy, co prawda nikły
na razie i bardzo ograniczony. Uczy go jednocześnie technik
różnych, uczy sztuki czytania, pisania, liczenia i dzięki temu z
tego maleńkiego świata wiedzy, w który go wprowadza szkoła
początkowa, może kroczyć dalej, sięgać głębiej, zdobywać wie-
dzę czystą i stosowaną w różnych zawodach.
Mnóstwo jest dzieci na świecie, więc i mnóstwo, choć mniej
znacznie, nauczycieli. Wszyscy ci nauczyciele od wielu, wielu
lat wprowadzali w świat wiedzy, form współżycia i kultury
pokolenie za pokoleniem w różnych epokach w rozmaity sposób
i w różnym zakresie. W istocie swej była to zawsze sprawa
dużej wagi, zyskująca coraz większe zrozumienie, coraz
większą nieustępliwość w konieczności brania w niej udziału
każdego człowieka.
Pomyśl, Kolego, jaka to ważna sprawa! Każdy człowiek musi
przejść przez szkołę, więc jeśli praca w niej jest dobrze
spełniana — jaki wpływ może wywrzeć na losy życia krajów i
ludzkości. Przecież w ciągu tych
16
obowiązujących w szkole podstawowej siedmiu lat, prócz
wiedzy samej szkoła, a więc nauczyciel, coś tym dzieciom
przekazuje swego, w jakiś sposób działa na nie, coś w nich
budzi, rozwija, czasem hamuje, stara się kształtować warunki
rozwoju, okoliczności pracy i przeżyć. Im jest lepszym
człowiekiem, lepiej do pracy przygotowanym, im ma większą da
innych życzliwość, głębszą o nich troskę i poczucie
odpowiedzialności za swoją pracę, tym głębszy zostawi śle d w
duszach dzieci. Może więc można by powiedzieć, że im lepszy
będzie nauczyciel, tym lepszy będzie świat i życie każdego
człowieka? — Może...?
Jest to jakby zaczarowany jakiś świat, z którego nikt się nie
może wymknąć, każdy przejść przezeń musi — każdy człowiek!
Na całokształt tej pracy składa się praca wszystkich nauczycieli
— to znaczy, że praca przez nich wykonywana daje całość o tak
doniosłym znaczeniu kulturalno-spolecznym. I udział każdego
nauczyciela na najdrobniejszym choćby odcinku jest ważny, bo
spełnia cząstkę wielkiego zadania całości.
Pomyśl, jesteś już w tym świecie pracy, więc praca Twoja jest
ważna, bo spełnia cząstkę tego doniosłego całokształtu.
Czy rozumiesz znaczenie tego, jaką będzie Twoja praca?
LIST DRUGI
Kolego, chcę dzisiaj pomówić z Tobą o tym, co może już sam
zaobserwowałeś w życiu i uświadomiłeś sobie, bez żadnego
zresztą zapewne zdziwienia. Prawda to bowiem stara, dawno
stwierdzona, wiecznie jednak żywa. Prawda, że wyniki każdej
pracy w dużej mierze zależą od tego, kto ją wykonał i kim on jest
jako człowiek, jaki jest jego stosunek do innego człowieka, czy
interesuje go dola i los innych ludzi, czy chce im dopomóc, czy
wpatrzony jest tylko w swój własny los i jego bieg? Słowem, jaki
to jest człowiek, jaka jest jego wartość wewnętrzna, jaką ma
postawę w stosunku do ludzi, życia i pracy. Prawda to bowiem
wiecznie żywa, że poza przygotowaniem zawodowym
człowieka, poza Jego wykształceniem najistotniejszą,
najbardziej podstawową i decydującą wartością w jego pracy
jest jego Człowieczeństwo.
Najbogatsza to i najcenniejsza wartość stwierdzana zawsze i
wszędzie przez wszystkich czujących i myślących ludzi,
opiewana w poezjach, legendach i baśniach, wyrażana w
obrazach, rzeźbach i pieśniach — tak widocznie głęboko żyje w
duszach ludzkich i taka jest ich
18
tęsknota, żeby ją można było widzieć wszędzie, zęby wypełniała
świat, żeby ją każdy rozumiał, odczuł i stosował w życiu.
Posłuchaj, opowiem Ci, jak ją wyraził nieznany nikomu z
nazwiska, żyjący przed pięcioma wiekami malarz w jednym z
pięknych, starych, drewnianych kościołów naszych na Podhalu.
W Dębnie pod Nowym Targiem jest stary, z XV wieku kościół
zbójnicki" pod wezwaniem Św. Michała. Dużo ludzi wrażliwych
nafiękno odwiedza koście l w Dębnie, bo istotnie ma on jakiś
specjalny urok i czar. Wtulony w kępę starych drzew, szary,
mały, dzięki obudówkom ochronnym schylony jak gdyby do
ziemi, robi wrażenie jakiegoś sanktuarium ciszy i spokoju.
Wnętrze kościoła ciekawe bardzo, tyle tam mozolnej pracy i
troski o wyrażenie piękna i w rzeźbie drzewa, i w malarstwie
ścian. Więc na przykład granicę między nawą a prezbiterium
zaznacza zwisająca u powały koronka wyrzynana z desek i z
nabijanych listew pionowych, poniżej belka tęczowa. Ściany i
powały wnętrza pokryte różnymi malowidłami. Każda deska to
jakby osobny, inny pas dekoracyjny. Pomalowano je pewnie
przed wprawieniem w pułap. Tu widać jelenie, kozice, ptaki, orły,
stylizowane kwiaty — tam św. Jerzy walczy ze smokiem, dalej
orszak rycerzy wyrusza na polowanie. Tyle kształtów i barw —
ale czas powlókł je mgłą jakby szarawą, przyćmił, kazał mówić
wiekom.
Zdumiewa się człowiek patrząc na to wszystko! Ile tu się
wyczuwa troski, trudu i mozołu, żeby pięknie, żeby najpiękniej
zbudować — a jednocześnie ile radości
19
przeżyć musieli twórcy tej Świątyni, widząc rodzące się pod ich
ręką piękno. Więc nie tylko wieki mówią tu patyną swoją, ale
przemawia od wieków dusza człowieka, który tu pracował jako
budowniczy, cieśla, rzeźbiarz, malarz i zwykły robotnik,
przemawia dążeniem i tęsknotą ku czemuś, co najpiękniejsze w
ich pracy być może i najdoskonalsze w skupieniu twórczości i
wysiłku pracy, radości tworzenia i w końcu szczęścia
zwycięstwa. Powstała bowiem świątynia jakby wyrzeźbiona i
ubarwiona tym, co najlepsze w duszy człowieka, co go prowadzi
najwartościowszą w życiu drogą — tęsknotą do ideału.
Poprosiłam kiedyś starego kościelnego, górala, aby mi
opowiedział wszystko, co wie o kościele. Oprowadzał mnie
wszędzie, pokazywał rzeźby, malarstwo, starał się wyjaśnić
zatarte malowidła. Pokazywał obraz wielkiego ołtarza, podziwiał
ornamenty liściaste i tło złociste wyciskane w deseń, i wyraz
dobroci Matki Bożej, i dzielność postawy św. Michała, i
skupienie św. Katarzyny. Patrzyłam, słuchałam i wdzięczna mu
byłam, że tyle czuje, ze tak mocno kocha, że tak widzi piękno i
że je tak pokazać umie. Ale to nie wszystko. Po chwili byliśmy
jeszcze głębiej duchowo związani, bo oto gdy tam właśnie
stałam przed wielkim ołtarzem, nachylił się ku mnie i szeptem
wskazał mi fragment obrazu dosyć już zatarty i przyćmiony.
Św. Michał trzyma w jednej ręce miecz podniesiony do góry,
a w drugiej — wagę szalową. Na jednej szali tej wagi siedzi
napuszony diabeł w purpurowym płaszczu,
20
z oczami sowy niespokojnie wpatrzonymi w szalę. W taszczył
na nią to, co uważał za najcięższe na świecie — kamień młyński
— i, naciskając jeszcze nogą na kamień, pewny jest
zwycięstwa. Ale na drugiej szali staje człowiek i szalę aż do
ziemi przechyla. „A no to widzicie, co worce clowiek".
Porozumieliśmy się spojrzeniem i tym cichym szeptem
prostych słów dobrego człowieka w sprawie najważniejszej na
świecie.
/ stary góral, zakochany w tym obrazie, i malarz, który przed
...
wiedym